Po pierwszym meczu towarzyskim w zasadzie nie wiemy nic, ponieważ wszystko może zmienić się o 180 stopni w drugim sprawdzianie przed mistrzostwami Europy. Wtedy to Polacy zmierzą się z Islandią w Poznaniu po tygodniowej przerwie. Może zmienić się skład, oba mecze poróżnić może taktyka na dane spotkanie, ale cel jest jasny. Odpowiednio przygotować się do Euro!
Mimo to postanowiliśmy wziąć pod lupę poszczególnych piłkarzy, napisać o tym, co wnieśli lub czego zabrakło w ich wykonaniu. Jedni nas zaskoczyli, po drugich spodziewaliśmy się zdecydowanie czegoś więcej.
Niektórzy dali świetny popis przez cały okres ich gry w tym meczu, inni zawiedli, ginąc pośród rosłych Rosjan niczym rybka akwariowa w oceanie pełnym rekinów. Jak mecze o nic mogą wpłynąć na dyspozycję podczas Euro?
Obrona splamiona jedną sytuacją
Tercet środkowych obrońców, który gra ze sobą pierwszy raz, zazwyczaj nie dogaduje się tak dobrze, jak miało to miejsce w wykonaniu Polaków w poniedziałkowym spotkaniu. Mogliśmy być pod wrażeniem dojrzałości i spokoju w pierwszej linii reprezentacji.
Co ciekawe, nie zabrakło również kreatywności. Piątkowski do spółki z Kędziorą rozdawali piłki do swoich wyżej ustawionych partnerów niczym rasowi rozgrywający. To ciekawe, jak zmienił się schemat wyprowadzania piłki pod okiem trenera Paulo Sousy.
W końcu zniknęła niechlubna kwestia wykopywania piłki na oślep, często na potencjalne uwolnienie. Dlaczego potencjalne? Bo taka futbolówka jest częściej przechwytywana przez rywali, co stanowi kolejny atak przeciwników i tak, o ironio, koło się zapętla.
Mimo tego, że w grze obronnej Polaków było więcej plusów aniżeli minusów, to o nich również trzeba sobie powiedzieć. Błędy popełniał i Kędziora, i Piątkowski. Mankamentem obu panów były niektóre podania oraz, przede wszystkim, złe ustawianie się w obronie (w niektórych momentach).
Bywało tak, że często asekurować ich musieli Puchacz oraz Frankowski, również zobowiązany do naprawy błędów kolegów był Grzegorz Krychowiak. I nie mówimy tu o defensywnych zadaniach taktycznych ustalonych już przed meczem.
Nie zawsze bowiem wszystko grało tak, jak – zapewne – chciałby selekcjoner Sousa. Dobrą zmianę zrobił oczywiście Jan Bednarek, który również uratował nam skórę. Wiadome jest, że to on będzie podstawowym zawodnikiem na mistrzostwach.
Czyim kosztem? Stawiałbym na Tomasza Kędziorę, który – mimo wywalczonej pozycji i renomy w kadrze – niezbyt jest w stanie przekonać do siebie Portugalczyka. Przypomnijmy, jaki szok wywołał początkowy brak powołania Kędziory. Nie wydaje się jednak, by na Euro ugrał coś więcej niż tylko występy po wejściu z ławki.
Adam Starszyński / PressFocus Szansę na grę ma na pewno za to Bartosz Bereszyński, który zrobił solidną zmianę i wydaje się bardziej pasującym elementem w układance trenera, który zamierza grać ofensywną piłką, a do tej zawodnik Sampdorii Genua jest przyzwyczajony.
Śmiało można również zadawać sobie pytanie o aktualną dyspozycję Kamila Glika, który w poniedziałek, podobnie jak inni kluczowi piłkarze, nie zagrał. Jedno jest pewne – młodzi robią już przymiarki i niedługo będą chcieli wejść w buty 33-latka, który choć niczym wino, również czasami się psuje.
Pytanie, co zrobilibyśmy bez Macieja Rybusa? Tymoteusz Puchacz nie pokazał w pełni tego, co potrafi. Pamiętamy jego rajdy w Lechu Poznań oraz solidną grę w obronie. Dziś wystarczyłyby maksymalnie trzy palce jednej ręki, żeby policzyć jego wkład w akcje ofensywne.
Obrona? Niby solidna, ale jednak nie do końca. Co prawda wspomagał swoich partnerów, asekurował i pilnował rywali, jednak wystarczyła jedna szybsza akcja, a Puchacz lekko przysnął. Ewidentnie zgubione krycie i bramka na konto 22-letniego zawodnika Unionu Berlin.
Choć sprawa bramkarza według trenera Sousy była już dawno temu przesądzona, to występem we Wrocławiu na pewno nie poprawił swojej sytuacji gracz West Hamu, Łukasz Fabiański. Rosjanie nie rozpieszczali go groźnymi uderzeniami, poza jednym, w którym, chyba każdy się zgodzi, mógł zachować się o wiele lepiej.
Czas zapomnieć o problemach Wojciecha Szczęsnego na wielkich imprezach, bo przecież taka passa nie może trwać w nieskończoność i z tego samego wniosku zapewne wychodzi również Paulo Sousa. Dodatkowo nie można ująć mu klasy oraz umiejętności. Stąd to zaufanie do Szczęsnego, który miał nieco gorszy sezon w Serie A.
Skrzydła drogą do europejskiego nieba?
Nie jest niespodzianką, że najbardziej widowiskową częścią polskiej reprezentacji od lat była dynamiczna gra skrzydłami. Krzynówek, Błaszczykowski, Grosicki – te nazwiska pamiętamy bardzo dobrze. Czas na nową erę dynamiki. A o nią nie trzeba się martwić.
Bardzo dobre spotkanie rozegrał Przemysław Frankowski, który miał szansę na bramkę po kolejnym fenomenalnym podaniu Mateusza Klicha, jednak „Franek” wolał podzielić się piłką ze swoim kolegą i celowo źle przyjął piłkę.
Poland 1-0 Russia. Jakub Świerczok! #POLRUS 🇵🇱 🇷🇺 pic.twitter.com/QEGvOvBaPZ
— Party Polak (@partypolak) June 1, 2021
…oczywiście, że nie. Niemniej jednak po złym przyjęciu piłki zdołał ją opanować oraz podać do Jakuba Świerczoka, tym samym wpisując się na listę asystentów. Choć w niektórych momentach widać było nerwowość i brak opanowania, to występ zaliczony, jak najbardziej, na plus.
Można by doszukiwać się pewnego podobieństwa w grze Frankowskiego oraz Jóźwiaka. Zapewne, jeśli już, pierwszy będzie zmiennikiem drugiego i to pod niego ustawiana jest taktyka dla obu panów. We Wrocławiu Frankowski otrzymywał świetne piłki za plecy obrońców od partnerów, co widzieliśmy już w przypadku gry na Jóźwiaka.
Jego szybkość oraz dynamika zbliżone są do Kamila Jóźwiaka, co stanowi dobrą alternatywę w rotacji. Inną sprawą jest również powrót i pomoc w strefie defensywnej. W zasadzie ci dwaj należą do typów zawodników box to box, którzy momentalnie przy odbiorze piłki przez partnerów lecą skrzydłem i oczekują na uruchomienie akcji ofensywnej.
Problemem była jednak druga strona, po której to egzystował Dawid Kownacki. Napastnik schodzący na skrzydło w tym przypadku nie spełnił pokładanych oczekiwań i choć nie znamy założeń trenera na ten mecz, można śmiało się zastanawiać, czy jakiekolwiek mu przypisał.
Wyglądało to tak, jakby na odprawie powiedział każdemu zawodnikowi, jakie ma zadania, a na Kownackiego nie starczyło mu czasu. Gracz Fortuny Düsseldorf poruszał się jak dziecko we mgle. Na dobrą sprawę nie był widoczny ani w napadzie, ani na skrzydle. Bardzo słaby prognostyk.
Dziwi więc jeszcze bardziej brak zmiany w postaci Przemysława Płachety, który przecież bardzo dobrze zna i czuje się na Stadionie Wrocław. Wielu kibiców i ludzi związanych z wrocławskim sportem czekało na tę zmianę, jednak Sousa pokazał tym gestem stanowcze „zero sentymentów, ma być po mojemu!”.
Wydaje się jednak, że Sousa widzi potencjał w młodym skrzydłowym Norwich i absolutnie nie zamierza z niego rezygnować, zatem będziemy mogli zobaczyć go w spotkaniu z Islandią, bo w zasadzie czemu nie?
Spokój w środku pola
Kibice mogą czuć się komfortowo, oglądając duet Krychowiak–Klich. To spotkanie pokazało, że nie ma się czym martwić i choć brak Piotra Zielińskiego jest widoczny, to niech rzuci pierwszy kamień ten, kto uważa, że któryś z wcześniej wspomnianej dwójki źle sobie poradził.
Po gorszej formie Krychowiaka z przeszłości wszyscy obiecująco patrzyli na Krystiana Bielika. Gdy okazało się, że ten na Euro nie pojedzie, zaczęły się nerwy. Przymierzany był Moder, próbowano różnych wariantów, ale teraz wiele wskazuje na to, iż orzełek na piersi sprawił, że „Krycha” ponownie poczuł w sobie siłę.
Piotr Matusewicz / PressFocusKlich na przestrzeni lat wyrósł na gwiazdę samą w sobie. Kreatora, którego było nam trzeba, a który nie zawsze był. Pierwszy raz od dawna mamy tak znakomitych rezerwowych, że mogliby w zasadzie na przemian co mecz rotować ze sobą.
Zostawianie na ławce rezerwowych jednego z trójki Krychowiak–Zieliński–Klich byłoby krzywdzące dla każdego z nich. Ich poziom jest niebagatelny dla konstruowania akcji całej reprezentacji. Wydaje się więc, że na fajerwerki nie powinni liczyć Linetty, Moder czy Kozłowski.
Atak wybudzony z kadrowej śpiączki
Właśnie tak to widzę. Kto z ręką na sercu byłby w stanie parę lat temu powiedzieć, że na Euro pojedzie zawodnik Piasta Gliwice? Mało tego, że będzie tyle wnosił w sparingu przed mistrzostwami. Obecność Kownackiego i Świderskiego jest sama w sobie w pewnym sensie nietypowa, a co dopiero to.
Trenerzy przez ostatnie lata przyzwyczaili nas do tego, że poza trójką Lewandowski–Piątek–Milik, inni napastnicy mają stosunkowo marne szanse na grę. Zapewne podobnie byłoby w przypadku, gdyby cała trójka była w 100 procentach do dyspozycji sztabu.
Nie ma co się jednak finalnie nad tym rozwodzić, pozostaje się cieszyć, że tak dobrze to wygląda. Choć Kownacki nie zrobił pozytywnego wrażenia i raczej nie będzie odgrywał większej roli w kadrze, to pozostała dwójka naprawdę zaimponowała.
Łukasz Sobala / Press FocusŚwierczok co prawda nie zastąpił w skali 1:1 Lewandowskiego, bo nie strzelił 41 bramek nawet w ekstraklasie, ale pokazał bardzo wysoki poziom. Gra ciałem, szukanie sytuacji niczym prawdziwy lis pola karnego, doskonałe, kreatywne podania – to wszystko składa się na pozytywną ocenę.
Dobrym uzupełnieniem dla 28-latka był napastnik PAOK Saloniki, Karol Świderski, który często prowokował na sobie faule, dobrze asekurował Świerczoka i odciągał obrońców. Solidny mecz w jego wykonaniu.
Choć nie ma co pompować balonika przed mistrzostwami Europy, to należy przyznać, że w wielu kwestiach – w kontekście mistrzostw z poprzednich lat – jako reprezentacja mamy mniej zagwozdek i większy spokój w obsadzeniu ról na boisku, ale i poza nim.