Co prawda kilka drużyn zaprezentowało się jeszcze gorzej, ale Katar jako gospodarz imprezy znajduje się na świeczniku. Zachowanie twarzy w tej sytuacji będzie niezwykle trudne, a być może w ogóle niemożliwe. Zwłaszcza że Katarczykom nie pomagają nawet własne ściany.
Selekcjoner Maroka Walid Regragui i bramkarz Arabii Saudyjskiej Mohammed Al-Owais dali wyraźnie do zrozumienia, że doskonale czują się w Katarze. Według marokańskiego szkoleniowca jego piłkarze w meczu z Chorwacją „zagrali jak na własnym boisku„, a organizacja mistrzostw świata przez arabski kraj jest powodem do dumy. Jak na razie arabskim drużynom wiedzie się zresztą bardzo dobrze. Arabia Saudyjska sprawiła ogromną sensację, wygrywając z Argentyną, natomiast Maroko i Tunezja zdobyły po punkcie w meczach z Chorwacją i Danią. Czarną owcą w tym towarzystwie okazał się być gospodarz imprezy, który nie popisał się we wspomnianej rywalizacji z Ekwadorem. Tymczasem oczekiwania w kraju są dużo większe.
Bramkarskie pośmiewisko
Sam wynik nie wskazuje na wielką kompromitację Katarczyków. W swoim debiucie na najważniejszej piłkarskiej imprezie przegrali wszak „tylko” 0:2 z Ekwadorczykami. Czyli zespołem, który już czwarty raz w swojej historii rywalizuje na mundialu. Wynik nie do końca odzwierciedla jednak samego przebiegu spotkania, bo gospodarze imprezy mogli i powinni przegrać je dużo wyżej.
Dwie stracone bramki nie oddają zwłaszcza postawy golkipera „Kasztanowatych”. Saad Al-Sheeb był zdecydowanie najgorszym zawodnikiem tego spotkania. W ciągu pierwszych kilkunastu minut popełnił chyba wszystkie możliwe błędy, które nie powinny się zdarzać na profesjonalnym poziomie. A przecież i tak dwukrotnie jego błędy pozostały bez konsekwencji dzięki weryfikacji VAR-u.
https://www.youtube.com/watch?v=ZBvHBx9r964
Po tym występie trudno sobie wyobrazić, aby Al-Sheeb w meczu z Senegalem ponownie stanął między słupkami Kataru. Z drugiej strony tak naprawdę nie ma dla niego zbytniej alternatywy. Zastępcy 32-letniego bramkarza mają od niego dużo mniejsze doświadczenie reprezentacyjne. Na dodatek mający na koncie 20 występów dla kadry narodowej Meshaal Barsham na co dzień jest jego dublerem w zespole Al-Sadd.
Sam golkiper po meczu z Ekwadorem zdobył się jedynie na ogólniki. Stwierdził więc, że cała drużyna szczególnie w pierwszym kwadransie „nie zagrała na odpowiednim poziomie”. Lepiej było w drugiej połowie, ale ostatecznie jego kolegom z zespołi nie udało się zdobyć choćby honorowej bramki. Warto podkreślić, że sam selekcjoner Felix Sanchez nie doszukiwał się pozytywów w tym spotkaniu.
Katar powinien uruchomić atak
Przez ostatnich kilka lat Katarczycy zyskali miano drużyny turniejowej. Szczyt ich formy przypadał więc na oficjalne rozgrywki, natomiast w meczach towarzyskich (szczególnie przed samymi MŚ) spisywali się dużo gorzej. Trzy lata temu wygrali więc Puchar Azji i pokazali się z całkiem niezłej strony w Copa America. W ubiegłym roku dotarli z kolei do półfinału Złotego Pucharu CONCACAF, przegrywając w nim 0:1 ze Stanami Zjednoczonymi.
Największą gwiazdą Kataru na wszystkich tych turniejach był Almoez Ali. Urodzony w Sudanie napastnik był bowiem najlepszym strzelcem mistrzostw Azji i Ameryki Północnej, zdobywając w nich odpowiednio dziewięć i cztery bramki. Ali może liczyć w ataku na wsparcie swoich doskonale wyszkolonych technicznie kolegów. Za napędzanie akcji „Kasztanowatych” odpowiadają bowiem Akram Afif i Homam Ahmed, a niezwykle groźny potrafi być także kapitan Hassan Al-Haydos.
Z tą reprezentacją Kataru wygrałby prawdopodobnie nawet Stomil Olsztyn.
Nie ma mowy, żeby się zakwalifikowali bez prawa gry przynależnego organizatorowi #QATECU
— Iwański (@IwanskiMaciej) November 20, 2022
Problem w tym, że w spotkaniu z Ekwadorem atak Kataru nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Niewidoczny był zaś zwłaszcza Al-Haydos. Wszystkie warte uwagi sytuacje Katarczycy stworzyli sobie w drugiej połowie, chociaż nie były one przesadnie groźne. To, co miało być najgroźniejszą bronią gospodarzy turnieju, okazało się być jedynie niewinnym kapiszonem.
Prowadzący Katar hiszpański szkoleniowiec raczej nie będzie zmieniał personaliów w ofensywie. Zamiast tego powinien spróbować wykrzesać potencjał zawodników w ataku. Katarska reprezentacja zawsze była najgroźniejsza w grze z kontrataku, dlatego w niej Sanchez może upatrywać szansy w spotkaniu z Senegalem. Sam zresztą podkreśla, że konieczny jest powrót do wcześniejszej filozofii gry, która przyniosła największe sukcesy jego zespołowi.
Ściany muszą pomóc
„Kasztanowaci” wyraźnie nie udźwignęli ciężaru spotkania z Ekwadorem nie tylko pod czysto piłkarskim względem. Zwłaszcza w pierwszej połowie wydawali się być wystraszeni i wyraźnie przytłoczeni rangą meczu, w tym oczekiwaniami swoich kibiców. Z drugiej strony ściany w żadnej mierze nie pomogły gospodarzom, na co obok katastrofalnej postawy katarskiego bramkarza zwracały uwagę światowe media.
Za jedną z bramek co prawda uformowała się grupa ultrasów dopingujących katarski zespół, ale mało kto wierzył w ich autentyczne emocje. Dużo bardziej w oczy rzucali się Katarczycy ubrani w swoje tradycyjne stroje, którzy jeszcze przed końcem meczu zaczęli opuszczać Al Bayt Stadium. Spora ich grupa wyszła z obiektu jeszcze przed końcem pierwszej połowy, natomiast pustki na trybunach były jeszcze bardziej widoczne po godzinie gry.
Selekcjoner Kataru mimo to podziękował miejscowym kibicom za wsparcie w czasie meczu i stworzenie świetnej atmosfery. Według Sancheza czuł je razem ze swoimi zawodnikami, dlatego chce, aby po kolejnym spotkaniu w MŚ Katarczycy „byli bardziej dumni” ze swojej drużyny. Po pierwszym meczu tamtejsi kibice nie mają jednak powodów do optymizmu. A jak widać, ich wymagania przewyższają realny potencjał ich zespołu.