Danny. Kapitan Zenitu i zawodnik reprezentacji Portugalii będzie pauzować aż 12 miesięcy. Kontuzja kolana, kolejna zresztą, była ciosem w serce klubu z Petersburga. Każdy, kto obejrzał chociaż jeden mecz rosyjskiego zespołu, na pewno widział, jak wielkie umiejętności ma ten piłkarz. Co jednak piękniejsze, Danny nadal aktywnie wspiera swoją drużynę, czym pokazuje, że kapitan to funkcja, która nie działa tylko na boisku, ale też poza nim.
Opaska kapitańska to bez wątpienia wielki honor. Na ogół dostaje ją piłkarz najbardziej doświadczony, taki, od którego trener ustala skład, bądź ten, który ma największy autorytet w drużynie. Rola kapitana nie jest funkcją reprezentacyjną. On sam bierze udział w losowaniu przed rozpoczęciem gry i przed serią rzutów karnych. Ma większe pole do popisu w rozmowach z sędziami, motywuje zespół i odpowiada za jego zachowanie (często również przed dziennikarzami). Czy jednak ta rola kończy się po zejściu piłkarza z boiska? Wielu zawodników pokazuje, że kapitanem się jest, a nie bywa. Danny Miguel Alves Gomes to jeden z najlepszych przykładów kapitana idealnego.
12-14 miesięcy. Tyle potrwa rekonwalescencja kapitana Zenitu, który w meczu 24. kolejki Priemjer-Ligi ze Spartakiem zerwał przednie więzadła w kolanie. Kolejny raz w ciągu trzech lat. Pomocnik schodził z boiska zapłakany, a realizator spotkania raczył nas obrazkami, w których to załamanego piłkarza pocieszał Domenico Criscito. Trudno się dziwić… Ominie go Euro i rozgrywki ligi rosyjskiej do końca roku. Koszmar. 32-letni kapitan Zenitu nie traci jednak dobrego ducha, za co też można go podziwiać. – To nie jest pierwsza taka moja kontuzja. Ale cóż… takie jest życie. Jest mi jednak żal, że ominą mnie mistrzostwa Europy i pozostałe mecze Zenitu. Muszę jednak znaleźć w sobie siłę i zachować pozytywne nastawienie. Będę nadal wspierał swoich przyjaciół z drużyny – powiedział i… słowa dotrzymał.
https://youtu.be/xd1Pon2Q0OM
Co prawda nie może już pomóc swoimi fenomenalnymi zagraniami czy kreatywnością, ale mentalnie pomaga jak nikt. Od momentu kontuzji towarzyszy zespołowi – w szatni, w tunelu (przed meczem z Kubaniem poklepywał piłkarzy i życzył im powodzenia), a potem na ławce rezerwowych. Aktywnie dopinguje drużynę, wspiera ją, motywuje, podjudza kibiców do większego dopingu. Koledzy z zespołu go uwielbiają, wspomniani fani kochają (w Petersburgu powstał mural dedykowany Danny’emu, on sam nawet spotkał się z mężczyznami, którzy stworzyli to arcydzieło). Bardziej od niego oddany Zenitowi jest chyba tylko Aleksandr Kierżakow, który z uwagi na konflikt z Andre Villasem-Boasem odbywa zesłanie wypożyczenie do szwajcarskiego FC Zürich. Dodajmy, że Portugalczyk urodzony w Wenezueli jest w Zenicie od 2008 roku. Jeśli z niego odejdzie, to jako prawdziwa legenda, choć w mediach czasami wymienia się go jako potencjalnego kandydata na członka sztabu klubu. Sprawdziłby się w tej roli idealnie, uwierzcie.
https://www.instagram.com/p/BEWUdGozOLt/?taken-by=domenico8691
– Kapitan powinien być zawsze z zespołem – te słowa Danny’ego padły podczas wywiadu dla Match TV po tym, jak klub zdobył Puchar Rosji w spotkaniu z CSKA. Ten pasjonujący mecz również oglądał. I to przebrany w klubowy trykot. Zupełnie tak, jakby zaraz miał wbiec na boisko. Chociaż zaraz… oglądał to zbyt mało precyzyjne słowo. Danny żywiołowo krzyczał, bił brawo po udanych akcjach, przeklinał po tych nieudanych, a potem wzniósł puchar razem z wicekapitanem i obrońcą Zenitu, Domenico Criscito. A tuż po oficjalnej celebracji mogliśmy zobaczyć fetę, w której… rozpijał w szatni drużynę (i oblewał dziennikarzy szampanem).
9 maja kolano kapitana Zenitu zostało zoperowane (piłkarz znalazł nawet chwilę, by wrzucić na Instagram życzenia z okazji Dnia Zwycięstwa). Zabieg miał miejsce w Portugalii, jednak rehabilitację przejdzie już w Petersburgu. Warto wspomnieć, że w młodzieżowych drużynach jego klubu grają również dwaj jego synowie. Trudno więc zaprzeczyć, że to prawdziwy romantyk w futbolu… W końcu przywiązanie do barw klubowych, nawet przez kapitanów, to coraz rzadsze zjawisko.
A poza Rosją?
Oczywiście wiemy, że wzorem kapitana był Gerrard, Tony Adams, Dirk Kuyt w Feyenoordzie czy Paolo Maldini. Skupmy się jednak jeszcze na nieco mniej popularnym zawodniku, który jest kapitanem z krwi i kości. Przykład? Ashley Williams. Kapitan zarówno w reprezentacji Walii (zastąpił on Aarona Ramseya, który pełnił tę funkcję, gdy selekcjonerem był, nieżyjący już, Gary Speed), jak i w drużynie grającej w Premier League, Swansea. – Nie wyobrażam sobie, że mógłbym grać dla innego klubu. Kocham Swansea i czuję się wspaniale w tym mieście. Chcę dawać mojemu zespołowi jak najwięcej – powiedział podczas jednego z wywiadów. Zawodnik jest członkiem „Łabędzi” od 2008 roku, kiedy ci grali jeszcze w League One. Nic dziwnego, że jego więź z klubem jest tak mocna. A co on sam sądzi o posiadaniu opaski na ramieniu? – Najważniejsze jest to, by dawać przykład, trzeba też samemu praktykować to, co się głosi, inaczej inni gracze nie będą cię szanować. Trzeba też upewnić się, czy jesteś na dobrej stopie z wszystkimi zawodnikami. Muszą wiedzieć, że mogą przyjść z każdym problemem – powiedział dla magazynu FourFourTwo. Kapitan na pełen etat? On, jak widać, również wpisuje się w te ramy.
O kim warto jeszcze wspomnieć? Na pewno o Scottcie Brownie, który również jest wyjątkową postacią. To prawdziwy walczak, kapitan i lider zespołu. Zarówno Celticu, jak i reprezentacji Szkocji. Wydał niedawno swoją książkę pt: „Scott Brown – My Celtic Story”, która zawiera wiele ciekawostek na temat jego roli w ukochanej drużynie. A coś więcej o nim? Myślę, że poniższy filmik udowodni, że jest on kapitanem, na którym mogą wzorować się inni.
https://youtu.be/k-ot8uJHH_w