Ostatnie dwa lata były dla 26-latka z Bielawy jak istny rollercoaster na niezwykle zróżnicowanej trasie. Wszystko zaczęło się od Zagłębia Lubin, w którym Jarosław Jach rozpoczął swoją piłkarską podróż marzeń do Anglii. Podróż, która z czasem zaczęła przypominać drogę krzyżową, jednak ostatecznie los sprowadził zawodnika Crystal Palace z powrotem do Polski. Tutaj, wydaje się, że ostatnia niefortunna stacja zniknęła we mgle niepowodzeń, a Raków Częstochowa okazał się dla polskiego obrońcy swego rodzaju katharsis. I rocznym przystankiem, który przygotowuje do dalszej drogi nie tylko przez życie boiskowe, ale również prywatne.
Jak Jarosław Jach ocenia swój dotychczasowy pobyt w Rakowie i co sądzi zarówno o klubie, jak i trenerze? Jak wypowiada się o swojej przyszłości nie tylko piłkarskiej, ale również prywatnej? Jak odnosi się do tematu reprezentacji Polski? Jakie jest jego stanowisko wobec aspektów mentalnych i krytyki piłkarzy? Jakiego turnieju stał się ambasadorem i kto jest najlepszym graczem w FIFA w Częstochowie? O tym – i nie tylko, bo nawet o Wiedźminie – przeczytają Państwo w poniższym wywiadzie (przeprowadzonym w poniedziałek 27 kwietnia).
https://www.instagram.com/p/B4w9CVWAjM3/
Po pierwsze, co u Ciebie słychać? Jak do tej pory odnajdywałeś się w nowych realiach w związku z pandemią koronawirusa?
Powiem Ci, że tak naprawdę mam mniej wolnego czasu niż zwykle. Jeśli chodzi o treningi, robimy je oczywiście indywidualnie w domach, ale pod kątem czasowym wypadają one tak, jak było to przed pandemią. Dodatkowo pojawia się u mnie wiele czynności medialnych, akcji marketingowych czy działań online, robienia filmów i zdjęć… Teraz też turnieje w FIFA, więc mogę powiedzieć, że doszło sporo kwestii pozasportowych.
Zacząłem również zajmować się rzeczami, które wcześniej aż tak mnie nie interesowały. Stwierdziłem, że jest na to dobry moment i np. teraz sprzedaję stare ubrania. Poza tym prowadzę z kolegą firmę, więc również w to w większym stopniu się zaangażowałem. Dlatego na pewno nie jest tak, że siedzę godzinami w domu, nie wiedząc, co mogę zrobić. Wręcz przeciwnie – szukam tego czasu na różne czynności.
W ramach rozluźnienia może przydałby Ci się jakiś prywatny basen. Chyba że nie miałbyś kiedy w nim popływać (śmiech).
(Śmiech) Wiesz co, myślę, że gdyby była taka możliwość, dałbym radę. Na szczęście moja codzienność nie wygląda tak, że od 6 rano do 22 zasuwam na nogach, tak że nie ma dramatu, nie mogę narzekać. I powiem szczerze, że to jest w pewnym sensie fajne, bo uczy jednak innej formy spędzania czasu, która też przynosi jakieś wymierne korzyści. Co ciekawe, ja nawet nie mam tak wiele czasu na choćby pooglądanie telewizji czy pogranie na konsoli.
Do tematu konsoli i gier jeszcze przejdziemy, a teraz, proszę, powiedz mi, skąd pojawił się u Ciebie pomysł na zostanie ambasadorem turnieju drużyn polonijnych? [iGol.pl jest patronem turnieju, przyp. red.] Jak to się stało? Z tego, co wiem, jesteś fanem FIFA i np. reprezentujesz Raków jako zawodnik w rozgrywkach CANAL+ Ekstraklasa Cup [kulisy tego wydarzenia tutaj].
Jeśli chodzi o turniej ekstraklasowy, to prawda. Decyzja zapadła między mną a klubem, choć muszę przyznać, że początkowo nie byłem fanem tego rozwiązania właśnie ze względu na ograniczony czas. Summa summarum w Rakowie nie było zbyt wielu osób, które potrafią grać w FIFA, więc z miejsca grono kandydatów się zmniejszyło. Postanowiłem jednak wziąć to zadanie na siebie.
Natomiast co do zostania ambasadorem… Wszystko zaczęło się jeszcze kilka tygodni temu, kiedy Artur Zajączkowski, jeden z organizatorów, poprosił mnie, żebym wrzucił na swoją tablicę mediów społecznościowych zdjęcie zawodnika, który konkurował w jakimś innym turnieju. Zrobiłem to i od tamtej pory byliśmy w kontakcie. Potem pojawił się pomysł na zrobienie mistrzostw Europy drużyn polonijnych i razem stwierdziliśmy, że mój udział w tym przedsięwzięciu zwiększy jego popularność.
A jako że bardzo lubię grać w FIFA, stwierdziłem, że absolutnie nie ma problemu, żeby pomóc chłopakom. Tym bardziej, że pozwalały mi na to ramy czasowe. Uważam, że to naprawdę świetna inicjatywa i każdy z biorących w niej udział – w tym ja – powinien być zadowolony. Warto wspierać ludzi, którzy robią takie rzeczy. Trzeba ich doceniać.
Zgadza się, inicjatywa godna pochwały [jej obszerny opis tutaj]. Teraz zastanawiam się nad tym, co powiedziałeś… Mam rozumieć, że w Rakowie nie ma na Ciebie mocnych, jeśli chodzi o grę w FIFA?
Wiesz co, graliśmy na konsolach na naszym ostatnim obozie przygotowawczym, na którym – muszę przyznać – David Tijanić prezentował się bardzo dobrze. Graliśmy ze sobą co prawda tylko raz, bo na obozie mieliśmy różne formy rozrywki, np. gra w pokera czy – o ile było to możliwe – wyjście do miasta, ale i tak zdążyłem poczuć, że David to świetny gracz. Akurat nasze starcie zakończyło się remisem, więc można powiedzieć, że walka między nami się jeszcze nie rozstrzygnęła (śmiech). Możliwe, że jest on lepszy ode mnie, czyli najlepszy w Rakowie.
Z Twoich słów wynika, że Twoja pasja do gier z dzieciństwa nie zmalała. Mimo upływu lat i pojawiania się nowych obowiązków wciąż ją pielęgnujesz? I czy tylko z pomocą FIFA?
Jeżeli chodzi o gry, to jak najbardziej tak. One są ze mną ciągle, a na konsoli ogrywam ich dość sporo, tylko że jak mam grać w coś online, sięgam wyłącznie po FIFA. Natomiast jeśli chodzi o gry innego rodzaju, bardzo lubię gatunek RPG. Z dużą chęcią je przechodzę i czasami nawet zdarza się, że zasiadam do nich ze swoją dziewczyną, bo akurat zaciekawia ją fabuła. Z takich tytułów, w które ostatnio grałem, mogę wymienić np. Uncharted (najnowsze części), Days Gone czy Red Dead Redemption, a mam też już przygotowane kolejne do ogrania (śmiech). Myślę, że średnio udaje mi się kończyć 3–4 duże gry rocznie. Lubię to robić i jest to dla mnie naprawdę fajna forma spędzana czasu. Zdecydowanie lepsza niż oglądanie seriali. Tak że gry nie są mi obce, a oprócz FIFA w ramach rozgrywki online grywałem jeszcze kilka lat temu w Counter Strike’a.
Powiedziałeś, że bardzo lubisz gry RPG. Rozumiem, że Wiedźmin został ograny (śmiech)?
Tak, tak (śmiech). Wiedźmin był akurat jedną z pierwszych gier, w jakie miałem okazję zagrać na konsoli. I to jest co prawda już starszy tytuł, bo ma bodajże pięć lat, ale powiem szczerze, że – patrząc na historię gier RPG – Wiedźmin to absolutny top. I można się nawet zastanawiać, czy aby nie najlepszy przedstawiciel tego gatunku.
Zgadzam się w 100% (śmiech). Teraz chciałbym przejść z Tobą do kwestii piłkarskich, zaczynając od twojego wrześniowego wywiadu dla „Przeglądu Sportowego”. Powiedziałeś w nim, że czujesz ogień i jesteś gotów na zostanie czołowym obrońcą ligi. Od tamtej pory minęło trochę czasu, więc zapytam wprost: na boiskach ekstraklasy poczułeś się do tej pory jak feniks wstający z popiołów?
Na pewno moja forma jest zdecydowanie lepsza i po części wypełniłem to, czego sam od siebie oczekiwałem. Najważniejszym celem było regularne granie, a wystąpiłem niemal we wszystkich spotkaniach Rakowa od początku do końca i czułem się ważną postacią w zespole. Bardzo cieszę się również z tego, jak Raków odmienił się po moim przyjściu. Nie wiem, na ile miała na to wpływ moja osoba, a na ile okrzepnięcie chłopaków i zebranie przez nich ekstraklasowego doświadczenia, natomiast wydaje mi się, że pozycja Rakowa w tabeli wraz z momentem mojego wypożyczenia rosła.
Myślę, że ten ruch spotkał się z obustronną korzyścią, dlatego jestem zadowolony z pojawienia się w Częstochowie. Czuję nawet, że stałem się tutaj lepszym piłkarzem. Muszę też powiedzieć, że obecny sezon – a szczególnie runda wiosenna – jest naprawdę dobry w moim wykonaniu. Szkoda tylko, że wszystko potoczyło się jak potoczyło, ale mam nadzieję, że za kilka tygodni uda się wrócić do normy i dokończyć sezon.
Indywidualnie, ale również jako drużyna czuliśmy, że jesteśmy w bardzo dobrej formie. Dowodem tego jest fakt, że osobiście dostawałem sporo pozytywnych sygnałów i myślę, że gdyby nie pandemia koronawirusa, czekałoby mnie bardzo owocne okienko transferowe. Teraz to wszystko może trochę przyhamować, natomiast pozytywne głosy zarówno ze strony Rakowa, jak i osób, które obserwują mnie z Crystal Palace – są. Wiem, że mam za sobą udaną wiosnę i czuję, że zmierzam w dobrym kierunku.
Czyli rozumiem, że ten kontakt z Crystal Palace ciągle jest? Bo jednak mamy obecnie realia, w których pewne kwestie związane z przyszłością mogą się komplikować, szczególnie piłkarzom. Ty po coś konkretnego do Polski jednak wróciłeś, chcesz jeszcze raz odbić się od trampoliny i takie sytuacje jak pandemia raczej temu nie sprzyjają. Mówię o kontekście ponownej „walki o Anglię”.
Wiesz co, kontakt ciągle mam, a teraz, czyli w tym szczególnie trudnym okresie, moja relacja z Crystal Palace jest jeszcze mocniejsza. Porozumiewamy się z klubem co drugi dzień, a czasami nawet codziennie. Pytają mnie o mój stan zdrowia, jak trenujemy, czy potrzebuję pomocy, rozpiski, suplementy, pomoc medyczną… Widzę duże zainteresowanie z ich strony, co napawa mnie dużym optymizmem.
I okej, okienko transferowe może być różne, ale moim nadrzędnym celem jest powrót do Londynu, gdzie chcę pokazać dobrą postawę i zaangażowanie. Wtedy być może zapracuję na kolejną szansę, żeby pozytywnie zaprezentować się na tle innych i udowodnić, że jestem gotowy. A jeśli nie – cóż, wówczas będę musiał podejmować inne decyzje. Na razie cieszy mnie zainteresowanie moją osobą ze strony Crystal Palace. To dla mnie najważniejsze i widzę w tym opcję powrotu.
A kiedy opuścisz Raków po sezonie, będzie Ci czegoś z tego klubu brakować? Oczywiście mówimy o dwóch zupełnie innych realiach między klubem ekstraklasy a Premier League i wiem, że celujesz wysoko, ale być może są pewne kwestie, które przypadły Ci w Częstochowie do gustu.
Myślę, że absolutnie nie będę się zastanawiał, kiedy pojawi się możliwość zagrania gdzieś wyżej. Takie są moje aspiracje – grać w lepszej lidze niż ekstraklasa. Natomiast jeśli chodzi o Raków, jest to naprawdę świetne miejsce. Obecnie czuję się tutaj bardzo dobrze i Częstochowę będę sympatycznie wspominał. Wszystko w klubie funkcjonuje w określonym porządku i da się wyczuć wzajemną szczerość zarówno ze strony sztabu czy zawodników, jak i działaczy.
Ostatnio nawet rozmawiałem o tym z moim agentem i powiedziałem mu pół żartem, pół serio „Jak będzie miał Pan okazję kogoś sprowadzić do Rakowa, proszę to robić”. Naprawdę. Tutaj z przeciętnego zawodnika da się zrobić bardzo dobrego piłkarza, dlatego uważam, że Raków to miejsce godne polecenia. Jest tutaj wykonywana świetna praca, zaczynając od pierwszego trenera i jego całego sztabu, a kończąc na piłkarzach i włodarzach klubu.
A jaka jest w tym rola trenera Papszuna? Ciekawi mnie Twoja opinia o nim po ponad półrocznej współpracy.
Myślę, że trener Papszun jest przede wszystkim bardzo kompetentną osobą. Każde swoje działanie argumentuje, pokazuje podstawy i tłumaczy, dlaczego robimy tak, a nie tak. Trener zawsze ma logiczne wytłumaczenia, więc nie ma czegoś takiego, że czegoś nie rozumiemy. Jego ogromną zaletą jest fakt, że potrafi on dotrzeć do zawodników. Skutecznie wpoić do głowy swój pomysł i przekazać wizję. Wydaje mi się, że trzeba było trochę czasu, żeby wszystko odpowiednio „zatrybiło” i dlatego też początek Rakowa w ekstraklasie nie był zbyt udany. Natomiast gdy wszyscy zaczęli łapać co, gdzie i jak – to zaczęło być widoczne.
W naszej grze dało się zauważyć uporządkowanie. I okej, czasami przegrywaliśmy i remisowaliśmy, ale nasza dyscyplina nadal stała na wysokim poziomie. Pod tym kątem, czyli dyscypliny i organizacji, byliśmy najlepsi w tym sezonie. Nie mamy tutaj takich zawodników jak mają niektóre kluby ekstraklasy – z wielkim talentem – którzy są warci miliony, ale jako cała drużyna potrafimy w pewnych elementach prezentować top ligowy. Dlatego też nie jesteśmy dzisiaj w dole tabeli, ale na spokojnie w połowie stawki.
Myślę, że dzięki właśnie tej organizacji Raków może dokonać rzeczy – wydaje się – dość sensacyjnej, jaką jest górna ósemka. Najpierw jednak musicie dograć sezon i tutaj pojawia się zupełnie inna kwestia. Mistrzostwa Europy zostały przesunięte na następny rok przez pandemię, więc wydaje mi się, że dołączyłeś do tego grona piłkarzy, którzy mogą na obecnych realiach zyskać. Reprezentacja to coś, wobec czego nie powiedziałeś jeszcze ostatniego słowa?
To będzie weryfikowane z czasem, ale na pewno jest to mój cel. Wśród obecnych ten drugoplanowy, żeby poprzez dobrą grę w klubie wrócić do reprezentacji. Wydaje mi się, że teraz zabrakło do tego trochę czasu, bo byliśmy z Rakowem na fali i dzięki temu wiosną mogłem pojawić się w kręgu zainteresowań. Czułem się bardzo dobrze indywidualnie i w pewnym momencie nie wszyscy z moich konkurentów na pozycję środkowego obrońcy byli dla selekcjonera dostępni, więc być może ta szansa z każdym kolejnym tygodniem się dla mnie otwierała.
I fakt, przesunięcie turnieju w czasie może mi pomóc, ale kluczowe w tym będą moje decyzje. Zobaczymy, gdzie będę grał w przyszłym sezonie. Myśląc o reprezentacji, wiem, że muszę grać regularnie, dlatego letnie okienko transferowe będzie niezwykle ważne. Muszę wybrać mądrze, żeby nie stracić swoich szans, bo może się okazać, że kolejny sezon będzie tą życiową.
Za kadencji Jerzego Brzęczka zapytania w Twoją stronę jeszcze nie było?
Nie, jeszcze nie.
To teraz kwestie związane bardziej z życiem niż piłką. Po pierwsze, powiedz, jakie aspekty właśnie z życia pomogły Ci w karierze na boisku, a z kolei jakie boiskowe nauki przydały Ci się poza murawą?
Myślę, że jeśli chodzi o aspekty z życia, w karierze pomogła mi przede wszystkim cierpliwość. Cierpliwość połączona z pracą, żelazne przekonanie o dążeniu do celu i nieszukanie wymówek. Zawsze liczyło się dla mnie to, żeby sumiennie wykonywać zadania zlecone przez trenerów, co robię od najmłodszych lat. Jako bardzo młody chłopak nie szukałem wytłumaczeń, żeby nie pójść na trening, kiedy np. padał deszcz. Albo nie przejmowałem się, jak trener nie wystawił mnie w składzie na mecz. Niezależnie od okoliczności zawsze pracowałem tak samo.
Natomiast jeśli chodzi o wartości z boiska… Zdecydowanie pokora. I umiejętność wysłuchiwania innych osób wraz z wzajemnym szacunkiem. To naprawdę przydaje się w życiu pozaboiskowym, stricte prywatnym i biznesowym. Zdążyłem się już o tym przekonać.
A pomijając te pozytywne aspekty, jest coś, czego się obawiasz jako piłkarz lub po prostu człowiek? W swoim życiu trochę różnych doświadczeń zebrałeś, ale one należą już do przeszłości. Zastanawia mnie, w jakim stopniu myślisz o tym, co dopiero nadejdzie. Wielu piłkarzy mówi, że skupia się na tym, co jest tu i teraz, ale nie wierzę, że choć w małym stopniu np. Ty nie patrzysz naprzód.
Wiesz co, ja akurat dużo myślę o przyszłości. Jeśli chodzi o życie pozaboiskowe, jestem osobą dosłownie „ogarniętą”. Myślę też, że na ten moment jestem w pewnym sensie dobrze zabezpieczony i absolutnie nie boję się przyszłości. Jeżeli dziś coś miałoby zakończyć moją karierę, jestem przygotowany na to, aby poradzić sobie bez piłki. Jak powiedziałem Ci na początku, prowadzę z kolegą firmę związaną z samochodami i ich sprzedażą, wynajmem.
To jest rzecz, której teraz mogę poświęcić się bardziej, natomiast kiedy sezon jest w pełni, wtedy muszę zejść do roli drugoplanowej, jeśli chodzi o decyzyjność. Ale mam przy tym pewność, że biznes jest w dobrych rękach, bo współpracuję z naprawdę fajnym wspólnikiem, który to wszystko zainicjował. Znam się z nim od liceum, to mój dobry przyjaciel. Mam również trochę środków zaoszczędzonych i zainwestowanych, więc mogę powiedzieć, że na przyszłość bez piłki nożnej jestem przygotowany.
Czyli rozumiem, że już w wieku 26 lat, gdy jeszcze wiele lat kariery przed Tobą, masz przytomne myślenie o zabezpieczeniu się na „życie po życiu”.
Tak. I o ile teraz możemy nazwać to zabezpieczeniem, o tyle kiedy na początku zabierałem się za inwestowanie, traktowałem to po prostu jako dodatkowe źródło zarabiania pieniędzy. Dopiero teraz, po kilku latach, mogę powiedzieć, że to już jest pewna forma zabezpieczenia. O przyszłość jestem spokojny.
Mówisz o różnych rzeczach, które robisz. Mówisz, że masz wiele obowiązków i jesteś człowiekiem na tyle obrotnym, że w życiu sobie poradzisz. Sam również otwarcie mówisz w różnych wywiadach, że ostatnie lata były dla ciebie ogromną nauką pod każdym względem. Spotkałeś na swojej drodze wielu ludzi i musiałeś odnajdować się w różnych realiach. Wydaje mi się zatem, że jesteś odpowiednią osobą do odpowiedzi na pytanie: „Co może zepsuć karierę piłkarza?”. Na własnych doświadczeniach, w myśl przestrogi dla młodszych zawodników.
Akurat dla mnie kluczową kwestią, która krzyżowała plany w pewnych momentach kariery, były dyskusje z trenerami. Niezgadzanie się nie tylko z nimi, ale również z działaczami klubowymi czy ogólnie osobami decyzyjnymi. Dzisiaj uważam, że lepiej ugryźć się w język i przemilczeć pewne sprawy, niż iść na wojnę z osobami wyżej postawionymi od Ciebie. To był mój główny problem np. w Turcji [wypożyczenie do Caykur Rizespor w lipcu 2018 roku, przyp. red.], który sprawił, że ten wyjazd stał się aż tak nieudany.
Przez takie właśnie sytuacje nabrałem pokory i szacunku. Tak więc powiedziałbym, że liczenie się ze zdaniem innego człowieka jest czymś, co zawsze warto w sobie mieć. Nie warto natomiast kłócić się z osobami, które w danej dziedzinie mają większe doświadczenie. To do niczego dobrego nie prowadzi.
https://www.instagram.com/p/B_SI-HHgm87/?utm_source=ig_embed
A tak nawiązując do ewentualnych problemów w karierze… Jak ważny jest Twoim zdaniem aspekt psychiki, czyli tzw. mental w zawodzie piłkarza? Bo gdybyś tak prześledził różne opinie z zewnątrz, zobaczyłbyś, jak wielu ludziom wydaje się, że kariera piłkarza to kraina mlekiem i miodem płynąca. Chyba dlatego tak łatwo przychodzi im krytyka.
Psychika to aspekt kluczowy. Dzisiaj na szczęście mamy do dyspozycji wiele osób, które są w stanie nam pomagać w tej kwestii. Mówię tu choćby o psychologach sportowych czy trenerach mentalnych, z którymi osobiście miałem możliwość współpracowania. I na ile oni mi pomogli, a na ile ja zdążyłem okrzepnąć w pewnych sprawach – to jest niewiadoma, ale z pewnością mogę powiedzieć, że życie piłkarza nie jest tak prostą sprawą, jak może się wydawać. My też jesteśmy ludźmi i borykamy się z wieloma problemami. Mamy w życiu wiele niewiadomych i często znajdujemy się w miejscach, gdzie możemy skręcić w lewo albo w prawo. Wtedy pojawia się aspekt trudnych decyzji.
To wszystko składa się na całokształt naszej kariery i ma wpływ na fakt, czy gramy, czy nie. Czy idziemy do miejsca, gdzie będziemy więcej zarabiać, ale bez grania, czy odwrotnie. To nie jest takie proste. Do tego dochodzi również presja, bo jednak piłka nożna jest tak skonstruowana, że gra 11 zawodników, podczas gdy w klubie masz ich 30. Dwudziestu z nich nie gra lub gra mniej, więc tak naprawdę cały czas jest proces rywalizacji. Każdy dąży do bycia w jak najlepszej dyspozycji, ale nie zawsze może być pewnym jutra, może mu się nie udać. I tutaj właśnie uważam, że najgorsze decyzje w karierze podejmuje się w momencie, kiedy brakuje gry.
Kiedy wszystko idzie po naszej myśli, łatwiej zarządza się karierą. Gdy ma się pewne miejsce w drużynie, gdy się wygrywa, gdy jest dobra atmosfera na linii działacze–zawodnicy–kibice. Wtedy wygląda to fajnie i rzeczywiście możemy powiedzieć o krainie mlekiem i miodem płynącej. Kiedy natomiast wszystko się odwraca i jest gorzej, pojawiają się trudne chwile. Wtedy dobra praca psychiki zostaje zaburzona i trudno funkcjonować na optymalnym poziomie.
To teraz ostatnie pytanie, ostatnie „życiowe”. Gdybyś miał za chwilę spotkać małego chłopca z Bielawy o imieniu Jarek, który właśnie przygotowuje się do skoku na basenie – co byś mu powiedział?
(Śmiech) Hmm, „odważnie”. Żeby był odważny. Żeby się nie bał.