Jagiellonia Białystok, która przed tą kolejką zajmowała przedostanie miejsce, może już opuścić strefę oznaczoną kolorem czerwonym. Coraz bliżej zagrożonych spadkiem terenów jest z kolei Polonia, której po porażce 1:0 z Jagą prawdopodobnie nie będzie już trenować Dusan Radolsky.
Zarówno Jagiellonia, jak i Polonia grały w tym meczu o dużą stawkę. Piłkarze z Białegostoku chcieli wykorzystać potknięcia Cracovii oraz Odry Wodzisław i wydostać się definitywnie ze strefy spadkowej. Z kolei zawodnicy „Czarnych Koszul” mieli walczyć o głowę swojego szkoleniowca. Jak liga długa i szeroka, znana jest niecierpliwość prezesa Polonii, który zmienia trenerów niczym rękawiczki. Wobec bardzo słabych wyników i braku progresu w grze warszawian, w przypadku porażki Polonistów w dzisiejszym pojedynku, Józef Wojciechowski prawdopodobnie podziękuje Dusanowi Radolskiemui za pracę i zatrudni nowego szkoleniowca.
Większą ochotę do gry i szybkiego wyjścia na prowadzenie wykazywali od początku gospodarze. Bardzo bliski szczęścia był między innymi Tomasz Frankowski, który w nie swoim stylu fatalnie przestrzelił w sytuacji, gdy znalazł się zupełnie sam w polu karnym. Pierwsza do siatki trafiła jednak Polonia, ale sędzia nie uznał bramki Nikolica, który znalazł się na pozycji spalonej. Osamotniony grający w ataku Serb nie poprzestał na tej próbie i w kolejnych minutach starał się zapewnić pracę Grzegorzowi Sandomierskiemu. Ciekawe, czy Nikolić wykorzystałby okazję, przed którą stanął Kamil Grosicki. Były piłkarz Legii otrzymał świetne podanie od Frankowskiego i znalazł się tuż przed bramką Polonii. To już słodka tajemnica „Groszka”, w jaki sposób nie udało mu się otworzyć wyniku meczu. Szybko niewykorzystana sytuacja Jagiellonii mogła się zemścić, bowiem Sandomierskiego zaskoczył niesygnalizowanym strzałem Adrian Mierzejewski. Jednak golkiper Jagi nie po raz pierwszy potwierdził, że należy do czołówki bramkarzy Ekstraklasy. Do przerwy w strzałach, posiadaniu piłki i w ogólnym rezultacie remis. W drugiej połowie na groźną sytuację pod którąkolwiek z bramek musieliśmy czekać bardzo długo, ale gdy już się doczekaliśmy – efektem był gol. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Bruno, a za niewykorzystaną sytuację z pierwszej połowy zrehabilitował się Tomasz Frankowski. Stracona bramka była dla Polonii niczym niespodziewane uderzenie w czuły punkt, bowiem gracze Radolskiego przez kilka najbliższych widzieli przed oczami mroczki zamiast piłki. Starała się to wykorzystać Jagiellonia, która tuż po wyjściu na prowadzenie mogła podwyższyć wynik. Przyrowski stracił z pola widzenia piłkę, dopadł do niej Jezierski, ale reprezentacyjny bramkarz w ostatniej chwili się ocknął i pozbawił futbolówki napastnika. Polonia do końca meczu starała się o wyrównanie, ale bezskutecznie. Czas Radolskiego chyba na Konwiktorskiej minął. Mając do dyspozycji taki skład nie można tłumaczyć porażek tylko i wyłącznie długofalową polityką budowy zespołu.
...brawo JAGA