Co powinieneś wiedzieć o konflikcie w Irlandii Północnej?


O tym, dlaczego nie wolno mylić Irlandczyków Północnych z ich sąsiadami z południa

12 czerwca 2016 Co powinieneś wiedzieć o konflikcie w Irlandii Północnej?
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Trudnym zadaniem jest próba pełnej odpowiedzi na powyższe pytanie. Dlatego, że z konfliktem tym mamy do czynienia od setek lat. I chociażby napisano mnóstwo książek i artykułów na ten temat, nakręcono wiele filmów, przeprowadzono setki rozmów z mieszkańcami wyspy, nie uda się wypełnić wszystkich luk, jakie istnieją przy badaniu tego złożonego problemu. Przed dzisiejszym meczem z Irlandią Północną spróbujmy chociaż w paru słowach przybliżyć esencję tego konfliktu.


Udostępnij na Udostępnij na

Historia konfliktu długa i szeroka

Na dobrą sprawę sięga ona aż czasów średniowiecza, ponieważ już w XII wieku Brytyjczycy zajęli się podbijaniem terytoriów dzisiejszej Irlandii. I czynili to w sposób potęgujący nieprzyjemne relacje, narzucając mieszkańcom własne prawa i częściowo język. Kilkaset lat później, gdy na tronie zasiadała już Elżbieta I, zaczęli prowadzić ostrą politykę kolonizacyjną charakteryzującą się konfiskowaniem ziemi przez angielskich i szkockich osadników.

Rosnącą przepaść między mieszkańcami wyspy i zwolennikami Brytyjczyków potęgowała pierwsza, podstawowa różnica, która do dnia dzisiejszego pozostała symbolem tego konfliktu – religia. Irlandczycy bowiem są katolikami, zaś Brytyjczycy należą do kościoła protestanckiego. Tym oto sposobem zapoczątkowany w dobie reformacji umowny podział utrwalił się na kilkaset lat aż do dnia dzisiejszego. Przeciwnicy kolonizatorów byli jednocześnie członkami kościoła katolickiego, zaś zwolennicy anglikanizmu optowali za jednością ze Zjednoczonym Królestwem.

Opis całego konfliktu na przestrzeni wielu dziejów byłby z pewnością zadaniem długim, zasługującym na serię co najmniej kilku artykułów. Przyjmijmy zatem, że przez ten czas wyspa naszych dzisiejszych rywali była świadkiem wielokrotnych konfliktów zbrojnych i nie tylko, które w mniejszym bądź większym stopniu oscylowały wokół najważniejszej kwestii. Tej dotyczącej niepodległości Irlandii. Tak było w czasie krwawo stłumionego przez Olivera Cromwella powstania katolików irlandzkich z 1640 roku. Pod koniec XVII wieku w wyniku wojny domowej kolejny raz Irlandczycy ponieśli klęskę, a ceną za ich porażkę było rozwiązanie parlamentu w Dublinie w 1801 roku. W historii tego konfliktu równie tragiczna była klęska Wielkiego Głodu w latach 1845-1849, która przyniosła straty w ludziach.

Powstanie Irlandii Północnej

Sytuacja zaczęła powoli zmieniać się w XX wieku, gdy w 1916 roku ponownie wybuchło powstanie ludności katolickiej, tzw. „wielkanocne”. Również i ono zostało jednak krwawo stłumione przez Brytyjczyków. Jego skutki zasadniczo różniły się jednak od wcześniejszych wystąpień. Po tragedii, w wyniku której zginęło około 1400 osób, duże poparcie społeczne zaczęli zbierać irlandzcy ekstremiści. Dzięki temu udało im się zdobyć mandaty w Izbie Gmin, co pozwoliło otworzyć nowy rozdział w tej walce. Wybrani posłowie, reprezentujący Sin Fein, postanowili odłączyć się od parlamentu brytyjskiego, tworząc własny z siedzibą w Dublinie. Co ciekawe, sama organizacja podobno nie miała nic wspólnego z działaniami zakończonego już powstania. Jakkolwiek by nie było, w 1919 roku nie tylko proklamowano Republikę Irlandii, ale też wkrótce utworzono Irlandzką Armię Ochotników przekształconą następnie w Irlandzką Armię Republikańską na czele z niejakim Michaelem Collinsem.

Brytyjczycy próbowali ostudzić nastroje, m.in. zwalniając aresztantów i wprowadzając ułaskawienia. Ale na to już było o wiele za późno. Społeczeństwo popierało nowe władze i za nic nie chciało rezygnować z walki o niepodległość. Kolejną próbą załagodzenia sytuacji było podzielenie przez rząd w Londynie Irlandii na dwie części. Katolickiej z 26 hrabstwami i północnej z sześcioma. Oba twory miały uzyskać pewną autonomię, m.in. sama Irlandia byłaby uznawana jako tzw. „dominium” (członek Brytyjskiej Wspólnoty). Oczywiście za pewne ustępstwa m.in odwołanie proklamowania niezależnej republiki. Tak też się stało i od 1921 roku możemy mówić oficjalnie o powstaniu Irlandii Północnej jako autonomicznej części składowej Zjednoczonego Królestwa. Jej społeczeństwo stanowili głównie protestanci z południa, którym nie było spieszno do niepodległości. Z kolei sama Irlandia miała na razie zaspokoić się kompromisowym rozwiązaniem. Oczywiście można było się spodziewać, że nie na długo, gdyż sama IRA dalej funkcjonowała, wciąż wyrażając aspiracje do pełnej niezależności kraju (i to w różnych formach), co też stało się w 1937 roku.

Konflikt, który nigdy na dobre nie wygasł

Trzeba to sobie powiedzieć jasno. Podział wyspy nigdy nikogo w pełni nie zadowolił. Zwolennicy IRA dalej chcieli zdobyć całość dla siebie, zaś mieszkańcom północy zależało raczej na utrzymaniu stanu rzeczy.

Wspomnieliśmy już, że symbolem tego podziału jest religia. I nie ma co ukrywać, że to właśnie na jej płaszczyźnie najbardziej przez wiele lat utrwalała się bariera pomiędzy obydwoma państwami. Najpierw zerknijmy na proporcje w samym społeczeństwie. Irlandię zamieszkuje około 4,6 miliona ludzi. Ponad 3,5 mln wyznaje katolicyzm, zaś jako protestanci deklaruje się około 130 tysięcy. Widzimy zatem, że przewaga tych pierwszych jest znacząca. Tymczasem po drugiej stronie barykady to wyznawcy protestantyzmu są nieco liczniejsi.

Sami Irlandczycy, próbując w jakimś stopniu odróżnić się właśnie od swoich sąsiadów, postanowili wprowadzić w swoim kraju dużo bardziej konserwatywne prawo nawiązujące właśnie do bliskich stosunków z kościołem katolickim. Przykład? Aż do 2014 roku w kraju tym absolutnie zakazane było przeprowadzanie zabiegu aborcji. Z kolei jeszcze w latach 90. homoseksualizm był karalny. To tylko pokazuje skalę pragnienia utrzymania autentyczności Irlandczyków w stosunku do tzw. „ulsterów”.

Rywalizacja ta przybierała różne wymiary walk. Po II wojnie światowej mimo istnienia już niezależnej Irlandii nie ustały dalsze konflikty, które przynosiły różne skutki. Np. w 1969 roku w miejscowości Londonderry, zdominowanej przez katolików, manifestacje katolików w obronie ich praw zostały rozbite przez paramilitarne oddziały protestantów. Całą sprawę musiały rozstrzygnąć… oddziały brytyjskie wysłane do obrony katolików. Tak, na tym polegał cały paradoks. Symbolem miasta jest trwający od 1984 roku konflikt wokół jego nazwy… gdyż lokalne władze postanowiły zmienić ją na „Derry”. I tak oto unioniści twierdzą, że nazwa miasta to „Londonderry”, zaś katolicy obstają przy zmienionym tytule.

Sama IRA również nie poprzestała na walce, lecz tym razem jej działania skupiły się na aktach terrorystycznych skierowanych w kierunku Wielkiej Brytanii. Akty te kontynuowała aż do połowy lat 90., gdy zawiesiła działalność. Ostatecznie pod koniec XX wieku postanowiono raz na zawsze rozstrzygnąć prawnie całą sytuację, zwłaszcza pod wpływem nowego premiera Wielkiej Brytanii, Tony’ego Blaira, któremu zależało na uregulowaniu sprawy. Na podstawie tzw. porozumienia wielkopiątkowego m.in. utworzono w Irlandii Północnej składające się ze 108 osób Zgromadzenie. Same organizacje paramilitarne miały zaś ulec stopniowemu rozbrojeniu. Porozumienie to, zakładające również wiele innych postulatów, zostało zaakceptowane przez społeczeństwa, które swoją aprobatę wyraziły w referendach. Ich wynik i wysoka frekwencja (na północy 81 %, w republice 56 %) miały świadczyć, że sama ludność, zmęczona już długotrwałym konfliktem, chce jego zakończenia.

Udało się, stan prawny został uregulowany. Wydawać by się mogło, że ostatecznie zakopano topór wojenny. Tylko że problem podziału Irlandczyków dalej istnieje w mniejszym bądź większym stopniu. To w dalszym ciągu tłumiona rywalizacja, która od czasu do czasu eksploduje i znów ujawnia wzajemne zawiści. Jednym z przykładów są tzw. marsze oranżystów, które na północy Irlandii odbywają się w proteście przeciwko emancypacji ludności katolickiej. Oficjalnie zaś są próbą uczczenia zwycięstwa tzw. „Sławetnej Rewolucji” zakończonej w 1688 roku. Z racji tego, że marsze często biegną przez dzielnice zamieszkiwane przez katolików są uznawane za prowokacyjne. O dalej istniejącym napięciu świadczy m.in. zabójstwo strażnika więziennego Davida Blacka, który w drodze do pracy został zamordowany przez irlandzkich dysydentów. Niestety, pikanterii dodaje fakt, że ofiara była właśnie członkiem Orange Order, które organizuje marsze.

Na temat celebrowanego przez Irlandczyków z północy dnia 12 lipca za pomocą marszów powstał bardzo ciekawy film dokumentalny, który warto obejrzeć.

Niestety, nie jest łatwo zrozumieć w pełni to, co dzieje się na linii Belfast – Dublin. Ale trzeba mieć na uwadze, że jest to historia bardzo długa, rozprzestrzeniająca się na wiele aspektów, z których tym najważniejszym przez setki lat była religia. Ale dziś raczej już kwestią zasadniczą jest po prostu stosunek do Zjednoczonego Królestwa. Jedni chcieliby pełnej niezależności, drudzy unifikacji. Wyspa, na której zamieszkuje mnóstwo Polaków, to dwa różne światy, jeśli chodzi o społeczeństwa. Dlatego wbrew pozorom wierzcie. Irlandia Północna czy Republika? To ma duże znaczenie.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze