Idzie ku lepszemu?


Po trzech porażkach z rzędu, VB Stuttgart wreszcie przełamał fatalną passę, pokonując 1:0 Bayer Leverkusen. Na razie w Szwabii euforii z tego powodu nie ma, wszak jedna jaskółka wiosny nie czyni. Z drugiej strony na Gottlieb- Daimler Stadion pojawiła się nadzieja, że to co najgorsze, jest już za mistrzami Niemiec.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie zmienia to jednak faktu, że piłkarze Armina Veha szans na obronę tytułu nie mają już żadnych.

(Nie)trafione transfery

Przed rozpoczęciem sezonu, VfB nie wróżono ponownego mistrzostwa. Bukmacherzy mogli iść o zakład z każdym, że tytuł odzyska Bayern Monachium, który latem dokonał największych transferów nie tylko w Niemczech, ale w całej Europie. Taka sytuacja odpowiadała jednak Mario Gomezowi i spółce, gdyż atak z tylnego fotela to ich specjalność. Tak było w sezonie 2002/2003 kiedy Stuttgart przypomniał się niemieckiej publiczności, zostawiając w tyle ówczesnego mistrza kraju- Borussię Dortmund, a także wicemistrza- Bayer Leverkusen, okazując się gorszym tylko od Bayernu Monachium. No i w ubiegłym sezonie, kiedy biało- czerwoni najpierw czaili się za plecami Werderu Brema, później Schalke 04 Gelsenkirchen, by na koniec wykorzystać wielki kryzys tego duetu, rzutem na taśmę zapewniając sobie sensacyjne mistrzostwo Niemiec. Mało prawdopodobnym jest jednak by podobny scenariusz miała końcówka tego sezonu.

Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Gdyby występowały pojedynczo, VfB mógłby mocno deptać po piętach Bayernowi, ewentualnie rywalizować o udział w el. Ligi Mistrzów. Ale skumulowane w jeden wielki sprawiają, że ten sezon jest dla graczy Armina Veha znacznie gorszy niż poprzedni. Przede wszystkim wszystkie letnie transfery okazują się póki co klapą. Po sprzedanym do Valenci, Timo Hildebrandzie w mieście Mercedesa raczej mało kto płakał, bo jego godnym następcą miał okazać się kupiony z 1.FC Nuernberg, Raphael Schafer. O ile 28- letni golkiper z polskimi korzeniami był gwiazdą na Frank- Stadion, o tyle na Gottlieb-Daimler Stadion spisuje się znacznie gorzej. Broni niepewnie, puszcza mnóstwo goli i na pewno nie wypełnia luki po reprezentancie Niemiec. Dość powiedzieć, że Stuttgart plasuje się póki co w czołówce zespołów z największą liczbą straconych bramek. Tylko pięciu ekipom (Energie, Bochum, Nurnberg, Arminia, Borussia D.) łatwiej w tym sezonie strzelić gola aniżeli mistrzom Niemiec. Liderem Szwabów miał być sprowadzony z Herthy Berlin, Ylidary Basturk. Charyzmatyczny pomocnik rodem z Turcji, póki co częściej walczy z urazami aniżeli z przeciwnikami. Siłę ognia VfB wzmocnić miało trio niezwykle groźnych napastników: Ewerthon, Daniel Ljubola i Cyprian Marica. Pierwszy jednak ma ogromne problemy z nadwagą, drugi w Stuttgarcie jest tylko ciałem, bo duchem na pewno nie, zaś trzeci bardzo się stara by dość duże, jak na możliwości finansowe klubu dowodzonego przez Erwina Staudta, wydane na niego pieniądze (8 mln euro) zamieniać co kolejkę na gole, ale…z chęci wynika niewiele.

Pawie zamiast lwów

Problemem mistrzów Niemiec są jednak nie tylko nowi zawodnicy, ale również piłkarze, którzy stanowili o sile zespołu w poprzednim sezonie. Nawet jak zwykle niezawodny Mario Gomez (4 gole) nie może liczyć na pochlebne recenzje z ust Armina Veha. – Moi piłkarze myślami są jeszcze w poprzednich rozgrywkach – przyznaje trener obrońców tytułu. Wiem, że to były dla nich niezapomniane chwile, dla mnie także, ale szybko musimy o tym zapomnieć. W przeciwnym razie drużynie grozi katastrofa. Veh zauważa również inne problemy. – Za szybko z moich podopiecznych zrobiono gwiazdy światowego formatu. Pospieszono się z takimi określeniami w przypadku Gomeza, Cacacu czy Roberta Hilberta. Dobitnie widać to po postawie tych zawodników w tym sezonie. Przez to nie mają w sobie żadnej samokrytyki. 45- letni szkoleniowiec poza atakowaniem podopiecznych, mógłby jednak część winy wziąć również na siebie. Niedawno przedłużył kontrakt z VfB do 2009 r., co zdaniem władz klubu miało zmobilizować i jego i piłkarzy. Na razie zabieg ten nie przyniósł spodziewanych efektów, co widać po pozycji w tabeli. Jeśli taka sytuacja utrzyma się do końca rundy jesiennej, to kto wie czy działacze nie podziękują Vehowi za współpracę szybciej niż w 2009 r.?

Na razie Veh i jego gracze są ulubionym tematem niemieckiej prasy, zwłaszcza brukowej, która wyżywa się na nich ile może. Zdaniem „Bild Am Sonntag” Stuttgart kompromituje tytuł mistrza Niemiec i żeby uratować jego prestiż, biało- czerwonym trzeba go jak najszybciej odebrać bądź unieważnić. Na szczęście dla piłkarzy VfB w tym olbrzymim gąszczu zmasowanych ataków, można odnaleźć również krytykę konstruktywną, taką jak Toniego Schumachera w portalu sport1.de, który stwierdził, że problemem mistrzów Niemiec jest fakt, że zamiast walczyć jak lwy w każdym meczu, wolą skupiać się na pięknej i efektownej grze niczym pawie, co zazwyczaj wychodzi im bokiem. Mecz z Leverkusen był w wykonaniu piłkarzy Veha pod tym względem zupełnie inny. Zamiast popisów była waleczność i ambicja, więc może jednak ekipa ze Szwabii mocno wzięła sobie te słowa do serca?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze