Hertha BSC w sezonie przejściowym. Celem wyjście z chaosu


„Stara Dama” miała być czołową drużyną Bundesligi, a rzeczywistość sprowadziła ją na ziemię

27 sierpnia 2022 Hertha BSC w sezonie przejściowym. Celem wyjście z chaosu
spox.com

Hertha BSC w 2019 roku pozyskała silne wsparcie finansowe od Larsa Windhorsta. Klub ze stolicy Niemiec miał stać się jedną z czołowych drużyn Bundesligi. Przez niemal trzy lata wpompowano w ten projekt dużo pieniędzy, ale wszystkie plany spaliły na panewce. Od obecnego sezonu „Stara Dama” wchodzi w okres przejściowy, a wszystko po to, aby wyjść z chaosu, który zapanował w ostatnich latach przez złe zarządzanie.


Udostępnij na Udostępnij na

Od 2019 roku Hertha BSC miała przemieniać się w silną niemiecką drużynę. W tym celu nowy inwestor zaczął wydawać pieniądze na graczy, którzy mieli realnie podnieść piłkarski poziom stołecznej ekipy. Zamiast tego w ciągu ostatnich sezonów „Stara Dama” stała się pośmiewiskiem na własnym podwórku. Nawet mimo znanych nazwisk zawodników czy trenerów nic nie było w stanie odmienić oblicza berlińczyków. Teraz pora na wyjście z chaosu – można już zaobserwować pierwsze kroki w kierunku właściwej ścieżki. Nawet mimo słabego wejścia w Bundesligę.

Hertha BSC zaczyna słabo. Ale czy faktycznie słabo?

Początek nowego sezonu w Bundeslidze nie należy do „Starej Damy”. Po trzech meczach ligowych stołeczna ekipa zgromadziła na swoim koncie zaledwie jeden punkt. Na inaugurację przegrała w derbach z Unionem 1:3, potem zremisowała z Eintrachtem 1:1, a na koniec przegrała pechowo z Borussią Moenchengladbach 0:1. W 4. kolejce Hertha BSC zagra z Borussią Dortmund i w tym spotkaniu raczej nie ma co oczekiwać na komplet punktów. Gdyby nie jeszcze gorsze wejście w nową kampanię Bayeru Leverkusen, to pewnie w Niemczech najwięcej mówiono by o berlińczykach.

Punktowo wygląda to słabo, ale czy faktycznie jest tak źle, kiedy spojrzymy na samą grę berlińskiego zespołu? Zapytaliśmy o to Marca Schwitzky’ego, założyciela Hertha Base:

Surowe wyniki z początku sezonu wciąż są rozczarowujące. Ale ci, którzy widzieli grę drużyny, nie mogą zaprzeczyć poczynionemu postępowi. Za wyjątkiem derbów z Unionem Hertha była w stanie przekonać do siebie pod względem sportowym. Zwłaszcza po tak gorzkiej porażce z Borussią Moenchengladbach widać było, którą ścieżką powinni iść piłkarze prowadzeni przez trenera Sandro Schwarza.

Zespół pokazuje namiętną, agresywną i szybką piłkę nożną, która jest przyjemna dla oka. Nowe pomysły taktyczne są coraz bardziej przyswajane przez piłkarzy. Martwi tylko wciąż chwiejna obrona. Jednak jeśli wydajność pozostanie taka sama, to punkty na pewno przyjdą. Tutaj będzie to zależało od siły psychicznej, czyli cierpliwości i odporności zespołu.

Od sezonu 2019/2020 Hertha BSC miała siedmiu trenerów. Wśród tych z najgłośniejszymi nazwiskami byli choćby Juergen Klinsmann czy Felix Magath. Przed nadejściem nowego inwestora przez lata szkoleniowcem był Pal Dardai. Jego pomysł na grę opierał się na szczelnej defensywie i cierpliwym wyprowadzaniu ciosów. Tamtą „Starą Damę” bardzo ciężko było oglądać kibicom, którzy mogli usypiać na trybunach lub przed telewizorami. Nowi trenerzy z nowymi zawodnikami mieli zmienić styl zespołu i pchnąć drużynę do do przodu. Niestety dla nich w Bundeslidze nie chciał zadziałać żaden plan i berlińczycy dołowali.

Teraz, w nowym rozdaniu, zatrudniono Sandro Schwarza, który dał się poznać z dobrej strony pracą w 1.FSV Mainz 05. Następnie zbierał pozytywne recenzje w Dinamie Moskwa, ale z wiadomych względów rozwiązał kontrakt z rosyjskim klubem. W Niemczech 43-latek ma coś do udowodnienia. Wejście do Berlina nie będzie dla niego łatwe, ale też nie będzie na nim żadnej presji. Wszystko przez wychodzenie z chaosu, który zapanował w ciągu ostatnich trzech sezonów.

Sezon przejściowy

Hertha mimo pokaźnego pakietu finansowego oraz sprowadzania naprawdę ciekawych piłkarzy, których nazwiska były kojarzone nie tylko w Niemczech, cały czas zawodziła w Bundeslidze. Planem było szybkie wzmocnienie kadry zespołu i przejście na wyższy poziom piłkarski. W Berlinie przekonali się na własnej skórze, że pieniądze nie grają na boisku. Sprowadzanie nowych zawodników co okienko transferowe wcale nie wpływało pozytywnie na zespół. Kolejny nowy gracz potrzebował czasu na zaaklimatyzowanie się w nowym środowisku.

Dodatkowo Hertha miała być planowo zespołem grającym jak ekipa z czołówki ligowej, ale przez własne problemy i siłę rywali ten styl musiał się zmieniać. Na to nie wszyscy byli gotowi. Nie można za to winić tylko piłkarzy, bo wymiany trenerów też zaczęły powodować chaos w taktyce. Każdy szkoleniowiec ma inny pomysł na grę, a to wiązało się z dostosowaniem się obecnych zawodników do nowych założeń oraz pozyskiwaniem nowych piłkarzy pasujących do koncepcji. To wszystko zapoczątkowało reakcję odwrotną do zamierzonej. „Stara Dama” zamiast iść w górę, dołowała w tabeli ligowej. Kibice zaczęli mieć dość tego kabaretu.

Cały chaos, który zapanował w ciągu ostatnich trzech sezonów, należało okiełznać. Czarę goryczy przelała walka o utrzymanie w lidze. W zeszłej kampanii ligowej Hertha BSC musiała ratować swój byt w niemieckiej elicie w barażach. Na szczęście udało się je wygrać, co zapoczątkowało powolne przezwyciężanie chaosu. Za wyjście z głębokiego kryzysu będzie odpowiedzialny głównie Fredi Bobić, który objął funkcję dyrektora sportowego. Oprócz niego pojawił się także nowy prezydent Kay Bernstein, który wywodzi się z zagorzałych kibiców. Teraz w Berlinie trzeba działać na spokojnie, dlatego obecny czas ma być transformacją i przywróceniem berlińczyków na właściwe tory. To będzie ten sezon przejściowy.

Tak, to wyraźnie sezon przejściowy. Ostatni rok był katastrofalny, więc drużyna musi się odnaleźć na nowo. Ponadto jest nowy trener z zupełnie nowym podejściem i menedżer Fredi Bobić, który wciąż jest zajęty restrukturyzacją składu oraz redukcją kosztów. W tym roku chodzi o stabilizację, wprowadzenie nowego pomysłu na grę i rozwój zarówno drużyny, jak i poszczególnych zawodników. Jest też nowy komitet wykonawczy, który chce zająć się stowarzyszeniem – to też zajmie trochę czasu. Ale jest w Hercie duch optymizmu – dodaje Schwitzky.

Celem na obecny sezon jest spokojne utrzymanie w lidze. Nikt nie będzie żądać fajerwerków, kiedy Hertha jest na etapie wielu zmian. Jest nowy trener wprowadzający nowy styl i szyjący z tego, co ma w kadrze. Również wewnątrz klubu zachodzą poważne zmiany. Fredi Bobić ma zająć się redukcją kosztów, a jeszcze trzeba obsadzić stanowiska nowymi ludźmi. Nowy prezydent i nowy dyrektor sportowy muszą jeszcze posprzątać wszystko od środka.

Koniec marzeń o „Big City Club”?

Kiedy Lars Windhorst wchodził do Herthy, to wymarzył sobie uczynienie z niej szybko czołowego klubu w Niemczech. Praktycznie w każdej czołowej lidze europejskiej zespoły ze stolic są jednymi z mocniejszych. Wyjątkiem są nasi zachodni sąsiedzi, którzy nie mogą chwalić się utytułowanym stołecznym klubem. Pieniądze od nowego inwestora miały to zmienić. W ciągu trzech sezonów wydano wiele na nowych zawodników, a „Stara Dama” ani razu nie skończyła sezonu w górnej części tabeli. A ostatni rok był zupełną porażką.

Zaczął się jeszcze konflikt pomiędzy inwestorem a poprzednim prezydentem klubu, który przepuścił wiele pieniędzy na nowych zawodników. Czy to już jest koniec marzeń o potężnej Hercie?

Niewiele zostało z wielkich marzeń Larsa Windhorsta, to prawda. Pandemia i drużyna, która była zdecydowanie za droga, bardzo szybko zużyły jego fundusze. Prawie nic nie zostało z pieniędzy włożonych przez niego do klubu. Hertha musi teraz myśleć o wiele lepiej i działać ostrożniej. Nikt już nie mówi o podboju Europy, tytułach itp. „Stara Dama” wychodzi z lat absolutnego chaosu i teraz musi na nowo stworzyć własną tożsamość – odpowiada założyciel Hertha Base.

Obecnie nowy prezydent musi odbudować relacje z Larsem Windhorstem. Po kwotach zamieszczonych w naszym wykresie widać wyraźnie, że Hertha BSC nie będzie teraz szastać gotówką. Wszyscy dobrze rozumieją, że najpierw trzeba wyjść z chaosu zostawionego przez poprzednich rządzących. Berlińczycy muszą nie tylko zbudować nową tożsamość na boisku, ale też mądrzej wydawać pieniądze. Wszystko po to, aby za odpowiednim pomysłem piłkarskim szły pasujące do niego wzmocnienia. Koniec z kupowaniem piłkarzy za same nazwiska.

Jeżeli ktoś uważa, że Hertha BSC obecny sezon skończy w dolnej połówce tabeli w Bundeslidze, to zapewne ma rację. Po Sandro Schwarzu nie można oczekiwać cudownej przemiany zespołu. Na to trzeba czasu, potrzebne jest poprawne zarządzanie zespołem, dobranie odpowiednich zawodników i przede wszystkim porządek w strukturach klubu. To teraz jest głównym celem berlińczyków. Wyrwanie się z chaosu i położenie odpowiednich fundamentów, na których będzie można zacząć budować od nowa. I dopiero wtedy można będzie wrócić do marzeń o „Starej Damie” jako „Big City Club”.

Hertha BSC nie była ziemią obiecaną

Będąc przy Hercie, nie można pominąć jeszcze tego wątku. Od 2019 roku do Berlina trafiło naprawdę wiele ciekawych nazwisk i wydawało się to nawet mądrym posunięciem. Już w pierwszym sezonie sprowadzono m.in. Lucasa Tousarta, Krzysztofa Piątka, Dodiego Lukebakio, Matheusa Cunhę, Santiago Ascasibara, Dedrycka Boyatę, a później jeszcze dołączyli choćby Jhon Cordoba, Alexander Schwolow, Matteo Guendouzi, Sami Khedira, Suat Serdar, Stevan Jovetić czy Kevin-Prince Boateng. Większość tych nazwisk dobrze kojarzą kibice śledzący Bundesligę. Dodatkowo wśród nich paru graczy znanych również poza Niemcami, a od każdego można było oczekiwać jakości.

Piłkarze może i byli z nazwiskami, czasem zdarzały się pojedyncze błyski, ale od trzech sezonów brakowało odpowiedniego kolektywu. W zasadzie na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy przez dłuższy czas potrafili utrzymywać odpowiednią formę. Wśród nich był choćby Cunha, który trafił przed rokiem do Atletico Madryt. Dlaczego reszta nie funkcjonowała jak należy?

Wszystkie wielkie nazwiska, które trafiły do Herthy, weszły do ​​kompletnie dysfunkcyjnego zespołu. Brak wyraźnej hierarchii, brak czołowych zawodników z formą, skład kompletowany z błędnym punktem widzenia. Nie było więc podstaw, na których nowi gracze mogliby dobrze funkcjonować. Dodatkowo „Stara Dama” wdała się w walkę o utrzymanie, w której wymagane są cechy, które nie należą do mocnych stron takich piłkarzy jak choćby Piątek czy Cunha – odpowiada Marc Schwitzky.

Zostało jeszcze kilka dni okienka transferowego. Szefostwo Herthy może jeszcze spróbować pozbyć się kilku piłkarzy obciążających budżet płacowy. Wśród nich jest Krzysztof Piątek, który jest już skreślony w Berlinie. Polak może trafić w ramach transferu last minute do Włoch, ale jeżeli taka transakcja wysypałaby się, to wróciłby on do walki o skład w Niemczech. Jest to raczej opcja mało realna, bo reprezentant Polski wolałby wrócić do na Półwysep Apeniński.

Sama „Stara Dama” raczej nie będzie wykonywać większych wzmocnień. Obecne okienko jest bardzo spokojne w wykonaniu Herthy, a skład pozwala na zrealizowanie celów sezonowych. Choć kibice pewnie chcieliby jeszcze zobaczyć jakieś wzmocnienie formacji defensywnej. Jednak berlińscy fani muszą uzbroić się w cierpliwość i starać się wyłapywać najmniejsze plusy. Będzie to trudny sezon, który ma być początkiem nowej dobrej drogi. Czy znowu skończy się tylko na planach i marzeniach?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze