Grad goli, zwroty akcji i genialny Salah – półfinał na Anfield zachwycił


W pierwszym półfinałowym spotkaniu pomiędzy Liverpoolem a Romą padło aż siedem bramek

24 kwietnia 2018 Grad goli, zwroty akcji i genialny Salah – półfinał na Anfield zachwycił

To nie było spotkanie, które często oglądamy w takiej fazie rozgrywek. Do wielu interesujących akcji i sprytnych zagrywek taktycznych dorzucono przede wszystkim multum bramek. Liverpool zdołał pokonać Romę na Anfield aż 5:2, jednak końcówka spotkania zagwarantowała nam niezwykłe emocje w rewanżowym starciu. Ponownie najwięcej mówić się będzie o postawie Salaha, który miał udział przy czterech bramkach!


Udostępnij na Udostępnij na

Zwroty akcji

Choć spotkanie na Anfield zakończyło się wysokim zwycięstwem Liverpoolu, to przebieg spotkania miał różne fazy. W mecz lepiej weszła Roma, która do momentu utraty pierwszego gola, grała bardzo solidnie i trzymała gospodarzy daleko od własnej bramki. Gdy Salah świetnym uderzeniem wyprowadził Liverpool na prowadzenie, ekipa Kloppa ruszyła do frontalnego natarcia, które trwało do 70. minuty.

Do tego czasu gospodarze – korzystając z gapiostwa defensywy Romy – wypracowali sobie aż pięć bramek przewagi. Gdy wydawało się, że drużynie z Merseyside nie może stać się już nic złego, do głosu ponownie doszli goście, którym tym razem nie zabrakło skuteczności.

W ostatnich dziesięciu minutach spotkania na Anfield Roma zdobyła dwie bramki, które sprawiły, że wygrana takim samym stosunkiem bramek jak z Barceloną, zapewni Rzymianom awans do finału Ligi Mistrzów.

Mecz niewykorzystanych szans

Po pierwszym spotkaniu półfinałowym z pewnością nikt nie będzie narzekał na brak goli, ale trafień mogło być nawet więcej. Swoje okazje marnowali zarówno gospodarze, jak i goście. W barwach Liverpoolu szczególną nieskutecznością popisał się Mane, który przy stanie 0:0 dwukrotnie zmarnował wspaniałe sytuacje bramkowe.

Pierwszą dogodną okazję w meczu dla Romy wypracował zaś Kolarov, którego piekielnie mocne uderzenie wylądowało na poprzeczce bramki Kariusa. Niemiecki bramkarz miał sporo szczęścia w tej sytuacji, bowiem gdyby futbolówka wpadła do siatki, gol z pewnością powędrowałby na konto byłego bramkarza Mainz.

Liverpool w pełni opanował boiskowy bieg zdarzeń dopiero po pierwszej bramce, zatem można domniemywać, że ewentualne trafienie Kolarova mogłoby znacznie utrudnić grę gospodarzom, którzy w początkowych fragmentach spotkania sprawiali wrażenie nieco poddenerwowanych.

Błędy w defensywie

Pomimo że to Liverpool ma aż trzy bramki zaliczki, to po spotkaniu obie defensywy będą miały sobie wiele do zarzucenia. Obrona Romy niemal przez całe spotkanie miała problem z wyprowadzeniem piłki i popełniała proste błędy w ustawieniu. Szczególnie zaskakiwać musiała wysoko ustawiona linia obronna, która nie radziła sobie z dynamicznymi skrzydłowymi Liverpoolu.

Nieco lepiej wyglądała gra defensywna gospodarzy, która jednak zawiodła w ostatnich fragmentach spotkania. Pierwsza bramka Dzeko to indywidualny błąd Lovrena, zaś później w szyki Liverpoolu wkradła się niepotrzebna nerwowość, która w dużej mierze wynikała również ze zmęczenia.

Finalnie oba bloki obronne stać na znacznie lepszą postawę, jednak nas – kibiców – z pewnością taki stan rzeczy, jaki oglądaliśmy na Anfield, nie może martwić.

Niesamowity Salah

Jeśli Roma pragnie ponownie odrobić straty z pierwszego spotkania, to w meczu domowym musi lepiej bronić. Dziś ekipie Di Francesco życie szczególnie uprzykrzył Salah, jednak Mane i Firmino również dobrze odgrywali swoje role. Dynamiczna trójka Liverpoolu sprawiała kłopoty wysoko ustawionej defensywie Romy i taki stan rzeczy zmienił się dopiero po zejściu z boiska Egipcjanina.

Powodzenie Romy w rewanżowym starciu w dużej mierze zależeć będzie właśnie od poprawy gry defensywnej, bowiem nie ma cienia wątpliwości, że Rzymianie wykreują sobie dogodne sytuacje bramkowe, które będą w stanie zamienić na gole.

Łatwiej mówić, trudniej zrobić. Z ofensywą Liverpoolu nie mogły sobie poradzić na papierze nawet lepsze bloki obronne niż ten Romy. Salah, Firmino i Mane znów byli dzisiaj nie do zatrzymania i to między sobą podzielili wszystkie bramki. Egipcjanin i Brazylijczyk trafiali dwukrotnie, zaś Mane wykorzystał tylko jedną sytuację.

Niesamowita trójka Liverpoolu królowała również w asystach, bowiem Salah i Firmino mieli po dwa finalne podania, zaś jednym, lecz kluczowym podaniem popisał się Milner, który został najlepszym asystentem w pojedynczym sezonie Ligi Mistrzów.

Światełko nadziei

Pozytywnym aspektem dla Romy były z pewnością zmiany. O ile Gonalons po wejściu na boisko nie zachwycił, to Schick i Perotti mieli spory udział w poprawie gry gości. Równie dobrego sygnału zabrakło z ławki Liverpoolu, która była w dzisiejszym spotkaniu bardzo osłabiona.

Nieco bardziej ofensywny styl gry Romy umożliwił jej wykreowanie wielu dogodnych sytuacji bramkowych. Jeśli podopieczni Di Francesco będą w stanie połączyć nieco bardziej odważne ustawienie ze skuteczną obroną, to w Rzymie możemy być świadkami kolejnego wielkiego powrotu.

Po drugiej stronie stanie jednak niesamowicie rozpędzony Liverpool, który – ucząc się na błędach Barcelony – z pewnością nie zlekceważy Romy w żadnym fragmencie spotkania.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze