Głód sukcesów


Największą niespodzianką tegorocznych rozgrywek Bundesligi jest zdecydowanie Karlsruher Po dwunastu kolejkach beniaminek zajmuje czwarte miejsce w tabeli, zaledwie punkt od miejsca premiowanego awansem do eliminacji Ligi Mistrzów, okupowanego przez Werder Brema. Podopieczni Edmunda Beckera nie przegrali w lidze od czasu wrześniowego meczu z Bayernem Monachium. Od tamtego przegranego aż 1:4 spotkania, Karlsruher wygrywało czterokrotnie i dwukrotnie remisowało.


Udostępnij na Udostępnij na

„Jest wiele aspektów które złożyły się na taki stan rzeczy.”, mówi jeden z piłkarzy KSC, Węgier Tamas Hajnal. „Mamy znakomitą drużynę. Każdy z nas stara się grać jak najlepiej dla dobra ogółu. Zwykle dopisuje nam też szczęście. Poza tym wiemy, co chcemy osiągnąć. Przed każdym meczem trener mówi nam, jak mamy zagrać, a my to realizujemy. No i mamy prawdziwego ducha drużyny, którego nie ma w zbyt wielu ekipach Bundesligi.”

Węgier na europejskiej scenie

Obok solidnej defensywy, w której rządzi i dzieli reprezentant Szwajcarii Mario Eggiman, jest jeden człowiek, a która pozwoliła sobie wbić do tej pory zaledwie 11 bramek jest jeszcze jeden człowiek, od którego formy zależy postawa Karlsruher: 18krotny reprezentant Węgier, pomocnik Tamas Hajnal. Filigranowy (168 cm) zawodnik środka pola trafił do KSC latem z drugoligowego Kaiserslautern i już od pierwszego spotkania w 1.Bundeslidze zaczął okazywać swe nieprzeciętne umiejętności.

Piłkarską karierę rozpoczął w roku 1996 w barwach węgierskiego pierwszoligowca o nazwie FC Vac. Do Niemiec, a konkretniej do Schalke Gelsenkirchen, przyjechał na początku roku 1998. Jednakże w zespole ‘Konigsblauen’ nie potrafił się odnaleźć i po zaledwie siedmiu meczach w Bundeslidze rozegranych po blisko sześciu latach terminowania w rezerwach, w roku 2004 wyjechał do Belgii. W 20 meczach rozegranych w barwach St. Truiden zdobył sześć bramek. Wkrótce wrócił do Niemiec, by przywdziać trykot drugoligowego Kaiserslautern. Jego siedem bramek nie wystarczyło ‘Czerwonym Diabłom’ do awansu, więc Hajnal postanowił powalczyć na wyższym froncie, przenosząc się do Karlsruher.

Droga na szczyt

26latek chyba wreszcie znalazł klub, w którym może pokazać pełnię talentu. Być może waży zaledwie 68 kilo, ale od czasu gdy w ligowym debiucie w barwach KSC przeciwko obrońcy Pucharu Niemiec, zespołowi z Norymbergi zdobył dwa gole, znajduje się w czołówce najlepszych piłkarzy w Bundeslidze.

Od tej pory reprezentant Węgier w dużej mierze przyczynił się do zwycięstw nad obrońcą tytułu, VfB Stuttgart (1:0), Borussią Dortmund (3:1) oraz swym pierwszym niemieckim klubem, Schalke (2:0). Jego trzy strzelone bramki i sześć zaliczonych jak dotąd w tym sezonie asyst klasyfikuje go wśród najlepszych piłkarzy w lidze.

KSC zajmuje obecnie czwartą pozycję w tabeli, gorszą tylko od Bayernu, HSV i Werderu, jednak za sobą mając ekipy tej klasy co Schalke, uczestnik Pucharu UEFA Bayer Leverkusen czy zeszłoroczny mistrz – Stuttgart. Pomimo znakomitego startu, cele beniaminka nie zmieniły się, co wyjaśnia Hajnal: „Naszym nadrzędnym celem jest znalezienie się na koniec sezonu na wyższym miejscu niż trzy ostatnie, spadkowe. Jednakże zrobimy co się da, żeby jak najdłużej utrzymać się w czołówce tabeli. Jeśli skończymy rozgrywki w okolicach obecnego miejsca, to będzie znakomicie, jednak naszym celem nadal pozostaje zdobycie 40 punktów, które powinny wystarczyć do pozostania w 1.Bundeslidze.”

Pragnienia Madziarów o powrocie do świetności

W tej chwili wszystko, czego brakuje Hajnalowi, to sukces na arenie międzynarodowej. W tej chwili Węgrzy zajmują słabe piąte miejsce w grupie eliminacyjnej do przyszłorocznych Mistrzostw Europy i na pewno już ich nie zobaczymy na boiskach Austrii i Szwajcarii. Zbyt silni dla Hajnala i kolegów okazali się piłkarze z Grecji, Norwegii i Turcji, jednakże Madziarzy dwukrotnie zdołali pokonać Bośnię i Hercegowinę.

To w tych zwycięstwach Hajnal upatruje lepszej pozycji Węgier w europejskim futbolu w przyszłości: „Cztery pierwsze mecze eliminacyjne rozegraliśmy jako inna ekipa, pod wodzą innego selekcjonera, ja zresztą wtedy nie byłem w kadrze.”, wyjaśnia. „Punktem zwrotnym okazała się jednak katastrofa na Malcie, z którą przegraliśmy 1:2. Po tym spotkaniu zaczęto wprowadzać do reprezentacji młodych utalentowanych piłkarzy i mieszać ich z tymi bardziej doświadczonymi. Od tej pory jesteśmy na dobrej drodze, drużyna dojrzewa i widać już pierwsze rezultaty tego. Tą ścieżką musimy podążać, jeśli chcemy mieć świetlaną przyszłość i awansować kiedykolwiek do Mistrzostw Europy czy Mundialu.”, kończy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze