Katowicka "GieKSa" zawsze była jednym z bardziej rozpoznawalnych zespołów w piłkarskim światku. Nic w tym dziwnego, skoro jest ona trzykrotnym zwycięzcą Pucharu Polski i czterokrotnym wicemistrzem kraju. Swoją obecność zaznaczyła również w europejskich rozgrywkach, w których godnie reprezentowała nasz naród. W ostatnim czasie jednak GKS nie prezentuje już swojej dawnej świetności i od ponad dziesięciu lat marzy o powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Jak się okazuje, nieskutecznie.
Katowice dla wielu piłkarzy były drogą do wielkiej kariery. W GKS-ie w przeszłości występowali m.in. tacy zawodnicy jak Jan Furtok, uczestnik mistrzostw świata w 1986, czy chociażby Piotr Świerczewski. Od degradacji do czwartej ligi klub nie potrafi się ostatecznie odbudować i powrócić do ekstraklasy.
W tym sezonie sytuacja wygląda jeszcze gorzej, gdyż popularnej „GieKSie” grozi spadek o klasę niżej. Jak drużyna poradzi sobie w obliczu tak wielkiego zagrożenia i co jest przyczyną fatalnego sezonu w wykonaniu piłkarzy ze Śląska?
Oczekiwania, szanse na awans… i „klapa”
Tak wygląda sytuacja przy Bukowej od paru ładnych lat. Wszystko zaczyna się od rosnących latem oczekiwań, które wzbudzają zawodnicy pozyskani przez GKS w trakcie trwania letniego okienka transferowego. Takich w ostatnim czasie niewątpliwie nie brakowało.
Rozpoczyna się sezon, a katowiczanie prezentują stabilny poziom. Apetyty kibiców jeszcze bardziej pobudza fakt, że „GieKSa” przez cały czas znajduje się w ścisłej czołówce i do końca liczy się w walce o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.
Gdy przy Bukowej wszyscy zaczynają nabierać przekonania, że „to ten sezon”, piłkarze na przekór wszystkim sami pozbawiają się wspomnianego awansu – często w dość spektakularnych okolicznościach. Najlepszym przykładem może być rok 2017 i mecz z pewnym spadku MKS-em Kluczbork. Mimo prowadzenia 2:0 przez gospodarzy ich przewaga została dość łatwo roztrwoniona. W ostatnich sekundach gracze z Kluczborka zdobyli kuriozalnego gola, który okazał się „gwoździem do trumny” dla podopiecznych Jerzego Brzęczka.
Powtarzająca się regularnie sytuacja stała się dość frustrująca dla katowickich kibiców. Przestali oni tak licznie zapełniać trybuny i z coraz większym zażenowaniem obserwowali występy swoich piłkarzy. Obecnie sprawy mają się troszkę inaczej, ale wbrew pozorom nie oznacza to pozytywnych zmian w zespole. Jest wręcz przeciwnie, gdyż katowiczanie biją się o utrzymanie.
Średnia frekwencja w @_1liga_ w porównaniu do zeszłej jesieni:
Chojniczanka +14% +200
Puszcza +14% +100
Tychy +10% +400
Wigry +9% +100
Raków +4% +100Bytovia 0% 0
Stal -9% -300
Odra -19% -400@GKS_Katowice -20% -500
Stomil -24% -500
Chrobry -42% -500
Podbeskidzie -56% -3000— Piotr Koszecki (@PiotrKoszecki) December 12, 2018
Regularna rewolucja
Co roku w Katowicach jesteśmy świadkami autorskiej rewolucji kolejnych szkoleniowców. Każdy następny trener obejmując stanowisko, ma zamiar przeprowadzić w zespole gruntowne zmiany. Wpływa to na fakt, że w ostatnich latach przez GKS przewinęła się naprawdę spora liczba piłkarzy.
Nie inaczej było przed rozpoczęciem trwającego sezonu. Po całkiem udanym początku swojej przygody w Katowicach Jacek Paszulewicz postanowił zbudować drużynę w autorski sposób. Do klubu trafili zarówno doświadczeni zawodnicy, jak i „młode wilki”. Cała ta rewolucja sprawiła, że oczekiwania wobec Paszulewicza i jego piłkarzy były bardzo duże.
Wbrew pozorom początek dla „GieKSy” wcale nie był najgorszy. Zespół bronił się wolą walki i boiskową jakością, ale i to szybko wygasło. Zamiast tego otrzymaliśmy zmagającą się z dużymi problemami drużynę, która nie jest w stanie sprostać stawianym jej oczekiwaniom. Postępujący kryzys zmusił zarząd do zwolnienia byłego trenera Olimpii Grudziądz, którego plan na zespół zwyczajnie nie wypalił.
Nowym szkoleniowcem GKS-u został Dariusz Dudek, który miał odmienić drużynę i zapewnić jej utrzymanie. Wraz z rozpoczęciem zimowego okienka transferowego na Bukową trafili zawodnicy, z którymi Dudek miał okazję pracować w Sosnowcu. Co ciekawe, okres przygotowawczy został dobrze przepracowany, a „GieKSa” zanotowała w jego trakcie całkiem niezłe wyniki.
Początek rundy wiosennej nie okazał się jednak pozytywnym otwarciem, a umocnił w przekonaniu, że pozostanie „GieKSy” w 1. lidze stoi pod wielkim znakiem zapytania. Dwie porażki, pięć straconych goli i zero strzelonych – to właśnie wiosenne statystyki piłkarzy z Katowic. Bilans zespołu oszałamia, a pozytywów z tygodnia na tydzień coraz trudniej szukać.
Jeszcze nie wszystko stracone
Nie można jednak jeszcze skreślać GKS-u Katowice i przesądzać o ich spadku do 2. ligi. Sytuacja przy Bukowej jest fatalna, a wręcz krytyczna. Sezon się bynajmniej jeszcze nie skończył, a walka o utrzymanie wciąż trwa.
Wystarczy przypomnieć, gdzie była drużyna przed jej objęciem przez Jacka Paszulewicza. Dopiero jego przyjście zapoczątkowało serię zwycięstw, która pozwalała na udział w walce o awans do ekstraklasy. Obecnie położenie klubu jest zdecydowanie trudniejsze i trudno dopuścić do siebie myśl o potencjalnej powtórce pasma zwycięstw w przypadku Dariusza Dudka.
Liczba punktów straty @GKS_Katowice do bezpiecznej strefy w @_1liga_:
– odejście Paszulewicza – 1,
– ostatni mecz tymczasowego Dziółki – 0,
– Dudek przed 1. meczem na wiosnę – 4,
– Dudek po 1. meczu na wiosnę – 5,
– Dudek po 2. meczu na wiosnę – 7.— Piotr Koszecki (@PiotrKoszecki) March 10, 2019
Niemniej jednak na boiskach w Polsce działy się przeróżne rzeczy, więc jednoznacznie takiego scenariusza skreślić nie można. Ostatecznie będzie to bardzo trudne, ale jeśli w Katowicach myślą o pozostaniu w 1. lidze, muszą się zmobilizować i wreszcie regularnie zdobywać punkty, co jest sporym problemem GKS-u.