Gattuso, Inzaghi i inni – piłkarscy synowie Ancelottiego ruszają na podbój trenerskiego świata


Byli członkowie "wielkiego" Milanu rozpoczynają trenerskie kariery. Jak sobie radzą?

23 września 2016 Gattuso, Inzaghi i inni – piłkarscy synowie Ancelottiego ruszają na podbój trenerskiego świata

Okazuje się, że Carlo Ancelotti pozostawił na San Siro nie tylko gablotę pełną pucharów. Wieloletnie obcowanie z trenerskim mistrzem sprawiło, że kilku jego zawodników poszło w jego ślady i próbują swoich sił na ławce trenerskiej. Z jakim skutkiem?


Udostępnij na Udostępnij na

Inzaghi, Nesta, Szewczenko, Gattuso, Stam i Seedorf. Gdyby przed kilkoma laty ktoś nam powiedział, że to właśnie ci gracze zostaną w przyszłości szkoleniowcami, wyśmialibyśmy go. Szewczenko bardziej pasował na przyszłego prezydenta Ukrainy, Gattuso na zawodnika MMA, a Alessandro Nesta na twarz firmy Gianni Versace niż nauczycieli futbolu. Jednak pozory mylą, bo choć byli piłkarze Milanu są dopiero u wrót trenerskich karier, to w większości przypadków ich początki wyglądają obiecująco.

Gennaro Gattuso

Sporo czasu zajęło Gattuso pokazanie światu, że nie jest trenerską pomyłką. Od lutego 2013 roku do grudnia 2014 pracował w trzech klubach i w każdym notował fatalne wyniki. Zaczynał w szwajcarskim Sionie, w którym miał zbudować podwaliny pod zespół walczący o europejskie puchary. Skończyło się na trzech zwycięstwach w 12 meczach i zwolnieniu po 90 dniach pracy. Potem miał za zadanie wyciągnąć Palermo z czeluści Serie B. Ekipa przewyższała resztę stawki o kilka klas, wydawało się więc, że to idealne miejsce dla „Rino” na zebranie doświadczenia. Nerwowy prezes Maurizio Zamparini zwolnił go po ośmiu meczach… Bilans (3 zwycięstwa, remis i 4 porażki) i styl pozostawiały wiele do życzenia. Potem Gattuso nie popisał się w OFI Kreta, z którego odszedł z powodu problemów finansowych greckiego klubu (jakby nie wiedział wcześniej, że z takowymi się tam spotka). Po półtora roku „kariery” jako trener znalazł się na pierwszym poważnym zakręcie.

Robotę znalazł w Serie C, bo tylko tam chcieli szkoleniowca wiecznie przegrywającego. Wóz albo przewóz. Z Pisą Gattuso miał awansować do wyższej ligi albo raz na zawsze skończyć z bawieniem się w trenerkę. Dziesięć miesięcy po jego zatrudnieniu miasto oszalało ze szczęścia z powodu wywalczenia promocji do Serie B po siedmiu latach przerwy. W dwumeczu jego Pisa pokonała 5:3 Foggię, pokazując wszystkie cechy defensywnego pomocnika jeszcze z czasów gry w Milanie. Sam Gattuso w rewanżu dostał w głowę butelką wody i przez kilkadziesiąt minut dyrygował zawodnikami z opatrunkiem chłodzącym. A jak jego zespół prezentuje się na drugoligowym froncie? Osiem punktów po pięciu meczach i siódme miejsce to całkiem przyzwoity dorobek. Zwłaszcza że mówimy o beniaminku, w którym przez pół lata panowało niesamowite zamieszanie. Trener skrytykował zarząd za problemy finansowe klubu i złożył dymisję, by po miesiącu wrócić na to samo stanowisko. Cały Gennaro Gattuso.

Lubię taki typ futbolu, w którym biegasz do ostatniego tchu z nożem trzymanym w zębach i taka gra nam pomoże, ale musimy rozsądnie rozkładać siły. Gennaro Gattuso o jego oczekiwaniach wobec piłkarzy Pisy

Filippo Inzaghi

Dostać do prowadzenia Milan na samym początku kariery? Dla wielu marzenie, ale Inzaghi określa ten czas jako przekleństwo. Włoch musiał ogarnąć bajzel, który pozostawili po sobie Allegri i Clarence Seedorf. Dostał na to dokładnie rok i spektakularnie się wywalił. „Rossoneri” pod jego wodzą grali nudno i bez wyrazu i na koniec sezonu jeszcze mocniej pogrążyli się w ligowej szarzyźnie. Można mówić, że Inzaghi na San Siro zastał Stajnię Augiasza, której nie oczyściłby sam Jose Mourinho. Ale nie ukrywajmy, dla „Super Pippo” był to za duży rozmiar kapelusza.

Obecnie uczy się trenerskiego fachu w Lega Pro (trzecia klasa rozgrywkowa), gdzie prowadzi Venezię. Na razie klub przewodzi ligowej stawce. Wygrali trzy z pięciu meczów, strzelając w nich łącznie pięć goli. Czyli jednak Inzaghi nauczył swoich piłkarzy motywu przewodniego we własnej karierze. Bez fajerwerków, ale do bólu skutecznie.

Clarence Seedorf

Seedorf wcielił się rolę mediolańskiego strażaka. Przejął drużynę w styczniu 2014 roku po Massimiliano Allegrim. Nie zadziałała jednak holenderska nowa miotła, bo przez cztery miesiące pracy Seedorfa jego Milan wygrał w lidze prawie tyle samo spotkań, co przegrał (11 zwycięstw do 9 porażek). Nie przystoi to takiemu zespołowi, więc szybko go zwolniono. Ostatnio były pomocnik przejął drugoligowca z Chin, niejakie Shenzhen F.C., i chyba to miejsce stworzone dla niego. Seedorf na czołowego trenera zwyczajnie nie pasuje, ale na ambasadora futbolu w odległych krańcach świata już tak.

Andrij Szewczenko

Chyba nikt nie był ukraińskiemu futbolowi w tej chwili tak potrzebny jak Szewczenko. Po raz wtóry wielki napastnik przyjeżdża na białym koniu, by uratować sytuację. Czy mu się uda? Niby w reprezentacji panuje chaos, niby krajowa piłka ma poważne problemy, ale wciąż w kadrze Ukrainy jest wielki potencjał.

– Po prawie czterech latach wakacji wracam do wielkiej piłki jako trener. Pracowałem z uznanymi szkoleniowcami jak Walerij Łobanowski, Carlo Ancelotti, Jose Mourinho, którzy mają ogromne doświadczenie. Kurs trenerski pozwolił mi wykształcić własne pomysły i zdeterminować swoją wizję futbolu. Mam nadzieję, że to mi w przyszłości pomoże – tłumaczył sam zainteresowany.

Należy pamiętać, że wraz z nim do sztabu trafili włoscy specjaliści: Mauro Tassotti i Andrea Maldera, więc Szewczenko nie będzie osamotniony w odbudowie siły kadry narodowej. Swoją drogą on był chyba przeznaczony do tej roli. Już w 2012 roku działacze federacji proponowali mu to stanowisko, ale Ukrainiec nie miał odpowiednich uprawnień. Eliminacje zaczął od remisu 1:1 w meczu z Islandią.

Alessandro Nesta

Nie w odmętach włoskich lig, ale na Florydzie zaczyna swoją trenerską karierę Alessandro Nesta. Obrońca jeszcze do niedawna grywał półprofesjonalnie za grube miliony w Chinach i Indiach, a teraz tak pokochał dolary podróże, że firmuje swoim nazwiskiem nowo powstały projekt o nazwie Miami F.C. Nesta został zatrudniony już we wrześniu 2015 roku, ale w NASL (zaplecze MLS) klub pod jego wodzą zadebiutował w kwietniu tego roku. Po słabym początku Miami jest na trzecim miejscu w lidze, które premiuje do gry w play-offach. Do końca sezonu zasadniczego pozostało siedem spotkań. Projekt Miami F.C. jest jednak długoplanowy, więc nie zdziwimy się, jeśli za kilka lat obejrzymy Nestę na ławce trenerskiej już w MLS.

Jaap Stam

Do roli pierwszego szkoleniowca Stam przygotowywał się przez pięć lat. Najpierw dostał niezobowiązującą ofertę z PEC Zwolle, gdzie zaczynał karierę. Miał pomagać i przychodzić przez kilka dni w tygodniu. Od tamtego momentu obrońca wiedział, że trenerka to coś, o czym marzył przez lata. Najpierw był asystentem w tym klubie, by potem pracować przez trzy lata w Ajaksie. Lepszego przygotowania dostać nie mógł. W lipcu tego roku przejął angielskie Reading, podpisując dwuletni kontrakt. Jego zadanie nie będzie się ograniczać jedynie do „robienia wyników” , ale również do wprowadzania juniorów do I składu zespołu, rozwijania akademii i sprzedawania „know-how”. Początki są bardzo obiecujące. Stam asekuracyjnie twierdził, że sukcesem będzie, jeśli Reading skończy w czołowej dziesiątce Championship. Na razie ekipa zajmuje ósme miejsce z 14 punktami po ośmiu meczach, gra przyzwoicie i będzie się liczyć w grze o baraże.

To nie zawsze tak, że piłkarz dużo mówiący w szatni zostaje szkoleniowcem. To uczucie, które musisz w sobie rozwinąć, dojrzeć do tego. Oczywiście, kiedy grasz, możesz myśleć, że będziesz dobrym trenerem, ale to cię nim nie uczyni. Jaap Stam

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze