FC Barcelona i Real Madryt mogą nie mieć sobie równych w La Liga


Czy któraś drużyna jest w stanie im zagrozić w walce o mistrzostwo Hiszpanii?

12 września 2022 FC Barcelona i Real Madryt mogą nie mieć sobie równych w La Liga
Barca Stadium Messi Fcbarcelona Champions League

Niewiele sezonów w historii ligi hiszpańskiej kończyło się mistrzostwem innej drużyny niż FC Barcelona czy Real Madryt. W XXI wieku przekazywaniu tytułu mistrza Hiszpanii między „Barcą” a Realem towarzyszyła rywalizacja Leo Messiego z Cristiano Ronaldo. Po ich odejściu do innych lig i kryzysie w strukturach „Blaugrany” pozostałe drużyny mogły powalczyć o wyższe pozycje w tabeli. Jednak perfekcyjna gra „Królewskich” oraz pozytywne zmiany w Barcelonie w tym sezonie prawdopodobnie odbiorą mniejszym zespołom szansę na równą walkę o tytuł.


Udostępnij na Udostępnij na

W historii hiszpańskiej Primera Division Real Madryt i FC Barcelona zdeklasowali pozostałe zespoły w liczbie zdobytych trofeów. „Królewscy” kończyli sezon na pierwszym miejscu w tabeli 35 razy, o dziewięć więcej niż Barcelona, która wygrywała ligę 26-krotnie. Inne drużyny, takie jak Atletico Madryt, Valencia czy Athletic Bilbao, łącznie zgromadziły 29 tytułów mistrzowskich. Nie bez powodu konfrontacje Realu z Barceloną określane są mianem El Clasico. Od założenia rozgrywek w 1929 roku oba kluby reprezentowali legendarni piłkarze, którzy wynosili rywalizację na najwyższy poziom. Niegdyś byli to Zidane czy Ronaldinho, później – Cristiano Ronaldo i Lionel Messi, uważani przez wielu za najlepszych zawodników w dziejach.

Transfer Portugalczyka z Manchesteru United do Realu Madryt w 2009 roku przedłużył serię przekazywania tytułu mistrza Hiszpanii między „Dumą Katalonii” a drużyną ze stolicy. W XXI wieku wspomniana seria została przerwana zaledwie czterokrotnie. W sezonach 2001/2002 i 2003/2004 triumfowała Valencia, a w 2013/2014 oraz 2020/2021 puchar trafił do gabloty Atletico Madryt. 2021 rok był szczególny, ponieważ wtedy Ronaldo reprezentował już barwy Juventusu, a dla Messiego był to ostatni sezon na Camp Nou. Najsłynniejsze kluby z Półwyspu Iberyjskiego utraciły najwybitniejszych zawodników i wydawało się, że mniej utytułowane zespoły nawiążą walkę o mistrzostwo.

W ubiegłym sezonie Real Madryt udowodnił jednak , że bez CR7 nadal pozostaje poukładaną organizacją z ambicjami godnymi nie tylko sukcesów na poziomie Primera División, lecz także w Lidze Mistrzów. Spora w tym zasługa Karima Benzemy, który rozegrał najlepszy sezon w karierze i został królem strzelców. Nawet Barcelona, rozbita przez problemy kadrowe i finansowe, długo utrzymywała się poza podium. Ostatecznie uplasowała się na 2. miejscu dzięki zmianom wprowadzonym przez Xaviego. Jeśli „Duma Katalonii” pogrążona w kryzysie zdołała wywalczyć wicemistrzostwo, w rozgrywkach 2022/2023 może celować w miejsce lidera.

Joan Laporta pozyskał nowych sponsorów, a do stolicy Katalonii sprowadzono kilku piłkarzy zapewniających głębię składu. Numerem jeden ma być oczywiście Robert Lewandowski, którego prezes FC Barcelona określił niezbędnym elementem w realizacji zwycięskich planów. Lewandowski ma być dla „Blaugrany” tym, kim Benzema dla Realu – pierwszym strzelcem i doświadczonym liderem, bez którego trudno myśleć o sukcesach.

Jeśli ci dwaj wielcy napastnicy będą w podobnej dyspozycji jak w zeszłym roku, możemy choć w niewielkim stopniu wrócić do czasów Messiego i Ronaldo, kiedy to rezultat El Clasico jest w stanie przesądzić o mistrzostwie. Nie jest to dobra informacja dla reszty ekip z La Liga. Najbliższe poziomem gry do „Barcy” i Realu Atletico na pewno nie będzie faworytem w tym sezonie. Również byli triumfatorzy Ligi Europy, Villarreal i Sevilla, mają bardzo małe szanse na 1. czy 2. miejsce w tabeli, tym bardziej że zmagają się z różnymi przeciwnościami.

Real Madryt i FC Barcelona nie do zatrzymania na starcie sezonu

Real Madryt fenomenalnie wszedł w sezon 2022/2023. Jako jedyna drużyna z europejskich lig top 5 nie stracił punktów w pięciu pierwszych kolejkach. Wygrane z Almerią i Espanyolem nie są zaskakujące, ale już zwycięstwa 4:1 nad Celtą Vigo oraz 2:1 nad solidnym Realem Betis umacniają „Królewskich” na pozycji najlepszego zespołu w La Liga. Brak jednego z fundamentalnych graczy linii pomocy ostatnich kilku lat, Brazylijczyka Casemiro, nie wpłynął na skuteczność rozegrania w środku pola. Florentino Perez zabezpieczył defensywną pomoc, ściągając utalentowanego Francuza Aureliana Tchouameni. Byłego piłkarza AS Monaco cechuje nieprzeciętna etyka pracy, co potwierdza jego dyspozycja od początku występów u Carlo Ancelottiego. Ponadto „Carletto” ma do dyspozycji innego młodego Francuza, Eduardo Camavinge, który pokazał się z najlepszej strony w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów.

W ofensywie Karima Benzemę wspierają Rodrygo i imponujący wszechstronnością Vinicius Jr. W meczu z Celtic Glasgow 6 września Benzema doznał na tyle poważnej kontuzji, że w pierwszej połowie musiał zejść z murawy.

W obecnym sezonie napastnik do tej pory się oszczędzał i nie błyszczał taką formą jak jeszcze w maju. Możliwe, że wynika to z nadchodzącego mundialu, na który chce być gotowy w stu procentach. Nawet jeśli uraz wykluczy Benzemę na dłużej i zacznie on regularnie zdobywać bramki dopiero po mistrzostwach w Katarze, Real wcale nie musi utracić efektywności w ataku. Od sierpnia najwięcej goli zgromadził Vinicius, który z racji wieku i niepowtarzalnych umiejętności może być tylko lepszy.

Do tego jest nadzieja, że Eden Hazard odbuduje formę po latach rekonwalescencji. W tym momencie Belg prezentuje się bez zarzutu w roli zmiennika dla skrzydłowych. Ponadto liczba minut spędzonych przez niego na boisku wzrośnie pod nieobecność Benzemy. Może i „Królewscy” nie będą już drugą najbardziej bramkostrzelną drużyną w lidze bez Francuza, ale biorąc pod uwagę całokształt ich gry, zapewne nie wypadną z czołówki tabeli.

W przeciwieństwie do Realu FC Barcelona dokonała szeregu zmian w organizacji. Pomijając kwestie stricte finansowe, „Duma Katalonii” pozyskała nowych zawodników na prawie każdą pozycję. Oprócz Roberta Lewandowskiego do „Barcy” dołączyli między innymi Raphinha, Jules Koundé, Franck Kessié i Andreas Christensen. Raphinha i Koundé, podobnie jak Tchouaméni w Realu, wyróżniają się na swoich pozycjach i mogą zrobić karierę w Barcelonie.

Latem Xavi przepracował swój pierwszy pełny okres przygotowawczy, co umożliwiło zbudowanie zgrania i chemii w zespole. Sam Lewandowski dość późno dołączył do reszty ekipy na turnieju w Stanach Zjednoczonych. Mimo to jego dyspozycja w pierwszych meczach poza Bundesligą pokazała, że Polak czuje się na Camp Nou, jakby spędził tu nie kilka miesięcy, ale kilka lat. Inauguracja rozgrywek przeciwko Rayo Vallecano nie przebiegła pomyślnie, bo zakończyła się bezbramkowym remisem. Jednak od tamtej pory podopieczni Xaviego zdobyli najwięcej goli spośród wszystkich hiszpańskich klubów. Już teraz mają za sobą pewne zwycięstwa nad Valladolid 4:0 oraz Sevillą 3:0.

W tych okolicznościach Lewandowski został pierwszym debiutującym w La Liga piłkarzem, który po pięciu spotkaniach ma na koncie sześć bramek. Lewy nie będzie nowym Messim, choćby z powodu odmiennego stylu gry i warunków fizycznych, ale jest naturalnym liderem zespołu z uwagi na doświadczenie oraz reprezentowany poziom gry.

Głębia składu „Blaugrany” jest powalająca w porównaniu z Atletico, Valencią lub Betisem. W defensywie starsi gracze, jak Pique czy Marcos Alonso, mogą naprzemiennie grać z Araújo albo Koundé. W pomocy mamy młodszych zawodników z potencjałem, jak Pedri i Gavi, oraz pamiętającego czasy świetności „Barcy” Busquetsa. Również w ataku Lewandowski ma zmiennika w osobie Memphisa Depaya, który ostatecznie zostanie w klubie po wytransferowaniu Aubameyanga. W rezultacie Xavi może dowolnie żonglować rotacją, nawet w większym stopniu niż Carlo Ancelotti.

Początkowo FC Barcelona zmagała się z rejestracją nowych piłkarzy. Problem został jednak zażegnany, ponieważ Barcelona wskoczyła na 2. miejsce z limitem płacowym oszacowanym na poziomie 656,43 miliona euro, uznając tylko wyższość Realu Madryt – 683,46 miliona euro. Zmiany limitów płacowych sprawiają, że „Duma Katalonii” ma ułatwioną drogę powrotną na szczyt Primera Division.

Atletico Madryt zostaje w tyle w wyścigu po tytuł

Jeszcze dwa lata temu, gdyby trzeba było wskazać trzeciego kandydata do mistrzostwa Hiszpanii, byłoby to Atletico Madryt. Triumfatorzy ligi w sezonie 2020/2021 regularnie zbliżali się do Realu i Barcelony od objęcia stanowiska trenera przez Diego Simeone. Urugwajczyk stawia na grę defensywną, która przynosiła sukcesy w pojedynczych sezonach. Warto jednak zauważyć, że wygrywając trofeum w 2021 roku, „Rojiblancos” mieli w swoich szeregach Luisa Suareza, który zdobył 21 bramek. Z kolei w mistrzowskim sezonie 2013/2014 Diego Costa zakończył rozgrywki na 3. miejscu w tabeli strzelców, trafiając do siatki 27 razy. W związku z tym receptą na sukces Atletico jest połączenie nieprzejednanej obrony ze skutecznym snajperem po drugiej stronie boiska.

Suarez jest już zawodnikiem urugwajskiego Nacional. W zastępstwie za niego do drużyny wrócił Antoine Griezmann, który paradoksalnie nie sprawdził się jako alternatywa dla Luisa Suareza w Barcelonie. Kariera Francuza ostatnio zahamowała, o czym świadczy kolosalny spadek jego wartości transferowej, ze 150 milionów euro w 2018 roku do zaledwie 35 milionów. W 2021 roku włodarze „Dumy Katalonii” zadecydowali o dwuletnim wypożyczeniu Griezmanna z możliwością wykupu za kwotę 40 milionów euro. Jednak zgodnie z dodatkową klauzulą klub ze stolicy będzie zobowiązany zapłacić tę sumę tylko, jeśli w tym okresie Francuz wystąpi w połowie spotkań Atletico przez przynajmniej 45 minut. Jak się okazuje, w tym sezonie Simeone wprowadzał Griezmanna na murawę w okolicach 60. minuty. Mieliśmy tego przykład w wygranym 4:1 meczu z Celtą Vigo 10 września.

Na tej zasadzie napastnik rozgrywa około 30 minut na mecz, przez co klub może uniknąć wspomnianej zapłaty za wykup. Prezes FC Barcelona Joan Laporta może domagać się w sądzie domknięcia transakcji w kwocie 40 milionów. Pozew wystosowany przeciwko Atletico wygenerowałby dodatkowe koszty i straty wizerunkowe, co oczywiście utrudniłoby rywalizację o mistrzostwo Hiszpanii. Patrząc na wszystkie transfery „Rojiblancos” przed tym sezonem, trudno mówić o wzmocnieniach na miarę równej walki o tytuł z Barceloną czy Realem. Wśród ważniejszych nabytków jest doświadczony defensywny pomocnik Axel Witsel z Borussii Dortmund oraz lewy obrońca Sergio Reguilon z Tottenhamu.

Na co stać Villarreal, Sevillę lub Real Betis

W La Liga jest kilka drużyn, które stale meldują się w pierwszej piątce w tabeli i kwalifikują się do pucharów. Głównymi potentatami są Villarreal i Sevilla. „Żółta Łódź Podwodna” wygrała Ligę Europy w rozgrywkach 2020/2021, a rok później sensacyjnie awansowała do półfinału Ligi Mistrzów. Skupienie na sukcesie międzynarodowym zaowocowało ledwie 7. lokatą w Primera Division w ostatnim sezonie. W efekcie Villarreal trafił do Ligi Konferencji. Unai Emery i jego piłkarze zaliczyli perfekcyjny start w obecnym sezonie La Liga, nie tracąc gola w pierwszych czterech rozegranych meczach.

Pogodzenie ligi krajowej z pucharami jest problematyczne dla mniejszych klubów, co można zaobserwować na polskim podwórku. Pozostaje pytanie, które trofeum będzie priorytetem Villarrealu i jak zaprezentuje się w defensywie w starciach z bardziej utytułowanymi zespołami.

Sevilla ma twardszy orzech do zgryzienia. Już na początku sezonu pokazała, że może nie być uwzględniana w gronie najlepszych drużyn ligi. W pięciu kolejkach zwyciężyła jedynie z Cadiz i Espanyolem, przy czym straciła aż 10 bramek. Wytransferowała dwóch kluczowych kluczowych obrońców, Julesa Koundé i Diego Carlosa, w zamian pozyskując młodego Tanguya Nianzou i brazylijskiego stopera Marcão. Nie są to zawodnicy, którzy błyskawicznie naprawią patową sytuację klubu z Andaluzji.

Inaczej zapowiada się sezon Realu Betis. Podbudowany zdobyciem Pucharu Króla, z łatwością rozprawił się z Elche i Mallorcą. Trudniej było poradzić sobie z zaliczającą udane występy Osasuną, ale ostatecznie Betis wyszarpał trzy punkty po golu Borjy Iglesiasa. Hiszpan strzelił cztery bramki w dotychczasowych kolejkach i jest motorem napędowym ofensywy. Zespół Manuela Pellegriniego jest jednak bardziej przystosowany do triumfów w pucharach krajowych niż do ligi. Na dłuższą metę doścignięcie Realu Madryt i Barcelony może być poza jego zasięgiem.

Real i Barcelona prawdopodobnie nie muszą się też martwić o inne kluby w La Liga. Przykładowo Valencia nie jest jeszcze gotowa na grę o najwyższe laury pod wodzą trenera Gennaro Gattuso, a Celta Vigo pozostaje drużyną środka tabeli mimo znakomitej formy Iago Aspasa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze