Liczby Euro 2016 kontra statystyki turniejów sprzed lat


Czy także w cyfrach turniej we Francji wypada gorzej niż poprzedzające go imprezy?

11 lipca 2016 Liczby Euro 2016 kontra statystyki turniejów sprzed lat
Portugal players celebrate at the end of the Euro 2016 qualifying group I soccer match between Portugal and Denmark at the Municipal Stadium in Braga, Portugal, Thursday, Oct. 8 2015. Portugal defeated Denmark 1-0. (AP Photo/Paulo Duarte)

Tegoroczne mistrzostwa Europy już za nami – płakać po nich chyba nikt nie będzie, lecz wspominać i analizować zdecydowanie jest co. Dziś, na dzień po zakończeniu Euro 2016, zdecydowaliśmy się zestawić statystyki minionych mistrzostw z liczbami charakteryzującymi imprezy sprzed lat. Będzie o liczbie bramek na Euro, zwycięskim zespole, królu strzelców, a także rekordach Polaków.


Udostępnij na Udostępnij na

Regres w statystyce strzelonych goli

Choć pozornie padło ich na tegorocznym Euro znacznie więcej niż na wszystkich poprzedzających je mistrzostwach Starego Kontynentu, to możemy czuć się lekko zawiedzeni. Duża liczba strzelonych goli wynika rzecz jasna stąd, że zamiast 16 drużyn mieliśmy ich w tym roku 24 i zamiast 31 meczów rozegrano aż 51 spotkań.

A w nich łącznie padło 108 bramek, co daje nam średnio 2,12 gola na jedną rywalizację. Czy to dużo? Niespecjalnie, na poprzednich trzech mistrzostwach Starego Kontynentu mogliśmy obejrzeć co prawda jedynie 76 (Euro 2012) bądź 77 (Euro 2004 i 2008) bramek, lecz przy przeliczeniu na mniejszą liczbę rozegranych spotkań daje nam to średnio około 2,5 zaliczonych trafień na jeden mecz.

Niby różnica ta do największych nie należy, lecz biorąc pod uwagę niemal identyczny obraz omawianej statystyki na poprzednich trzech turniejach, niewielki regres nie może pozostać niezauważony. A wypada jeszcze napomknąć, iż na turnieju we Francji aż sześciokrotnie w regulaminowym czasie gry nie padały bramki – dla porównania przed czterema i ośmioma laty taka sytuacja zdarzała się ledwie dwa razy, a dwanaście lat temu mieliśmy z nią do czynienia czterokrotnie.

Na Euro 2016 aż w sześciu meczach w regulaminowym czasie gry nie padły bramki, z kolei na dwóch poprzednich mistrzostwach Europy zdarzało się to jedynie dwa razy…

Statystyki te tym bardziej dziwią, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że na tegorocznej imprezie wystąpiło wiele drużyn, które nie prezentowały poziomu godnego mistrzostw Europy i teoretycznie powinny dostać od potentatów srogie, okraszone wieloma bramkami lania. A jak było, wszyscy pamiętamy…

Mistrz aż tak słaby jak go malują?

W statystykach zdecydowanie tak. O tym, że Portugalia triumfowała na Euro 2016, wygrywając po drodze jedynie jedno spotkanie w regulaminowym czasie gry, trąbi się wszędzie, lecz chyba w tekście odnośnie statystyk grzechem by było o tym nie napomknąć. Taka sytuacja nie miała bowiem miejsca na żadnym ze wcześniejszych turniejów.

Również niemal w każdej innej statystyce mistrzostw podopieczni Fernando Santosa wypadają bardzo miernie przy triumfatorach z poprzednich lat. Portugalczycy w siedmiu meczach na Euro strzelili ledwie dziewięć bramek, a dla porównania zwycięscy przed czterema i ośmioma laty Hiszpanie gromadzili ich w obu wygranych turniejach po dwanaście, a rozgrywali przecież jeden mecz mniej. Gorzej od podopiecznych Santosa w tej domenie spisali się jedynie wznoszący puchar przed dwunastoma laty Grecy, którzy w sześciu spotkaniach trafili do siatki rywala zaledwie siedem razy.

Mistrz Euro 2016 jest to również zespół, który jak niemal żaden inny z poprzednich triumfatorów musiał polegać na jednym zawodniku. Cristiano Ronaldo miał udział przy aż sześciu z dziewięciu trafień swojej ekipy i można powiedzieć, że w dużej mierze w pojedynkę zapewnił Portugalczykom zarówno wyjście z grupy (dwie bramki i asysta z Węgrami), jak i awans do finału (gol i asysta w półfinale z Walią).

Wizytówka – król strzelców

Antoine Griezmann zaczął turniej we Francji stosunkowo kiepsko, lecz szybko się rozkręcił, by na jego koniec stać się jednym z najskuteczniejszych napastników na pojedynczym Euro w całej historii mistrzostw.

Przy królach strzelców z poprzednich dwóch lat, Torresie i Villi, gwiazdor Atletico prezentuje się nad wyraz imponująco. Hiszpańscy snajperzy w 2008 i 2012 roku zdobyli odpowiednio ledwie cztery i trzy trafienia, a przecież do rozegrania mieli jedynie jedno spotkanie mniej. Również król strzelców Euro 2004, Milan Baros, zgromadził mniejszą liczbę bramek od Griezmanna (pięć), lecz on potrzebował na to zaledwie pięciu gier.

Jednak gdy spojrzymy na rozdział kart historii opisujący mistrzostwa Europy w 1984 roku, wyczyn napastnika Atletico w 100% przestanie nam imponować. Wówczas na turnieju, który odbywał się również we Francji, Michel Platini zgromadził aż dziewięć trafień, a uczynił to – uwaga – w ledwie pięciu spotkaniach (na ówczesnych mistrzostwach brało udział tylko osiem zespołów). A warto jeszcze dodać, że po drodze ustrzelił dwa hat tricki – czyli dwukrotnie dokonał sztuki, która na Euro 2016 nie udała się nikomu…

Na mistrzostwach Europy w 1984 roku Michel Platini strzelił dziewięć bramek w zaledwie pięciu spotkaniach.

Widzimy już, że przy francuskiej legendzie Griezmann wypada gorzej niż blado. No ale cóż – z całym szacunkiem do napastnika Atletico – jakie mistrzostwa, taka też ich wizytówka…

Polacy górują w szczegółowych liczbach

Doczekaliśmy się naszej kadry w ćwierćfinale Euro, a więc – co za tym idzie – doczekaliśmy się także jej piłkarzy na czele najróżniejszych statystyk. Wiecie już, o które liczby może nam chodzić?

Otóż najczęściej faulowanymi zawodnikami na turnieju we Francji byli Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski. Polscy gracze zmuszali swoich rywali do łamania przepisów gry odpowiednio 18 i 16 razy, czyli średnio ponad trzykrotnie w trakcie jednego meczu. Jeśli do tego dodamy, że rządzący w środku pola drużyny Adama Nawałki Krychowiak jedynie trzy razy sam faulował, możemy przekonać się, że szczególnie on w domenie fauli na Euro wręcz brylował.

Grzegorz Krychowiak był faulowany na Euro 18-krotnie, natomiast sam złamał przepisy gry jedynie trzy razy – przed Państwem doskonały lider środka pola.

Na czele dwóch statystyk widnieją również nazwiska polskich stoperów. Kamil Glik był na turnieju we Francji autorem największej liczby wybić piłki spod nóg swoich rywali. Kapitan Torino w czasie pięciu meczy „czyścił grę” aż 36 razy, czyli średnio czynił to około siedmiokrotnie w czasie jednego spotkania.

Z kolei drugi z naszych stoperów, Michał Pazdan, był na Euro najskuteczniejszy, jeśli chodzi o zablokowane strzały (zgromadził ich aż osiem). Jednak nawet jeśli futbolówka po strzale rywali przedzierała się przez naszą linię obrony, to świetnie asekurował ją Łukasz Fabiański, którego nazwisko również widnieje w czołówce niemal każdej statystyki określającej grę bramkarzy.

Rzecz jasna tych dokonań naszych graczy nie ma co w ogóle porównywać z liczbami z dwóch poprzednich mistrzostw Europy, na których wypadli wręcz fatalnie. Traktujmy więc te osiągnięcia jako sympatyczną ciekawostkę na koniec omawiania zupełnie niezachwycających statystyk Euro 2016.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze