Emocje w grupie H


28 września 2010 Emocje w grupie H

Za nami bardzo ciekawy wieczór, w którym wiele działo się w rozgrywkach Champions League. Emocji nie zabrakło również w grupie H, gdzie Partizan Belgrad podejmował Arsenal Londyn, a Sporting Braga grał z Szachtarem Donieck. W pierwszym spotkaniu mieliśmy okazję oglądać bramkarza kandydującego do gry w reprezentacji Polski, Łukasza Fabiańskiego.


Udostępnij na Udostępnij na

Partizan BelgradArsenal Londyn 1:3

Początek spotkania to świetna gra gospodarzy niesionych niesamowitym dopingiem. Pierwszy strzał oddali jednak piłkarze Arsenalu, gdy po centrze z rzutu wolnego, piłkę daleko od bramki Partizana posłał Francuz Bacary Sagna.
W 6. minucie nadeszła odpowiedź gospodarzy, a dokładniej Brazylijczyka Cleo, jeszcze kilka tygodni temu łączonego przez różne media z poznańskim Lechem. Napastnik świetnie odwrócił się przed polem karnym Arsenalu, ale uderzył za lekko i Łukasz Fabiański nie miał żadnych problemów ze spokojnym złapaniem piłki w „koszyk”.

Świetna gra Stojkovicia nie pomogła. Partizan przegrał z Arsenalem.
Świetna gra Stojkovicia nie pomogła. Partizan przegrał z Arsenalem. (fot. Skysports.com)

W kolejnych fragmentach nadal atakował Partizan. Najbliżej bramki piłkarze z Belgradu byli w 8. minucie, gdy sam na sam z polskim bramkarzem znalazł się Petrowić, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i ostatecznie tracił piłkę. W 14. minucie groźnie strzelał Cleo, ale i tym razem nasz bramkarz tylko odprowadził futbolówkę wzrokiem.

W 15. minucie zdarzyła się rzecz, której nikt się nie spodziewał. Trudno pomyśleć, żeby spodziewali się jej nawet fani Arsenalu. Andrij Arszawin wbiegł w pole karne między stojących jak tyczki obrońców gospodarzy, wymienił piłkę z Jackiem Wilsherem, by po chwili umieścić ją w bramce. Stadion  zamarł, a z piłkarzy z Belgradu na jakiś czas zeszło powietrze. Dlatego też kolejne minuty należały do Arsenalu, który był lepszą drużyną, lepiej poukładaną pod względem taktycznym i w szczególności lepszą w walce w środkowej strefie boiska. Niestety, piłkarzom Wengera brakowało dokładności, by wykonać „ostatnie podanie” otwierające drogę do bramki.

W 24. minucie znów sam na sam wyszedł Arszawin, ale tym razem Stojković nie dał się pokonać. Chwilę później bramkarz reprezentacji Serbii potrzymał kolejnego szarżującego kanoniera, a był nim Tomas Rosicki. Stadion eksplodował, skandując imię i nazwisko swojego bohatera. Po chwili jednak kibice cieszyli się z czegoś zupełnie innego. Piłkę we własnym polu karnym zagrał ręką Brazylijczyk Denilson, a sędzia wskazał na 11. metr. Cleo uderzył w prawy róg, podczas gdy Łukasz Fabiański rzucił się w lewy i zrobiło się 1:1.

Potem oglądaliśmy ostrą grę, w której zdecydowanie było widać, że gospodarze odżyli po straconej bramce. Arsenal zaś, niczym bokser mocno trafiony przez przeciwnika potrzebował czasu, by ochłonąć po mocnym ciosie. Nie podobało się to Wengerowi, który wręcz szalał przy linii bocznej boiska.
Później na placu gry było więcej walki, niż samego grania w piłkę. Imponowała wymienność pozycji zawodników z Londynu oraz mądre ustawianie się piłkarzy Partizana. Niekiedy dochodziło do ostrych spięć. Po jednym z nich szansę na uderzenie z rzutu wolnego mieli piłkarze gospodarzy. Piłkę ustawił, grający w ciekawie wyglądającej masce, kapitan Mladen Krstajić. Jego strzał minął jednak siatkę w znacznej odległości. W ostatnich sekundach pierwszej części gospodarze próbowali zerwać się do ataku, ale bramek w już nie zobaczyliśmy.

Drugą połowę obydwie drużyny rozpoczęły z animuszem. Najpierw strzelał Rosicki, a potem energię na faule wyładowali Petrović z Partizana oraz Chamakh z Arsenalu. Następnie  nadal oglądaliśmy dużo walki i kilka fauli popełnionych zarówno przez jednych jak i drugich. W 54. minucie doczekaliśmy się strzału, a jego autorem był, walczący tego wieczora jak lew w środku pola, Kameruńczyk Song. Zaledwie minutę później gospodarze zrewanżowali się za sprawą niezwykle aktywnego Cleo.

W 56. minucie nieczysto zagrał  piłkarz gospodarzy Jovanović i otrzymał za to czerwoną kartkę. Do tego mieliśmy rzut karny dla Arsenalu. Do piłki podszedł Arszawin, ale na szczęście grającego z numerem 13 Jovanovicia, który był już poza boiskiem, świetnie spisał się Stojković, który obronił strzał Rosjanina.  

Później tempo gry wyraźnie siadło. Zawodnicy Wengera byli podłamani zmarnowaną jedenastką, a gospodarze nie mieli siły, by w dziesiątkę zagrozić Łukaszowi Fabiańskiemu. Z wolnego uderzał Krstajić, ale i tym razem jego strzał nie był w żaden sposób groźny. Jednak sił na skuteczną obronę starczyło im tylko do 71. minuty. Wtedy to na prowadzenie wyprowadził „Kanonierów” Marouane Chamakh. Były piłkarz Bordeaux nie dał szans Stojkoviczowi. W 82. minucie dzieła zniszczenia Sebastien Squillaci, który coraz lepiej czuje się w Arsenalu.

Warto zaznaczyć, że znakomicie spisał się Łukasz Fabiański. Polak bronił pewnie, a najlepiej spisał się przy strzale z rzutu karnego, który po raz drugi wykonał Cleo. Tym razem nasz bramkarz znakomicie obronił.

Piłkarze Arsene’a Wengera pokazali kolejny raz, że młodość wcale nie wyklucza dobrej jakości w grze. Po początkowych atakach Partizana zespół ze stolicy Anglii potrafił zagrać to, co potrafi najlepiej. Kombinacyjną piłkę z elementami twardego futbolu rodem z Wysp Brytyjskich. Przyniosło to skutek w postaci zasłużonego zwycięstwa.

Sporting BragaSzachtar Donieck 0:3

Po porażce 0:6 w pierwszej serii gier piłkarze Sportingu Braga chcieli koniecznie się zrehabilitować. Okazja do tego była znakomita, bo do Portugalii przyjechała drużyna, która jest zdecydowanie w zasięgu zespołu Domingosa Paciency, Szachtar Donieck.

Gospodarze rozpoczęli z animuszem. Już w 3. minucie groźnie głową strzelał obrońca Moises, ale piłka nie znalazła drogi do bramki strzeżonej przez Pyatowa. W 12. minucie groźnym uderzeniem odpowiedzieli piłkarze Szachtara. Bliski strzelenia gola dla byłego zespołu Mariusza Lewandowskiego był Gai, którego uderzenie z prawej nogi minęło bramkę gospodarzy.

Pięć minut później oglądaliśmy kolejne uderzenie. Tym razem próbował piłkarz gospodarzy, Alan. Niestety i tym razem kibice musieli obejść się smakiem.Groźnym uderzeniem popisał się reprezentant Chorwacji Dario Srna, ale i w tym przypadku piłka nie zatrzepotała w siatce gospodarzy.

Poziom meczu w Bradze był niezły, ale za bardzo było widać, że obie drużyny nie chcą narazić się na stratę bramki, co trochę psuło widowisko. Gospodarze jednak prezentowali to, do czego przyzwyczaili nas w rozgrywkach Liga Sagres. Futbol twardy, w którym często drogą do sukcesu mają być proste środki. Wystarczy zobaczyć statystykę fauli, w której grający w środkowej strefie piłkarz gospodarzy Leandro Salino wyróżniał się aż sześcioma popełnionymi przewinieniami. Także było sporo walki i zaangażowania. Niestety, brakowało bramek.

Na początku drugiej połowy gra nadal toczyła się w środku pola. Pięć minut po rozpoczęciu gry uderzał Srna, ale strzał został skutecznie zablokowany przez piłkarzy gospodarzy. W 55. minucie boisko opuścił niezwykle waleczny w pierwszej połowie Salino.

Dwie minuty później było 1:0 dla gości. W smutek fanów gospodarzy wprawił Luiz Adriano, który umieścił piłkę w bramce Felipe. Braga była coraz bliżej kolejnej porażki w elitarnych rozgrywkach.

To właśnie gospodarzy dominowali w kolejnych minutach. Dobrze spisywał się wprowadzony jeszcze w pierwszej części meczu na boisko Paulao. Ten sam piłkarz  w 62. minucie oddał strzał na bramkę przeciwnika. 120 sekund później groźnie uderzał jego klubowy kolega Paulo Cesar, ale tym razem świetnie spisał się Pyatov. W 66. minucie z boiska zszedł aktywny Gai, a zastąpił go Jadson. Trzy minuty później strzelał Aguiar, ale i tym razem kibice na stadionie Municipal de Braga musieli głośno westchnąć i czekać na kolejne zrywy swoich piłkarzy.

Kiedy Arsenal Londyn wychodził na prowadzenie w Belgradzie, swoje prowadzenie w Bradze podwyższył zespół Szachtara. Kolejną bramkę dla drużyny z Ukrainy zdobył Luiz Adriano. Zawodnik ten był tego wieczora niezwykle silnym punktem w układance trenera Lucescu. Chwilę później Luiz Adriano zszedł z boiska, a zastąpił go Eduardo, czyli były piłkarz Arsenalu.

W 90. minucie trzeciego gola z rzutu karnego dołożył Costa i taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Piłkarze Szachtara Donieck wygrali zasłużenie, choć wiele pretensji można mieć do zawodników Bragi. Gospodarze o wiele lepiej grają w Liga Sagres, gdzie często imponują skutecznością oraz walecznością o każdą piłkę. W meczu z Szachtarem tego zabrakło, a zespół z Portugalii wyglądał jak nieumiejący chodzić niemowlak, którego ktoś zmusił do zabawy ze starszymi kolegami w ganianego.

Zmagania w grupie H stały na wysokim poziomie, chociaż odrobinę zawiodły zespoły gospodarzy. Braga wyglądała kolejny raz niezwykle blado na tle rywala z innej części Europy niż Portugalia zaś piłkarzom Partizana zabrakło odrobinę cierpliwości i psychiki do tego, by ograć Arsenal.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze