Ekstraklasowy ranking iGola: lewoskrzydłowi


1 stycznia 2016 Ekstraklasowy ranking iGola: lewoskrzydłowi
Grzegorz Rutkowski

Kontynuujemy naszą ekstraklasową wyliczankę, kontynuujemy też klasyfikowanie najlepszych skrzydłowych. Dzisiaj pora na tych, którzy częściej występowali na lewej stronie boiska. Co ciekawe, tutaj znajdziemy największą liczbę zawodników, do których było w tym roku więcej zastrzeżeń niż pochwał.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak już pisaliśmy w poprzednim zestawieniu, pozycja skrzydłowego jest obecnie tak płynna, że powoli zaciera się klasyczny podział na prawo- i lewoskrzydłowych. Podobnie jak wczoraj, dziś również wypada wyróżnić piłkarzy, którzy swoją grą zasłużyli na dobre słowo, a zabrakło dla nich miejsca w czołowej piątce. Mowa o Łukaszu Janoszce z Zagłębia Lubin, który w dobrym stylu wrócił na ligowe salony (trzy bramki i dwie asysty), Grzegorzu Piesio, który skandalicznie długo czekał na szansę w ekstraklasie, a po letnim transferze do Górnika Łęczna stał się jednym z najefektywniejszych zawodników na swojej pozycji (pięć bramek, dwie asysty), oraz Gerardzie Badii, którego przekleństwo polega na tym, że… Piast gra bez skrzydłowych. W każdym innym klubie Hiszpan miałby ze swoimi umiejętnościami miejsce w pierwszej jedenastce. Nie przedłużając, najlepsza piątka lewoskrzydłowych ekstraklasy Anno Domini 2015 to:

5) Maciej Makuszewski (Polska, Lechia Gdańsk, 26 lat)

Maciej Makuszewski
Maciej Makuszewski (fot. Trojmiasto.pl)

Na piątym miejscu ląduje zawodnik, który ubiegły rok nie może zaliczyć do specjalnie udanych. Sześć bramek i pięć asyst w wiecznie zawodzącej Lechii Gdańsk to nie jest wynik, który może cieszyć urodzonego w Grajewie piłkarza. Generalnie można stwierdzić z pełnym przekonaniem, że kariera Makuszewskiego nie rozwinęła się tak, jak powinna. Imponujący już od pierwszych meczów ekstraklasy w barwach Jagiellonii gracz słynął z dynamiki, techniki i tendencji do zdobywania pięknych bramek. Ta ostatnia została mu do dziś, niemniej niegdyś wydawało się, że mówimy o zawodniku z potencjałem reprezentacyjnym. Skończyło się na wyższej półce naszej ligi, ale zarówno Lechia, jak i sam Makuszewski z pewnością liczyli i dalej liczą na coś więcej, lecz na eksplozję formy chyba jednak się nie zanosi.

4) Wilde-Donald Guerrier (Haiti, Wisła Kraków, 26 lat)

Czwarte miejsce dla człowieka budzącego skrajne emocje. Zarówno uśmiech sympatii, jak i uśmiech politowania. Łapanie się za głowę po niespotykanych zbyt często akcjach i taki sam gest przy niedowierzaniu, jak można zmarnować tak doskonałą sytuację. Przychodził do klubu jako nominalny lewy obrońca, ale wystawianie go na tej pozycji w europejskich warunkach zakrawa na samobójstwo. Mówimy bowiem o zawodniku na wskroś ofensywnym, którego umiejętności defensywne kończą się co najwyżej na faulowaniu swoich rywali. W ataku daje radość i nutkę nieprzewidywalności, co zakończyło się w minionym już roku znakomitą statystyką bramek (strzelił ich w lidze aż dziesięć), nie przekłada się jednak zbytnio na asysty, których zanotował zaledwie trzy. Problemem w jego przypadku są też częste wyjazdy na kadrę Haiti, po których zwykle wraca przemęczony lub kontuzjowany. Zbliżające się pół roku może być ostatnią rundą w Polsce – sam piłkarz marzy o lepszej lidze, a i Wisły może nie być stać na dalsze jego usługi. Wypada pożegnać się z przytupem.

https://youtu.be/fic-f3uaAsU

3) Michał Kucharczyk (Polska, Legia Warszawa, 24 lata)

Wiele negatywnych emocji zgromadziło się w ostatnich miesiącach wokół tego zawodnika, w dużej mierze zasłużonych. Ich natężenie wynika jednak z oczekiwań względem Kucharczyka i tego, że w szczycie formy, nawet ze wszystkimi swoimi wadami, jest zwyczajnie nie do zatrzymania dla krajowych obrońców. Gdyby zawsze był przeciętniakiem, nikt nie ganiłby go po słabszych występach. Trzeba jednak powiedzieć, że w ostatnich trzech miesiącach niektóre spotkania w jego wykonaniu były poniżej wszelkiej krytyki. Pierwsze półrocze było o wiele lepsze, do tego końcowe statystyki to coś, czego nie może się wstydzić, porównując je z resztą zawodników w rankingu. Osiem bramek i sześć asyst w lidze, do tego niesłychana liczba meczów rozegranych w Europie i Pucharze Polski, w których również kilkakrotnie trafiał do siatki. Gdy wyjdzie mu spotkanie, ręce same składają się do oklasków. Nie ma bowiem bardziej walecznego i lepiej pracującego w obronie skrzydłowego w naszym kraju. Szkoda tylko, że tych meczów, które w pełni wyszły, było tak mało.

2) Szymon Pawłowski (Polska, Lech Poznań, 29 lat)

Architekt wielkiej i udanej gonitwy Lecha w poprzednim sezonie, zakończonej zdobyciem przez „Kolejorza” tytułu mistrza Polski. Maj i początek czerwca były w wykonaniu Pawłowskiego najlepszym czasem, odkąd trafił do Poznania. Strzelał, asystował, zachwycał swoją grą. Obecny sezon w jego wykonaniu jest dużo słabszy, choć i u niego widać było pod koniec roku wyraźny wzrost formy. Ogólna liczba siedmiu bramek i dziesięciu ostatnich podań w ekstraklasie w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy może budzić szacunek. Podobnie jak Kucharczyk jest bardzo waleczny i potrafi zasuwać od pola karnego do pola karnego, rzadziej przytrafiają mu się też spotkania, w których nie zaznacza swojej obecności. Mankamenty? Jak u większości polskich skrzydłowych – głowa w dół i jazda, tak wygląda spora część jego akcji. Taktyka na chaos – tego u zawodników występujących na flankach nie lubimy.

1) Bartosz Kapustka (Polska, Cracovia, 19 lat)

Wielki bohater ostatnich miesięcy. Kariera w iście hollywoodzkim stylu. Od zawsze uznawany za utalentowanego młodzian staje się nagle jednym z najważniejszych ogniw zachwycającej Cracovii, trafia do kadry, gdzie jest jeszcze lepszy. Zachwytów nad jego grą, a przede wszystkim nad efektywnością, nie było końca, szkoda tylko, że wizerunkiem piłkarza zachwiało wydarzenie z popularnego krakowskiego klubu, po którym do dziś jest nieco inaczej postrzegany przez sztab szkoleniowy swojego zespołu. Tarnowianin to zawodnik na wskroś ofensywny, przez większą część kariery występował jako „dziesiątka”, względnie nastawiona na atak „ósemka”. Przesunięcie go na skrzydło przez trenera Jacka Zielińskiego było jednak ruchem z gatunku genialnych –mniej więcej takim, jakim było przestawienie Andrei Pirlo na pozycję defensywnego pomocnika. Trzy bramki i jedenaście(!) asyst, z czego aż dziewięć zdobytych w drugim półroczu. Do tego dwa trafienia i dwa ostatnie podania w trzech meczach reprezentacji. Drużyny, o jakich mówi się w kontekście Kapustki i jego przyszłości, mogą zawrócić w głowie, temu chłopakowi potrzebny jest jednak spokój i powtórka z jesieni. Druga taka runda sprawi, że piłkarz Cracovii może stać się kluczowym ogniwem naszej reprezentacji na Euro, a po nim wyjechać do zagranicznego klubu za taką fortunę, jaka nie śniła się żadnemu polskiemu zespołowi.

https://youtu.be/5yIIqoaBOGk

Zobacz także ranking najlepszych prawoskrzydłowych, dostępny tutaj.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze