Transfer Huberta Adamczyka do Cracovii był dla większości kibiców niemałym zaskoczeniem. Mówimy w końcu o chłopaku, który dostąpił zaszczytu treningów pod okiem samego Jose Mourinho i dobrze prezentował się w juniorach Chelsea. Nastoletni pomocnik uznał jednak, że przez ekstraklasę wiedzie znacznie krótsza droga do sławy niż z zaplecza wielkiego klubu. Ma rację?
Młody gracz zapewne nie podjąłby decyzji o powrocie tak szybko, gdyby nie przypadek półtora roku starszego Bartosza Kapustki, z którym będzie teraz (lub nie, jeśli młody reprezentant Polski odejdzie z Cracovii) rywalizował o miejsce w składzie. Jeszcze kilka miesięcy temu nastoletnia gwiazda znana była z grania „ogonów” w ekstraklasie, względnie z nie do końca sympatycznej akcji związanej z piłkarzami Błękitnych Stargard Szczeciński (po porażce sugerował, że nigdy nie będą zarabiać tyle co on). Wystarczyła jedna runda w Krakowie, która zaowocowała kapitalnym debiutem w kadrze narodowej, i Kapustkę uważa się za kandydata na wielką gwiazdę. Hubertowi Adamczykowi z pewnością przemknęła przez głowę myśl, że jeśli potwierdzi swój talent i wywalczy miejsce w składzie „Pasów”, będzie mógł podążyć podobną drogą.
Ryzyko podjęte przez ofensywnego pomocnika jest bardzo niewielkie. Można stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wyjazd wyszedł mu na zdrowie. Nawet jeśli już wcześniej uchodził za wielki talent, trudno było oczekiwać, że jako 16-latek dostanie poważną szansę w naszej lidze. Zawisza Bydgoszcz, w której wcześniej grał, raczej nie kwapił się do stawiania na juniorów. W Anglii miał więc możliwość gry z o wiele lepszymi rówieśnikami, do których prędzej to on musiał dorównać im (a przynajmniej próbować). Jeśli dodamy do tego treningi z pierwszym zespołem, jasne staje się, że do Polski wraca o wiele bardziej doświadczony i zwyczajnie lepszy młody gracz. I pewnie ma znacznie większe szanse na grę w ekstraklasie, niż gdyby nie miał w CV wpisu „Chelsea”.
Gdyby został, najprawdopodobniej byłby jedynym z kilkudziesięciu chłopaków wypożyczanych po całej Europie z nadzieją, że w końcu odpali na dobre i będzie można dać mu szansę w barwach macierzystego „The Blues”, ewentualnie sprzedać za niezłe pieniądze. Taki proces trwałby zapewne ładnych parę lat, w czasie których Adamczyk może stać się liderem jednego zespołu – wypożyczenia traktowane są przecież jako chwilowe wzmocnienie na pozycji, na której są jakieś braki w drużynie. Jeśli piłkarz ma z klubem wieloletnią umowę, o wiele łatwiej jest mu zaufać i oprzeć o niego budowę zespołu. Oczywiście nie wiadomo, czy polski młodzieżowiec przebije się w najbliższym czasie w Cracovii – możliwe, że zobaczymy go wchodzącego na końcówki dwóch czy trzech spotkań w czasie najbliższego półrocza. Wiadomo jednak, że same „Pasy” widzą w nim kandydata na „kolejnego” Kapustkę.
Przypadek Adamczyka nie jest oczywiście takim pierwszym, w zasadzie można powiedzieć, że większość piłkarzy, którzy wyjechali za granicę w wieku juniorskim, wraca do Polski, jeszcze zanim zacznie prawdziwą karierę (część z nich takowej nie zaczyna nigdy). Sama Cracovia jest dobrym przykładem – całkiem niedawno wykupiła przecież z Herthy Berlin uważanego za ogromny talent Gracjana Horoszkiewicza. Młody stoper zupełnie jednak nie przystosował się do przeskoku z piłki juniorskiej na zawodową i obecnie walczy (z różnym skutkiem) o miejsce w składzie Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Nieudanych przypadków powrotów jest o wiele więcej. Rafał Włodarczyk z tej samej Herthy przeszedł do pierwszoligowego Dolcanu Ząbki (do Niemiec wyjechał z kolei z Mazura Karczew), w którym nie potrafił przebić się nawet na ławkę rezerwowych. Lukas Klemenz wyjeżdżał do francuskiego Vallenciennes z łatką wielkiego talentu, powrót do Polski (Korona Kielce) dość boleśnie zweryfikował możliwości defensywnego pomocnika (obecnie grającego w GKS-ie Bełchatów).
Trudno ocenić, czy na dobre powrót przysłużył się Filipowi Modelskiemu. Z jednej strony zadebiutował nawet w reprezentacji Polski, z drugiej jednak nigdy nie wybił się ponad ligową przeciętność. Raczej na Zachód nie wróci, a na pewno nie do dobrego klubu. Ambiwalentne odczucia dotyczą też Grzegorza Sandomierskiego, który wyjeżdżał jako uczestnik Euro 2012, a po powrocie przez chwilę uznawany był za jednego z najgorszych bramkarzy w całej lidze. Teraz zaś prezentuje się nad wyraz solidnie w ekipie, do której przeszedł główny bohater tego tekstu.
Bardzo szybko w kraju pojawił się Adam Buksa, który przeleciał przez włoską Novarę (do której trafił z krakowskiej Wisły) i został zawodnikiem Lechii Gdańsk. Kontuzje i kilku konkurentów do składu sprawiło, że młody napastnik ma problemy z regularnymi występami (inna sprawa, że gdy dostał szansę, prezentował się bardzo przyzwoicie).
Często jednak powrót okazuje się najlepszą z możliwych decyzji. W bólach swoją formę wykuwał Mariusz Stępiński, który pod czujnym okiem Waldemara Fornalika zaczął grać na miarę swojego talentu. Real Madryt nie okazał się ostatnim przystankiem w karierze Kamila Glika. Młody stoper zdecydował się na sprawdzenie się w Piaście Gliwice, co poskutkowało transferem do Włoch. Jak dalej potoczyła się jego kariera – wiemy wszyscy. Nie narzeka też raczej Tomasz Kupisz, który szybko stał się gwiazdą Jagiellonii i za dobre pieniądze wyjechał do Włoch. Lepiej mogła się pewnie potoczyć zagraniczna kariera Jarosława Fojuta (młodzieżowa, pierwszy wyjazd), później jednak niemal z miejsca stał się czołowym stoperem w ekstraklasie.
Czasem jednak silna wola oraz chęć pozostania i wybicia się za granicą zwyciężają, a efekt końcowy jest bardzo dobry. Najlepszym przykładem jest oczywiście Grzegorz Krychowiak, który miał oferty powrotu do Polski, których jednak nawet nie rozważał. Jego spokojne i mądre planowanie kariery bardzo się opłaciło. Gdyby podpisał kontrakt w ekstraklasie, pewnie nie udałoby mu się osiągnąć aż tyle.
Najbliższe lata pokażą, w którym miejscu znajdzie się Hubert Adamczyk. Talent ma przeogromny, okazji do jego pokazania też kilka dostanie. Jeśli pokusy krakowskiego nocnego życia go nie pochłoną, bardzo prawdopodobne jest, że i o nim będziemy mówić jako o modelowym przykładzie prowadzenia swojej kariery. A dobrych ofensywnych zawodników nigdy dość.
[interaction id=”56a24d108b03d1a9477c155e”]
Gracjan Horoszkiewicz nie jest juz nawet zawodnikiem podbeskidzia bo zostal wypozyczony do 1 ligi polskiej , nie pamietam dokladnie do jakiego klubu
Tak, do Chrobrego Głogów. Dzięki za zwrócenie uwagi, jakoś umknęła mi ta informacja ;)