Dokąd płynie Wisła?


„Biała Gwiazda” przebojem wchodzi do gry o europejskie puchary

2 kwietnia 2018 Dokąd płynie Wisła?

„Biała Gwiazda”, pokonując pierwszy raz od ośmiu lat Legię Warszawa przy Łazienkowskiej, przybliżyła się do czołówki Lotto Ekstraklasy. Poniedziałkowy mecz z Lechem Poznań może okazać się kluczowy w kontekście walki o kwalifikacje do Ligi Europy. Skąd się wziął nagły wzrost formy drużyny 13-krotnych mistrzów Polski? Na co stać zespół spod Wawelu w tym sezonie?


Udostępnij na Udostępnij na

Czy uda im się w końcu zająć lokatę na miarę swojego potencjału?

Król jest tylko jeden

Nie jest trudno wskazać głównego autora sukcesów krakowskiej drużyny. 20 goli w 28 meczach – takie są statystyki Carlosa Lopeza, zwanego też Carlitosem, w tym sezonie. Powyższe liczby nie pozostawiają wątpliwości, że to właśnie ten zawodnik jest kluczowym elementem krakowskiej drużyny.  Nie raz zdarzało mu się wygrywać mecz praktycznie w pojedynkę.

Gdyby nie on, „Biała Gwiazda” byłaby teraz w zupełnie innym miejscu. Najlepszy piłkarz nie tylko swojego zespołu, ale również całej ekstraklasy, czaruje grą odkąd tylko pojawił się w Krakowie. Od pierwszego meczu w barwach Wisły widać było, że jest to człowiek, który będzie się wyróżniał w naszej rodzimej lidze. Nienaganna technika, boiskowa inteligencja i zmysł prawdziwego egzekutora sprawiły, że stało się dokładnie tak, jak wszyscy podejrzewali. Nie ma w Polsce drugiego takiego zawodnika. Odstaje od reszty umiejętnościami podobnie jak w poprzednim sezonie Vadis Odjidja-Ofoe z Legii, chociaż są to zupełnie różni zawodnicy.

Potrafi porwać zespół do walki. Kilkoma zwodami czy też indywidualnym rajdem sprawia, że koledzy zaczynają wierzyć w wygraną. Zawodnicy grający przy Carlitosie na boisku sami stają się lepszymi piłkarzami. Tego typu gracz przydaje się w każdej drużynie. Trener wie, że zawsze może liczyć na jakiś błysk jego geniuszu, przez co za każdym razem rozpoczyna od niego ustalanie składu na mecz. Nie ma się zresztą co dziwić. Niedawno Carlosowi udało się wyprzedzić w wyścigu o koronę króla strzelców swojego rodaka Igora Angulo z Górnika Zabrze, co jeszcze kilka tygodni temu wydawało się niemożliwe. Chociaż akurat w przypadku tego zawodnika takie słowo w ogóle nie istnieje. W Krakowie pozostaje teraz tylko żałować, że jeśli przyjdzie Wiśle grać w kwalifikacjach do Ligi Europy, Hiszpana już w klubie prawdopodobnie nie będzie, ponieważ przejdzie do silniejszej ekipy spoza Polski…

Człowiek Pochettino

Większość kibiców nie do końca rozumiała, dlaczego zwolniono ze stanowiska trenera Wisły – Kiko Ramireza. Rzeczywiście drużyna za jego kadencji wyglądała całkiem dobrze, ale zdarzały się też często mecze fatalne. Niestety za często. Widać było u Hiszpana, że ma pomysł na grę zespołu, ale brakowało czegoś ekstra. Czasami wydawało się, że piłkarze nie za bardzo wiedzą, jak mają zachowywać się na boisku, co bezlitośnie wykorzystywali rywale.

Oczywiście drużyna spod Wawelu utrzymywała się całkiem spokojnie w pierwszej ósemce, ale należy się zastanowić, czy takiemu klubowi jak „Biała Gwiazda” powinno to wystarczać. Zdaje się, że absolutnie nie. W końcu są jednym z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce, z 13 mistrzostwami na koncie.

Właśnie dlatego zwolniony został trener Ramirez. Za jego kadencji była stabilizacja, jeżeli chodzi o miejsce w tabeli, ale brakowało tego czegoś, co pozwoliłoby wejść im na wyższy poziom i zacząć dobijać się do ścisłej czołówki ekstraklasy. Po to właśnie do stolicy Małopolski sprowadzony został były trener Hajduka Split, Joan Carrillo, i to właśnie on, razem z wyżej wspomnianym Carlitosem, prowadzą zespół prosto do osiągnięcia założonych celów.

Hiszpan swoją przygodę z trenerką rozpoczął w sezonie 2010/2011 w Espanyolu Barcelona jako asystent samego Mauricio Pochettino, aktualnie szkoleniowca Tottenhamu. Sam nazywa swojego byłego przełożonego „geniuszem” i nie ukrywa, że wiele się od niego nauczył, co stara się przekładać na grę krakowskiej drużyny. Wisła w pierwszych meczach z Carrillo u steru niekoniecznie zachwycała, a przede wszystkim brakowało jej skuteczności. Carlitos, w meczu będącym debiutem nowego trenera, strzelił co prawda bramkę, ale później zaciął się na cztery mecze. Przełamanie nastąpiło dopiero w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław wygranym przez „Wiślaków” 3-1, w którym sam zawodnik ustrzelił hat-tricka.

Coś musiało tąpnąć w zespole po przegranej tydzień wcześniej 0-2  w konfrontacji z Jagiellonią
w Białymstoku. Drużyna z tamtego meczu i ta, która pokonywała wrocławian, to jakby zupełnie coś przeciwnego. Później przyszła wygrana z Legią przy Łazienkowskiej, która zresztą było chyba najważniejszą pośród ostatnich zwycięstw. Widać było przede wszystkim ogromne zaangażowanie w grę i zachowanie dyscypliny taktycznej, czyli to, co stara się zaszczepić swoim zawodnikom trener Carrillo. Wiśle udało się wykluczyć całkowicie wszystkie atuty mistrzów Polski i zdominować ich jeszcze bardziej, niż dwa tygodnie wcześniej zrobiła to Jagiellonia. W końcu przebiegli o 8 kilometrów więcej od przeciwników. Zobaczymy, czy trenerowi uda się to wszystko powtórzyć w meczu z Lechem.

Viva Espana

Trzeba włodarzom Wisły oddać, że pomimo powszechnej krytyki filozofii klubu, twardo się przy niej upierają i nie widać szans na to, żeby miało się coś zmienić. Chodzi tu oczywiście o zatrudnianie nie tylko piłkarzy, ale i sztabu trenerskiego oraz dyrektora sportowego rodem z Hiszpanii. Póki co najlepszy piłkarz w krakowskiej drużynie, jak i trener, który może przywrócić klubowi z Reymonta chociaż cząstkę dawnego blasku, są przecież Hiszpanami. Wszyscy woleliby, żeby zespół składał się w większej części z Polaków, jednak niestety sytuacja w Wiśle jest taka, a nie inna, więc nie można sobie na to pozwolić. Nie jest to oczywiście bolączką wyłącznie Wiślaków, ale wszystkich liczących się zespołów w polskiej lidze.

Podobny problem ma Legia, zdaje się jednak, że w jej przypadku, pomimo wyższej pozycji w tabeli, ma to mniejsze szanse na powodzenie. W Krakowie jest inaczej. U zagranicznych zawodników nie widać braku zaangażowania czy zadowolenia z pobytu w swoim zespole, czego nie można powiedzieć o ich odpowiednikach ze stołecznego klubu. Możliwe więc, że zdecydowanie szybciej to krakowianie osiągną swój cel, jakim jest awans do europejskich pucharów, niż „Legioniści” obronią tytuł mistrza Polski.

Po swoje

Jeżeli Wiślacy rzeczywiście marzą o Europie, muszą wyjść na konfrontację z Lechem tak samo, jak wyszli na konfrontację z Legią. Mają w końcu w swoich szeregach świetnego trenera i najlepszego zawodnika w lidze. Muszą pójść po zwycięstwo jak po swoje. Ten mecz będzie kluczowy w walce o miejsce premiowane udziałem w kwalifikacjach do Ligi Europy. Lechici są lekko nadszarpnięci przez kontuzje, co gospodarze muszą w poniedziałek przy Reymonta wykorzystać. Jak na razie wiele przemawia za nimi, jednak poznaniacy są w tym sezonie nieprzewidywalni i zawsze stanowią jakieś zagrożenie.

Można się spodziewać, że o wyniku meczu przesądzi jeden błysk geniuszu któregoś ze snajperów – Carlitosa albo Christiana Gytkjaera. Trener Carrillo musi trzymać swoich piłkarzy w ryzach i przekazywać im wiedzę, aby udoskonalali przede wszystkim swój zmysł taktyczny. W końcu uczył się od samego Pochettino.

Cóż, pozostaje tylko życzyć Wiśle, aby było jej dane gościć w niedługim czasie jakiegoś silnego rywala z Europy, jak za starych dobrych lat…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze