Las leyendas de La Liga: Diego Tristan – hiszpański killer pola karnego


Wspominamy czasy, kiedy Diego Tristan siał zniszczenie i postrach w defensywach przeciwników

8 listopada 2019 Las leyendas de La Liga: Diego Tristan – hiszpański killer pola karnego
https://s2.eestatic.com/

Kariera piłkarza bywa przewrotna. Kiedy jako dziecko po raz pierwszy zdajesz sobie sprawę, że chcesz nim być, trudno powstrzymać wyobraźnię. Cel jest jasny – osiągnąć jak najwięcej i zajść jak najdalej. Oczywiście nie każdemu jest to dane, ale podejmując rękawicę, sam dla siebie stajesz się zwycięzcą. Marzą się kluby z najwyższej półki, chcesz być najlepszym i robić różnicę na boisku, dlatego poprzeczka, jaką sobie stawiasz, jest bardzo wysoka. Jednak czasem los nie pozwala osiągnąć celów, przynajmniej nie do końca. Taka sytuacja miała miejsce w karierze bohatera niniejszego materiału. Diego Tristan, czyli przykład, jak perfekcyjnie zemścić się na braku szczęścia, ale i jak nie kończyć kariery.


Udostępnij na Udostępnij na

„Potykając się, można zajść daleko. Nie wolno tylko upaść i nie podnieść się”. Słowa legendarnego niemieckiego poety Johanna Wolfganga Goethego są perfekcyjnym streszczeniem kariery Hiszpana. Diego Tristan był zawodnikiem, który mimo ogromnego potencjału nigdy nie zagrał dla klubu z topu. Nie było to spowodowane miernością lub niewystarczającymi umiejętnościami. Raczej wyżej wspomnianym brakiem szczęścia, które nie pozwoliło piłkarzowi spełnić wszystkich swoich obranych celów. Ogromna skuteczność, instynkt strzelecki oraz doskonała dyspozycja fizyczna – te cechy mieściły się pod nazwiskiem Diego Tristan. Napastnik wyjątkowy, który udowodnił, że marzenia można osiągnąć w troszeczkę inny sposób.

 Diego Tristan – początki

Urodzony w 1976 roku w andaluzyjskiej gminie La Algaba Diego Tristan od dziecka marzył o byciu zawodowym piłkarzem. Podpatrując takie legendy jak Juanito czy Paco Gento, postawił sobie za cel osiągnięcie ich poziomu. Wyróżniał się pośród rówieśników niesamowitą dynamiką oraz ciągiem na bramkę. Natomiast prawdziwym kluczem do sukcesu była jego niebywała determinacja, dzięki której rozwinął swoją karierę.

Z racji tego, że pochodzi z prowincji Sewilla, trudno było mu wybrać odpowiedni klub do szlifowania swojego talentu. Z jednej strony z domu bliżej na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan, z drugiej jednak trudno byłoby tam o przebicie. Ostatecznie pojechał dalej, na Estadio Benito Villamarin, czyli stadion Realu Betis. Właśnie tam rozpoczęła się piłkarska przygoda Diego Tristana.

W piorunującym tempie dołączył do drugiego zespołu „Verdiblancos”. Od pierwszego meczu pokazywał, że jest w stanie zrobić różnicę na boisku. Jeszcze jako 21-latek zdobył 22 bramki dla rezerw Realu Betis, jednak nigdy nie było mu dane przebić się do pierwszego zespołu. Wszystko za sprawą szybkiego transferu do RCD Mallorca. W tamtejszym klubie Diego Tristan udowodnił swoją prawdziwą wartość. Ówczesny trener „Los Bermellones” Hector Cuper uznał, że młodzieniec nie jest jeszcze gotów do gry na najwyższym szczeblu. Postanowił zatem odesłać go na rok do rezerw, aby zyskał większe doświadczenie.

Jak się później okazało, był to całkiem rozsądny ruch. Diego Tristan zdobył 15 bramek w 39 meczach, a z racji tego, że z pierwszego zespołu odszedł napastnik Alberto Luque, nowy, ale chwilowy trener Mario Gomez postanowił, że Hiszpan wskoczy w jego miejsce. Wraz z Samuelem Eto’o stworzyli skuteczny duet na Iberostar Estadio. Sezon 1999/2000 był nadzieją Diego Tristana na prawdziwe spełnienie marzeń. Drogę do siatki rywali znalazł 18 razy. Na Balearach nie zagościł długo, bo zaledwie dwa lata. Odszedł, żeby osiągnąć poziom, o jakim marzył od dziecka. Jednak los okazał się na tyle przewrotny, że swoje marzenia musiał realizować w innym miejscu.

O mały włos…

Jak spełniać marzenia, to z przytupem. Diego Tristan jako piłkarz, który zdążył dać o sobie znać wszystkim piłkarskim hegemonom, stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych napastników na Półwyspie Iberyjskim. Jego wyczynom uważnie przyglądały się takie kluby, jak: Valencia CF, FC Barcelona, Villarreal CF czy Real Madryt. I właśnie na ten ostatni klub obrał swój azymut.

Od dziecka był kibicem „Los Blancos” i uważnie śledził ich poczynania w La Liga oraz Lidze Mistrzów. Jego wcześniej wspomniani idole Paco Gento oraz Juanito to legendarni napastnicy klubu z Estadio Santiago Bernabeu. Marzył, aby podążyć ich śladami. Sam Real Madryt zgłosił się po jego usługi, dlatego do spełnienia marzeń było bardzo blisko. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu 2000/2001 ówczesny prezes „Królewskich” Lorenzo Sanz zawarł z piłkarzem wstępną umowę, która miała służyć jako zabezpieczenie przed zakusami innych klubów.

Jednak Real Madryt znajdował się wówczas w głębokim kryzysie ekonomicznym. Nastąpiło wiele zmian wewnętrznych, które miały na celu jego zażegnanie. Lorenzo Sanz został zdegradowany z pozycji prezesa klubu, a w jego miejsce wybrano Florentino Pereza. Hiszpański przedsiębiorca i biznesmen, prezes budowlanej firmy Grupo ACS stał się wielką nadzieją na wyciągnięcie Realu z dołku finansowego. Ta zmiana okazała się kluczowa pod kątem transferu Diego Tristana na Bernabeu.

Jeszcze przed objęciem funkcji prezesa „Królewskich” Florentino Perez zawarł układ z gwiazdorem FC Barcelona Luisem Figo. Brzmiał on, że jeśli obejmie stery Realu Madryt, Portugalczyk podpisze z kontrakt z madrytczykami. Transakcja doszła do skutku, a nowy prezes uznał, że nie potrzebuje kolejnego napastnika. W ten właśnie sposób Diego Tristan musiał pogodzić się, że jego marzenie nie zostanie spełnione i postanowił szukać szczęścia gdzieś indziej.

Złota era Deportivo La Coruna

Doradzono mu podpisanie kontraktu z ówczesnym mistrzem kraju Deportivo La Coruna. Tak też się stało i Diego Tristan pojawił się na Estadio Riazor. Początkowo wyglądało to dla niego jako krok do tyłu, jednak z czasem wszystko nabrało rozpędu. Wszystko za sprawą ogromnej konkurencji w ataku, jaka wówczas miała miejsce w zespole Javiera Irurety. Był to okres, w którym barwy klubu na boiskach Primera Division reprezentowali tacy napastnicy, jak: Roy Makaay, Walter Pandiani czy Pauleta.

Wtedy też krążyła opinia, że Diego Tristan na stałe zostanie przywiązany do ławki rezerwowych. Nic z tych rzeczy. Już w pierwszym sezonie, w którym to Deportivo było prawdziwym hegemonem ligowym, Hiszpan zdobył 19 bramek w lidze i stał się najlepszym strzelcem zespołu. Owszem, początkowo pełnił tylko funkcję zmiennika. Do czasu. W sezonie 2001/2002 sięgnął z klubem po wicemistrzostwo kraju, a w Lidze Mistrzów, w której dołożył dwa gole, dotarł do ćwierćfinału. Do tego dołożył zwycięstwo w Pucharze Hiszpanii.

Z klubu odszedł Pauleta, a na ławkę powędrował Pandiani. Duet Makaay – Tristan stał się jednym z najgroźniejszych, a zarazem najskuteczniejszych w lidze. Tamten sezon jest najbardziej pamiętnym dla Tristana. Zdobył w nim 24 gole w lidze i 6 w Lidze Mistrzów. Gdy dodamy do tego bramki Makaaya, daje nam to aż 43 gole strzelone przez dwóch piłkarzy. W ręce Hiszpana powędrowało Trofeo Pichichi, a do tego odegrał kluczowe role w zwycięstwach nad Manchesterem United i Arsenalem w Champions League. Tymi osiągnięciami udowodnił sobie, że nie potrzeba Realu Madryt, aby spełnić swoje marzenia. Trafił w idealne dla siebie miejsce.

Dzięki tak doskonałym występom zapewnił sobie wyjazd na mistrzostwa świata do Korei i Japonii w 2002 roku. Jednak selekcjoner reprezentacji „La Roja” Camacho wolał stawiać na Fernando Morientesa. Diego Tristan nie zawojował tego turnieju. Wystąpił tylko dwa razy i nie zdobył żadnej bramki.

Diego Tristan – legenda Deportivo La Coruna

Złoty okres Deportivo La Coruna trwał, a Diego Tristan dalej zbierał żniwo na hiszpańskich boiskach. Sezon 2002/2003 nie był już tak obfity w sukcesy klubowe, jednak dalej ekipa Irurety trzymała fason. Półfinał Copa Del Rey, trzecie miejsce w Primera Division i nieszczęsne odpadnięcie w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Role w duecie Makaay – Tristan uległy zmianie. Holender został królem strzelców ligi, a Hiszpan trafił do siatki zaledwie dziewięć razy.

Po tym sezonie pojawiły się plotki o rzekomym zainteresowaniu usługami Hiszpana przez Manchester United. Z Old Trafford odchodził wówczas David Beckham i zaczęto poszukiwania nowego ofensywnego zawodnika, który zapewni „Czerwonym Diabłom” bramki. Ta transakcja również nie doszła do skutku, a podczas całego zamieszania wokół Hiszpana sam zainteresowany skomentował sytuację słowami: – Jedyne, o czym myślę, to gra w moim klubie. Wszelkie inne plotki mnie nie interesują. United to zespół, który lubię. Dla mnie jest jednym z ulubionych rywali. Ponieważ Tristan uchodził wówczas za jednego z najlepszych napastników świata był również najbardziej rozchwytywany. Ostatecznie pozostał na Estadio Riazor.

Z klubu odszedł Roy Makaay, który zdecydował się na wybór oferty Bayernu Monachium. Diego Tristan miał się stać napastnikiem przewodnim Deportivo, jednak kontuzja kostki, jakiej doznał w jednym ze spotkań, spowodowała stopniowy spadek jego formy. Ciężar zdobywania bramek spadł na duet Luque – Pandiani. Drużyna dalej grała jak z nut, ale Hiszpan nie prezentował dobrej dyspozycji. Zdobył tylko osiem bramek w lidze, a w Lidze Mistrzów, w której Deportivo dotarło aż do półfinału, trafiał do siatki trzykrotnie. Wszystkie jego bramki padły podczas pamiętnej porażki z późniejszym finalistą turnieju AS Monaco. Wówczas padł wynik 8:3. Był to moment, w którym Diego Tristan udowodnił swój geniusz, a jego druga bramka została uznana najładniejszą w całym turnieju.

Następne sezony były już tylko efektem ciągłych urazów i braku stabilizacji formy. W klubie z prowincji La Coruna spędził sześć lat. Wystąpił w 232 spotkaniach, w których zdobył 96 bramek i zaliczył 7 asyst. Mimo kiepskiego finiszu stał się legendą Deportivo La Coruna.

Tułaczka…

Powodem rozstania z Deportivo La Coruna nie były tylko urazy, ale również styl życia piłkarza. Dochodziło do coraz częstszych konfliktów z trenerem, ponieważ zawodnik bywał widywany w stanie upojenia alkoholowego oraz prowadził nocny tryb życia. – Tristan ma szczęście, że jest inteligentnym chłopcem i ma naturalne cechy jako piłkarz, ale martwię się, że wszystkie rady, które mu daję, mogą odnieść skutek, dopiero w wieku 40 lat. Nie zamierzam zamieniać się w policjanta i pilnować każdego jego ruchu. Żaden zawodnik nie powinien być widziany w nocy 24 godziny przed meczem z Madrytem. To nigdy nie może mieć miejsca w moim zespole – to słowa Javiera Irurety przed jednym z meczów z Realem Madryt. Właśnie takim zachowaniem Tristan stracił w oczach trenera.

W sezonie 2006/2007 Diego Tristan przeniósł się z powrotem na Baleary do RCD Mallorca. Dorobek? 13 meczów, 0 bramek. Niestety, życie Hiszpana nie uległo zmianie. Grał coraz słabiej, dlatego po sezonie postanowiono się go pozbyć. Przyszedł czas na próbę swoich sił we Włoszech, a konkretnie w AS Livorno. No ale tam podobnie. 21 meczów, ale przynajmniej jeden gol. Niestety trener włoskiego zespołu również nie był zadowolony z jego poczynań. Był to moment, w którym Diego Tristan stał się zagubiony. Na szczęście pomocną dłoń wyciągnęli do niego włodarze West Hamu United, ale Premier League okazała się dla niego zbyt wymagająca. Mający wówczas 36 lat snajper najlepiej zapamiętany został dzięki pięknej bramce z rzutu wolnego przeciwko Stoke City.

Po sezonie wrócił do Hiszpanii, a konkretnie do Cadiz CF, w którym w wieku 37 lat zakończył swoją piłkarską karierę.

***

Zastanawiacie się, co słychać u Tristana? Obecnie wygląda tak..

Swoją karierę zakończył nie tak, jak sobie to wcześniej wyobrażał, ale nie ma tego złego. Najważniejsze, że był w stanie podjąć rękawicę i mimo złej opinii publicznej nie poddał się i próbował odzyskać twarz. Diego Tristan potknął się podczas nieudanego transferu do Realu Madryt, ale to nie podcięło mu skrzydeł. Ba, można rzec, że tylko dodało mu wiatru, dzięki któremu mógł się wznieść znacznie wyżej. Powoli podupadał, ale zdołał się podnieść. Wszyscy zapamiętali go jako świetnego snajpera z Deportivo La Coruna. Dlatego słowa Goethego idealnie pasują do kariery byłego doskonałego hiszpańskiego napastnika.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze