Derby Manchesteru na korzyść ekipy Ole Gunnara Solskjaera!


Podopieczni norweskiego szkoleniowca wygrali niedzielne derby Manchesteru i to oni opuścili Etihad Stadium w świetnych nastrojach

7 marca 2021 Derby Manchesteru na korzyść ekipy Ole Gunnara Solskjaera!
talksport.com

Triumf w rozgrywkach Premier League od lat jest dla angielskich klubów czymś niezwykle istotnym. Tegoroczny zwycięzca w wyścigu o tytuł najlepszej drużyny w Anglii jest już raczej znany. Jednak nie umniejsza to w żaden sposób reszcie meczów w angielskiej ekstraklasie. Można więc śmiało powiedzieć, że marcowe derby Manchesteru miały być tak czy inaczej obfite w emocje i walkę do samego końca.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie zważając na to, że prawdopodobnie kwestią czasu jest, aż Manchester City zdobędzie tytuł mistrzowski, wszyscy kibice liczyli na godne oglądania widowisko. Derby Manchesteru zawsze miewały swoje podteksty i były jednymi z najbardziej elektryzujących spotkań w europejskim futbolu.

Gospodarze podchodzili do tego spotkania z niezwykle komfortowej pozycji. Przed tą serią gier mieli nad drugim zespołem, jakim notabene był ich dzisiejszy rywal, aż 14 punktów przewagi. Dodatkowo byli w niesamowitej formie i wydawało się, że jedynie cud może przerwać ich pewny marsz po zwycięstwo w tegorocznej edycji Premier League.

Manchester United natomiast, jak już wcześniej wspomniano, zajmował przed tą kolejką drugie miejsce w ligowej tabeli. Do „Obywateli” tracili wyżej wymienione 14 „oczek”. Na dodatek przez ostanie dwa ligowe remisy i wczorajsze zwycięstwo Leicester spadli na trzecią lokatę. Jeżeli podopieczni Ole Gunnara Solskjaera chcieli pokazać, że nie składają broni w walce o mistrzostwo Anglii, musieli wygrać niedzielne derby Manchesteru.

Nieobecność Davida de Gei

Hiszpański golkiper opuścił ostatnie ligowe spotkanie przeciwko Crystal Palace ze względu na sprawy rodzinne. Golkiper „Czerwonych Diabłów” musiał być obecny przy swojej małżonce ze względu na narodziny swojego dziecka. Piłkarz chciał powrócić do Anglii i zagrać w niezwykle ważnym starciu z City. Jednak norweski szkoleniowiec stwierdził, że lepiej będzie, jak zostanie on przez najbliższe dni przy swojej rodzinie w Hiszpanii.

Na derby Manchesteru gotowy więc musiał być Dean Henderson. Młody bramkarz United grał w ostatnim starciu z „Orłami” i spisał się naprawdę bardzo dobrze. Ponadto w przekroju całego sezonu Anglik pokazywał, że zasługuje na grę w wyjściowej jedenastce. Na dodatek większość kibiców domagała się, aby to Henderson był pierwszym bramkarzem.

Argumentem przemawiającym za stawianiem na wychowanka United była chimeryczna postawa właśnie Davida de Gei. Hiszpan przeplatał świetne mecze tymi słabszymi. Dean Henderson zatem miał w najbliższych dniach okazję, żeby jeszcze bardziej podkreślić swój kunszt bramkarski. Dodatkowo mógł dać trenerowi „Diabłów” dodatkowy dylemat związany z obsadzeniem pozycji golkipera.

Nieoczekiwane prowadzenie United

Pep Guardiola dokonał przed dzisiejszym meczem trzech zmian w stosunku do ostatniego ligowego spotkania przeciwko Wolverhampton. Aymeric Laporte ustąpił miejsca w wyjściowej jedenastce będącemu w świetnej formie Johnowi Stonesowi. Na ławce rezerwowych usiadł również Kyle Walker kosztem występu Oleksandra Zinchenki. Ostatnią roszadą była decyzja o rezygnacji z występu Bernardo Silvy na rzecz wystawienia fantastycznego w tym sezonie Ilkaya Guendogana.

Ole Gunnar Solskjaer natomiast zrezygnował z czterech graczy, których wystawił w meczu z Crystal Palace. Victor Lindelof oraz Scott McTominay wrócili do podstawowego składu, przez co norweski szkoleniowiec musiał posadzić na ławce Nemanję Maticia i Erica Bailly’ego. Dodatkowo ostatnia mocno przeciętna dyspozycja Edinsona Cavaniego i Masona Greenwooda dała kolejną szansę na pokazanie swych umiejętności Danielowi Jamesowi oraz Anthony’emu Matrialowi.

Bardzo szybko mogliśmy oglądać pierwszą okazję na zdobycie bramki i to nieoczekiwanie przez zespół gości. Gabriel Jesus sfaulował Anthony’ego Martiala w polu karnym. Bruno Fernandes z lekkimi problemami wykorzystał „jedenastkę” i dał swojemu zespołowi prowadzenie. „Czerwone Diabły” sprawiły więc sporą niespodziankę i już od 2. minuty wygrywały różnicą jednego trafienia.

***

Pierwsze 20 minut oprócz bramki z rzutu karnego nie było zbyt ciekawe. Działo się to, na co wszyscy byli przygotowani, czyli przewaga „The Citizens” w posiadaniu piłki. Jednak to United miało więcej celnych strzałów, lecz tylko jeden i to właśnie z rzutu karnego, trafił do bramki Edersona.

Przewaga City z minuty na minutę powiększała się, lecz obrona ich rywali była wystarczająco dobrze zorganizowana, aby nie dać im możliwości stworzenia klarownej sytuacji. Podopieczni Guardioli próbowali zagrozić bramce Hendersona strzałami z dystansu, aczkolwiek bezskutecznie.

Pierwsza odsłona spotkania zaczęła się bardzo intensywnie, ale reszta tej połowy pod względem atrakcyjności zawiodła. Gra toczyła się głównie na połowie United, lecz „The Citizens” nie potrafili przeciwstawić się szykom obronnym ekipy norweskiego szkoleniowca.

Najgroźniejszą okazję miał Gabriel Jesus, lecz nie zdołał dosięgnąć wślizgiem piłki, która po dość silnym strzale po ziemi Riyada Mahreza opuściła boisko. City nie potrafiło więc wykorzystać swojej sporej przewagi, co było dość dziwne, ponieważ zespół Guardioli przeważał w praktycznie każdej statystyce z wyjątkiem bramek. Pierwsza część tego starcia zakończyła się zatem jednobramkowym prowadzeniem gości.

Derby Manchesteru okazały się niespodzianką!

Manchester City mógł wyrównać wynik już w 47. minucie spotkania po przepięknym strzale Rodriego. Hiszpan przymierzył z linii pola karnego w spojenie słupka z poprzeczką i United po tym zdarzeniu mogło mówić o sporym szczęściu.

Chwilę później z kontratakiem ruszyły „Czerwone Diabły” i Luke Shaw wpakował piłkę do siatki. Niesamowitym rajdem i wkładem w akcję bramkową na 2:0 mógł pochwalić się właśnie lewy obrońca United. Po świetnym dryblingu i rozegraniu piłki z Marcusem Rashfordem angielski defensor podwyższył prowadzenie swojego zespołu.

Manchester City pomimo tego, że przegrywał, nie potrafił pokonać Deana Hendersona, ba, wyglądał znacznie mniej groźnie, niż miało to miejsce w pierwszej połowie. United mimo bardziej defensywnej gry było o wiele groźniejsze, a przede wszystkim skuteczniejsze od „Obywateli”, o czym świadczyło dwubramkowe prowadzenie.

Anthony Martial miał bardzo dogodną okazję, aby podwyższyć rezultat spotkania na 3:0. Jednak po zamieszaniu w polu karnym Francuz nie potrafił pokonać Edersona w sytuacji sam na sam. 25-latek może pluć sobie w brodę, ponieważ w przypadku sfinalizowania tej akcji mógł zamknąć losy tej konfrontacji.

Kombinacyjna gra City doprowadziła ich do dość klarownej sytuacji, lecz Phil Foden nie potrafił jej wykończyć. Ponadto kilka minut później po dośrodkowaniu Kyle’a Walkera pierwszą bramkę w swojej karierze przeciwko „Czerwonym Diabłom” mógł strzelić Raheem Sterling. Angielski skrzydłowy nie zdołał jednak sięgnąć piłki głową.

Derby Manchesteru zakończyły się więc nieoczekiwaną wygraną United 2:0. Przerwało to tym samym niesamowitą serię zwycięstw Manchesteru City i zniwelowało stratę punktową „Diabłów” do zespołu Guardioli o trzy „oczka”. Zwycięstwo podopiecznych norweskiego szkoleniowca w rozgrywkach ligowych jest raczej bardzo mało prawdopodobne. Natomiast tym spotkaniem pokazali, że nie powiedzieli oni jeszcze ostatniego słowa w walce o mistrzostwo.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze