145. derby północnego Londynu zakończyły się kapitalnym zwycięstwem Arsenalu Londyn 3:0. Sobotni mecz to prawdziwy popis gry „Kanonierów”, którzy nie dali najmniejszych szans lokalnemu rywalowi, również przecież będącemu w niezłej dyspozycji.
Spotkanie początkowo nie przebiegało jednak tak jednostronnie, jak wskazywał na koniec wynik. Obie drużyny toczyły równą walkę w środku pola i żadna z londyńskich ekip nie mogła poważnie zagrozić bramce przeciwnika. Jednak po upływie pół godziny rozkręcać zaczęli się gospodarze, a sygnał do ataku dał Andrij Arszawin. Kolejne sytuacje stwarzał sobie także Robin van Persie, ale pudłował niemiłosiernie.
I kiedy wydawało się, że obie drużyny zejdą do szatni z bezbramkowym remisem, prawdziwy koncert gry dał duet najlepszych obecnie zawodników Arsenalu. Najpierw wspomniany van Persie wykorzystał świetne dośrodkowanie Sagny, a kilkadziesiąt sekund później było już 2:0 dla Arsenalu. Majstersztykiem popisał się bowiem Cesc Fabregas. Hiszpan wykorzystał opieszałość „Kogutów”: w rozgrywaniu piłki po wznowieniu gry, przejął futbolówkę, ograł trzech rywali i spokojnie pokonał Gomesa. To trafienie bez wątpienia będzie aspirowało do miana bramki kolejki.
Arsenal do przerwy prowadził 2:0 i wydawać by się mogło, że wynik jest sprawą rozstrzygniętą. „Kanonierzy” mieli jednak w pamięci ostatni pojedynek z West Hamem (również prowadzili 2:0, by ostatecznie zremisować 2:2) czy ubiegłoroczne derby właśnie z Tottenhamem (gdy jeszcze przed końcem prowadzili 4:2 by ostatecznie zremisować). Dlatego też po przerwie podopieczni Arsene’a Wengera zaatakowali ponownie, z podobną zajadłością jak w pierwszej odsłonie spotkania. Opłaciło się to już po kwadransie, gdy ponownie wrzucał piłkę Bacary Sagna i podobnie w rolę kata wcielił się Robin van Persie.
Tottenham obudził się dopiero wtedy, kiedy było już po meczu. Sytuacje „Kogutów”, które można policzyć na palcach jednej ręki, zatrzymywał za każdym razem dobrze interweniujący Manuel Almunia. Widać było, że występująca w eksperymentalnym ustawieniu druga linia gości ma jeszcze przed sobą długą drogę do rywalizowania z najlepszymi. To jest już jednak zmartwienie Harry’ego Redknappa, którego drużyna przegrała drugi mecz z rzędu.
Zwycięstwo gospodarzy jest bezdyskusyjne, byli lepsi w każdym elemencie gry, a przede wszystkim potrafili strzelić trzy bramki. Zdobyliby ich więcej, gdyby nie dobrze momentami interweniujący Heurelho Gomes i okropnie nieskuteczni van Persie i Eduardo.
Arsenal dzięki dzisiejszej wygranej awansował na drugą pozycję w tabeli mając tyle samo punktów co Manchester United. Jednak „Czerwone Diabły” podejmują dziś jeszcze na Old Trafford przeciętny Blackburn Rovers.
Doczekaliśmy się wreszcie pewnego zwycięstwa
Arsenalu..Może się troche poprawi gra arsenalu
jeeeeeee piekne zwyciestwo the gunners
Po raz kolejny się okazuje, że Tottenhamowi daleeeeko
do czołowej trójki Premiership. Nie mają szans na
pudło w tym sezonie. Arsenal, MU i Chelsea poza ich
zasięgiem, ostatnio nawet i Stoke...