Dawid Pędziałek: Chcę, żeby oceniano mnie jak każdego innego trenera [WYWIAD]


O promowaniu młodych zawodników, stylu gry drugoligowego zespołu czy stażu u Janusza Niedźwiedzia. Rozmawiamy z trenerem GKS-u Jastrzębie

30 sierpnia 2024 Dawid Pędziałek: Chcę, żeby oceniano mnie jak każdego innego trenera [WYWIAD]
Arkadiusz Kogut / gksjastrzebie.com

W pierwszym kroku utrzymał GKS Jastrzębie na szczeblu centralnym. Teraz chce grać intensywną piłkę, sprawiać niespodzianki w meczach z faworytami i wypromować młodych zawodników. – Nigdzie indziej bym się tego nie nauczył. Takie pół roku, jakie miałem tutaj, dało ogromne owoce na przyszłość – zapewnia w rozmowie z nami 26-letni trener Dawid Pędziałek.


Udostępnij na Udostępnij na

  • Styl czy wynik? Osobowość czy wiedza? Na co stawia Dawid Pędziałek?
  • Czy denerwuje go łatka „najmłodszego trenera”?
  • Za co ceni Janusza Niedźwiedzia? A czym inspirował go Michał Probierz?

Dawid Dreszer (iGol.pl): W sobotę wybiło dokładnie pół roku od Pańskiego debiutu na ławce trenerskiej GKS-u Jastrzębie. Za Panem już 22 oficjalne spotkania, więc zapytam o pierwsze wnioski. Przystosowanie się do pracy na tym nowym stanowisku przyszło łatwo?

Dawid Pędziałek (trener GKS-u Jastrzębie): Uważam, że te pierwsze pół roku można uznać za udane z wielu perspektyw. Przede wszystkim cel, który został postawiony zimą przez zarząd, udało się zrealizować – utrzymaliśmy się na szczeblu centralnym. Teraz odmłodziliśmy kadrę, ale uważam, że nie straciliśmy na jakości. Jak widać, po świetnej inauguracji mieliśmy mecze z Pogonią Grodzisk Mazowiecki i Polonią Bytom, które siłą rozpędu okazały się na ten moment mocniejsze.

Przygotowujemy się z tygodnia na tydzień, bo każdy mecz jest dla nas kluczowy. Cel, taki jak awans czy baraże, nie został postawiony, więc chcemy tutaj odmłodzić kadrę, dać tym chłopakom czas. Zarząd oraz przede wszystkim Dyrektor Sportowy Adam Lechowski traktują ten klub jako projekt i są tego świadomi. Chcemy dalej rozwijać zespół, bo latem odeszło kilku zawodników, którzy w ubiegłym sezonie odgrywali kluczowe role, np. Boruń, Guilherme czy Chmarek.

Tak jak Pan wspomniał, udało się zrealizować główny cel. Czy to był taki moment, w którym pomyślał Pan sobie: to była dobra decyzja, by skorzystać z tej oferty i iść w to na całego? Patrząc z boku, ryzyko było ogromne – zespół w kryzysie, w dole tabeli, a Pan nie miał przecież doświadczenia w pracy pierwszego trenera.

Ja od początku, kiedy dostałem zapytanie o przygotowanie pomysłu, o to, jak chcę, żeby zespół wyglądał, jaki mam pomysł na utrzymanie go na szczeblu centralnym, wiedziałem, że ja tą decyzją mogę tylko wygrać. Byłem przekonany, że poznałem już tych zawodników. Pracowałem wcześniej przecież dwa lata w klubie z Jastrzębia w różnych rolach.

Byłem przekonany, że zespół stać na to, żeby się utrzymać. Patrząc na wyniki tylko z rundy wiosennej, to punktowaliśmy na szóste miejsce w tabeli. Więc pomysł i plan, jaki mieliśmy jako sztab, okazał się skuteczny. Ja jestem usatysfakcjonowany, jeśli chodzi o te pierwsze pół roku. Myślę, że zarząd także.

Jeśli miałby Pan wskazać najtrudniejszą rzecz, z jaką zmagał się Pan w ciągu tych kilku miesięcy, co by to było?

Po rundzie jesiennej byliśmy praktycznie na samym dole tabeli. Więc to, że musieliśmy punktować w każdym meczu, żeby odskoczyć, a liga była bardzo wyrównana. Było mnóstwo niespodzianek. Każdy mecz był dla nas jak finał. Nawet jak udało już się wygrać, to jeden mecz niewiele dawał i tydzień później, przegrywając, można było stracić wszystko to, co się wcześniej odrobiło.

To było trudne, bo nie było nawet chwili oddechu. Trzeba było pracować pod presją, z tygodnia na tydzień. Dla mnie z różnych względów to bardzo duże doświadczenie. Mieliśmy taki moment, że kilka kontuzji losowych sprawiło, iż musieliśmy kombinować ze składem, zmieniać nawet pozycje zawodnikom. Ale to wszystko finalnie nam się udało. Nigdzie indziej bym się tego nie nauczył. Uważam, że takie pół roku, jakie miałem tutaj, dało ogromne owoce na przyszłość.

Gdy ogłoszono, że poprowadzi Pan pierwszy zespół GKS-u, odbiło się to szerokim echem. Nie denerwuje Pana łatka „najmłodszego trenera na szczeblu centralnym”?

Uważam, że nawet jeśli jeszcze przez jakiś czas tak będzie, to mi to absolutnie nie ciąży. Ja muszę obronić się wynikiem, pracą, organizacją gry, a nie samym wiekiem. Tak jak mówię, przez pierwsze pół roku można było jeszcze tak patrzeć, ale teraz chcę, żeby oceniano mnie jak każdego innego trenera. A to, że jestem młody, jest tylko moim atutem.

Można powiedzieć, że za 5–10 lat ja nadal będę trenerem młodym, ale już z ogromnym doświadczeniem. Cieszę się, że tak szybko udało mi się dostać szansę i w tym pierwszym etapie ją wykorzystać. Będę robił wraz ze sztabem wszystko, aby ten sezon dla klubu również był udany. Bo całe środowisko jastrzębskie na czele z kibicami na to zasługuje.

Dużo teraz mówi się o stylu w polskiej piłce. Pan w dotychczasowych wywiadach podkreślał, że stawia wynik ponad styl. Tym Pan kieruje się prowadząc GKS? Czyli nie musi być ładnie, ale skutecznie.

Nie. To była wypowiedź na pierwsze pół roku, że trzeba będzie patrzeć przez pryzmat tego, żeby utrzymać zespół na szczeblu centralnym. Wtedy najważniejsze było dla nas regularne punktowanie. Biorąc pod uwagę, jaką mieliśmy kadrę, graliśmy często w obronie niskiej i szukaliśmy szybkiego ataku, bo to było najprostsze i najszybsze do adaptacji u zawodników. Dało to efekt krótkoterminowy.

Natomiast teraz przyświeca mi to, żeby grać intensywnie i zdecydowanie bardziej ofensywnie niż wiosną. Zależy mi, aby zespół był intensywny: intensywny w wysokiej obronie, intensywny z piłką. W tym kierunku zmierza nowoczesny futbol. I teraz od początku sezonu – to nie moje gołe słowa, bo statystyki to potwierdzają – średnie posiadanie piłki w każdym meczu mamy wyższe, aniżeli miało to miejsce wiosną.

Chcemy rozwijać zawodników. Mamy młody zespół. Chcemy być intensywni. Rolą trenera w moim przekonaniu jest to, żeby w danej sytuacji czy na dany zespół obrać plan, który będzie skuteczny. Zarząd przedstawił to tak, że chce, aby ten sezon był stabilny, bo mamy mnóstwo zdolnej młodzieży. Chcemy ją rozwijać właśnie przez takie intensywne granie.

Mam nadzieję, że będzie to owocowało. Absolutnie nie chcę, żeby taka łatka – wynik ponad styl – została przypięta. To musi iść w parze. Ale obrona niska i atak szybki to też jest styl. Więc tak jak mówię, wynik w zawodowym futbolu jest najważniejszy, ale teraz Jastrzębie będzie grało inaczej, co pokazały już pierwsze kolejki.

W rozmowie z Goal.pl stwierdził Pan, że lubi zespoły poukładane, grające intensywną piłkę, wspominając przy tym o Jose Mourinho.

Jose Mourinho to trener, który pracował w różnych klubach, w różnych środowiskach i zawsze odciskał swoje piętno – czy były to kluby topowe, czy bardziej nieoczywiste. Umiał się dostosować. Jego zespoły są bardzo dobrze zorganizowane, ale potrafi też zawodników rozwijać.

Takich dobrych trenerów, od których człowiek czerpie różne rzeczy, jest mnóstwo. Kimś takim był i jest na pewno Jurgen Klopp, czy to w Borussii, czy w Liverpoolu. Jego zespoły były bardzo intensywne, mocne w fazach przejściowych. To, co podobało się kibicom, ale mi również, czyli intensywność po odbiorze, do przodu.

Miał Pan okazję być także na stażu u Michała Probierza, obecnego selekcjonera.

Jeżeli chodzi o trenera Probierza to wyróżniał się dyscypliną, porządkiem na treningach (a byłem na stażach w kilku klubach ekstraklasy). Każdy wiedział, co ma robić. Treningi były intensywne. Jak pokazała jego praca w klubach, trener Probierz zawsze szuka dopasowania stylu do zawodników, których posiada.

Myślę, że jako kraj stać nas na to, żeby grać zarówno efektownie, jak i efektywnie. Mamy takich graczy. I tak jak założył trener na początku – reprezentacja pod jego wodzą stara się grać inaczej niż w ostatnich latach, czyli dobrze z piłką, ofensywnie, wysoko tę piłkę odbierać. To szkoleniowiec bardzo elastyczny.

Jeśli już o stażach mowa, ja cenię sobie bardzo trenera Janusza Niedźwiedzia, którego pracy miałem okazję przyglądać się przez tydzień, w przerwie pomiędzy sezonami.

Akurat kilka dni temu Ruch się z trenerem Niedźwiedziem pożegnał. Ostatnio nieco więcej było negatywnych opinii o jego pracy, więc ja zapytam o coś pozytywnego.

To, że trener pracuje dobrze, pokazał już wcześniej w Stali Rzeszów, Górniku Polkowice, Widzewie Łódź. Jego zespoły grały taką piłkę, jaką ja bardzo lubię, czyli intensywną, co już tu mówiłem. Starał się dominować. To trener z ogromną pasją, na każdym kroku pokazywał, że tym żyje – dużo podpowiedzi do zawodników.

Byłem w kilku klubach, ale bardzo cenię warsztat trenera Niedźwiedzia. Ale też jego jako osobę, bo wie, czego chce, ma swój pewien rys i na pewno jeszcze to w niejednym klubie udowodni. Co do Ruchu, jest dopiero początek sezonu, więc myślę, że też nie ma co jednomyślnie oceniać, bo po tym spadku bardzo mocno mu się zmieniła kadra. To, że wyniki były jakie były, moim zdaniem nie do końca oddaje rzeczywistość. Miałem okazję oglądać kilka meczów Ruchu, nawet na żywo, i mam trochę inne zdanie na ten temat.

Chciałbym pociągnąć temat tych inspiracji, bo rozmawialiśmy już o trenerach, a Pan studiował zarządzanie sportem zespołowym. Na pewno była szansa choć trochę poznać realia prowadzenia zespołów w innych dyscyplinach. Czerpie Pan czasem z tego i stara się przełożyć pewne pomysły na futbol?

Bardziej chodzi tutaj o trenerów z innych dyscyplin i to, jak zarządzają zespołami. Miałem okazję słuchać wykładów i pracować z trenerami piłki ręcznej, koszykówki, a nawet tenisa, gdzie sport jest indywidualny. Tak, można przerzucać inspiracje do pracy w piłce nożnej, bo te mechanizmy, jeśli chodzi o zarządzanie sportem zespołowym, są bardzo podobne. Różne spojrzenia, jak się reaguje po porażkach, po zwycięstwach – bardziej pod tym kątem.

Uważam, że te studia – najpierw trzy lata zarządzania zespołem sportowym (taka była specjalizacja), a potem podyplomowe studia z analizy gry przeciwnika – bardzo dużo mi dały, głównie pod względem poznania i wymiany doświadczeń trenerów z różnych dyscyplin.

Co według Pana jest ważniejsze w pracy trenera – osobowość i sposób przekazywania czy sama merytoryka?

Sposób, rozmowa, zarządzanie zespołem – to dla pierwszego trenera jest bardzo ważne. Bo trening może poprowadzić każdy trener, jest mnóstwo inspiracji. Sztaby są teraz tak rozbudowane, że trener może tylko rzucić pomysł, a one ten pomysł zrealizują. Zdecydowanie ważniejszy jest sposób zarządzania zespołem, w jaki sposób przekazuje się swoje informacje, swoją wiedzę, motywuje zawodników.

W tych czasach bajer nie przejdzie. Trzeba być przygotowanym do zawodu, bo zawodnicy są coraz bardziej świadomi. Jest wielu piłkarzy z dobrych akademii. Trzeba więc to wszystko łączyć. Zarządzanie umiejętnościami jest kluczowe, ale dopiero w połączeniu z wiedzą i dobrym treningiem daje nam trenera gotowego do pracy.

Wróćmy teraz do tematu GKS-u Jastrzębie. Po sześciu kolejkach zajmujecie miejsce w środku stawki. To dobry wynik, biorąc pod uwagę przedsezonowe założenia i Pańskie aspiracje?

Uważam, że na razie nie można patrzeć przez pryzmat wyników poszczególnych meczów. Oceniać będziemy po zakończeniu rundy. Ja chcę teraz wygrać najbliższy mecz. Są zespoły w tej lidze, które są bardzo mocne, mają wysokie budżety, bardzo dobrych zawodników. My chcemy mieć przede wszystkim stabilny sezon, ale ja jestem osobą ambitną. Mamy wielu młodych zawodników podpartych kilkoma doświadczonymi.

Chcielibyśmy więc w każdym meczu punktować. Co nam to przyniesie? Różnice są minimalne, jesteśmy na dziewiątym miejscu, ale tylko dwa punkty dzielą nas od stref barażowych – zarówno na górze, jak i na dole tabeli. Chcemy być na jak najwyższym możliwym miejscu. Uważam, że wszystko jest możliwe. Pokazała to w tamtym sezonie Stal Stalowa Wola, która awansowała jako beniaminek. Dwa lata temu – Znicz Pruszków trenera Mariusza Misiury. I tak do tego podchodzę.

Każdy najbliższy mecz jest najważniejszy. To nie jest tylko powiedzenie. Czy można było tych punktów zdobyć więcej? Patrząc przez pryzmat gry, w kilku meczach można było podjąć inne decyzje, jeżeli chodzi o sposób grania. Teraz jednak pozostaje patrzeć do przodu i robić wszystko, żeby wygrać ze Skrą Częstochowa.

A którego z dotychczasowych meczów, przegranych lub zremisowanych, najbardziej jest Panu żal? Tego z Polonią Bytom, w którym przez ponad godzinę graliście w przewadze liczebnej?

Najbardziej żal mi jest meczu w Elblągu. W pierwszej połowie stworzyliśmy tyle sytuacji, że spokojnie można by nimi obłożyć 2–3 spotkania, a ostatecznie wywieźliśmy stamtąd tylko punkt. Z Polonią rzeczywiście graliśmy w przewadze liczebnej, ale to zespół bardzo jakościowy jak na 2. ligę, z bardzo szeroką kadrą.

Rozkładając ten mecz na czynniki pierwsze, bo jesteśmy już po dokładnej analizie: pierwszą bramkę tracimy po bardzo prostym błędzie zawodnika, bo nie zachował się według naszych zasad, ale to jest piłka, indywidualne błędy się zdarzają. Druga sprawa, bramka z dystansu Gajdy. W przerwie mamy plan, żeby odwrócić wynik. Robimy zmiany, zmieniamy ustawienie, a w 46. minucie po naszym nieodpowiedzialnym zachowaniu zostaje podyktowany rzut karny. Czar pryska.

W ubiegły weekend Polonia po raz kolejny udowodniła, że potrafi grać w osłabieniu – strzeliła bramkę Resovii i wygrała mecz. Z perspektywy czasu uważam, że więcej można było wyciągnąć z meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Nie mówię, że byliśmy zespołem, który zasłużył na zwycięstwo, ale zagraliśmy bardzo dobrą drugą połowę i punkt można było wyciągnąć.

Te mecze z Polonią Bytom – pucharowy i ligowy – były najtrudniejszymi dotychczas? Wiele się mówi, że to najlepiej zorganizowany zespół w 2. lidze.

Patrząc na poszczególnych zawodników, najlepszą kadrę na papierze ma Wieczysta, ale całościowo najlepszym zespołem na dzień dzisiejszy jest, moim zdaniem, Polonia Bytom. W każdym meczu stać nas jednak na to, żeby zaprezentować się lepiej, niż w tych dwóch bezpośrednich spotkaniach. Nie byliśmy z nich zadowoleni. Można było wycisnąć zdecydowanie więcej. Ale tak jak powiedziałem, na dystansie uważam Polonię za najmocniejszy zespół w lidze.

A jaka jest dziś największa siła Pańskiego zespołu? Coś, co wyróżnia Was na tle przeciwników i pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Przede wszystkim jesteśmy zespołem, który wie, jak chce grać. Zespołem dobrze zorganizowanym, grającym w określonej strukturze i ustawieniu. Zespołem powtarzalnym, który już od pierwszego dnia realizuje plan, jaki przedstawiliśmy na początku współpracy.

Drugą rzeczą, jaka może nas wyróżniać, jest głód zwycięstw – mamy wielu zawodników i sztab, który chce wygrywać, chce się rozwijać. Chcemy z tygodnia na tydzień być coraz lepsi. To nasza duża siła. Mamy piłkarzy, którzy potrafią grać o wyższe cele, bo i Paweł Baranowski, i Oskar Paprzycki, Grzegorz Drazik, Michał Bednarski, Szymon Kiebzak, Farid Ali – to zawodnicy doświadczeni. Chcemy z tego czerpać.

W połączeniu z młodymi zawodnikami mogą stworzyć mieszankę, która w tej lidze będzie nieobliczalna. Nie pod względem gry, bo tutaj jesteśmy powtarzalni, ale pod względem wyników, niespodzianek. Możemy sprawić niejednego psikusa faworytom. Mamy swoją wartość i chcemy to pokazywać w każdym kolejnym meczu.

Kilkukrotnie wspominał Pan już o młodych zawodnikach. Który z nich ma Pana zdaniem największe predyspozycje do gry na tym najwyższym poziomie?

U młodych zawodników jest tak, że jedna dobra runda czy jeden dobry sezon potrafi przyspieszyć rozwój i pociągnąć w górę. Mogę wymienić tutaj grupę tych chłopaków, których mamy, ale na dobrą sprawę musiałbym wspomnieć o każdym z nich. Kargul-Grobla (był już u nas wcześniej, rocznik 2005), Fietz (skończył wiek młodzieżowca, mnóstwo meczów na szczeblu centralnym), Oliwer Jakuć.

Wzięliśmy też chłopaka z Rakowa Częstochowa – Kacpra Masiaka, który wyszedł z dobrej akademii Zagłębia Lubin. Jest Krystian Mucha, Szymon Maszkowski, Janek Ziewiec. Nie chcę nikogo pominąć. Jest chłopak, który dołączył do nas z 4. ligi, rocznik 2005 – Szymon Matysek. Więc ta grupa jest. Ci zawodnicy są utalentowani, a my jesteśmy w stanie ich rozwinąć tak, żeby przynajmniej kilku z nich mogło funkcjonować na tym najwyższym poziomie w Polsce, czyli w ekstraklasie.

Jan Ziewiec strzelił ostatnio zwycięską bramkę ze Świtem Skolwin, i to w doliczonym czasie gry. Poczuł Pan wtedy, że los oddał właśnie to, co być może wcześniej kilkukrotnie zabierał? Na przykład w spotkaniu z Olimpią Elbląg.

Nie do końca, ze Świtem Skolwin byliśmy zespołem lepszym. Mieliśmy więcej sytuacji w przeciągu całego meczu. Nie wykorzystaliśmy rzutu karnego – to już była taka najlepsza okazja. To jest młody zespół, który chce walczyć do końca, chce wygrywać. Bramka Janka Ziewca w 93. minucie sprawiła, że mogliśmy sobie dopisać trzy punkty po meczu z zespołem, który pokazał dotychczas, że będzie niewygodny.

Z drugiej strony, kto w tej lidze będzie wygodny? Do każdego przeciwnika trzeba się dobrze przygotować. Cieszymy się bardzo z tego zwycięstwa, ale czy coś oddało, nie powiedziałbym. Byliśmy lepsi. A dzięki bramce w doliczonym czasie gry zwycięstwo na pewno smakuje jeszcze lepiej. To buduje zespół, że warto wierzyć i grać do samego końca.

Część drugoligowych klubów zapowiada jeszcze transfery. A jak to wygląda u Was?

Chcemy pozyskać jeszcze jednego zawodnika, na pozycję środkowego obrońcy. Zobaczymy, czy to się uda. Myślę, że kadrę mamy taką, która jest w stanie rywalizować na tym poziomie do zimowej przerwy. Zobaczymy, które miejsce na koniec rundy nam to da. A to, że mamy wielu młodych zawodników, może być naszym dużym atutem.

Chciałem na koniec zapytać o taki indywidualny cel na tę rundę, ale nie. Zapytam Pana o trenerskie marzenie. Jest Pan wciąż szkoleniowcem młodym, co pozwala chyba mierzyć wysoko.

Chciałbym pracować w jak najwyższej lidze, w ekstraklasie. Będę do tego zmierzał, mogę się obronić tylko wynikiem i podejściem do zawodu. Takim cichym marzeniem pozostaje prowadzenie w przyszłości reprezentacji, ale to marzenie każdego ambitnego trenera w Polsce. A taki cel krótkoterminowy? Zgromadzić jak największą liczbę punktów po rundzie jesiennej i cały czas mieć styczność z tzw. pierwszą grupą, być może nawet w niej być.

Druga sprawa, żeby wypromować chłopaków. Żeby mogli pójść do ekstraklasy czy czołowych klubów 1. ligi. Uważam, że stać nas na to. Takim przykładem może być Mateusz Chmarek, po którego po dobrej rundzie u nas zgłosił się Ruch Chorzów. Tak to powinno wyglądać. Podsumowując, chciałbym, żeby Jastrzębie było w jak najlepszym możliwym miejscu, najlepiej w tej czołowej szóstce – to byłoby dla nas świetne.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze