Czy Robert Lewandowski musi grać w kadrze za każdym razem?


Rozpoczynamy walkę o awans na Euro 2024. Patrząc na rywali, zadajemy sobie pytanie, czy Robert Lewandowski jest niezbędny na wszystkie spotkania

24 marca 2023 Czy Robert Lewandowski musi grać w kadrze za każdym razem?
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Już w piątek reprezentacja Polski rozpocznie eliminacje do mistrzostw Europy 2024. Los ponownie okazał się dla nas łaskawy, ponieważ w grupie będziemy grać z Czechami, Albanią, Mołdawią oraz Wyspami Owczymi. W związku z tym nowy selekcjoner Polski powinien rozważyć, czy obecność Roberta Lewandowskiego jest niezbędna na wszystkie mecze eliminacyjne.


Udostępnij na Udostępnij na

Tak, dobrze przeczytaliście, to nie jest błąd. Uważamy, że Robert Lewandowski nie musi być powoływany na każde zgrupowanie eliminacyjne. A przynajmniej nie musi we wszystkich meczach grać. W poniższym artykule postaramy się wyjaśnić powody, dla których naszym zdaniem dla dobra polskiej piłki wypadałoby przetestować siłę bojową reprezentacji Polski bez naszego kluczowego gracza. Dlatego zanim stwierdzicie, że autor artykułu postradał zmysły, pozwólcie się dać przekonać, że nie jest to atak w stronę Roberta, tylko troska o przyszłość reprezentacji.

Robert Lewandowski narodowym dobrem Polski

Robert Lewandowski w reprezentacji Polski traktowany jest niczym narodowy skarb. Gdy kapitan doznawał kontuzji, media oraz opinia publiczna drżały ze strachu i snuły domysły, czy Polak będzie w stanie grać. Nikt nie wyobraża sobie gry bez najlepszego strzelca w historii reprezentacji Polski. Człowieka, który od dekady stanowi najjaśniejszą gwiazdę „Biało-czerwonych”. W naszym odczuciu takie myślenie już za niedługo będzie wspomnieniem. Co prawda najbliższe zgrupowanie zapowiada się na najtrudniejsze (gramy z Czechami oraz Albanią), ale ten artykuł powstaje z myślą o szerszym kontekście.

Robert Lewandowski to tylko człowiek

Ostatnie tygodnie stanowią idealny pretekst, aby zacząć dyskusję na temat gry reprezentacji Polski bez Roberta Lewandowskiego. Mimo utrzymywania doskonałej formy fizycznej pewnych barier on nie przeskoczy. Czas jest nieubłagany dla każdego piłkarza, a napastnik Barcelony ma już 35 lat. Przecież Robert może doznać na tyle poważnej kontuzji (odpukać!), że jego dyspozycja może nie wrócić do poprzedniego poziomu. Sam piłkarz także jest świadom swoich ograniczeń. Gdyby nie jego doskonała wiedza na temat własnego ciała, nie byłby w stanie tak długo utrzymywać takiego poziomu w takim wieku, kiedy nawet większość klasowych piłkarzy powoli się zwija.

Jednak gra na najwyższym poziomie od blisko dekady bez wątpienia eksploatuje organizm. A gdy dołożymy do tego wyjazd na praktycznie każde zgrupowanie reprezentacji, wychodzą nam spore liczby meczów rozegranych rocznie. Przykładem, że w pewnym momencie gra na dwa fronty może stać się problemem, jest Luka Modrić. Od powrotu z mundialu Chorwat jest cieniem samego siebie. On sam planuje jeszcze pojechać na nadchodzące mistrzostwa Europy.

Takie podejście jest jednym z powodów, dlaczego Real waha się z zaoferowaniem mu nowego kontraktu. Nie podoba im się, że Chorwat nie planuje zrezygnować z kadry, co ich zdaniem odbija się na formie w klubie. Dla „Lewego” to także w pewnym momencie może stać się uciążliwe. Nie chcemy uderzać w patriotyczne tony, mówiąc, że reprezentacja powinna stać wyżej od klubu, ale czy naprawdę trzeba za każdym razem ciągnąć napastnika Barcelony, zamiast dać mu czas na odpoczynek i regenerację?

„Lewy” i długo nic – czy to odpowiednia wymówka?

Czytelnik może powiedzieć: popatrzcie na pozostałych napastników, to nie ten sam poziom. To prawda, na najbliższe zgrupowanie Fernando Santos powołał oprócz „Lewego” będącego bez formy Krzysztofa Piątka oraz Karola Świderskiego, dla którego sezon w MLS dopiero się rozpoczął. Pozostali snajperzy, Arkadiusz Milik i Adam Buksa, leczą kontuzje. Tylko że po tym, jak Robert zakończy karierę, napastnicy dalej mogą być w słabej formie bądź nie grać, mieć kontuzje i wypadałoby sprawdzić alternatywy. Pewne rozwiązania taktyczne można testować niezależnie od formy. Przy okazji napastników możemy jeszcze wspomnieć o Dawidzie Kownackim, który ponownie przypomniał o sobie szerszej publiczności. Jeżeli utrzyma taką dyspozycję, z pewnością znajdzie się dla niego miejsce w kadrze.

Jak Polska radziła sobie w meczach bez „Lewego”

Aby mówić o tym, czy czasami warto posadzić Roberta na ławce, powinniśmy sprawdzić, jak gra kadra bez kapitana. Ostatnia taka sytuacja, gdy Robert nie przyjechał na zgrupowanie, miała miejsce w 2020 roku. Jerzy Brzęczek uznał, że nie będzie przemęczał kapitana po przedłużonym sezonie spowodowanym pandemią, w którym razem z Bayernem wygrał Ligę Mistrzów. Polska rozegrała pod nieobecność „Lewego” w ramach Ligi Narodów dwa mecze. Pierwszy z nich zakończył się jednym z najbardziej haniebnych momentów reprezentacji w XXI wieku.

Spotkanie z Holandią, przegrane co prawda tylko 0:1, było pokazem impotencji ofensywnej „Biało-czerwonych”. Drugie spotkanie zakończyło się jednak zwycięstwem Polaków nad Bośnią 2:1 po niezbyt porywającej grze. Wtedy można było mieć zastrzeżenia do ustawienia drużyny, która w meczu z mocno rezerwową Bośnią powinna zaprezentować bardziej odważny styl.

To jednak tylko dwa mecze. A jak radziła sobie reprezentacja bez naszego kapitana na przestrzeni lat? Postanowiliśmy to sprawdzić, podsumowując wszystkie mecze, w których Lewandowski nie wszedł na boisko. Liczymy spotkania od 2015 roku, bowiem dopiero Adam Nawałka jako selekcjoner dał początek wielkości Roberta w kadrze.

Bez Roberta głównie remisujemy

Z powyższego diagramu wynika, że bez Roberta Lewandowskiego aż połowę meczów zremisowaliśmy. Jednak to inna statystyka powinna nas zaciekawić. Z osiemnastu meczów aż dwanaście było towarzyskich. Nie chcemy deprecjonować zalet spotkań towarzyskich, ale przechodzą one powoli do lamusa, zwłaszcza jak wprowadzono rozgrywki Ligi Narodów. Zatem meczów „o coś” rozegraliśmy sześć. Tu tak różowo już nie jest. Przegraliśmy spotkania eliminacyjne z Anglią oraz Węgrami. Bez Roberta wygraliśmy tylko jeden mecz, jak już wspomnieliśmy wyżej, z rezerwowym składem Bośni, która o nic już w Lidze Narodów nie grała. W tych rozgrywkach przegraliśmy z Holandią po, jak już oceniliśmy, jednym z najgorszych meczów reprezentacji w XXI wieku.

Zatem mogłoby się zdawać, że bez Roberta nasza gra będzie męczarnią. Niemniej, czy ktoś się spodziewał, że brak napastnika Barcelony w reprezentacji Polski będzie bezbolesny? Oczywiste jest, że brak piłkarza klasy światowej to cios dla każdej drużyny. Jednak za wcale nie tak długo będzie to rzeczywistość i naszym zdaniem powinniśmy zacząć pomału próbować sprawdzać, jak będzie sobie radzić kadra bez „Lewego”. Co warte odnotowania, potrafiliśmy zremisować z Portugalią i Holandią w Lidze Narodów. To jest znak, że można grać bez kapitana z dużymi rywalami i nie modlić się o najniższy wymiar kary.

Nadchodzące eliminacje są świetną okazją, aby przekonać się, na co stać tę kadrę. Zwłaszcza że rywale, znów to podkreślmy, stanowią idealny poligon doświadczalny, by sprawdzić nowe rozwiązania w drużynie, także w napadzie. Mamy świadomość, że takie rozwiązanie zapewne nie spodoba się PZPN. Będzie dużo trudniej wcisnąć bilety na mecz z zawsze groźnymi Wyspami Owczymi za ogromne pieniądze, gdy kibice nie ujrzą podczas spotkania Roberta.

Czy Robert Lewandowski jest niezbędny w meczach z Mołdawią oraz Wyspami Owczymi?

Gdy przyjrzymy się eliminacyjnemu terminarzowi, widzimy kilka miejsc, gdzie można byłoby pozwolić „Lewemu” na odpoczynek. Jest to choćby zgrupowanie czerwcowe, kiedy zagramy z Mołdawią. Również zgrupowanie październikowe wydaje się przyjemne – Mołdawia oraz Wyspy Owcze. Ktoś powie, że „dziś w Europie nie ma słabych drużyn”. Myślę, że przeglądając składy rywali, takie głosy należy traktować z uśmiechem politowania. To są rywale, których należy ogrywać niezależnie od faktu, czy w drużynie będzie Robert czy też nie. Oczywiście każdy z nas przypomni sobie mecze, w których bez Roberta wyglądaliśmy blado.

Z miarę świeżych spotkań wymienimy zapewne zwycięstwo 3:0 z Andorą po dwóch golach i asyście kapitana za czasów Paulo Sousy. Można też wspomnieć one man show „Lewego” w wyjazdowym meczu z Łotwą za kadencji Jerzego Brzęczka. W takich spotkaniach rola Roberta była nieoceniona, jak i w wielu innych meczach, kiedy kapitan stanowił polisę na dobrą grę. Jednak czy naprawdę aż tak siebie nie doceniamy? Czy jak „Lewy” nie zagrałby w meczu z Mołdawią, to od razu powinniśmy wywiesić białą flagę?

Czy w erze post-Lewandowski nie będziemy grać na dużych turniejach?

Kolejną wątpliwość można podnieść przy okazji imprez. Pojawią się głosy, gdzie bylibyśmy bez kapitana na dużych imprezach. Tylko czy mając w drużynie Roberta, osiągnęliśmy na nich coś znaczącego? Odpowiedź brzmi: nie. Jedynie Euro 2016 stanowiło powód do dumy, ponieważ byliśmy o włos od półfinału. Jednak na tej imprezie „Lewy” odegrał marginalną rolę, z wyjątkiem meczu z Portugalią, w którym strzelił swojego wtedy jedynego gola.

Możemy jeszcze wspomnieć o ostatnim Euro, gdzie tylko znakomita dyspozycja napastnika „Dumy Katalonii” utrzymywała nas do końca w walce o awans z grupy. Poza tym to same rozczarowania. Co prawda na ubiegłorocznych mistrzostwach świata Robert Lewandowski strzelił swojego pierwszego gola na mundialu, ale wszyscy wiemy, że jego występy dalekie były od dobrych. Sam mundial przykryty został inną sprawą, której echo odbiło się w ostatnich dniach po wywiadzie Łukasza Skorupskiego.

O ile trudniejsze byłyby eliminacje bez RL9 – o wiele trudniejsze

Zanim pojedzie się na turniej, wypadałoby przejść eliminacje. Akurat na tym polu wpływ Roberta Lewandowskiego na wyniki w eliminacjach jest niezaprzeczalny.

Trudno byłoby sobie wyobrazić, jak przebiegłyby eliminacje bez Polaka. Za każdym razem odpowiadał on za praktycznie 1/3 goli drużyny. W eliminacjach do mistrzostw w Rosji było to prawie 60%! Gdy spojrzy się na eliminacje do dwóch ostatnich turniejów, ta zależność zaczyna się zmniejszać. Poza tym dziś dostać się na mistrzostwa jest znacznie łatwiej. Rozszerzona formuła mistrzostw Europy i świata sprawia, że awans na te imprezy nie stanowi już takiego wyzwania. Wspomnijmy, że obecnie z naszej grupy Euro 2024 wyjdą dwie drużyny. Brak awansu byłby kompromitacją niezależnie od faktu, czy gralibyśmy z Lewandowskim czy bez niego.

Robert Lewandowski wywiera wpływ nie tylko na boisku

Największe wątpliwości mamy w kwestii roli Roberta w drużynie. Jest to na tyle poważna sprawa, że nawet brak powołania dla „Lewego” wydaje się być czystym szaleństwem. Bowiem 35-latek w kadrze pełni funkcję nie tylko strzelca. To kapitan oraz mentor. Obrazki Lewandowskiego dającego rady młodszym kolegom są na porządku dziennym. Wystarczy przypomnieć mecz z San Marino, kiedy doświadczony kapitan udzielał wskazówek dotyczących ustawiania się Kamilowi Piątkowskiemu (moment pokazany od 22:21). Jego zadania wykraczają daleko poza obowiązki piłkarskie, co potęguje wrażenie wpływu, jaki kapitan wywiera na resztę reprezentantów. Tego nie da się przecenić. Czasem macha rękami na boisku, wyrażając swoje niezadowolenie. Niestety często ma ku temu powody.

Laga na Robercika – śmieszny żart czy smutna prawda

Kojarzycie taki obrazek dotyczący taktyki Polaków? Celem tego żartu jest pokazanie, że plan gry „Biało-czerwonych” sprowadza się do lagi na Roberta i jakoś to będzie.

To smutne, że taki obraz wyłania się, gdy myślimy o naszej kadrze. To nigdy nie jest zdrowa sytuacja, gdy los drużyny zależy od jednego zawodnika, nawet jeśli jest on wybitny. Doskonałym tego przykładem jest Zlatan Ibrahimović. Szwed przez lata był jednym z najlepszych napastników ligowych. Gorzej to wyglądało, gdy przychodziło do meczów narodowych. Ze Szwecją nigdy nie osiągnął nic na turnieju poza wyjściem z grupy. Czasem wyjście z grupy stanowiło przeszkodę nie do przeskoczenia. Ironią jest fakt, że największy sukces reprezentacji Szwecji został osiągnięty bez udziału napastnika Milanu. Na mistrzostwach świata w Rosji Szwedzi doszli aż do ćwierćfinału, ulegając tam późniejszemu brązowemu medaliście, Anglii.

A przypomnijmy, że gdy Zlatan wrócił do kadry, aby pomóc w awansie na mistrzostwa świata w Katarze, przegrali z nami, a sam Ibrahimović nie za wiele pomógł. Robert co prawda nie ma takiego ego jak Szwed (niezbyt trudna sztuka), niemniej obydwu łączy to, iż przez lata byli (w przypadku Polaka dalej jest to aktualne) kluczowymi postaciami reprezentacji.

Robert Lewandowski nie może sam dźwigać wyników drużyny

Dlatego stosowny wydaje się postulat, abyśmy zmusili pozostałych reprezentantów do odważniejszego wyjścia przed szereg. Robert w reprezentacji pełni funkcję pierwszego obrońcy, często schodzi do środka, aby w ogóle otrzymać piłkę i rozprowadza ją za kolegów. Kiedyś nadejdzie taki dzień w reprezentacji Polski, kiedy nie będzie można liczyć na Roberta Lewandowskiego i to pozostali piłkarze zaczną decydować o losach tej drużyny. Dlatego mecze z Robertem na ławce mogą wyjść im na zdrowie. Nie mogą oni wiecznie ukrywać się za Robertem.

Bardzo interesujący tekst podczas mundialu napisał nasz redakcyjny kolega, Michał Krzeszowski, dotyczący samotności lidera naszej kadry podczas meczu z Meksykiem. Pokazuje on, że nawet najwięksi herosi tej dyscypliny w pojedynkę nie poprowadzą kadry ku wielkości. Idealnym przykładem jest Leo Messi. Przez lata gigant, ale w kadrze za każdym razem czegoś brakowało.

Dopiero gdy drużyna zaczęła wydatniej wspierać kolegę, a nie liczyć na błysk jego geniuszu, byli w stanie wygrać zarówno Copa America 2021, jak i mistrzostwa świata w 2022 roku. Dlatego czas, aby pozostali kadrowicze w końcu zdjęli brzemię, jakie dotychczas dźwigał 35-latek. Oni także muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za grę drużyny, jeśli marzą o tym, aby grać jak równy z równym z największymi gigantami futbolu. Im prędzej to zrozumiemy, tym lepiej dla kadry. Bowiem gdy dalej będziemy grać na samego „Lewego”, może dojść do sytuacji, w której Robert przestanie czuć radość z gry i zakończy karierę reprezentacyjną, o czym mówił po meczu z Francją.

Niech Santos da reprezentacji Polski alternatywę

Żeby wszystko było jasne – nie chcemy, żeby Fernando Santos w pełni rezygnował z „Lewego”. To wciąż zbyt ważny zawodnik dla tej drużyny. Jedyne, czego oczekujemy, to myślenia o przyszłości tej reprezentacji, która kiedyś będzie musiała istnieć bez Roberta. To nastąpi bliżej niż później. Zbyt długo tkwimy w myśleniu, że posiadanie Roberta Lewandowskiego powoduje drżenie kolan wśród przeciwników. Dlatego chcemy, aby selekcjoner „Biało-czerwonych” pozwolił liderowi naszej kadry odsapnąć w meczach, które powinniśmy wygrywać z zawiązanymi oczami. Jeśli od czasu do czasu damy odpocząć naszemu snajperowi, powinno to przynieść korzyści zarówno krótko-, jak i długoterminowe.

Na krótką metę nawet w kadrze z Robertem warto mieć alternatywne rozwiązania na wypadek, gdyby kapitan miał gorszy dzień albo gdybyśmy chcieli zaskoczyć rywala. Zaś w dłuższej perspektywie będziemy przygotowani na grę w innej konfiguracji, która zniweluje poczucie straty i nie wzbudzi w kibicach poczucia beznadziei po tym, jak Robert zrezygnuje z gry z orzełkiem na piersi. Miejmy nadzieję, że Fernando Santos jest na tyle doświadczonym selekcjonerem, że wie, iż w pewnym momencie ta zmiana nastąpi i przygotuje na nią kadrę oraz kibiców. Liczymy też na to, że mówiąc o tym, że musi grać cała drużyna, zrealizuje swoją wizję i wpoi pozostałym zawodnikom, iż zespół składa się z jedenastu graczy, a nie z „Lewego” i spółki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze