Osamotniony Lewandowski. Nie róbmy mu tego!


W meczu z Meksykiem własną taktyką zamknęliśmy potencjał kapitana reprezentacji Polski

26 listopada 2022 Osamotniony Lewandowski. Nie róbmy mu tego!
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Nic od dawna nie podzieliło tak polskich kibiców piłki nożnej jak wrażenia z pierwszego meczu naszej kadry w Katarze. Zremisowaliśmy 0:0, udało się nie przegrać meczu, ale nasz styl pozostawia wiele do życzenia. Boli zwłaszcza to, że Robert Lewandowski został pozostawiony sam sobie w atakach naszej kadry. Jeżeli chcemy wykorzystać jego moc, nie możemy liczyć tylko na jego jeden błysk. Bez jakiejkolwiek pomocy sam meczu nie wygra.


Udostępnij na Udostępnij na

Zespół Myslovitz wydał na polskim rynku kilka przebojów – wśród nich m.in. „Długość dźwięku samotności”. W meczu Meksyk – Polska pod nosem mógł ją sobie nucić kapitan reprezentacji Polski. W naszym pierwszym spotkaniu na mistrzostwach świata w Katarze skupiliśmy się przede wszystkim na tym, aby nie stracić gola. Ucierpiał na tym nasz napastnik, który był z przodu sam. Robert Lewandowski nie mógł liczyć na pomoc innych.

Jeżeli chcemy mieć snajpera o takich samych walorach jak w Bayernie i teraz w Barcelonie, to przede wszystkim trzeba go wesprzeć. Wiedział o tym Adam Nawałka, który odblokował go dla „Biało-czerwonych”. Za to Czesław Michniewicz wolał uczynić z niego samotnego snajpera, niczym z filmów wojennych, który miał czekać na tę jedyną okazję. Tylko nawet kiedy ona naszła, zawiódł. Ale my tutaj nie o zmarnowanym karnym, a o słabej taktyce ofensywnej Polaków.

Nikt nie zostawia lidera samego

Robert Lewandowski to nie jedyna wielka gwiazda, która zagra na mistrzostwach świata w Katarze. Wszyscy dobrze wiemy, kim są Lionel Messi, Cristiano Ronaldo, Neymar, Harry Kane, Kylian Mbappe czy Gareth Bale. Czy kadry narodowe tych zawodników zostawiają grę ofensywną swoich liderów? Nie. Czy Czesław Michniewicz liczył na to, że Meksykanie nie oglądają europejskich lig i nie wiedzą, kim jest kapitan „Biało-czerwonych”? Chyba nie.

Jak się kończy zostawianie wszystkiego liderowi? Coś o tym wie Argentyna, która przed kilkoma laty miała bardzo prostą taktykę – podaj piłkę do Messiego. Oczywiście argentyński lider sam nie dawał rady ogrywać rywali i zapewniać zwycięstw swojej drużynie. Każdy przeciwnik dobrze wie, kim jest obecny piłkarz PSG, jak jest niebezpieczny – dlatego podwójnie uważa na jego ruchy. W ten sposób „Albicelestes” zaliczali regres. To, że inni piłkarze w ofensywie też są potrzebni, najlepiej pokazuje mundial z 2014 roku, w którym Argentyńczycy doszli do finału. W tym turnieju Messi nie tylko grał, ale miał też wsparcie innych piłkarzy.

Jeżeli już skupimy się na samym turnieju w Katarze, to każdy z wyżej wymienionych piłkarzy otrzymywał wydatną pomoc kolegów w fazie ataku. Każda z reprezentacji, mająca w składzie mocne nazwisko, tak układała taktykę, żeby ofensywa nie spoczywała wyłącznie na jednym piłkarzu. Wiadome będzie, że najgroźniejsi są ci najlepsi, ale przeciwnicy też to wiedzą i mają się na baczności. Gorzej z bronieniem jest w momencie, kiedy więcej piłkarzy podchodzi do ataku. Ogólnie na mistrzostwach świata 2022 oglądamy dość ofensywny futbol. Jak do tej pory jedynie Polska otoczyła się podwójnymi zasiekami.

Lewandowski to nie jest Heskey

Przechodzimy tutaj do taktyki, którą zaprezentowaliśmy podczas meczu z Meksykiem. Nie chcemy tego jakoś dogłębniej analizować, bo każdy widział, co się działo, lub już co nieco w tym temacie przeczytał. Chcemy natomiast skupić się na ofensywie, w której Robert Lewandowski nie miał zbyt wiele wsparcia. Najbardziej kłuło w oczy to, że z naszego wielkiego snajpera chcieliśmy zrobić „zbijaka”. O co chodziło? O słynną „lagę na Robercika”, którą przed starciem z Meksykiem mieliśmy tylko za śmiesznego mema.

Od razu przypomniał nam się przełom XX i XXI wieku, w którym podobną taktykę miał Liverpool. Na czym ona polegała? Bramkarz wykonywał wykop do przodu, a wysoki i silny Emile Heskey wyskakiwał do góry i zbijał piłkę w kierunku Michaela Owena. Laga, główka, gol. Proste i znane na Wyspach Brytyjskich, tzw. kick and run. Czyżby Czesław Michniewicz chciał nawiązać do dawnej taktyki „The Reds”? Jeżeli tak, to dlaczego nie było nikogo, do kogo mógłby zbijać piłki nasz napastnik? Każdy dobrze wie, że w powietrzu kapitan „Biało-czerwonych” czuje się dobrze. Tylko nie w okolicach 30. metra, a w polu karnym rywala, kiedy może bezpośrednim uderzeniem z głowy zdobyć bramkę. Tymczasem teraz jego zadaniem miało być zastawienie się z rywalem na plecach, przyjęcie piłki, obrócenie się do ataku i oddanie strzału?

Na pomysłach taktycznych nie poznali się polscy dziennikarze, którzy byli mocno podzieleni tym, co zobaczyliśmy w naszym pierwszym występie w Katarze. Zagraniczni redaktorzy też nie potrafili pozytywnie ocenić tego, co musieli oglądać na mistrzostwach świata w naszym wykonaniu. Z czołowego snajpera La Liga chcieliśmy zrobić wyrobnika, który będzie, niczym w futbolu amerykańskim, mocował się z meksykańskimi obrońcami.

Jakby tego było mało, kiedy nasi mieli okazję do kontrataków, to biegli w zaledwie dwóch lub trzech piłkarzy. Bardzo wolno przechodziliśmy ze strefy głębokiej obrony do ataku. Jasne było, że Michniewicz chciał przede wszystkim nie przegrać pierwszego meczu mundialu. Po spotkaniu bardzo dziwili się meksykańscy dziennikarze, którzy nie potrafili zrozumieć naszego stylu gry. Szczególnie kiedy w składzie ma się Lewandowskiego czy Zielińskiego.

O co chodziło w taktyce na Meksyk?

Co chcielibyśmy zobaczyć w meczu z Arabią Saudyjską? Przede wszystkim więcej zrównoważonej taktyki i odwagi. Trochę niepotrzebnie zrobiła się mała afera na drugi dzień po meczu z Meksykiem, kiedy Czesław Michniewicz na boisku treningowym zaczął rozmawiać z polskimi dziennikarzami. Nie mieliśmy pretensji do trenera w kwestii wyboru personaliów, a tylko nie potrafiliśmy zrozumieć tej defensywnej taktyki.

Sztab szkoleniowy próbuje wybielić się za sprawą konferencji prasowych, ale liczby są brutalne. Wydawało się, że w tym turnieju nikt nie zagra gorzej od Kataru. Niestety nasi piłkarze pokazali, że jednak się da. Nie będziemy już przepisywać wszystkich danych, świetną analizę zrobił Damian Smyk dla Weszło.com. Liczby zawarte w tym artykule są przerażające, a sam autor jeszcze później miał okazję w występie na żywo dla kanału Weszło na YouTubie przytoczyć je jeszcze raz.

Musimy przyznać, że i w naszej redakcji nastroje przed startem mistrzostw były podzielone. Ale nawet pesymistów powyższe liczby zszokowały. My nie chcemy od Czesława Michniewicza rewolucji kadrowej. Na papierze wydawało nam się, że wszystko się zgadza. Chcemy tylko, żeby uwolnić potencjał Lewandowskiego, a tego nie można zrobić z głęboko ustawionymi Piotrem Zielińskim i Sebastianem Szymańskim. Nie można tego zrobić ze skrzydłowymi, którzy zaliczają puste przebiegi przez granie lagi od bramkarza w kierunku środka pola.

Uwolnić Lewandowskiego!

Wiemy dobrze, że nasza reprezentacja nie gra na poziomie światowej czołówki. Wiemy też, że mamy duże dysproporcje w składzie. Jesteśmy mieszanką piłkarzy grających w dobrych klubach oraz tych grających w słabych drużynach. Jako kolektyw powinno nas stać na grę odważniejszą. Przykłady Ekwadoru, USA, Senegalu, Tunezji, Japonii, Kanady czy Ghany pokazują, że da się na tym poziomie grać piłką. W podobny powinni prezentować się też nasi kadrowicze – dadzą radę.

Z taktyką ultradefensywną nie wracajmy do dawnych czasów. Pewnie są tutaj kibice pamiętający kadencję Waldemara Fornalika, który miał problemy z odblokowaniem naszego lidera. Dopiero Adam Nawałka tak ustawił drużynę, że Robert Lewandowski mógł uwolnić swój potencjał również w kadrze. Mamy w składzie najlepszego piłkarza w historii, który zbliża się powoli do zakończenia kariery. Dajmy mu możliwość zapisania się mocniej w historii drużyny narodowej. O ile lepiej wyglądał on w meczu z Meksykiem, kiedy na boisku pojawił się Arkadiusz Milik.

Dodatkowo Lewandowski potrzebuje teraz pozytywnego impulsu. Cały piłkarski świat śmiał się, że Polaka schowano do kieszeni. Jeszcze ten niestrzelony rzut karny… Z Arabią Saudyjską musimy zagrać odważniej. Nikt nie oczekuje przemiany w reprezentację Hiszpanii. Przede wszystkim chcemy, aby Piotr Zieliński i Sebastian Szymański częściej podłączali się do akcji ofensywnych, jak w swoich klubach. Jeżeli to za mało, to może lepiej rozważyć w grze Arkadiusza Milika lub Karola Świderskiego? Taki bezpośredni pomocnik dla naszego kapitana zawsze dobrze wpływał na jego grę. Od Michniewicza oczekujemy poprawek w taktyce. Super, że udało się zremisować w pierwszym meczu, ale teraz pójdźmy też trochę z większym polotem w ofensywie.

Mamy w składzie najlepszego napastnika na świecie. Od trenera oczekujemy wykorzystania jego potencjału, uwolnienia Lewandowskiego! On sam nie da nam mistrzostwa świata, nie da nam strefy medalowej. Jednak jest w stanie, przy odpowiednim wsparciu, dać nam wiele radości w turnieju. Nie musimy przecież nikomu tłumaczyć, jakiej klasy to zawodnik. Mamy nadzieję, że Czesław Michniewicz taktycznie się poprawi i sprawi, że kolejny mundial nie będzie traumą dla naszego kapitana. Oby już w meczu z Saudyjczykami Lewandowski dał popis strzeleckich umiejętności.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze