Czy drużyny z Afryki mają szansę na sukces na mundialu?


W tym roku do Kataru pojedzie pięć drużyn z Czarnego Lądu. Jak wyglądają ich szanse na mundialu?

20 listopada 2022 Czy drużyny z Afryki mają szansę na sukces na mundialu?
mscfootball.com

Ghana, Kamerun, Maroko, Senegal, Tunezja – oto przedstawiciele Afryki na mundialu. Od lat drużyny z tamtego regionu kojarzą się nam ze słabą defensywą, brakami w taktyce czy kłóceniem się o premie zamiast skupianiem się na nadchodzących mistrzostwach. Ta sytuacja jednak z rok na rok, z mundialu na mundial się zmienia. Coraz więcej afrykańskich zawodników występuje w europejskich drużynach i coraz więcej trenerów z Europy obejmuje tamtejsze kluby czy reprezentacje. Piłka na Czarnym Lądzie zalicza ciągły progres. Na co stać drużyny z tego regionu?


Udostępnij na Udostępnij na

Największy sukces afrykańskich drużyn na mundialu to ćwierćfinał. Udało się go osiągnąć trzykrotnie (Kamerun 1990, Senegal 2002, Ghana 2010). Warto dodać, że w 2010 roku podczas mundialu rozgrywanego na afrykańskiej ziemi Ghana była o krok od półfinału. Przy wyniku 1:1 w meczu z Urugwajem w ostatniej minucie dogrywki napastnik Ghany skierował głową piłkę zmierzającą do siatki, którą z linii bramkowej ręką wybił Luis Suarez. Ghana otrzymała rzut karny, którego nie wykorzystała, następnie przegrała w serii „jedenastek” i ostatecznie pożegnała się z turniejem.

Ghana – drużyna niedoceniana, czy słusznie?

W tym roku czeka nas rewanż tamtego pojedynku w ostatnim meczu fazy grupowej w grupie H. Przed tym afrykańską drużynę czekają jeszcze dwa starcia: z Portugalią oraz Koreą Południową. Szanse na awans do fazy pucharowej wydają się więc nikłe, ale podobnie było w 2006 czy 2010 roku, a jednak dwukrotnie wychodziła z grupy. Obecną kadrę Ghany można nazwać małoafrykańską. Drużyny z Czarnego Kontynentu kojarzą się nam przede wszystkim z wesołą, mało uporządkowaną grą, szybką i dobrą ofensywą i słabą taktycznie defensywą.

W Ghanie jest kompletnie na odwrót. To defensywa jest mocną stroną zespołu, atak zaś piętą achillesową. Obrona „Czarnych Gwiazd” straciła tylko cztery gole w ośmiu meczach eliminacji. Ta formacja została jeszcze wzmocniona przez grających w Premier League Salisu oraz Lampteya. Dobra gra w tyłach nie idzie w parę ze skuteczną grą w ofensywie. Afrykańscy piłkarze mają wyraźny problem z grą pod bramką rywali.

Trenerem reprezentacji Ghany jest Otto Addo, który… łączy tę pracę z pełnym etatem w Borussii Dortmund. Pracę jako selekcjoner reprezentacji rozpoczął 10 lutego 2022 roku. Do tej pory jego największym sukcesem jest pokonanie Nigerii (0:0, 1:1) w barażu decydującym o awansie do mundialu. Kojarzony jest przede wszystkim z gry na niemieckich boiskach w barwach Hannover 96, Borussii Dortmund i Mainz. Był członkiem debiutującej wówczas na mundialu kadry Ghany w 2006 roku, która niespodziewanie doszła do 1/8 finału.

W narodzie nie ma pompowania balonika i nastroje są raczej stonowane. Poprzeczka po mundialu w 2014 została zawieszona bardzo nisko. Ghana na papierze nie wygląda najmocniej, ale na pewno nie należy jej lekceważyć. Do barażu z Nigerią także podchodziła ze straconej pozycji, a mimo to „Czarne Gwiazdy” pokonały wyżej notowanych rywali. Po Ghanie można spodziewać się wszystkiego, zarówno ostatniego miejsca w grupie, jak i powalczenia o awans do 1/8 finału.

Kamerun – głodny sukcesu

Jedno zwycięstwo na mistrzostwach świata przez 30 lat? Nie wygląda to dobrze, w tym roku „Nieposkromione Lwy” chcą to zmienić. Kamerun awans na mundial wywalczył w dramatycznych okolicznościach. Baraż z bardzo mocną Algierią. Pierwszy mecz u siebie – porażka 0:1. Rewanż w Algierii na stadionie Stade Mustapha Tchacker, który do tej pory był niezdobytą twierdzą. Ostatnia minuta i gol Karla Toko Ekambiego na 2:1, który zapewnił Kameruńczykom bilet do Kataru. To zwycięstwo poprawiło nastroje w Kamerunie i pozwoliło kibicom cieszyć się obecnością swojej drużyny na tegorocznym mundialu.

„Nieposkromione Lwy” w Katarze nie odegrają zapewne znaczącej roli, ale kibice po prostu cieszą się, że będą mogli obejrzeć swoją drużynę w największym turnieju piłkarskim na świecie. Kamerun nie posiada obecnie najlepszego pokolenia graczy. Jego największa gwiazda Samuel Eto’o nie gra w piłkę już od paru ładnych lat i zasiada teraz na fotelu prezesa FECAFOOT. Aktualnej kadry nie można zaliczyć do jednej z najgorszych na mundialu, ale daleko jej też do tych czołowych. Problemy widać zwłaszcza w defensywie.

Duet środkowych obrońców to zdecydowanie najsłabszy element zespołu. Trener Rigobert Song starał się eksperymentować, zarówno powołując niegrającego w kadrze od pięciu lat Nicholasa Nkoulou, jak i zmieniając ustawienie z 4-3-3 na 3-4-3. Jaki był tego efekt? Porażka z Uzbekistanem 0:2. Mimo to kadra Kamerunu ma także swoje atuty. Jednym z nich jest na pewno środkowy pomocnik Andre Zambo Anguissa. Fani włoskiej piłki mogą go kojarzyć z występów w Napoli. Jest kluczowym zawodnikiem drugiej linii aktualnego lidera Seria A.

Kolejnym mocnym punktem drużyny jest duet napastników: Vincent Aboubakar i Karl Toko Ekambi. Podczas ostatniego turnieju PNA zdobyli łącznie 13 bramek, co poskutkowało wywalczeniem przez „Nieposkromione Lwy” brązowego medalu. Pewną pozycję w składzie ma także bramkarz Interu Mediolan Andre Onana. Kamerun w grupie zmierzy się z Brazylią, Serbią oraz Szwajcarią. Nie jest to łatwy zestaw rywali, ale „Nieposkromione Lwy” jak najbardziej mają szanse powalczyć o wyjście z grupy.

Maroko – czarny koń mundialu?

Od jakiegoś czasu słyszy się, że na mundialu w Katarze reprezentacja Maroka może wszystkich zaskoczyć. Złote pokolenie piłkarzy, które chce zmazać plamę sprzed czterech lat, które chce zostać zapamiętane. Pojawiają się nawet głosy o pobiciu afrykańskiego rekordu i zakwalifikowaniu się do półfinału turnieju. W rzeczywistości Maroko ma rzeczywiście dość mocną kadrę, z Senegalem może walczyć o miano najlepszej afrykańskiej drużyny, ale nie jest to kadra na półfinał. Z drugiej strony może ponieść je drzemiąca w narodzie ambicja.

Nadzieje pokładane w „Lwach Atlasu” zaczęły się pojawiać… po sierpniowym zwolnieniu trenera. Vahidz Halilhodzić, 70-letni szkoleniowiec z Bośni i Hercegowiny, postanowił odstawić od drużyny największą gwiazdę Hakima Ziyecha z racji na to, że ten nie przykładał się do treningów. Ostatecznie trener przegrał z zawodnikiem tę małą wojnę i pożegnał się ze stanowiskiem. Jego miejsce zajął wychowany we Francji były reprezentant Maroka Walid Regragui.

Nie wiadomo, czego się po nim spodziewać. W klubach, w których pracował, radził sobie dobrze (zwycięstwo w afrykańskiej Lidze Mistrzów, mistrz Kataru), ale jest to dla niego pierwsza styczność z posadą selekcjonera reprezentacji. Jedynie przez chwilę, na przełomie lat 2012-2013, był asystentem trenera kadry Maroka. Jego pierwsze dwa występy w roli szkoleniowca to 0:0 z Paragwajem i zwycięstwo 3:0 nad chwaloną ostatnimi czasy Gruzją.

Największą siłą „Lwów Atlasu” są boczne strefy. Z prawej strony Hakim Ziyech oraz Achraf Hakimi, a z lewej Noussair Mazraoui i Sofiane Boufal. Cieszyć może także postawa bramkarza Yassine Bounou, który został wybranym na najlepszego bramkarza La Liga w sezonie 2021/2022. Drużyna Maroka jest dość zbalansowana pod względem ofensywy do defensywy, co dobrze świadczy o stabilności zespołu. Obie te formacje prezentują mniej więcej równy, solidny poziom. Marokańczycy w grupie zmierzą się z Belgią, Kanadą oraz Chorwacją. Bardzo ciekawe zestawienie, każda z drużyn ma coś do udowodnienia i można spodziewać się nieoczekiwanych rozstrzygnięć.

Senegal – czy znowu zaskoczy?

Tak jak zaskoczył na mundialu w 2002 roku, gdy w roli debiutanta dotarł aż do ćwierćfinału rozgrywek. Senegal do Kataru przyjeżdża jako zwycięzca Pucharu Narodów Afryki oraz jako drużyna, która według ekspertów ma największe szanse na wyjście z grupy spośród wszystkich afrykańskich drużyn. Tegoroczne mistrzostwa świata będą trzecimi, na których będziemy mieli okazje oglądać „Lwy Terangi”. Poza 2002 rokiem mogliśmy oglądać je cztery lata temu w Rosji, gdzie pomimo zwycięstwa w pierwszym meczu przeciwko reprezentacji Polski nie wyszły z grupy.

Wyprzedziła ich Japonia. Mieli tyle samo punktów i taki sam bilans bramkowy, decydująca okazała się mniejsza liczba żółtych kartek, która umożliwiła Azjatom awans do 1/8 finału. Teraz Senegal chce się odkuć i wyjście z grupy jest jego celem minimum. Jednym z jego największych atutów jest na pewno trener Aliou Cisse, który pracuje z drużyną od 2015 roku. Siedem lat na stanowisku w Afryce? To nie zdarza się często. Cisse na mistrzostwach świata w 2002 roku jako kapitan doprowadził do zwycięstwa Senegalu nad Francją (1:0), by następnie poprowadzić kadrę narodową na dwóch kolejnych mundialach.

Poza trenerem „Lwy Terangi” dysponują bardzo mocną i wyrównaną kadrą. Na każdej pozycji jest gracz wart uwagi. Od Edouarda Mendy’ego przez Kalidou Koulibaliego, Abdou Diallo do Idrissa Gueye i Sadio Mane. Największym problem Senegalu jest sytuacja zdrowotna tego ostatniego. Skrzydłowy Bayernu Monachium 8 listopada w meczu przeciwko Werderowi Brema nabawił się kontuzji, która ostatecznie wyeliminowała go z mundialu w Katarze. Strata Mane to nie tylko strata stricte sportowa. Brak lidera może wpłynąć na zespół Senegalu bardzo demotywująco.

Plus jest taki, że nawet bez niego kadra „Lwów Terangi” prezentuje się bardzo obiecująco. Senegal w grupie zmierzy się z Holandią, Ekwadorem oraz Katarem. Wydaje się, że szanse na awans do 1/8 finału są spore, decydujące okaże się starcie z Ekwadorem. Na papierze drużyna z Ameryki Południowej ma dużo gorszą jedenastkę, ale jak wiadomo, na takich turniejach wszystko może się zdarzyć.

Tunezja – powalczyć, urwać punkty

Można śmiało powiedzieć, że Tunezja na nadchodzących mistrzostwach będzie kadrowo najsłabszą afrykańską drużyną i jedną z najsłabszych na całym turnieju. Klucz do sukcesu „Orłów Kartaginy” nie wynika z mocnych nazwisk, ale z kolektywu drużyny. Poza Wahbi Khazrim i może Ellyesem Skhirim nie ma tam zawodnika, którego mógłby kojarzyć przeciętny kibic piłki nożnej. Nie przeszkodziło to Tunezji, by pojechać na mundial już drugi raz z rzędu i szósty w całej historii.

Największym atutem drużyny jest szczelna defensywa. „Orły Kartaginy” w grze z trudniejszymi przeciwnikami (a na mundialu są tylko tacy) preferują raczej pragmatyczny styl gry. Skupiają się na tym, by stracić jak najmniej bramek, i często się im to udaje. Trenerem drużyny jest Jalel Kadri, 51-letni szkoleniowiec, który swoją karierę prowadził poza Europą, stąd nie jest znany szerszej publiczności. Jest on Tunezyjczykiem, warto zauważyć więc, że każda drużyna Czarnego Kontynentu występująca na mundialu ma trenera pochodzącego ze swojego kraju.

Wskazuje to na pozytywną zmianę, jaką przechodzi obecnie afrykański futbol. Tunezja w barażu o mundial pokonała Mali (0:0, 0:1), dał znowu o sobie znać pragmatyczny futbol preferowany przez trenera Kadriego. Ten styl gry może zaprocentować w Katarze, bo próba wymiany ciosów z reprezentacją chociażby Francji może dla Tunezyjczyków nie skończyć się najlepiej. Swoich szans muszą szukać w solidnej zgranej defensywie oraz kontratakach.

W grupie poza wcześniej wymienioną Francją zmierzą się także z Danią oraz Australią. O ile z tą ostatnią drużyną mogą powalczyć, o tyle Francja oraz Dania wydają się obecnie poza zasięgiem. W narodzie mimo to wciąż istnieje nadzieja, bo pomimo szóstego już występu na mundialu „Orły Kartaginy” jeszcze nigdy nie wyszły z grupy. Wszystkie afrykańskie drużyny mają więc swoje cele, ale dyktowane one są raczej wiarą niż prawdziwymi umiejętnościami zespołu. Pozostaje mieć nadzieję, że któraś z drużyn chociażby wyrówna sukcesy z poprzednich lat i dojdzie do ćwierćfinału.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze