Czy awans „The Reds” jest realny? Liverpool musi dokonać cudu na Santiago Bernabeu


Podopieczni Juergena Kloppa muszą odrobić trzybramkową stratę z pierwszego spotkania

15 marca 2023 Czy awans „The Reds” jest realny? Liverpool musi dokonać cudu na Santiago Bernabeu
Xinhua/PressFocus

Czy Realowi Madryt da się w ogóle strzelić trzy bramki? Liverpool musi nie tylko wygrać, ale wręcz zniszczyć, poniżyć drużynę „Królewskich”. W pierwszym spotkaniu dwumeczu 1/8 finału Ligi Mistrzów Real Madryt rozgromił „The Reds” aż 5:2. Dzisiaj Liverpool musiałby w równie brutalny sposób zniszczyć podopiecznych Carlo Ancelottiego, by awansować do kolejnej fazy rozgrywek. Czy istnieją przesłanki, które mogą zwiększać szanse Liverpoolu?


Udostępnij na Udostępnij na

W spotkaniu rozgrywanym na Anfield Road „Królewscy” nie pozostawili złudzeń. Mimo że to Liverpool szybko, bo już w 4. minucie, objął prowadzenie – to Real Madryt ostatecznie triumfował. Dla Liverpoolu bramki strzelali Darwin Nunez oraz Mohamed Salah, z kolei po stronie „Los Blancos” do siatki rywali trafiali dwukrotnie Vinicius Junior oraz Karim Benzema. Jedno trafienie dołożył Eder Militao.

Real Madryt w przeciętnej formie

Trzy tygodnie w futbolu to masa czasu. Na przestrzeni trzech tygodni wszystko może się zmienić. Po spotkaniu z Liverpoolem podopieczni Carlo Ancelottiego nie potrafili wygrać trzech kolejnych spotkań – z Atletico Madryt, FC Barcelona oraz Realem Betis. Dopiero w ostatniej kolejce La Liga udało im się pokonać Espanyol.

W meczu tym nie wystąpił najlepszy strzelec „Królewskich” Karim Benzema. Francuz zmagał się z drobnym urazem, aczkolwiek na dzisiejsze spotkanie będzie gotowy. Martwi jednak forma strzelecka kapitana Realu Madryt, który po meczu z Liverpoolem nie zdobył żadnej bramki. Francuz ma problem z trafianiem do siatki i jego postawa spotyka się z coraz większą krytyką kibiców. Krytykowany jest również Vinicius Junior, aczkolwiek on akurat z innych powodów, o których więcej tutaj.

Martwi również nieskuteczność Rodrygo i Fede Valverde. Obaj po przerwie spowodowanej mundialem nie prezentują najwyższej dyspozycji. O ile Urugwajczyk wiele braków nadrabia zaangażowaniem, o tyle od Brazylijczyka wymaga się więcej, niż aktualnie daje. Zwłaszcza kiedy musi zastępować Karima Benzemę na pozycji napastnika.

Problemem „Królewskich” jest również Toni Kroos. Niemiec to genialny piłkarz, ale w ostatnich miesiącach znacząco obniżył poziom gry i coraz więcej osób kwestionuje desygnowanie Kroosa w wyjściowej jedenastce kosztem chociażby Daniego Ceballosa. Toni zatracił jeden z aspektów, z których słynął. Mowa tutaj o stałych fragmentach, które ostatnio wykonuje w żenująco słaby sposób. Carlo Ancelotti zdaje się zauważać ten fakt i coraz częściej do rzutów wolnych czy rożnych podchodzą Luka Modrić czy Rodrygo.

Szkoleniowiec Realu Madryt przez długi czas nie mógł skorzystać z nominalnego lewego obrońcy. David Alaba i Ferland Mendy od dłuższego czasu zmagają się z urazami, w związku z czym braki na lewej stronie defensywy musieli łatać Nacho lub nominalny środkowy pomocnik Eduardo Camavinga. Według najnowszych doniesień Ferland Mendy ma być gotowy na spotkanie z Liverpoolem, ale wystawienie nieogranego zawodnika w tak ważnym spotkaniu byłoby ryzykowne. A Ancelotti ryzyka nie lubi.

Liverpool jest niestabilny

Juergen Klopp gra w Football Managera w rzeczywistości. Jak inaczej wytłumaczyć to, że jednego dnia wygrywasz 7:0 z odradzającym się Manchesterem United, by sześć dni później przegrać 0:1 z ostatnim w tabeli Premier League Bournemouth? Oczywiście w obu tych spotkaniach to „The Reds” byli stroną dominującą, ale tylko w jednym z tych spotkań potrafili przekuć to na swoją korzyść.

Liverpool lubi dominować swojego rywala, ale ma spory problem z bronieniem się przed kontratakami. W ten sposób Bournemouth stwarzało swoje okazje w ligowym spotkaniu. Liverpool musi od początku atakować, by wyrównać stan dwumeczu, więc potencjał na kontry jest ogromny. A z czego słynie Real Madryt? Z kontrataków właśnie. Mimo że Carlo Ancelotti przekonuje, że jego zespół będzie atakował – raczej nastawiałbym się na cierpliwe czekanie na okazję.

Planujemy otwarty mecz i chcemy zagrać nasz najlepszy ofensywny futbol. Piłkarze dobrze to rozumieją. To będzie otwarty mecz, bo Liverpool przyjeżdża odmienić dwumecz. Musimy dobrze bronić i atakować, ale nie myślimy tylko o obronie. Myślimy bardziej o atakowaniu niż bronieniu. Carlo Ancelotti na konferencji prasowej

Vinicius Junior kontra Trent Alexander-Arnold? Nie mogę się doczekać. W spotkaniu rozgrywanym na Anfield Road angielski defensor kompletnie sobie nie radził z dynamiką Viniciusa. Na szczęście dla kibiców Liverpoolu parę stoperów z Virgilem van Dijkiem będzie najprawdopodobniej tworzył Ibrahima Konate, a nie Joe Gomez. Angielski środkowy obrońca brał czynny udział przy stracie co najmniej dwóch bramek w pierwszym spotkaniu.

Trener w dalszym ciągu nie może skorzystać z Thiago ani Luisa Diaza. Mimo to siła rażenia Liverpoolu w ofensywie jest porażająca. Pytanie tylko, czy nie zabraknie skuteczności. Tej momentami brakuje w ekipie Juergena Kloppa. Pytanie brzmi, czy Liverpool jest w stanie powtórzyć to, co pokazał w spotkaniu z Manchesterem United. Jeśli tak, jego szanse minimalnie wzrastają.

Liverpool ma szansę, ale niewielką

Wygrać z Realem Madryt to jedno. Ale strzelić „Królewskim” trzy bramki, nie tracąc żadnej? Wydaje się to piekielnie trudnym zadaniem, jeśli nie niemożliwym. A to wystarczy zaledwie do dogrywki. Do awansu Liverpool potrzebuje czterech bramek. Kiedy ostatnio Real Madryt stracił aż cztery bramki? Było to relatywnie niedawno, bo w poprzednim sezonie.

W pierwszym spotkaniu półfinałowym rozgrywek Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi City padł wynik 4:3 dla drużyny z Anglii. W tym samym sezonie również FC Barcelona zdołała wbić cztery bramki Realowi. Miesiąc przed spotkaniem z Manchesterem City drużyna Carlo Ancelottiego przegrała z „Dumą Katalonii” aż 0:4 w rozgrywkach La Liga. A Liverpool? W 2009 roku udało mu się wygrać 4:0 z Realem Madryt. Ale to był 2009 rok…

Optymizm kończy się w tym miejscu. Od momentu objęcia stanowiska szkoleniowca Liverpoolu przez Juergena Kloppa jego zespół mierzył się z Realem Madryt aż pięciokrotnie. Bilans dla kibiców „The Reds” jest druzgocący. Czterokrotnie zwycięsko ze spotkania wychodził Real Madryt i tylko raz padł bezbramkowy remis. W sumie Liverpool zdobył cztery bramki, podczas gdy Real strzelił ich dwanaście.

Jeszcze jedna kwestia nie została poruszona w tym tekście. To jest Liga Mistrzów, rozgrywki zdominowane przez Real Madryt. To są jego rozgrywki. On nie odpada w taki sposób, oni nie potrafiłby się aż tak skompromitować (bo utrata czterech bramek byłaby ogromną kompromitacją). Liga hiszpańska odjeżdża, w Pucharze Króla są problemy – Ligi Mistrzów odpuścić nie można. Liverpool musiałby dokonać cudu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze