Cudowna przemiana Podbeskidzia. Co za nią stoi?


11 marca 2016 Cudowna przemiana Podbeskidzia. Co za nią stoi?
Grzegorz Rutkowski

Zespół Roberta Podolińskiego jest głównym pretendentem do tytułu ekstraklasowego "Rycerza Wiosny". Dziesięć punktów w czterech ostatnich meczach to nieprawdopodobny wynik jak na drużynę, która przezimowała jako czerwona latarnia naszej ligi.


Udostępnij na Udostępnij na

A wcale nie zapowiadało się tak różowo. Soczyste lanie, jakie Podbeskidziu sprawiła Lechia w Gdańsku na inaugurację wiosny, miało być początkiem końca „Górali” w ekstraklasie. Wynik 0:5 i dwie czerwone kartki dla piłkarzy z Bielska-Białej to był najgorszy możliwy start w walce o utrzymanie, ale podopieczni Roberta Podolińskiego szybko wyciągneli wnioski z tamtego meczu.

Niespodziewany lider

Konia z rzędem temu, kto wytypowałby Adama Mójtę jako potencjalną gwiazdę w składzie „Górali”. Jednak to właśnie lewy obrońca z Jeleniej Góry błyszczy praktycznie od początku sezonu. Oprócz skutecznego zabezpieczania swojej strony bloku obronnego Mójta często schodzi  do środka pola wspomagać środkowych pomocników w rozegraniu i świetnie podpina się pod akcje ofensywne. Były piłkarz GKS-u Bełchatów gra zarówno efektownie, jak i efektywnie. A to, że czasem mu sprzyja szczęście, to inna sprawa.

https://www.youtube.com/watch?v=TGySwU1rQdg

Rzadziej oznacza lepiej?

„Górale” w tamtej rundzie mieli duże problemy z rozegraniem, wskutek czego nieraz decydowali się na strzały z dystansu. Podbeskidzie oddało podczas jesieni najwięcej takich uderzeń w stosunku do innych zespołów w naszej ekstraklasie, rzadko jednak przynosiły one wymierną korzyść. Podczas wiosny możemy zauważyć mniej takich prób i chyba wyszło to podopiecznym Roberta Podolińskiego na dobre. Po pierwsze, piłkarze bardziej przykładają się do pojedynczych strzałów, co dobrze wpływa na ich jakość (chociażby „asysta” Marka Sokołowskiego w meczu z Górnikiem Łęczna i groźne próby Mateusza Możdżenia). Po drugie, „Górale” zaczęli częściej transportować piłkę do pola karnego przeciwników, gdzie z reguły jest dwóch napastników umiejących dobrze grać tyłem do bramki. A skoro już przy formacji ofensywnej jesteśmy…

Karabin maszynowy

Gole Mateusza Szczepaniaka pozwoliły Podbeskidziu awansować o kilka pozycji
Gole Mateusza Szczepaniaka pozwoliły Podbeskidziu awansować o kilka miejsc

Nie sposób pominąć znajdującego się w wybornej formie Mateusza Szczepaniaka. Wypożyczony z Miedzi Legnica napastnik strzelił trzy gole w czterech ostatnich meczach i dołożył do nich jedną asystę. Dużo pomaga zarówno przy rozegraniu, jak i w momencie wykończenia. Jego szybkość i siła znakomicie się uzupełniają, tworząc obraz bardzo dynamicznego atakującego.  W dodatku jest na tyle uniwersalnym zawodnikiem, że może z powodzeniem być wystawiany także jako lewoskrzydłowy, z czego trener „Górali” chętnie korzysta. Podbeskidzie ma z niego dużo pociechy i będzie musiało bardzo się postarać, by w następnym sezonie dalej był członkiem drużyny Roberta Podolińskiego.

Potencjalne zagrożenie

Były trener Cracovii z pewnością nie jest zadowolony z obrony swojego zespołu przy stałych fragmentach gry. Większość zagrożeń podczas ostatnich meczów powstawała właśnie przy okazji dośrodkowań czy nawet wrzutów z autu (vide ostatnio stracona bramka z Koroną). Niedokładna asekuracja przy centrach z boku boiska jest chyba największą zmorą defensywy bielszczan, w której i tak można wyróżnić parę plusów, takich jak dobra postawa Jozefa Piacka czy Emiljusa Zubasa. „Góralom” raczej nie grozi kolejne pięć goli straconych w jednym meczu.

Wystarczy na grupę mistrzowską?

Trudno ukryć, że udany początek wiosny rozbudził apetyty pod Klimczokiem. Podbeskidzie nie dość, że odsunęło się od strefy spadkowej, to zakręciło się w okolicy górnej ósemki. Podopiecznym Roberta Podolińskiego będzie potrzebne dużo szczęścia, by ostatecznie po 30. kolejce w niej wylądować. A to, że szczęściu trzeba pomóc, to już kompletnie inna historia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze