Chelsea pokazuje, jak dobrze szkolić przyszłe gwiazdy! Mount, James i inni…


Londyński zespół już nie musi bez końca wydawać gigantycznych pieniędzy. Wręcz przeciwnie, sam sobie wychowuje lub oddaje za rozsądną kwotę bardzo dobrych zawodników, którzy wybijają się w swoich nowych miejscach pracy

9 listopada 2021 Chelsea pokazuje, jak dobrze szkolić przyszłe gwiazdy! Mount, James i inni…
astamfordbridgetoofar.com

Kiedy Roman Abramowicz przejmował klub z niebieskiej części Londynu, każdy myślał, że rosyjski oligarcha zawsze będzie słono płacił za najlepszych piłkarzy grających w innych zespołach. I choć początkowo tak było, to teraz główną wizytówką Chelsea jest piłkarska akademia. To ona dostarcza do pierwszego zespołu kluczowych graczy, jak i pomaga innym drużynom, które korzystają z tego, że nie wszystkie talenty mogą się zmieścić na Stamford Bridge.


Udostępnij na Udostępnij na

Co łączy Masona Mounta, Reece’a Jamesa, Tammyego Abrahama, Andreasa Christensena, Declana Rice’a, Tino Livramento, Armando Broję czy Tariqa Lampteya? Wszyscy zostali wychowani w akademii Chelsea. Każdy z nich jest też wyróżniającą się postacią w swoim zespole, a przecież zawodników wychowanych przez klubowych trenerów grup młodzieżowych jest jeszcze więcej.

Jak to się stało, że wajcha w klubie, który swego czasu nie szczędził pieniędzy na transfery, została tak diametralnie przestawiona?

Marzenie Romana

W momencie przejęcia klubu przez Rosjanina do Chelsea przychodzili piłkarze pokroju Michaela Ballacka, Michaela Essiena czy Andrija Szewczenki. Wszystkie te operacje były jak na tamte lata inwestycjami o sporej sumie. Wówczas robiło to kolosalne wrażenie nie tylko na kibicach, ale i wielu klubach piłkarskich na całym świecie. Owszem, te wszystkie transfery spłacały się zarówno sportowo, jak i marketingowo, ale Rosjanin chciał więcej.

„The Blues” sięgali po kolejne tytuły i umacniali swoją pozycję w hierarchii światowego futbolu, co pokazywały kolejne przedsezonowe toury, jakie zespół odbywał po całym świecie, oraz klubowa gablota. Jednak dla Abramowicza to wciąż było mało. Nawet pomimo sięgnięcia po upragnioną Ligę Mistrzów w 2012 roku były gubernator Czukotki chciał pozostawić po sobie coś, za co będą go kochać wszyscy kibice Chelsea, a on zostawi po sobie duży ślad w klubowej historii.

Wybór padł na stworzenie piłkarskiej akademii, która stanie się dostarczycielem piłkarzy do pierwszej drużyny. Wychowanków, którzy będą najlepsi w swoim klubie. Będą ciągnęli zespół do góry i sięgali taśmowo po triumfy. Brzmi znajomo? Tak właśnie powstawała „wielka Barcelona” w XXI wieku.

Od Gaela Kakuty do Tino Livramento

Młodzieżowe drużyny Chelsea od lat odnoszą sukcesy. Doskonale radzą sobie nie tylko na krajowym podwórku, ale też i europejskim. Mimo to kariera juniora nie zawsze kończy się doskonałym, triumfalnym przejściem do piłki seniorskiej.

Chelsea wygrywała młodzieżową Premier League (dawniej PL U-21, a od niedawna PL 2) w sezonach 2013/2014 i 2019/2020. Od 2010 do 2018 roku adepci akademii „The Blues” siedmiokrotnie triumfowali w FA Youth Cup. W 2015 i 2016 roku były jeszcze wiktorie w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Do tego doszły sukcesy grup U-18, czyli krajowe tytuły z 2017 i 2018 roku w swojej kategorii wiekowej.

Mimo to niewielu z ówczesnych juniorskich mistrzów zrobiło wielkie piłkarskie kariery już na Stamford Bridge. Gael Kakuta czy Jeffrey Bruma to tylko pierwsi zawodnicy, którym przepowiadano wielkie granie, a jednak w swoim macierzystym zespole przepadli z kretesem. Pierwszym i w pewnym sensie najstarszym stażem w klubie z niebieskiej części Londynu, któremu udało się zrobić karierę, jest Andreas Christensen. Dopiero potem dołączyli Mason Mount, Tammy Abraham, a potem kolejni.

Jednak moment dołączenia następnych zbiegł się w czasie z okresem, kiedy to klub Romana Abramowicza miał nałożony zakaz transferowy. To wtedy przybyły zaledwie po jednym sezonie prowadzenia w Championship Derby County Frank Lampard ukierunkował myślenie klubu, by w końcu sięgnąć po perełki chowane w Cobham. Dlatego, choć legendarnemu piłkarzowi ze Stamford Bridge finalnie nie poszło na ławce trenerskiej ukochanego zespołu, fani mają świadomość, że gdyby nie on, nie byłoby tak dobrze, jak jest teraz.

A jak jest, wszyscy widzą. Mason Mount, Reece James, Andreas Christensen to podstawowi i jedni z najważniejszych zawodników w talii Thomasa Tuchela. Coraz więcej ostatnio gra też Callum Hudson-Odoi. Tammy Abraham po solidnym, a następnie przeciętnym sezonie w barwach Chelsea podbija włoską Serie A, będąc jedną z flagowych postaci w Romie. Ralph Hasenhüttl odważnie stawia na Tino Livramento oraz pomału wprowadza obecnie kontuzjowanego Armando Broję. Dalej? Czy ktoś wyobraża sobie Brighton bez Tariqa Lampteya? W Norwich jest również nowy Makelele, czyli Billy Gilmour. Kapitanem West Hamu jest zaś Declan Rice. To tylko najważniejsze produkty klubowej akademii, które szturmują piłkarski świat!

Świat „farmy”, czyli witamy w Cobham

Jakość pracy piłkarskiego uniwersytetu londyńskiej Chelsea najlepiej obrazuje pojęcie „farmy”. W przypadku klubu rosyjskiego oligarchy polega to na tym, że zawodnicy chowani na następców Franka Lamparda, Johna Terry’ego, Petra Cecha czy Didiera Drogby po ograniu w grupach młodzieżowych są wysyłani w podróż po innych zespołach w formie wypożyczeń.

Oczywiście te pobyty zawsze przynoszą dochód do klubowej kasy, dzięki czemu coraz więcej transferów piłkarskich gwiazd de facto pokrywa suma uzbieranych na swoim szkolnictwie pieniędzy. Aby jednak ta „farma” mogła dawać tak owocne plony, trzeba znaleźć „dobrą ziemię”.

Ta znajduje się 20 mil na południowy zachód od Stamford Bridge. To tam znajduje się ośrodek treningowy „The Blues”. Cobham, które liczy sobie około 10 tysięcy mieszkańców, zostało domem dla wychowanków. Baza aktualnego triumfatora Ligi Mistrzów liczy sobie 57 hektarów, na których znajduje się między innymi 30 boisk służących piłkarskim treningom. W trzy lata inwestycja w „dobrą glebę” kosztowała 24 miliony euro, co przy kwotach sprzedaży, wypożyczeń oraz sukcesów klubowej akademii brzmi jak kilkukrotny wzrost tanich akcji na giełdzie finansowej.

Najlepszym przykładem funkcjonowania „farmy” był początek sezonu 2017/2018, kiedy to obecny szkoleniowiec Tottenhamu Antonio Conte powiedział, że jego ówczesny klub, a więc Chelsea, ma zbyt wąską kadrę. Od razu eksperci od angielskiej piłki chwytali się wtedy za głowy. Zastanawiali się, jak to jest możliwe, skoro na samych wypożyczeniach jest aż 26 zawodników?

Kiedyś vs dzisiaj

Jak wtedy podawał portal Dailymail.co.uk, w ostatnich pięciu latach londyńczycy sprzedali 32 piłkarzy. 20 z nich było produktem „farmy”. Większość z nich trafiła do londyńskiego klubu w wieku juniora. Z reguły nie byli nawet zawodnikami pierwszej drużyny, wystąpili w symbolicznej liczbie spotkań. Londyn znali tylko z drogi lotnisko – klub, kiedy jechali podpisywać kontrakty z Chelsea.

Spora pula owych piłkarzy przychodziła w wieku około 17 lat za kwotę około 2,5 mln funtów, odchodzili zaś po kilku latach, przynosząc przychód sięgający około 7,9 mln funtów po zaledwie kilku występach w pierwszej drużynie. Ich ceny rosły dzięki wypożyczeniom i sukcesom w zespołach młodzieżowych, których w ostatnim czasie londyńczykom nie brakowało.

Tegoroczne rozgrywki w najlepszej lidze świata oraz w Serie A pokazują dobitnie, że hurtowe produkowanie piłkarzy, którzy spełniają się w innym klubie, dalej jest ważną gałęzią w pracy akademii. Jednak teraz duży nacisk kładzie się też na to, by wychowankowie stanowili o jakości pierwszego zespołu Chelsea. Ostatnie popisy Masona Mounta czy Reece’a Jamesa przynosiły ważne ligowe punkty do tabeli w Premier League.

Ci, którzy błyszczą na obczyźnie w Premier League

Jednak nie można w żaden sposób pominąć i tych zawodników, którzy już pokazują spore umiejętności zarówno w Brighton, jak i Southampton, a przede wszystkim w Crystal Palace oraz West Hamie.

W zespole Grahama Pottera występuje wracający po urazie Tariq Lamptey, który już w zeszłym sezonie pokazywał, że mógłby grać w większości klubów w Anglii na boku boiska. Niestety dla niego, Chelsea posiada też Reece’a Jamesa. To dlatego piłkarz zdecydował się na przeprowadzkę do „Mew”.

Conor Gallagher stał się dosłownie liderem drużyny, którą prowadzi Patrick Vieira. Jest żywym srebrem, które biega wzdłuż i wszerz całego boiska. Pod batutą Francuza przeszedł niesamowitą przemianę. Już rok temu poznaliśmy go na ligowych boiskach jako piłkarza, który bardzo dobrze rozwija się w grze defensywnej. Teraz jest już to zawodnik grający od jednego pola karnego do drugiego. W tym sezonie angielski pomocnik dokłada też liczby. Tylko w dwóch ostatnich ligowych kolejkach zdobył dwie bramki i jeszcze dołożył asystę. Wielu twierdzi, że to on będzie partnerem Masona Mounta w przyszłych rozgrywkach.

Dwójka, z czego jeden jest tylko wypożyczony do Southampton, a drugiego można odkupić, również wygląda bardzo przyzwoicie. Ten wypożyczony – Armando Broja, rozegrał w barwach „Świętych” już siedem spotkań i zdobył dwie bramki. Dwukrotnie zagrał w pierwszym składzie swojego zespołu. Wchodząc z ławki rezerwowych, zawsze daje dobrą zmianę. Widać, że drużyna czerpie korzyści z jego szybkości i umiejętności technicznych.

Ten wykupiony, a więc Valentino Livramento, zagrał w każdej kolejce tegorocznych rozgrywek Premier League. Na boisku spędził już 986 minut. Wpisał się też raz na listę strzelców. Zalicza średnio prawie 65 kontaktów z futbolówką podczas każdego spotkania. Ma 83% skuteczności swoich podań i 1,5 udanego dryblingu. Dodając do tego lekko ponad siedem wygranych pojedynków na mecz, dostajemy informację – kluczowy gracz w swojej drużynie. Jednak tak jak w przypadku Lampteya jego problem to Reece James. Dlatego odszedł.

I wreszcie ostatni. Prawdopodobnie najlepsza z najmłodszych boiskowych „szóstek”. Kto to? Declan Rice! Piłkarz, którym zaopiekował się West Ham w sposób kapitalny. Nikt bowiem dzisiaj nie wyobraża sobie reprezentacji Anglii bez pomocnika „The Hammers”. To on w swoim klubie jest prawdziwym filarem, a do tego jeszcze kapitanem. W głównej mierze ostatnie, nazwijmy je „tłuste”, dwa sezony drużyny z London Stadium są jego zasługą. Spokój, opanowanie i do tego umiejętność rozegrania, jak i zdobywania bramek. Jednym zdaniem – piłkarz kompletny. Anglik, o którym mówi się coraz głośniej, że jest wart ponad 100 milionów euro!

Prym w Chelsea wiodą wychowankowie

Zadajesz sobie pytanie – kto jest liderem zespołu prowadzonego przez Thomasa Tuchela? Odpowiedź jest prosta. Obrona – Andreas Christensen, obrońca, który właściwie nie pamięta, kiedy ostatnio stracił bramkę. Ba, nawet w końcu strzelił swoją pierwszą dla „The Blues”. Duńczyk jest członkiem fantastycznego tercetu środkowych defensorów. Tworzy go wraz z Thiago Silvą i Antonio Ruedigerem. Warto też dodać, że najczęściej rolę ich zmiennika otrzymuje najnowsze odkrycie Thomasa Tuchela, czyli grający jeszcze rok temu na wypożyczeniu w Lorient Trevoh Chalobah.

Lider robiący wiatr z przodu i zdobywający ostatnio regularnie bramki? Do tego człowiek, który może o sobie już powiedzieć wicemistrz Europy i triumfator Ligi Mistrzów? To najkrótszy opis, jaki możemy przeznaczyć dla Reece’a Jamesa. Wahadłowego, którego ostatnio najgorzej z pewnością wspomina Newcastle United. To on i jego młotek w nodze pozwolili w 10. kolejce sięgnąć Chelsea po kolejne ligowe trzy punkty. Jeśli dodamy do tego fakt, że ten występujący przy bocznej linii reprezentant Anglii po ośmiu rozegranych spotkaniach ma cztery bramki i trzy asysty na swoim koncie, to uzyskujemy odpowiedź, dlaczego to on przewodzi klasyfikacji kanadyjskiej swojej drużyny.

Mózg, następca Franka Lamparda. O kim mowa? Oczywiście o Masonie Mouncie. Ofensywny pomocnik jest tym, od którego w głównej mierze zależy oblicze londyńskiego zespołu. To on na połowie rywale dyktuje swojej drużynie tempo akcji. Decyduje o ich obliczu i sposobie rozwiązania. Również bardzo chętnie wpisuje się na listę strzelców, o czym przekonywał w ostatnich dwóch latach w Premier League. W tej kampanii zasłynął głównie jako zdobywca pierwszego w sezonie hat-tricka dla Chelsea. Miało to miejsce w meczu z Norwich.

Wszystkich ich łączy właśnie wspaniała karta zapisana na wypożyczeniach. Każdy z nich musiał się ograć w innych miejscach, by otrzymać szansę w Chelsea.

Pokazują się też w Serie A

Ostatnią grupę zawodników, o których jest głośno, stanowią niechciani w Chelsea Tammy Abraham oraz Fikayo Tomori. Pierwszy przywdziewa barwy AS Roma. To w zespole ze stolicy Italii spotkał się z legendarnym dla wielu kibiców klubu ze Stamford Bridge trenerem. Oczywiście mówimy w tym przypadku o Jose Mourinho. Wiele w ostatnich latach możemy zarzucić „The Special One”, ale jeśli ktoś umie poprawiać umiejętności napastników, to właśnie on. W każdym klubie, w którym przebywał twórca sukcesów największej niespodzianki w dziejach Ligi Mistrzów (FC Porto), jego podstawowa strzelba przeżywała swój najlepszy strzelecki czas.

Jak wygląda więc pod względem cyferek czterokrotny reprezentant Anglii? Aktualnie rozegrał 12 spotkań i zdobył trzy bramki. Wydaje się, że na ten moment były gracz Chelsea, podobnie jak i cała Roma, miał lepsze otwarcie sezonu. Widać, że stołeczny klub i jego aktualny opiekun, a także nowy napastnik wciąż się docierają i próbują uczynić następny krok w rozwoju tego projektu.

Drugi z rodzynków występuje już od ponad pół roku na San Siro i jest podstawowym obrońcą „Rossonerich”. Absolwent akademii Chelsea dość płynnie przeszedł adaptację we włoskiej lidze. Tworzy najczęściej wraz z Simonem Kjaerem znakomitą parę środkowych obrońców. W tegorocznej Serie A rozegrał 12 spotkań na 12 możliwych, 11 z nich w pierwszym składzie. Średnio 85 minut spędzonych na boisku i trzy czyste konta. To najlepsza wizytówka, jaką aktualnie można wystawić zawodnikowi Milanu.

***

Skala talentów Chelsea jest więc, jak możecie zaobserwować, naprawdę ogromna. Prawdopodobnie część z tych talentów prędzej czy później wróci do swojego macierzystego klubu. Zespół ze Stamford Bridge od pewnego czasu zmienia swoją politykę transferową. Chce promować wychowanków zarówno w swoim pierwszym zespole, jak i też korzystając z innych drużyn. To już nie są bezproduktywne, nic niewnoszące wypożyczenia. Teraz dają one już naprawdę rozwój. Do tego z reguły, gdy ktoś decyduje się na wykup „produktu z Cobham”, dostaje w kontrakcie klauzulę, dzięki której powrót do Chelsea staje się realny.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze