Cezary Demianiuk: Możemy być zadowoleni. Wszystko zależy od nas [WYWIAD]


Wychowanek Pogoni jesienią był jedną z kluczowych postaci na boisku

21 lutego 2024 Cezary Demianiuk: Możemy być zadowoleni. Wszystko zależy od nas [WYWIAD]
Krzysztof Porębski / PressFocus

Pogoń Siedlce występuje na poziomie 2. ligi od sześciu lat. Klub z Mazowsza najgorsze lata ma za sobą. Obecnie walczy o awans na zaplecze PKO BP Ekstraklasy, a jednym z liderów drużyny jest Cezary Demianiuk, wychowanek siedleckiej akademii. Zapraszamy na rozmowę z napastnikiem z Pogoni.


Udostępnij na Udostępnij na

Cezary Demianiuk to 31-letni napastnik, który do Siedlec powrócił w 2021 roku. Wcześniej reprezentował także barwy m.in. Piasta Gliwice, GKS-u Bełchatów czy Olimpii Elbląg. W trwającym sezonie zdobył dziewięć goli, a swoją grą przyczynił się do wysokiej lokaty Pogoni na półmetku rozgrywek. Tuż przed rozpoczęciem wiosennego grania porozmawialiśmy z nim o sytuacji Pogoni, walce o awans, a także o planach zawodnika na dalszą karierę.

Cezary, patrząc na przebieg Twojej kariery, możemy rzec, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

Można tak powiedzieć. Jestem wychowankiem Pogoni Siedlce i największe sukcesy miałem tutaj w Siedlcach. Awanse, utrzymanie w 1. lidze i tylko dobre chwile łączą mnie z Pogonią. I oby tak zostało.

Czy z perspektywy wychowanka gra w koszulce Pogoni sprawia, że dajesz z siebie nie 100%, ale 120%? Świadomość gry dla macierzystego klubu ma duże znaczenie?

Na pewno sentyment jest, aczkolwiek ja całe życie dawałem z siebie wszystko. W każdym klubie chciałem grać jak najlepiej. Wiadomo, jestem wychowankiem Pogoni i dużo ludzi na trybunach po prostu znam. Widzę się z nimi – rodziną, znajomymi – na co dzień i się z nimi utożsamiam. Na pewno gdzieś z tyłu głowy to jest.

W trakcie swojej kariery grałeś w wielu klubach: Piast Gliwice, Orlęta Radzyń Podlaski, ŁKS Łomża, GKS Bełchatów, Resovia czy Olimpia Elbląg. W którym z tych miejsc czułeś się najlepiej? Skąd masz najmilsze wspomnienia?

Z każdego mam dobre wspomnienia. Jeśli chodzi o wspomnienia z innych klubów niż Pogoń Siedlce, to dobre mam z Olimpii Elbląg. Mieliśmy fajną drużynę, było blisko awansu do 1. ligi i historyczne utrzymanie w meczu z Elaną Toruń w ostatniej minucie. Następny sezon związany był z walką o awans praktycznie do końca, ale pandemia trochę pokrzyżowała plany. Bardzo dobrze wspominam czas spędzony w Olimpii Elbląg.

Uważasz, że mogłeś w tych klubach ugrać coś więcej? Trzeba jednak podkreślić, że sto spotkań w 1. lidze na Twoim koncie jest.

Jeśli chodzi o Olimpię Elbląg, to w tym wspomnianym sezonie mogliśmy awansować do 1. ligi. Z racji wydłużenia sezonu z powodu koronawirusa trzeba było aneksować umowy o lipiec. Prezes Olimpii nie chciał wtedy walczyć o awans, ale o miejsce w klasyfikacji Pro Junior System. Taka była decyzja i niestety z tego względu nie przedłużyłem umowy i się nie udało awansować. Jeśli chodzi o występy w 1. lidze – i tak, i nie. Jeden trener będzie na ciebie stawiać, drugi mniej. Być może więcej, ale mam nadzieję, że najlepsze jeszcze przede mną i że tych meczów w 1. lidze będzie więcej.

 Z Pogonią Siedlce walczycie w tym sezonie o awans. Postanowiłeś wrócić do niej w 2021 roku, a rok później w rozmowie naszym portalem poruszyliście temat afery dopingowej, problemów finansowych. Krótko mówiąc –  w Siedlcach panowała gęsta atmosfera.  Teraz klub wychodzi na prostą, nie ma długów, a tabela mówi sama za siebie. Co zmieniło się z Twojego punktu widzenia – piłkarza wychowanka – w klubie przez te dwa lata?

Jak wróciłem, to był chyba najgorszy okres dla klubu, bo się niemal praktycznie rozleciał. Jednak tak się nie stało, udało się go uratować. Do tego dochodziły afery finansowe i dopingowe – pasmo nieszczęść. Jak ja przychodziłem, to już to się kończyło.

Inwestor z Ameryki był po drodze.

Tak, tak. Inwestor też był. Potem się jednak wycofał, a zobowiązania zostały. Klub miał ogromne problemy, żeby to pospinać. Było blisko tego, żeby klub spotkała podobna sytuacja jak Wigry Suwałki, w których ostatni zgasiłby światło. Jakimś cudem się udało i wychodzimy na prostą. Jeszcze nie jest idealnie, ale jest w miarę stabilnie finansowo. Kokosów nie ma, ale jest stabilnie. Cały zarząd pracuje na to, żeby było lepiej. Z najgorszego etapu już wyszliśmy. Drużyna również gra coraz lepiej. Wtedy cały czas była walka o utrzymanie, a końcówka poprzedniego sezonu pokazała, że możemy zaskoczyć i powalczyć o baraże. Jednak wtedy pierwsza runda nie była tak udana. Natomiast w tym sezonie jest dużo lepiej, kontynuujemy dobrą robotę i wszystko przed nami.

Było blisko tego, żeby klub spotkała podobna sytuacja jak Wigry Suwałki

W ubiegłym sezonie zajęliście 8. miejsce. To była poprawa względem 10. i 13. miejsc w latach ubiegłych. Duża była w tym zasługa Marka Saganowskiego, który przyszedł do klubu i pomógł wyjść na prostą. Z nim u steru przegraliście tylko raz, ale przed końcem sezonu trener odszedł do Wisły Płock. Nie miałeś wówczas uczucia, że ten progres, którego „Sagan” dokonał, stał się nagle nieważny? Od nowego sezonu wszystko miało się zaczynać od zera z nowym trenerem u steru.

Na pewno byliśmy smutni, niezadowoleni i zaskoczeni, że tak wyszło. Trener Saganowski wykonał dobrą robotę. Końcówka rundy była bardzo dobra w naszym wykonaniu i gdybyśmy grali tak cały sezon, to moglibyśmy bić się o awans poprzez baraże. Kilku kolejek jednak zabrakło, by nadgonić straty. Pod koniec poprzedniego sezonu trener przedłużył umowę i byliśmy nastawieni, że w nowych rozgrywkach będziemy walczyć o awans. Dobrze punktowaliśmy, dobrze graliśmy – wszystko hulało. Wyszło jednak tak, że po trenera zgłosiła się Wisła Płock. Rozumiem trenera, który chciał się rozwijać, bo jest człowiekiem ambitnym. Z naszej perspektywy był to troszeczkę problem, bo klub musiał szukać nowego trenera. Przyszedł trener Brzozowski.

Przypomnę, że trener Saganowski grał formacją 4-3-3, a trener Brzozowski stawia na grę trójką obrońców – 3-5-2. Wszystkie automatyzmy trzeba było wdrożyć od nowa i budować drużynę. Stąd też początek rundy jesiennej był gorszy w naszym wykonaniu. Było zbyt mało czasu, żeby przestawić się do nowego sposobu grania. Ja sam osobiście grałem na skrzydle u trenera Saganowskiego. Teraz jestem napastnikiem. Mam inne role, ale wszystko dobrze funkcjonuje. Im dalej w las, tym lepiej. Oby tak dalej.

Oglądając Wasz pierwszy mecz tego sezonu z ŁKS-em Łódź, obserwowałem Waszą grę i myślałem o Pogoni jak o drużynie środka tabeli. Tak jak mówiłeś – nowy trener, lecz rywalem był beniaminek. Ponownie obejrzałem Pogoń już tydzień później – rozegraliście mecz ze Stalową Wolą. Wygraliście, grając w dziewięciu, a Ty strzeliłeś dwa gole. Ten mecz pełen zwrotów akcji możemy uznać za spotkanie założycielskie Pogoni Marka Brzozowskiego? Za symboliczny początek tego, co działo się potem jesienią?

Na pewno byliśmy źli po meczu z ŁKS-em. To jest beniaminek i mieliśmy wygrać, a gra nam się nie układała. Tak jak mówiłem, całe funkcjonowanie zespołu, taktyka, przesuwanie się po boisku jeszcze nie działały, jak powinny. Stąd nie wyglądało to tak, jak byśmy chcieli. Mecz ze Stalową Wolą nas zbudował. Jeszcze bardziej w siebie uwierzyliśmy i z czasem zaczęło to wyglądać jeszcze lepiej. Na pewno był to decydujący moment, bo wygrana w takich okolicznościach buduje morale.

A który był najlepszym meczem jesieni w wykonaniu Pogoni Siedlce?

Pierwszy na myśl przychodzi mi mecz z Zagłębiem II Lubin. Moim zdaniem chyba najlepszy mecz. Nie zaczęliśmy dobrze – posiadaliśmy piłkę i zaczęliśmy przegrywać 0:1 po jednej kontrze przeciwnika. Dobrze mu to wyszło i praktycznie cały mecz atakowaliśmy, aż wreszcie strzeliliśmy dwie bramki. Uważam, że był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Stworzyliśmy dużo sytuacji. Było jednak wiele dobrych spotkań. Choćby rewanż z ŁKS-em II Łódź.

A w Twoim wykonaniu?

Trudno odpowiedzieć. Ze Stalową Wolą strzeliłem co prawda dwie bramki, ale kontaktów z piłką miałem niewiele. Graliśmy w niskiej defensywie z tego względu, że było nas dziewięciu. Nie skupiam się na tym. Dla mnie ważne jest, by w każdym meczu prezentować równy, wysoki poziom. Jeżeli będę regularnie strzelać i asystować, to wystarczy. Najważniejsze, by drużyna punktowała.

Czujesz się lepiej, grając na skrzydle czy jednak jako „dziewiątka”?

Chyba na skrzydle, bo mam tam więcej pojedynków jeden na jeden. Bardzo lubię wchodzić w drybling. Na „dziewiątce” tego dryblingu jest nieco mniej, ale nie narzekam. Też jest mi tam dobrze. Po prostu się dostosowuję. Nie gram też jak klasyczna „dziewiątka”, bo gramy na dwóch napastników i mam dowolność, że mogę schodzić do skrzydła i robić przewagę w bocznym sektorze. Tam mogę wchodzić w dryblingi i uważam, że trener znalazł złoty środek, żeby wilk był syty i owca cała.

Czyli możemy spodziewać się kolejnych bramek i asyst już w pierwszych meczach wiosny?

Bardzo na to liczę. Oby zdrowie było. To jest najważniejsze. Każdy kolejny mecz jest najważniejszy i będę robił wszystko, by jak najlepiej grać.

Zanim wiosna, chciałbym jeszcze wrócić do jesieni. Należycie do czołówki ligi, ale ani razu nie zasiedliście na fotelu lidera, choć kilka szans na to było. Chociażby w meczu z GKS-em Jastrzębie wygrana dawała Wam 1. miejsce. Dość sensacyjnie przegraliście na Śląsku z rywalem, który był osłabiony chorobą. Presja zrobiła swoje czy GKS był po prostu za mocny? Wiele zamieszania było wokół tego meczu.

Na pewno chcieliśmy bardzo wygrać. Tak to jest, jak się czasem za bardzo chce, to coś nie wychodzi. GKS Jastrzębie był dobrze przygotowany do tego meczu. Rozegrał bardzo dobry mecz. Generalnie liga w tym sezonie jest bardzo wyrównana. Każdy z każdym wygrywa, każdy z każdym przegrywa.  Trudność każdego meczu – niezależne, czy będzie to trzecia, czy piętnasta drużyna – będzie taka sama.

Kończąc wątek jesieni: jak oceniłbyś wynik, który osiągnęliście? Jest on zadowalający czy apetyt rośnie w miarę jedzenia?

Myślę, że możemy być zadowoleni. Większość ekspertów nie przewidywała naszej obecności na miejscach barażowych. W tej chwili mamy 3. miejsce i mamy szansę być w dwójce po pierwszej wiosennej kolejce. Wszystko zależy od nas. Na pewno pierwsza runda jest in plus. Jednak to jest półmetek i jeszcze wiele pracy przed nami.

Przed tą pracą mieliście okres przygotowawczy. Jak on upłynął w Siedlcach? Obyło się bez groźnych kontuzji?

Bez większych kontuzji. Mieliśmy rozpiski, już w grudniu zaczęliśmy treningi indywidualne. Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie i mentalnie, także taktycznie. Trener wprowadził nowe rozwiązania i uważam, że wychodzi nam to dobrze. W praktyce zobaczymy to w pierwszym i kolejnych meczach.

Waszą formę potwierdziły też mecze sparingowe. Siedem prób, cztery wygrane, w tym między innymi z Polonią Warszawa. Wiele mówi się o wynikach meczów kontrolnych, że mają znaczenie lub nie mają one znaczenia. Można przegrać wszystkie sparingi, a wygrać wszystko w lidze. Wygrana buduje jednak świadomość dobrze wykonanej pracy.

Zgadzam się, że tak się mówi, że sparingi nie są ważne. Z drugiej strony jesteśmy przyzwyczajeni do rywalizacji. Każda wygrana cieszy, także na treningu. Uważam, że sparingi również są bardzo ważne w budowaniu mentalności zwycięzców. Oby tak było w nadchodzącej rundzie. Rozegraliśmy dobre mecze, tak jak wspomniałeś, z pierwszoligowcami. Ze Zniczem Pruszków się nie udało, z Polonią wygraliśmy. Na pewno to pokazuje, że mamy dobry zespół i stać nas na wygraną z każdym.

Zimą dołączyło do Was kilku zawodników, między innymi Meik Karwot czy Titas Milašius, ale też siedlecka młodzież. Gdy spoglądasz na tych młodych chłopaków, widzisz w nich małego Czarka?

Jeśli chodzi o akademię, to mamy świetnych chłopaków. Kilku dołączyło do pierwszej drużyny, między innymi Bartosz Borkowski, młody chłopak z rocznika 2007. Widać już, że ma ogromny potencjał. Uważam, że to dobra droga, by wychowankowie mogli z nami trenować. Każdy trening to szansa na zdobywanie wiedzy i doświadczenia. Im wcześniej zaczną trenować, tym lepiej dla klubu, będą bowiem przygotowani, by wejść do seniorskiej piłki.

Jako jeden ze starszych w szatni starasz się wspierać młodzieżowców w ich pierwszych seniorskich krokach?

Staram się przekazać, żeby się nie bali i grali odważnie. Jeśli coś im się nie uda, to nie muszą się tym przejmować. Wręcz przeciwnie, niech podejmują ryzyko, bo to się opłaca. Jak nie ma ryzyka, to można grać w tył i wszerz cały czas. Jak się je podejmie, to zawsze coś z tego ryzyka wyniknie. Staram się dodać im otuchy, by grali odważnie. Oczywiście bez nonszalancji i zakładania kanałów w naszym polu karnym (śmiech).

Wiele się mówi o różnicach w podejściu między młodymi piłkarzami sprzed 10-15 lat a obecnie? Jak to wygląda z Twojej perspektywy? Młodzi piłkarze teraz faktycznie są inni? Inne zasady panują w szatni? Dawniej mówiło, że to młody nosi piłki, przynosi bramki i tak dalej. Teraz też takie podziały w szatniach obowiązują?

Bramki nosimy oczywiście całą drużyną, ale jakieś obowiązki młodzieżowcy mają. Tak zawsze było i będzie. Młodsi mają więcej zadań, na przykład rozstawić coś na boisku przed treningiem. Generalnie młodzi mają teraz łatwiej – nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Dawniej młodzi zawodnicy bali się odezwać w szatni. Teraz tych podziałów w szatni nie ma. Każdy z każdym rozmawia, młodsi ze starszymi i myślę, że tą drogą trzeba podążać. Przez to młodzi zawodnicy, wchodząc do seniorskiej drużyny, są odważniejsi i mogą wcześniej pokazać swoje umiejętności na boisku. A dawniej młody zawodnik starał się jedynie nie narazić starszym. Teraz tak nie ma i uważam, że dobrze.

Przepis o młodzieżowcu to zatem dobre rozwiązanie czy niekoniecznie?

Nie powinno być tak, że ktoś gra dlatego, że jest młody. Jak młody piłkarz będzie lepszy, to niech gra. Jak będzie słabszy, niech nie gra. Przepisu o młodzieżowcu nie powinno być, ponieważ szanse powinny być równe.

Jak już jesteśmy w temacie wychowywania zawodników… Jeszcze kilka lat grania przed Tobą, lecz czy widzisz się w roli trenera po zakończeniu kariery?

Nie wiem jeszcze, nie myślałem nad tym. Chcę jeszcze trochę pograć. Założyłem, że chcę grać do 40. roku życia. Zobaczymy, czy mi się uda. Chcę być jak Zlatan Ibrahimović! (śmiech) Kariery takiej nie zrobię, ale może uda mi się na naszym podwórku kilka lat pograć.

Założyłem, że chcę grać do 40. roku życia. Chcę być jak Zlatan Ibrahimović!

Tak jak Zlatan wrócił do AC Milan i zakończył w nim karierę, tak Ty planujesz zostać w Siedlcach?

Tak, zgadza się. Chyba już nigdzie nie będę się wybierać. Jestem stąd, dobrze mi w Siedlcach i mam nadzieję, że będziemy cały czas dążyć do założonych celów, a w tym sezonie zrealizujemy ten, jakim jest awans.

No tak, sześć lat gra już Pogoń Siedlce w 2. lidze, więc chyba trzeba jasno powiedzieć: czas awansować.

Idealnie nie jest, ale najgorsze momenty mamy za sobą. Czas iść do przodu, w górę. Uważam, że nasze miasto zasługuje na to, żeby grać wyżej i będziemy robić wszystko, żeby tak się stało.

Już w weekend przed Wami pierwszy mecz wiosny i od razu wicelider, KKS Kalisz. Mecz na boisku rywala, który może być niezwykle ważny przy końcowym rozrachunku tabeli 2. ligi. To dobrze czy źle z Waszej perspektywy, że od razu gracie z Kaliszem?

Pamiętajmy, że liczy się cały sezon. Wiadomo, fajnie byłoby wygrać i od razu przeskoczyć Kalisz, ale też trzy punkty z Kaliszem a trzy punkty z GKS-em Jastrzębie to tak naprawdę te same punkty w końcowym rozrachunku. Musimy skupiać się na każdym kolejnym przeciwniku, nie lekceważyć go, robić swoje i starać się punktować regularnie. To jest najważniejsze.

Mam tutaj na myśli, że z jednej strony jest to szansa na przewagę punktową nad jednym z rywali od samego początku rundy. Z drugiej to rywal może mieć psychiczną przewagę nad Wami, jeśli wygra. Z patrzeniem w tabelę jest jak ze sparingami – nikt nie patrzy, ale każdy zna układ sił.  Gdyby Wam się noga potknęła i spadlibyście w tabeli, to przygotowania do drugiego meczu rundy przebiegałyby w nieco minorowych nastrojach.

Myślę, że na spokojnie. Przed sezonem nikt nie stawiał na to, że będziemy w barażach. Nie mamy na sobie ogromnej presji, że musimy ze wszystkimi wygrać. Musimy skupić się na własnej robocie i zagrać jak najlepiej w każdym meczu. Jak będziemy nakładać na siebie dodatkową presję, że z tym zespołem musimy wygrać, a z innym obowiązkowo, to mogą się robić problemy. Jak będziemy podchodzić skoncentrowani do każdego meczu, to myślę, że będzie dobrze.

Tak jak wspominałeś, czołówka 2. ligi jest niesamowicie blisko. Panuje ścisk, a 1. i 6. drużyną dzieli tylko siedem punktów. Miejsca dające awans są tylko dwa – plus oczywiście to barażowe. Kto będzie największym rywalem w walce o awans?

Myślę, że KKS Kalisz będzie mocny. Pokazał jesienią, że jest dobrym zespołem. Kotwica ma swoje problemy, ale ma też dobry zespół i uważam, że te dwie ekipy będą głównymi faworytami.

Celujecie w awans bezpośredni czy awans przez baraże też wchodzi w grę?

Jeśli mamy już szansę powalczyć o zielone miejsce, to będziemy o nie walczyć. Na koniec zweryfikuje wszystko boisko. Tak jak mówiłem – ciężka praca, nie lekceważymy nikogo. Chcemy zacząć dobrze – początek mamy mocny, ale jedziemy do Kalisza wygrać.

Wiemy już, jakie cele na najbliższą rundę ma Pogoń Siedlce. A jakie cele osobiste na nadchodzącą wiosnę ma Cezary Demianiuk?

Myślę, że przede wszystkim utrzymać dobrą formę. Jeżeli będą z podobną regularnością strzelał i asystował, to w ten sposób pomogę zespołowi w osiągnięciu celu. Mamy bardzo dobry zespół, udany okres przygotowawczy za sobą i mocno wierzę, że tak będzie. Oby tylko zdrowie było – a jest, więc jestem dobrej myśli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze