Cardiff czy Fulham – kto skoczy nad przepaścią?


Półmetek sezonu tuż-tuż, a obaj beniaminkowie błąkają się po dnie tabeli. Czy któryś z nich oszuka przeznaczenie?

26 grudnia 2018 Cardiff czy Fulham – kto skoczy nad przepaścią?

Potencjalni kandydaci do spadku z Premier League? Tak, nie sposób ich pominąć. Obok Burnley czy Huddersfield są to zespoły, które w tej chwili mają największe problemy, by wydostać się z zabójczej mielizny. Ponadto inni rywale nabrali nieco wiatru w żagle (Southampton czy Crystal Palace), więc powodów do optymizmu nie ma zbyt wiele. Któraś z drużyn może utonąć, ale która?


Udostępnij na Udostępnij na

Niełatwo jest marzyć o utrzymaniu, gdy defensywa zawodzi właściwie w każdym momencie. Mówimy bowiem o formacjach z wielkimi dziurami, których nie powstydziłby się nawet najwyższej jakości ser szwajcarski. Obie ekipy straciły do tej pory najwięcej bramek w lidze (38 i 42), co na Wyspach przynosi opłakane konsekwencje.

Nadzieją Fulham jest stabilizacja

Tytułowi beniaminkowie mają ogromne problemy pod własną bramką, to fakt. I o ile Cardiff można w jakimś stopniu usprawiedliwiać (do czego przejdę później), o tyle „The Cottagers” powinni radzić sobie zdecydowanie lepiej. W przeciwieństwie do biedniejszego kopciuszka Premier League „Wieśniacy” mają do dyspozycji szereg solidnych nazwisk. Zakupy poczynione przed startem rozgrywek były – zdawać się mogło – rozsądne, jednak seria niepowodzeń ową wątpliwość brutalnie weryfikowała.

Właściwie w każdej kolejce można było odnieść wrażenie, że zestawienie obronne Fulham wybiera maszyna losująca. Kontuzje, wykluczenia, niemoc w przekuciu formy z Championship na wyższy poziom. Nowe twarze nie zgrywały się ze starymi tak, jak powinny. Dosłownie co tydzień Slaviša Jokanović (były już trener londyńczyków) wymieniał pojedyncze ogniwa i szukał rozwiązania, którego ostatecznie nie odnalazł. Pod jego wodzą formacja defensywna raziła niestabilnością i popełniała proste błędy.

Nadzieja pojawiła się w osobie Claudio Ranierego, który twierdził: – Defensywa jest kluczem do odrodzenia Fulham. Ot, po kilku spotkaniach pod batutą Włocha niemożliwe stało się możliwym. Fulham zanotowało czyste konto z Newcastle, ale wbrew pozorom nie to jest najważniejsze. Włoski szkoleniowiec stworzył podwaliny, które niezmienne są od początku jego pracy w Londynie. Bramki Rico regularnie bronią ci sami piłkarze, czyli m.in Mawson i Odoi. Na Craven Cottage nareszcie powstał jakiś zalążek stabilności.

https://twitter.com/raheemffc/status/1072822303598239744

Kibiców Fulham niepokoi również fakt, że ich ulubieńcom brakuje agresji oraz intensywności. W fazie defensywnej tacy piłkarze, jak: Seri, Cairney czy Schuerrle, nie błyszczą. Balans pomiędzy tym, co drużyna oferuje przy odbiorze piłki, a tym, jaki ma potencjał w ofensywie, jest niewyważony. Dlatego też Ranieri w ostatnim meczu ze „Srokami” wybrał rozwiązanie ultradefensywne i wystawił sześciu nominalnych obrońców. Owa taktyka dała czyste konto, więc może okazać się przełomowa.

 Cardiff nie ma asów w rękawie

Walijczykom nie można odmówić jednego: waleczności. Braki w umiejętnościach nadrabiają charakterem, który chętnie przygarnęłaby ekipa Ranierego. Gdyby połączyć potencjał sportowy Fulham i boiskowe zacięcie „Bluebirds”, otrzymalibyśmy zapewne twór skuteczniejszy niż Wolverhampton. Ale to science fiction. Realia przedstawiają się następująco: zespołowi Neila Warnocka daleko do poziomu Premier League. Kuleje właściwie każda formacja. Szyld z Championship nie został wymieniony.

Mimo to mówimy o drużynie zajmującej aktualnie bezpieczną 17. lokatę w tabeli. Na tle wcześniej wspomnianego Huddersfield czy Burnley walijski beniaminek nie wypada tak blado, jak można było zakładać. Misja pt. „Utrzymanie w lidze” nie jest niemożliwa dzięki pozytywnym przebłyskom kilku piłkarzy. Ich należy jednak wesprzeć kolejnymi. Hoilett z Camarasą nie zawsze pociągną zespół z każdym słabszym rywalem, a zasieki obronne prosto z zaplecza PL mogą nie przetrwać trudów sezonu.

Dla Cardiff, tempo tego wyścigu prawdopodobnie przekracza jego możliwości. Taką przyszłość nakreśla również jeden z najlepszych ekspertów Premier League w Polsce, z którym skontaktowaliśmy się na potrzeby artykułu. Michał Gutka (dziennikarz „Przeglądu Sportowego” i współtwórca „English Breakfast”) mówi:

– Co do Cardiff – uważam, że trudno będzie mu punktować tak jak w ostatnich kilku kolejkach. Na pewno będzie potrzebowało napastnika. Bez tego nie wierzę w utrzymanie, mimo wszystko, bo inne drużyny są bardziej doświadczone na tym poziomie. Myślę, że słabość takiego Burnley czy Palace nie potrwa przez cały sezon. Możliwe też, że wydźwignie się Fulham i jeśli ma decydować piłkarska jakość i doświadczenie, to Cardiff nadal odstaje pod tym względem na tle innych drużyn z okolic strefy spadkowej.

Zimowa ofensywa na ratunek

Obie ekipy, czyli zarówno Fulham, jak i Cardiff, zamierzają w nadchodzącym okienku transferowym wyruszyć na noworoczne zakupy. Wzmocnienia w ich przypadku będą konieczne, skoro żadna ze stron nie patrzy w stronę powrotu do Championship. Lepszy na papierze beniaminek szuka doświadczonego obrońcy oraz rozgląda się za możliwością zakontraktowania nowego napastnika. W angielskich mediach dominują nazwiska Gary’ego Cahilla oraz Lysa Mousseta. Mówi się również o prawym defensorze (Nathaniel Clyne) oraz pomocniku (Danny Drinkwater).

Z kolei zespół Warnocka ma nieco więcej puzzli do uzupełnienia. Klub z Walii planuje w styczniu dokonać trzech, czterech transakcji. Jedną z nich będzie wykup Victora Camarasy za 15 milionów euro (wypożyczony z Betisu, na usługach Cardiff do końca sezonu), który uznawany jest za must have. W kręgu zainteresowań pierwszego rzędu pojawiają się również nazwiska Emiliano Sali (napastnik Nantes, około 20 mln euro), Tolgaya Arslana (pomocnik Besiktasu, około 10 mln euro) oraz Ozana Kabaka (obrońca Galatasaray, 10-20 mln euro).

Styczeń dla obu beniaminków będzie okresem niezwykle gorącym. Gdy strach przed spadkiem mocniej zagląda w oczy, należy poczynić konkretne kroki, a transfery będą do tego doskonałą okazją. Niełatwo dzisiaj stwierdzić, która z ekip zakończy kampanię pod kreską (a może obie?), nawet mimo ostatniej lokaty Fulham i ograniczonego kadrowo Cardiff. Z drugiej strony Premier League pisze różne historie, a jedną z tych nieprawdopodobnych byłby scenariusz, w którym wszyscy beniaminkowie unikają relegacji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze