Beniaminkowie sezonu 2021/2022 ekstraklasy – jak wypadają i co już o nich wiemy?


Po raz drugi w bieżących rozgrywkach żaden z trójki nowicjuszy nie przegrał swojego spotkania

17 września 2021 Beniaminkowie sezonu 2021/2022 ekstraklasy – jak wypadają i co już o nich wiemy?
Jacek Pietrasik

Radomiak Radom, Bruk-Bet Termalica Nieciecza i Górnik Łęczna, czyli beniaminkowie ekstraklasy sezonu 2021/2022, którzy początkowo wnoszą w nasze realia bardzo wiele kolorytu. Może nie od razu ogrom pięknej gry, wielkiej jakości, dużej solidności i nowej świeżości, ale właśnie "to coś", dzięki czemu liga w powiększonym składzie jest jeszcze ciekawsza, a mecze bardziej elektryzujące. Na pierwszy rzut oka wynikowo wygląda to przeciętnie, lecz już podczas siódmej serii gier po raz drugi żadna z tych drużyn nie została pokonana. W zeszłym sezonie ich poprzednikom ten wyczyn udał się dopiero w dziesiątej kolejce.


Udostępnij na Udostępnij na

Uważa się, że początkowe 7-8 kolejek prawdę ci powie. Albo przynajmniej jej dużą część. Nie możemy wychodzić z przedwczesnymi osądami, ale to na pewno dobry moment na pierwsze wnioski. Co zatem ten okres powiedział nam o tegorocznych beniaminkach krajowej elity? Sprawdzamy sytuację każdego z osobna i analizujemy w porównaniu do przykładów z przeszłości.

Kapitalny Radomiak Radom

Rewelacja jest jedna i jak wcześniej byli nią Górnik Zabrze, Raków Częstochowa, a przed rokiem Warta Poznań, tak teraz jest to ostatni zwycięzca Fortuna 1. Ligi – Radomiak Radom. Sam fakt, że RKS może się poszczycić większym dorobkiem punktowym od łącznej zdobyczy dwóch pozostałych ekip, mówi wiele. Dwa zwycięstwa, trzy remisy i tylko jedna porażka pokazują, że wysoka pewność siebie, jaką przed sezonem pałała cała radomska społeczność i klubowe otoczenie, nie była jedynie przesadzoną „napinką”.

Pokazaliśmy dobry futbol jak na ekstraklasę. Wydaje mi się, że kibice chcą oglądać takiego Radomiaka, walczącego do końca, zdeterminowanego. Nie drżącego o utrzymanie, tylko żeby każdy, kto do nas przyjedzie, miał trudno o punkty.Dariusz Banasik

Trener Dariusz Banasik uważał, że jego zespół może z powodzeniem rywalizować z najsilniejszymi, a jego słowa szybko znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Czym bowiem możemy nazwać wygrane z mistrzem, Legią Warszawa, i zawsze nieprzyjemną Wartą Poznań oraz podziały punktów z aktualnym liderem Lechem Poznań i czołowymi ekipami – Pogonią Szczecin, a także Lechią Gdańsk? Ano możemy zobrazować to jako wejście do ekstraklasy wraz z futryną, a konkretniej najlepszy start beniaminka od czterech lat, kiedy to zabrzański Górnik zakończył przecież sezon w europejskich pucharach.

Na pewno nawet najbardziej zagrzane głowy wśród „Warchołów” jeszcze nie sięgają w marzeniach tak daleko, ale przejście więcej niż suchą stopą po tak piekielnie trudnym terminarzu na wejściu pozwala wierzyć, że radomianie już od swojego pierwszego po ponad 30 latach sezonu w piłkarskim raju będą próbowali zagnieździć się w ligowym topie.

Niewątpliwie do owego ekstraklasowego topu na poszczególnych pozycjach aspirują piłkarze Radomiaka, którzy nie tylko tworzą zwarty monolit, ale także wyróżniają się umiejętnościami indywidualnymi. I tu przede wszystkim wypada wymienić klubową legendę, Leandro Rossiego, który z Radomiakiem przebył drogę od trzeciej ligi, a jego błysk mogliśmy ujrzeć w końcówce ostatniego starcia z „Portowcami”, gdy przepiękną bramką rzutem na taśmę ku euforii trybun pomógł wywalczyć punkt.

Doskonałe wrażenie sprawia Filipe Nascimento, a tak kreatywnym środkowym pomocnikiem nie pogardziłby żaden klub naszych rozgrywek. Radomiak wydaje się idealnym miejscem na ziemi także dla Dawida Abramowicza czy Karola Angielskiego, z których wyciska się maksimum możliwości, tak jak z wielu innych graczy. Zawodnicy „Zielonych” rozwijają się w błyskawicznym tempie, a kiedy siłę rażenia Mazowszan dopełni wydobyty potencjał letnich wzmocnień, w Radomiu może powstać prawdziwa maszynka do wygrywania.

Niemrawa Termalica Nieciecza

„Słoniki” z trzema oczkami i zaległym meczem przeciw legionistom zamykają na chwilę obecną tabelę. Nie ma w tym przypadku – Termalica to jedyny zespół bez zwycięstwa w bieżącym sezonie. Na taki stan rzeczy kompletnie nie wskazywały pierwsze dwa mecze, gdzie przy nieco większej koncentracji podopieczni Mariusza Lewandowskiego powinni zainkasować komplet sześciu punktów.

Tak jak po pierwszym meczu czujemy niedosyt. Na pewno cieszy, że wypełniamy założenia meczowe, ale w piłce liczą się bramki. Jak się nie wykorzystuje sytuacji, to później się one mszczą.Mariusz Lewandowski

Nadeszła seria trzech kolejnych porażek, a porządna rotacja ostatniego weekendu przyniosła tylko bezbarwnie uczłapany jeden punkt z warciarzami. Najbardziej niepokoić może, iż za Termalicą aż cztery mecze domowe z rozegranych sześciu spotkań, a teoretycznie trudniejsi rywale dopiero nadejdą.

U Małopolan nie zgadza się wiele. Od tyłów, w których wszystko leży na barkach Tomasza Loski i dopiero wprowadzającego się Nemanji Tekijaskiego, po przód, gdzie choć dyryguje dobrze dysponowany Adam Radwański, to reszta orkiestry zaskakuje nas bardziej negatywnie i to od nieskutecznego Borisa Mesanovicia należy zacząć długą listę zmartwień Bruk-Betu. Wiele zależeć może od tego, jak będzie sobie radzić powracający po kontuzji Roman Gergel, czyli główna twarz awansu do PKO Ekstraklasy.

Jeśli podtarnowski zespół nie chce podzielić losów Podbeskidzia Bielsko-Biała, musi poza niezłym stylem gry częściej wykazać się taktycznym rozsądkiem, wyrachowaniem w dążeniu do zwycięstwa i możnością utrzymywania korzystnego wyniku, gdyż sytuacja „Pomarańczowych” im dalej w las, tym bardziej zaczyna przypominać casus „Górali” sprzed sezonu. Niestety, chociaż w KSN nie brakuje jakościowych nazwisk, to kłopot w dużym stopniu leży w boiskowej więzi drużyny. Na razie wygląda to tak, że każdy sobie rzepkę skrobie, a to też mocno obciąża trenera Lewandowskiego.

Wybudzający się Górnik Łęczna

Podobnie jak w przypadku niecieczan stracone punkty na inaugurację ciągnęły się nieprzyjemnie długo za Górnikiem Łęczna. Jeden remis i cztery porażki w fatalnym stylu mogły wnieść u pobarażowego beniaminka dużo nerwowości i niepokoju. Trener Kamil Kiereś z meczu na mecz dokonywał coraz to większych i bardziej zaskakujących zmian. Od ustawienia zespołu po sadzanie na ławce postaci postrzeganych za liderów. Czy jednak w tym szaleństwie udaje się znaleźć metodę?

https://twitter.com/kamuszelik/status/1437457922381033475

Wybudzenie z wakacyjnej „Śpiączki” powoli następuje. Powoli, albo też i ekspresowo, bo tak można określić poniedziałkowe wydarzenia, gdy łęcznianie w 20 minut strzelili tyle samo bramek, ile wcześniej w 540. Efektowny comeback z Wisłą Płock to na teraz jedyny prognostyk, z jakim Lubelszczanie mogą z optymizmem zerkać w przyszłość. Stanowi on też dobry dowód, jak niewiele trzeba, aby znacznie podnieść na duchu, a i dosyć sporo zmienić w postrzeganiu siły zespołu. Siły, która w dużym stopniu do tej pory ograniczała się właśnie do Bartosza Śpiączki podającego tlen swojej drużynie.

Jest wiara i nadzieja, że część udźwigu ciężaru „Górników” na powierzchni przejmą nowi piłkarze. Belg Jason Lokilo ma ożywić skrzydła GKS-u, podobnie jak Marcel Wędrychowski, który zdążył z przytupem wkroczyć do zespołu, notując wejście smoka we wspomnianym pojedynku przeciw „Nafciarzom”. Z dobrej strony pokazał się Hiszpan Alex Serrano, zaliczając przy decydującym trafieniu ostatnie podanie.

Spotkanie przed czteroma dniami było także okazją do debiutu dla młodego Łukasza Szramowskiego nabytego z Lecha Poznań, który po trzech tygodniach w końcu znalazł uznanie w oczach szkoleniowca, wystąpił od początku i dał solidne argumenty swoją postawą.

W Łęcznej mają podstawy sądzić, że początkowe problemy nie tylko z młodzieżowcem dobiegają końca i wraz z przeprowadzonymi na szybko przemeblowaniami i drobnym odmłodzeniem będziemy oglądać całkiem innego Górnika. Punktów, jak widać, będzie trzeba szukać nawet podczas niedzielnego starcia z Legią w Warszawie w derbach „strefy spadkowej”.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze