Przemysław Banaszak: Ekstraklasa nie jest szczytem moich marzeń [WYWIAD]


Przemysław Banaszak opowiada nam o wielu aspektach swojej sportowej kariery oraz o obecnej sytuacji w drużynie Górnika Łęczna

7 sierpnia 2021 Przemysław Banaszak: Ekstraklasa nie jest szczytem moich marzeń [WYWIAD]
PRZEMEK GABKA/400MM.PL/Górnik Łęczna

Przemysław Banaszak, napastnik beniaminka ekstraklasy Górnika Łęczna, w swoim debiutanckim sezonie w ekstraklasie w dwóch pierwszych meczach zaliczył asystę i zdobył bramkę. Nam opowiada m.in. o awansie do elity i o odczuciach po debiucie. Nie zabrakło również historii pięcia się w górę od króla strzelców III ligi po debiut w ekstraklasie. Zapraszamy do lektury!


Udostępnij na Udostępnij na

Udało się wypocząć w przerwie między sezonami? Mieliście tylko miesiąc od zakończenia 1. ligi do startu ekstraklasy. 

Przerwa była krótka, ale myślę, że udało nam się na tyle zregenerować, aby dobrze przystąpić do przygotowań do sezonu.

Po pierwszej rundzie byliście na drugim miejscu, na wiosnę wyglądało to już trochę gorzej. Był podczas baraży niepokój, że możecie stracić to, o co walczyliście przez cały sezon? 

W samych barażach myślę, że nie. To był taki moment, w którym podchodziliśmy do tych meczów z założeniem, że skoro się tam znaleźliśmy, to są one do wygrania. Mieliśmy w sobie taką pewność, aby półfinał i finał zakończyć zwycięsko. Na początku celem było awansować z dwóch pierwszych miejsc, ale skoro to się nie udało, to jedyna droga do ekstraklasy prowadziła przez baraże. 

Ostatecznie udało się awansować. Z Cracovią debiutowałeś w ekstraklasie, jakie pierwsze odczucia po debiucie? 

Zagrać w ekstraklasie to bardzo fajne przeżycie. Pracowaliśmy na to razem z drużyną dwa lata. Ja sam walczyłem o to od początku moich treningów, czyli gdzieś od 7. czy 8. roku życia. Myślę, że było to moim celem praktycznie od samego początku kopania piłki jeszcze na podwórku. Od dziecka na to pracowałem i na pewno to wspaniałe przeżycie móc w końcu zagrać w ekstraklasie. 

Grałeś na wszystkich szczeblach rozgrywkowych w Polsce, od III ligi po ekstraklasę. Z perspektywy napastnika czuć dużą różnicę poziomów między np. 1 ligą a ekstraklasą? 

Grałem nawet od 5. ligi, więc można powiedzieć, że od tego stopnia wspinałem się po szczebelkach aż na sam szczyt. Czy czuć różnicę? Myślę, że tak. Jest to najlepsza liga w Polsce, grają w niej najlepsi zawodnicy. To jest taka podstawowa różnica.  

Fajnie wszedłeś w sezon, asysta i gol w dwóch pierwszych meczach w zespole beniaminka wygląda naprawdę fajnie. Spodziewałeś się, że tak dobrze zaczniesz rozgrywki?

Moim podstawowym celem było to, aby zagrać w pierwszej jedenastce w meczu z Cracovią. Gdy to się już spełniło, to jakichś wielkich oczekiwań na te dwa pierwsze mecze sobie nie stawiałem. Chciałem oczywiście pomóc drużynie dobrze się zaprezentować. Ostatecznie wyszło tak, że w debiucie zaliczyłem asystę, a w drugim meczu strzeliłem bramkę. Oczywiście cieszyłem się z asysty, ale jeszcze bardziej z tej bramki zdobytej przeciwko Zagłębiu Lubin.

Stawiasz sobie jakiś taki ogólny cel na ten sezon? Nie wiem, np. 6,10 bramek? 

Takiego celu sobie nie stawiam, osobiście chciałbym strzelić jak najwięcej i pomóc drużynie w utrzymaniu, tak aby te bramki dawały nam cenne punkty.

Gracie na dwóch napastników, dobrze Ci się współpracuje z Bartoszem Śpiączką? Jesteście chyba trochę innym typem zawodników, dobrze się uzupełniacie? 

Można powiedzieć, że tak. Aczkolwiek niektóre cechy mamy wspólne, obaj jesteśmy chociażby szybkimi napastnikami. A to, że dobrze nam się współpracuje, pokazał pierwszy mecz. Podałem piłkę do Bartka, który potem zdobył bramkę, więc na pewno dobrze się dogadujemy. Często też rozmawiamy w klubie o tym, jak możemy zagrać i co poprawić, by nasza współpraca wyglądała jeszcze lepiej. Choć jeśli o to chodzi, już jest dobrze. 

U trenera Kamila Kieresia grasz od sezonu 2019/2020, chyba mocno się rozwinąłeś pod jego wodzą?

W dwa lata zrobiliśmy wspólnie taki progres, że jesteśmy razem w ekstraklasie. To na pewno jest duży krok do przodu. Myślę też, że troszkę dojrzałem do takiej gry na seniorskim poziomie. Trener zwracał mi uwagę, aby być zawodnikiem trochę bardziej wyrachowanym i jak na razie dobrze na tym wychodzę.

Wcześniej, zanim trafiłeś do Górnika, byłeś w Widzewie, jak wspominasz ten czas?

Widzew to był mój pierwszy poważny klub, do którego trafiłem. Podsumowując całą moją przygodę w Łodzi, na pewno czuję pewien niedosyt. Nie pokazałem tego, co bym chciał pokazać w Łodzi, więc pod tym względem nie mogę być zadowolony ze swojej gry w tamtym okresie. Nie chcę też szufladkować tego okresu jako czas stracony. W Widzewie nauczyłem się dużo i poznałem wielu fajnych ludzi. Dzięki temu transferowi nabrałem doświadczenia, wiedziałem, z czym się je tę poważniejszą piłkę. Do tego doping kibiców, dzięki któremu nabierałem odporności na to, co dzieje się poza boiskiem. Wyrobiło to we mnie grubszą skórę. Ogólnie pobyt w Widzewie zaliczam do udanych, mimo tego, że liczby nie były zbyt wysokie. Nie traktuję czasu spędzonego tam jako porażkę, a wręcz przeciwnie.

Dla Ciebie indywidualnie to chyba był taki przełomowy moment, był to Twój pierwszy klub poza rodzinnymi stronami? Jaki Ci się żyło w Łodzi?  

Wiadomo, że Lubelszczyzna to był taki teren, na którym mieszkałem i się rozwijałem. Te kluby, w których grałem, Hetman Żółkiewka czy Chełmianka, to była III czy IV liga. Wiedziałem, że wcześniej czy później będę musiał wyjechać i ten moment przyszedł. W Łodzi samo miasto było bardzo fajne, miło je wspominam, aczkolwiek nie za bardzo miałem czas, by je pozwiedzać. Raczej jestem taką osobą, która spędza wolny czas na odpoczynku w domu. Mój plan dnia wyglądał tak, że wstawałem rano, jechałem na trening, po czym wracałem do mieszkania i odpoczywałem przed kolejnym. Oczywiście zdarzyło się wyjść gdzieś na obiad ze znajomymi z drużyny. 

Okej, jeszcze wcześniej była Chełmianka Chełm, tam chyba miałeś swój najlepszy okres w karierze. 21 bramek w 33 meczach i korona króla strzelców III ligi. To jest Twój największy sukces? Właśnie ta korona króla strzelców?

To była moja pierwsza indywidualna nagroda w seniorskiej piłce, więc byłem zadowolony, że taką nagrodę udało mi się zdobyć, ale na nią pracowała cała drużyna. Jestem za to do tej pory wdzięczny trenerowi i całemu zespołowi. Cała drużyna bardzo mi w tym pomogła, kierowali do mnie dużo piłek, wykonywałem rzuty karne. Sam jednak byłem zaskoczony na początku rozgrywek, że tak dobrze mi idzie, że po rundzie mam już osiem bramek. Ostatecznie udało się zdobyć tę koronę, z czego się bardzo cieszę.

Wracając do teraźniejszości. Jesteśmy jeszcze na początku sezonu. O co będzie walczył Górnik Łęczna w tym roku?

Pewne jest to, że Górnik Łęczna w tym sezonie będzie walczył o utrzymanie. O tym w klubie mówi się głośno, taki jest cel. Też większość osób typuje nas jako głównego kandydata do spadku, ale my swoją pracą i zaangażowaniem chcemy udowodnić, że zasługujemy, aby w tej lidze grać, że awans nie był przypadkiem. 

Jest w szatni takie przekonanie, że drużyna jest w stanie spokojnie się utrzymać?

Uważam, że to nie będzie prosta sprawa, gramy w najlepszej lidze w Polsce, więc każdy mecz to dla nas duże wyzwanie. Niektórzy z naszej drużyny debiutują w tej lidze tak jak ja, ale są też zawodnicy, którzy już są ograni na tym szczeblu rozgrywkowym. Dlaczego więc mielibyśmy się nie utrzymać? Nie stawiamy sobie takich minimalistycznych celów, że jesteśmy tutaj tylko na rok, tylko skoro już tutaj jesteśmy, to chcemy zostać jak najdłużej. 

To, że ta szatnia jest w większości polska, pomaga na boisku i poza nim?

Uważam, że to jest bardzo duża zaleta. Jesteśmy w polskiej lidze, no i szatnia została tak zbudowana, że praktycznie wszyscy są zawodnikami z Polski. Bo i Leandro ma polskie obywatelstwo, Serhij Krykun już stara się o nasze obywatelstwo. Więc zaraz nie będzie zawodnika, który nie ma naszego paszportu. Uważam, że komunikacja w szatni czy sytuacja, gdzie każdy zawodnik rozumie tzw. szyderę, na pewno pomaga w budowaniu atmosfery, a co za tym idzie, wyników. 

Teraz trochę luźniej. Jak zmienił się Przemysław Banaszak od pierwszego meczu w III lidze do teraz? 

Uważam, że nie zmieniłem się jako osoba w ogóle, co mogą potwierdzić moi znajomi. Natomiast piłkarsko jestem przekonany, że się rozwinąłem. 

Gdybyś mógł ulepszyć jeden element swoich piłkarskich umiejętności, co by to było? 

Mam świadomość swoich dobrych cech, ale i mankamentów. Staram się je ulepszać każdego dnia, wiem, nad czym muszę pracować. Na pewno chciałbym poprawić swoje zachowanie pod bramką przeciwnika, tak aby wykorzystywać jeszcze więcej nadarzających się sytuacji.

Na stadiony wrócili kibice. Co jest lepsze – śmiech i jakieś tam buczenie kibiców po złym strzale czy cisza wokół? 

Uważam, że piłka nożna jest dla kibiców i ten moment, w którym graliśmy bez nich, był po prostu słaby. Nie było czuć atmosfery meczu, nawet brakowało, jak powiedziałeś, odgłosu trybun, czy to po udanym zagraniu czy po słabszym. Tego brakowało, bo to jest sól futbolu, a my gramy właśnie dla kibiców.

Kto Cię zaprowadził na pierwszy trening? Tata, mama? 

Na pierwszy trening do klubu Hetman Żółkiewka zapisał mnie mój tata. Tak że to on jest jakby winien tego, że jestem piłkarzem. Mama z kolei bardzo się martwiła, gdy miałem jakąś kontuzję. Zresztą od początku on, jak i mama czy cała rodzina wspierali mnie w tym, abym grał w piłkę. Moja rodzina lubi futbol. Gdy ktoś przyjeżdża z rodziny, rozmawiamy o piłce. Nawet gdy przyjeżdżają dzieciaki mojego wujka, to mówią: „Przemek, chodź zagramy w piłkę”. I wychodzimy na podwórku pokopać.

Było tak, że od młodych lat byłeś skazany na piłkę?

Wychowywałem się na wsi, więc wychodząc na podwórko, uprawialiśmy każdy sport, ale piłka nożna była takim moim priorytetem. Nawet na lekcjach WF-u, gdy było coś innego niż „noga”, to dzień już miałem gorszy. Każdy sport po trochu lubiłem, nie zamykam się na inne dyscypliny. Nawet teraz przed domem rodzinnym mam siatkę do siatkówki, gdzie czasem przyjeżdżając, gramy z dziewczyną.

Ekstraklasę oglądasz co weekend czy gdy masz już wolne, to stawiasz na odpoczynek z dziewczyną lub rodziną?

Wcześniej miałem tak, że tych meczów za dużo nie oglądałem, a teraz przyjeżdżam z treningu i włączam jakiś mecz, bo zawsze coś leci. Tak że jeśli ekstraklasa gra, to weekend mamy taki, że w każdy dzień jakiś mecz oglądamy.

W wolnym czasie książka, film czy konsola?

Czasami gram na konsoli ze znajomymi, nawet z drużyny – postrzelamy trochę, grając w Call of Duty: Warzone (śmiech). Czasami też grywam w Fifę, ale bez przesady, godzinka, dwie max. A poza tym spędzam czas z dziewczyną, znajomymi czy rodziną. 

Mówiłeś, że grasz w Fifę, jaką ocenę byś sobie dał? 

Nie mam pojęcia (śmiech). Nie wiem, ile mogę dostać, ale na pewno fajnie zobaczyć się w tej grze.

Chyba często mylą twoje nazwisko Banaszak – Banaszek?

Bardzo często. Czy to sprawy urzędowe, czy piłkarskie, często zdarzają się pomyłki. Chociaż myślę, że sportowe środowisko już mnie trochę poznało i to nazwisko zna. Ogólnie jednak się z tego śmieję, czasem przymykam oko.

Przeszedłeś drogę od 3. ligi do ekstraklasy, gdzie widzisz siebie powiedzmy za 2-3 lata?

Mam swoje marzenia, swoje cele. Ekstraklasa była dla mnie marzeniem, będąc dzieckiem, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wiem jednak, że nic samo nie przychodzi, a słowa w tym nie pomogą. Ekstraklasa to nie jest szczyt moich marzeń, ale takich precyzyjnych celów nie chciałbym zdradzać. 

Dzięki za rozmowę i powodzenia w następnych meczach.

Dzięki wielkie.  

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze