Mecz Belgia – Polska zakończony wynikiem 6:1 nie będzie mile wspominany. Kadra z takim potencjałem i możliwościami nie powinna przegrać tak wysoko. Nawet mimo gry z drugą drużyną świata w rankingu FIFA. Czesław Michniewicz i jego podopieczni negatywnie zapisali się w historii gier naszej reprezentacji. A my postanowiliśmy przypomnieć największe klęski naszej kadry w XXI wieku.
Wracając jeszcze do meczu Belgia – Polska: pewnie tylko najwięksi optymiści liczyli na to, że naszym piłkarzom uda się wygrać w Brukseli. Wielu wkalkulowało porażkę, ale nikt nie spodziewał się aż tak surowej lekcji futbolu od Belgów. Nasza kadra pod każdym względem odstawała od swojego przeciwnika. Patrząc na to, jakich mamy obecnie piłkarzy, a jak wyglądała nasza przeszłość w XXI wieku, śmiało można powiedzieć o najsłabszym meczu „Biało-czerwonych” w ostatnich 20 latach.
Za wysokie progi na nasze nogi – Belgia pokazała nam, jak się gra w piłkę
Czesław Michniewicz i jego podopieczni będą musieli szybko wyciągnąć wnioski z tego spotkania. Belgia pokazała dość dobitnie, jak dużo brakuje nam do światowej czołówki. Dobrze, że taki zimny prysznic przyszedł teraz, a nie tuż przed mistrzostwami świata w Katarze. Nasi piłkarze i tak zapisali się negatywnie w historii meczów naszej kadry. Poniżej otwieramy zestawienie najgorszych spotkań Polaków w XXI wieku.
Wstyd na mundialu 2002
Zaczynamy od mistrzostw świata w Korei i Japonii. Naszym kadrowiczom wreszcie udało się zdjąć klątwę Antoniego Piechniczka i reprezentacja awansowała po 16 latach na mundial. Eliminacje przeszliśmy jak burza i jako jedna z pierwszych drużyn na świecie zagwarantowaliśmy sobie grę na pierwszym w historii czempionacie w Azji. Entuzjazmu nie studziły słabo zagrane sparingi z Japonią (0:2) i Rumunią (1:2). Jechaliśmy tam po medal! I bardzo szybko na ziemię sprowadzili nas gospodarze. Korea Południowa ograła nas dość łatwo 2:0, przez co mocno ucierpiało morale naszej drużyny.
W meczu o wszystko zmierzyliśmy się z Portugalią, która w 1. kolejce też niespodziewanie poniosła porażkę z USA. Dla obu drużyn był to mecz ostatniej szansy. Lepiej na to byli przygotowani Portugalczycy, którzy dali nam lekcję futbolu. Była to jedna z najboleśniejszych porażek reprezentacji Polski w historii jej występów na mundialach.
Kompromitacja z Łotwą
Po blamażu w Korei i Japonii mieliśmy szybko stanąć na nogi. Po Jerzym Engelu kadrę przejął Zbigniew Boniek, który ją odświeżył i wprowadził kilka nowych nazwisk. Na start eliminacji do mistrzostw Europy 2004 pokonaliśmy San Marino 2:0, a następnie graliśmy z Łotwą. Miał to być spacerek, a zamienił się w koszmar. Łotysze pokonali nas 1:0, co dodało im wiatru w żagle i pozwoliło – poprzez baraże – awansować na pierwsze w historii Euro. Nasza kadra wpadła w głęboki dołek, a pod koniec roku 2002 Boniek podał się do dymisji.
W 2003 roku selekcjonerem został Paweł Janas. Nie udało mu się jednak odmienić oblicza reprezentacji do końca eliminacji. Jednak nie zwolniono go i pozwolono mu przygotować zespół do walki o udział w mistrzostwach świata 2006. Batalię zakończył sukcesem.
Kolejny wstyd na mistrzostwach świata
Paweł Janas awansował z Polską na kolejne mistrzostwa świata. Losowanie wydawało się dla nas szczęśliwe. Poza gospodarzami Niemcami dostaliśmy dwie drużyny będące w naszym zasięgu. Pierwsza to Ekwador, który grał drugi raz w historii na takim turnieju, a druga to Kostaryka, która była uważana raczej za dostarczyciela punktów. Imprezę zaczęliśmy od starcia z Ekwadorczykami i był to pojedynek, który śnił nam się długo po nocach. Mieliśmy pewnie wygrać i dobrze rozpocząć turniej, a niespodziewanie przegraliśmy 0:2.
https://www.youtube.com/watch?v=_w9SA5JzWek&ab_channel=Hi5WorldCup
W kolejnym meczu czekali na nas Niemcy, którzy w samej końcówce strzelili gola i odesłali nas przedwcześnie do domu. Na pocieszenie wygraliśmy na koniec z Kostaryką, ale to nie obroniło pozycji Pawła Janasa, który stał się głównym winowajcą klęski w 2006 roku. Co ciekawe, to był jedyny raz w historii, kiedy Ekwadorczycy wyszli z grupy na mundialu. Chociaż innym potrafiliśmy napisać piękną historię.
Nawet Beenhakker miał mecze wstydu
Po klęsce w Niemczech reprezentację Polski przejął pierwszy zagraniczny trener w XXI wieku. Leo Beenhakker miał za zadanie awansować na mistrzostwa Europy w 2008 roku. Wiedzieliśmy, że za sześć lat będziemy mieli tę imprezę u siebie, więc chcieliśmy zadebiutować na Euro przed występem w roli gospodarza. Pewnie mało pamięta o tym, jak fatalnie zaczęły się eliminacje dla naszej kadry za kadencji Holendra. Pierwszy mecz o punkty był poważną wpadką, bo przegraliśmy u siebie 1:3 z Finlandią.
Następnie zremisowaliśmy z Serbią 1:1, ale Beenhakker wyciągnął wnioski z pierwszego zgrupowania. Nasza kadra w dalszej części eliminacji grała już znacznie lepiej, co pozwoliło awansować pierwszy raz w historii na mistrzostwa Europy. Sam turniej nie wyszedł najlepiej, choć nasze nadzieje nie skończyły się po dwóch meczach. Dopiero porażka na koniec z Chorwacją przekreśliła szanse na grę w fazie pucharowej. Władze PZPN-u postanowiły zostawić selekcjonera i pozwolić mu poprowadzić drużynę w eliminacjach do mistrzostw świata 2010. W nich już skończyła się holenderska myśl szkoleniowa.
Nasza kadra grała bardzo przeciętnie. Czarę goryczy przelał mecz ze Słowenią, która pokonała nas 3:0. Wtedy to Grzegorz Lato na wizji zwolnił Leo Beenhakkera, który już wcześniej zaczął zniechęcać do siebie wszystkich wokół kadry oraz kibiców. Na kolejny awans na mundial czekaliśmy aż do 2018 roku.
Franek nie uczynił cudów
Po Holendrze zgodnie z wolą kibiców w kraju Grzegorz Lato na selekcjonera reprezentacji Polski wybrał Franciszka Smudę. W momencie tej decyzji wydawało się to rozsądnym wyborem. Smuda czynił cuda, prowadząc Zagłębie Lubin i Lecha Poznań. Wszyscy fani w kraju byli przekonani, że to odpowiednia osoba do przygotowania nas do Euro 2012. Sam początek był trudny dla naszego zespołu, a szczególnie zmiany, jakich dokonywał nowy selekcjoner. Na ziemię sprowadziła go Hiszpania w 2010 roku, przed odlotem do RPA. Nasza kadra poniosła wtedy najwyższą porażkę w XXI wieku.
Ten zimny prysznic nie podziałał na naszych kadrowiczów, bo dwa miesiące później na pierwszym letnim zgrupowaniu kadry łatwo dali się ograć Kameruńczykom (0:3). Dopiero w 2011 roku wydawało się, że Franciszek Smuda wie, co robi, i nasza reprezentacja zaczyna wyglądać, jak trzeba. Niestety brutalnie zweryfikowało nas Euro 2012. Trafiliśmy do łatwej grupy z Grecją, Rosją i Czechami. Z dwiema pierwszymi ekipami zremisowaliśmy, a porażka w ostatnim meczu wyrzuciła nas z turnieju. Jako gospodarze nie awansowaliśmy dalej i nie wyszliśmy z jednej z łatwiejszych grup w historii.
Kolejny solidny trener z ekstraklasy nie pomógł
Następcą Franciszka Smudy został Waldemar Fornalik, który wykonywał niesamowitą robotę z Ruchem Chorzów. Jego zadaniem było awansować na mistrzostwa świata w 2014 roku w Brazylii. Polska miała odkupić winy z Euro 2012 i grać znacznie lepiej. Eliminacje zaczęliśmy dość dobrze i wyglądało na to, że jedyną przeszkodą będzie Anglia. Ale przyszedł marzec 2013 roku i mecz w Warszawie z Ukrainą. Nasi przeciwnicy mieli wtedy nóż na gardle. Zaczęli bardzo słabo eliminacje i przegrana z nami na Stadionie Narodowym praktycznie zakończyłaby ich marzenia o awansie. Niestety, nasi piłkarze zamiast dobić rozbitego przeciwnika, wyciągnęli do niego rękę.
Była to porażka, która bardzo bolała. Od powstania Stadionu Narodowego nasi piłkarze przegrywali tutaj niezwykle rzadko. Wynik 1:3 z Ukrainą wstrząsnął niejednym polskim kibicem. To zachwiało naszymi kadrowiczami, a dodało wiary Ukraińcom. I to właśnie oni na koniec wyprzedzili nas w tabeli i sprawili, że kolejny mundial oglądaliśmy przed telewizorem. Fornalik stracił posadę selekcjonera, ale co ciekawe, jako jedyny w XXI wieku po dymisji zdołał się utrzymać na pozycji trenera i pracuje do dziś w ekstraklasie.
Nawet Nawałka miał się czego wstydzić
Po Fornaliku posadę selekcjonera reprezentacji Polski przejął Adam Nawałka. Wtedy rozpoczął się najlepszy okres naszej kadry w XXI wieku. Drużyna osiągnęła ćwierćfinał Euro 2016, a w jej skład wchodzili piłkarze zaczynający znaczyć coraz więcej w zespołach z najlepszych lig w Europie. Zapowiadało się, że reprezentacja Polski zaczyna wchodzić na wyższy poziom. Wszystko do momentu eliminacji do mistrzostw świata 2018. Nasz selekcjoner zauważał słabsze mecze zespołu, a jego przypuszczenia potwierdzili Duńczycy, który zlali nas 0:4.
Po tej porażce Nawałka był zmuszony do zmiany taktyki reprezentacji Polski. Przez kilka lata kadra grała na wyższym poziomie, ale nasi rywale zaczynali nas łatwo rozczytywać. Dlatego po awansie na pierwszy mundial od 12 lat selekcjoner chciał znaleźć coś nowego, czym mógłby zaskoczyć przeciwników. Kiedy już wydawało się, że nasi piłkarze pojęli nowy pomysł trenera, przed samym turniejem kontuzji doznał Kamil Glik. Nawałka spanikował i w meczu z Senegalem postawił na bohaterów z Euro 2016, nawet mimo ich słabszej dyspozycji. Skończyło się to porażką 1:2. Późniejsza zmiana zestawienia i personaliów nie pomogła. Nadeszła klęska z Kolumbią. Jak to powiedział wtedy Jacek Laskowski: „Mamy mundial 4K. Kolumbia, Kazań, klęska, czwarte »K« proszę sobie dopisać według własnego uznania”.
https://www.youtube.com/watch?v=5_k37h_5-NU&ab_channel=Sule%C5%9B
Na koniec wygrana z Japonią 1:0 nawet nie na otarcie łez, bo rozczarowała postawa naszych piłkarzy, którzy pod koniec meczu nie chcieli grać w piłkę. Po tym turnieju z posadą selekcjonera pożegnał się Adam Nawałka. Zakończył się piękny okres naszej reprezentacji, do którego lubimy wracać coraz częściej.
Czarna strona Paulo Sousy
Kolejnym selekcjonerem reprezentacji Polski został Jerzy Brzęczek. Miał za zadanie odświeżyć kadrę i wprowadzić nowe nazwiska, które coraz śmielej poczynały sobie w naszej lidze lub w klubach zagranicznych. Jako trenerowi „Biało-czerwonych” udało mu się awansować na Euro 2020, ale nie było mu dane poprowadzić drużyny na tym turnieju. Mimo braku większych wpadek (może poza porażką ze Słowenią) styl gry Polaków nie porywał. Dlatego w 2021 roku kadrę objął Paulo Sousa. Portugalczyk zasłynął z pięknej mowy, ale pierwsza wpadka przyszła dość szybko. Na mistrzostwach Europy mieliśmy wyjść z grupy, a porażka na starcie ze Słowacją mocno utrudniła nam kwestię awansu.
https://www.youtube.com/watch?v=SO2BH7ZORAk&ab_channel=LegendaryMatchesTV
Remis 1:1 z Hiszpanią tylko na moment poprawił nastroje, bo na zakończenie naszego udziału w turnieju przegraliśmy ze Szwecją 2:3. Mimo walki i niezłej gry ofensywnej popełnialiśmy za dużo błędów w obronie. Mieliśmy poprawić się na finiszu eliminacji do mistrzostw świata w Katarze. Na sam koniec Portugalczyk zawalił, wystawiając słabszy skład na mecz z Węgrami. Przez to straciliśmy rozstawienie w barażach o awans na mundial 2022.
Portugalczyk nie chciał przyznać się do błędu przy wyborach personalnych na ten mecz. Dodatkowo zapewniał nas, że nasza kadra zagra w barażach, jak należy. Paulo Sousa do nich nie dotrwał, bo niespodziewanie złożył rezygnację z posady selekcjonera tuż po Bożym Narodzeniu. To sprawiło, że raczej nikt nie będzie oceniać pozytywnie portugalskiego trenera za pracę z „Biało-czerwonymi”.
Ostatnia klęska Michniewicza?
W 2022 roku posadę selekcjonera reprezentacji Polski objął Czesław Michniewicz. Prezes PZPN-u Cezary Kulesza nie miał zbyt dużego pola manewru, bo raczej żaden zagraniczny trener nie podjąłby się pracy z „Biało-czerwonymi” na tak krótko przed startem barażów. Sytuacja w Ukrainie trochę ułatwiła nam sprawę awansu, bo Rosja została wyrzucona przez FIFA. Został jeden ważny mecz ze Szwecją, który udało się wygrać. Następnie mieliśmy się skupić na odpowiednim przygotowaniu do mundialu w Katarze. Ale 8 czerwca 2022 roku otrzymaliśmy poważny cios, jakim jest klęska 1:6 z Belgią. Dokładnie 12 lat po koszmarnej porażce z Hiszpanami 0:6.
Niestety sytuacja kadry narodowej nie wygląda za dobrze. Za Czesława Michniewicza zagraliśmy już cztery mecze. Ze Szkocją i Walią bardzo się męczyliśmy, a niezłe zawody rozegraliśmy tylko ze Szwecją. Za to Belgowie pokazali nam miejsce w szeregu i wypchnęli naszą reprezentację w czeluści dawnych koszmarów. Wiemy, że selekcjoner cały czas szuka optymalnych wariantów oraz próbuje różnych taktyk. Ale nawet mimo tego, że zagraliśmy z 2. drużyną rankingu FIFA, nie przystoi nam przegrywać aż tak wysoko. Mało kto się spodziewał wygranej Polaków, ale nikt takiej wstydliwej porażki.
Michniewicz: Powiedziałem w szatni piłkarzom, że ten mecz będzie długo siedział w naszych głowach, ale żeby wyciągnęli z tego tyle, by zapamiętać, jak gra przeciwnik na światowym poziomie. Musimy podążać tą drogą, nie chcemy skupiać się wyłącznie na przeszkadzaniu.
— Przemek Langier (@plangier) June 8, 2022
Mamy nadzieję, że selekcjoner wyciągnie z tego szybko wnioski. Nie chcielibyśmy, żeby kolejne jego mecze w roli trenera kadry narodowej musiały trafić do kolejnego niechlubnego zestawienia klęsk „Biało-czerwonych”.