BE: Król Artiom


28 września 2011 BE: Król Artiom

Miniona kolejka przyniosła nam kilka niespodzianek. Po wynikach, jakie padają w T-Mobile Ekstraklasie, można dojść do wniosku, że nasza liga jest nieprzewidywalna. Cóż, jedni nią gardzą, inni się nią pasjonują. Specjalnie dla tych, którym nie jest ona obojętna, powracamy z cyklem Barwy Ekstraklasy.


Udostępnij na Udostępnij na

Mateusz Możdżeń i Artjom Rudnev (z prawej) celebrują gola
Mateusz Możdżeń i Artjom Rudnev (z prawej) celebrują gola (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Głównym wątkiem, jaki chciałbym poruszyć w tym tygodniu, jest forma Artioma Rudneva. Łotysz w ośmiu spotkaniach T- Mobile Ekstraklasy zdobył aż 12 bramek, co sprawia, że zdecydowanie wyprzedza konkurentów w walce o koronę króla strzelców. Warto dodać, że w całym poprzednim sezonie napastnik Lecha strzelił o jednego gol mniej! Czy można się jednak ekscytować zdobyczą bramkową tego zawodnika? Oczywiście jego dotychczasowy wynik w naszych realiach może powalać na kolana, ale nie zapominajmy, że T-Mobile Ekstraklasa do najlepszych lig w Europie nie należy.

Polonia rozczarowała w meczu z Koroną
Polonia rozczarowała w meczu z Koroną (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Już w zeszłym sezonie Rudnev pokazał, na co go stać. W obecnych rozgrywkach przechodzi jednak sam siebie. Łotysz bardzo często dochodzi do sytuacji strzeleckich, piłka sama szuka go w polu karnym. Jest silnym zawodnikiem dzięki czemu świetnie potrafi się zastawiać. Ma niezłe uderzenie zarówno z prawej jak i z lewej nogi. Ponadto bardzo dobrze gra głową. Wszystkie te cechy sprawiają, że można by go nazwać napastnikiem kompletnym. Ilu jednak w naszej lidze było już tak świetnych zawodników, którzy po sezonie dobrej gry wyjeżdżali za granicę, a później wracali z podkulonymi ogonami? Przykładem może być chociażby Radosław Matusiak, który z Polski wyjeżdżał jako gwiazda, a wszyscy wiemy, jak później potoczyły się jego losy. Rudnevsowi oczywiście życzę jak najlepiej. Wydaje się, że to właśnie zimowe okienko będzie najlepszym momentem na sprzedanie Łotysza. Kto wie, jak będzie prezentował się wiosną? Do Poznania napłynie zapewne wiele korzystnych ofert nie tylko dla klubu, ale i dla samego zawodnika. W naszej lidze Rudnevs raczej już się nie rozwinie. Nie warto więc zatrzymywać go na siłę, ponieważ w tej chwili Lech może zarobić na tym zawodniku co najmniej pięć milionów euro.

Andrzej Niedzielan, zdobywając jedyną bramkę w Zabrzu, dał Cracovii pierwsze zwycięstwo w tym sezonie
Andrzej Niedzielan, zdobywając jedyną bramkę w Zabrzu, dał Cracovii pierwsze zwycięstwo w tym sezonie (fot. Rafał Rusek / iGol.pl)

Rudnevs pokazał się również w ostatnim ligowym spotkaniu Lecha. Strzelił honorową bramkę dla poznaniaków w wyjazdowym meczu ze Śląskiem. Podopieczni Oresta Lenczyka pokazali w tym spotkaniu charakter, wykorzystując błędy defensywy oraz bramkarza „Kolejorza”. Trzeba przyznać, że jak na razie wrocławianie radzą sobie bardzo dobrze. Jak przystało na wicemistrzów Polski, są w czołówce tabeli, co pozwala im realnie myśleć co najmniej o powtórzeniu wyniku z zeszłego sezonu.

Śląsk nadal jest w czołówce ligowej tabeli
Śląsk nadal jest w czołówce ligowej tabeli (fot. Filip Susmanek/ iGol.pl)

Wydaje mi się, że godny chwili uwagi jest mecz Widzewa z Jagiellonią, który w bardzo dobry sposób zareklamował naszą ligę. Osoby, które zdecydowały się obejrzeć ten pojedynek, z całą pewnością mogą być zadowolone, ponieważ zobaczyły wszystko to, co w futbolu ceni się najbardziej. Nie zabrakło emocji, spektakularnych zwrotów akcji, a przede wszystkim tego, co w piłce najważniejsze, czyli bramek. Bohaterem spotkania bez wątpienia był Adrian Budka, który asystując i strzelając, miał niebywały wkład w zwycięstwo Widzewa. Warto podkreślić, że przed spotkaniem z Jagiellonią łódzka drużyna miała na koncie zaledwie pięć strzelonych bramek, a w tym jednym meczu prawie ten dorobek podwoiła!

Pierwsze zwycięstwo w tym sezonie odniosła także Cracovia, która dość niespodziewanie na wyjeździe ograła Górnik Zabrze. Jedyną bramkę zdobył ten, w którym w Krakowie pokładają chyba największe nadzieje, czyli Andrzej Niedzielan. „Wtorek” zapewnił swojemu zespołowi trzy punkty, ale nie pozwoliło to „Pasom” na opuszczenie strefy spadkowej.

Niezwykle interesująco zapowiadał się pojedynek kończący zmagania w 8. kolejce. Polonia Warszawa na własnym boisku podejmowała lidera, Koronę Kielce. Eksperci zapowiadali wyrównane, emocjonujące widowisko. Minuty mijały, a z boiska wiało nudą. Od czasu do czasu na murawie zakotłowało się, ale tylko ze względu na utarczki między zawodnikami. W przekroju całego meczu lepsze sytuacje do zdobycia goli mieli goście, ale nie były to na tyle klarowne okazje, by miały z nich paść bramki. Nie miały, więc nie padły i mecz zakończył się bezbramkowym remisem, z którego bardziej zadowoleni mogą być podopieczni Leszka Ojrzyńskiego, utrzymujący dzięki temu pozycję lidera.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze