Rutyna? Bayern Monachium z kolejnym tytułem. Mimo to czuć niedosyt


W Bundeslidze nic się nie zmieniło. "Die Roten" znów z paterą. W tym sezonie jeszcze popełnione błędy się nie zemściły

8 maja 2021 Rutyna? Bayern Monachium z kolejnym tytułem. Mimo to czuć niedosyt
foottheball.com

I tym razem walka o tytuł najlepszej drużyny w kraju przebiegła w sposób przewidywany przed sezonem. Bayern Monachium po raz kolejny obronił miano najlepszej drużyny w kraju. Przypieczętował to... Dortmund wygrywając z drużyną Nagelsmanna. Tegoroczny sezon ligowy, choć nie zmienił zwycięskiej drużyny, to przysporzył „Gwieździe Południa” w 90% rywala na cały sezon – mowa o RB Lipsk. W Niemczech i u nas panują głosy, że gdyby „Byki” miały skutecznego napastnika, to prawdopodobnie zrzuciłyby w tym sezonie Bawarczyków z tronu. Z pewnością w samym Monachium też będzie niedosyt, bo przecież Bayern miał większe ambicje niż... kolejna patera.


Udostępnij na Udostępnij na

Do pewnego momentu wszyscy byli przekonani, że niemiecki zespół na czele z Robertem Lewandowskim sięgnie po raz kolejny nie tylko po tytuł mistrza w kraju, lecz także dołoży DFB Pokal i obroniony tytuł w Lidze Mistrzów.Niestety oczekiwania spełzły na niczym. Ba, paradoks polegał na tym, że jeśli Bayern Monachium gdzieś zawodził w tym sezonie, to właśnie w Bundeslidze. Remis z Unionem Berlin czy Arminią Bielefeld oraz porażka 2:3 z Borussią Moenchengladbach, choć prowadził już 0:2, to największe rysy ligowe. Jednak tą najbardziej niepokojącą stało się to, co w Bayernie było zawsze znane – FC Hollywood i jego perypetie. Tym razem ukazało się pod postacią… Salihamidzicia.

Bayern Monachium, Lewandowski, Flick i liczby

Od początku sezonu „Gwiazda Południa” straciła punkty w meczach z RB Lipsk, Unionem Berlin (dwa remisy), Borussią Moenchengladbach, Arminią Bielefeld, Eintrachtem Frankfurt i Mainz. Suma zgubionych punktów po 31 kolejkach wynosi 25 „oczek”, co jest wynikiem zbliżonym do zeszłorocznego. Wtedy Bayern Monachium kończył sezon z dorobkiem 82 punktów, na które złożyły się 26 wygranych, cztery remisy i tyle samo porażek. Teraz ma na koncie 74 punkty, w których skład wchodzą 23 zwycięstwa, pięć remisów i cztery porażki.

Bawarczycy, sięgając po 31. tytuł mistrza Niemiec w historii, śrubują dalej swój rekord. Również poprawia się osiągnięcie w wygrywaniu ich prawem serii – dokonali tego po raz dziewiąty z rzędu. W obu przypadkach Bayern Monachium dzierży najlepszy wynik w historii piłki naszych zachodnich sąsiadów.

Również Robert Lewandowski został po raz dziewiąty zwycięzcą ligi. Dwa razy dokonał tego w barwach Borussii Dortmund i siedem razy wraz z „Die Roten”. Jest również na najlepszej drodze, by zdobyć szóstą armatę za tytuł najlepszej strzelby u naszych zachodnich sąsiadów. Polak cały czas również będzie próbował prześcignąć legendarnego Gerda Muellera. Aktualnie do gwiazdy monachijczyków lat 60. i 70. traci cztery bramki. W wykonaniu kapitana reprezentacji Polski jest jak najbardziej możliwe do nadrobienia. Dla klubu z Bawarii tylko taki cel został jeszcze do realizacji. Inaczej można mówić o zakończonym już dla niego sezonie.

Warto z pewnością wspomnieć też, że dla Hansiego Flicka jest to siódme trofeum zdobyte w ciągu tak naprawdę półtora roku pracy jako główny trener Bayernu Monachium. Jednak już ostatnie. Skonfliktowany z bośniackim dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem szkoleniowiec miał spore argumenty, by odejść. Czeka na niego reprezentacja Niemiec, a i sytuacja finansowa klubu, choć dobra, to nie pozwala na spektakularne transfery, których się domagał. Dlatego też siódmy puchar był tym pożegnalnym. Ostatecznie dogadał się z klubem z Saebener Strasse w temacie rozwiązania swego kontraktu.

Zabili Lipsk? Na pewno nie na boisku

Jeżeli ktoś miał przeszkodzić w lidze wciąż aktualnemu zdobywcy Pucharu Europy, to miały nim być „Byki”. Drużyna, którą od 2019 roku prowadzi prawdopodobnie najzdolniejszy trener nie tylko w Niemczech, lecz także na świecie – Julian Nagelsmann.

Choć Lipsk przez większość sezonu podejmował rękawicę, to ostatecznie musiał się pogodzić z wyższością drużyny Hansiego Flicka. Z pewnością na ten fakt wpłynął brak klasowej, bramkostrzelnej „dziewiątki” w talii 33-letniego szkoleniowca RB Lipsk.

Dwa mecze ligowe ostatecznie w fazie pucharowej wyłoniłyby Bayern Monachium jako drużynę, która przechodzi dalej. Remis 3:3 w pierwszym meczu oraz wygrana 1:0 to wyniki zakłamujące nieco obraz.

W starciu na początku sezonu podopieczni Juliana Nagelsmanna dwukrotnie obejmowali prowadzenie, a i statystykami za bardzo nie odbiegali od najlepszej niemieckiej drużyny. Również drugiego starcia pomimo zwycięstwa odniesionego w delegacji nie można nazwać górowaniem nad przeciwnikiem. Dlaczego? Ponieważ w tym meczu kontrolę nad spotkaniem miała drużyna „Byków”. Gdyby to oni mieli kogoś, kto przekułby przewagę boiskową na bramki, z pewnością wygraliby ten mecz, a na pewno zremisowali.

Jeżeli gdzieś Bayern Monachium w tym sezonie stłamsił Lipsk, to w gabinetach dyrektorskich na Saebener Strasse. W końcu to tam zdecydowano o transferze lidera defensywy drużyny prowadzonej przez Nagelsmanna, czyli Dayota Upamecano. Jego przejście ogłoszono w „starym” stylu bawarskiego giganta – na chwilę przed meczem konkurenta w lidze, o co pretensje miał sam opiekun RB Lipsk, który był wyraźnie zirytowany zaistniałą sytuacją.

Rzeczywiście Bayern potwierdził jego transfer. My niczego takiego nie zrobiliśmy, więc to ich musicie o wszystko zapytać. Ja i mój zespół byliśmy skupieni na dzisiejszym meczu. Inne rzeczy nie miały znaczenia, nawet 20 minut przed startem. Wiem, że Upamecano ma klauzulę odstępnego, więc to jego decyzja, nie nasza. Musicie zapytać o to wszystko ludzi, którzy ogłosili to 20 minut przed naszym meczem. Skupiłem się na Augsburgu i jestem zadowolony z naszego występu.

Teraz sam szkoleniowiec „Byków” został nowym opiekunem Bawarczyków.

Wąska kadra na ligę wystarczyła

Jeśli skumulujemy wszystkie nieszczęścia Bayernu do kupy, to dojdziemy do wniosku, że Bayern Monachium osiągnął w tym sezonie sukces. Bo jak inaczej można powiedzieć o drużynie, która po najważniejszym meczu sezonu z PSG – tym pierwszym – przystąpiła do następnego starcia już w lidze totalnie osłabiona. Lista graczy kontuzjowanych była imponująca: Costa, Davies, Gnabry, Goretzka, Hernandez, Hoffmann, Lewandowski, Roca, Sule, Tillman, Tolisso. Bez tylu zawodników Hansi Flick musiał sobie radzić w najważniejszych momentach sezonu.

Pewnie niewielu pamięta, ale Massimiliano Allegri mówił kiedyś, że on prowadzi drużynę tak, by najlepsza była dopiero od fazy pucharowej Ligi Mistrzów. U niemieckiego szkoleniowca wyglądało to zgoła inaczej.

Bo jak można mówić, że trener miał komfort w pracy, gdy w najważniejszych meczach nie miał najlepszego piłkarza zeszłego sezonu i musiał grać kimś, kogo potocznie nazywano „zastępczym Lewandowskim”? W jaki sposób miał odmienić dwumecz z PSG, nie mając Gnabriego, a na boisku szalał podejmujący złe decyzje Sane? Jak można liczyć na coś, grając Alabą w środku pola? Zawodnikiem, który choć przeszarżował z nowym kontraktem, to jednak do końca zachowuje się profesjonalnie, ale jest przede wszystkim obrońcą.

To najlepiej pokazuje, że ktoś pewnych sytuacji nie umiał przewidzieć i tym kimś jest Hasan Salihamidzić. Pupilek „Kalle” to postać, która w ostatnim czasie może się kojarzyć ze wszystkim, co złe.

W Bayernie osobą decydująca o polityce transferowej jest właśnie dyrektor sportowy, a ten jest mistrzem knocenia wszystkiego i robienia dziwnych rzeczy w najmniej odpowiednim czasie – jak mówienie Boatengowi w dniu meczu o nieprzedłużeniu mu kontraktu na chociażby jeszcze jeden rok. Dlatego o ile w tym sezonie na Bundesligę rezerwowi jeszcze zdali egzamin, o tyle w najważniejszych rozgrywkach w Europie zabrakło po prostu jakości. Żadnym usprawiedliwieniem nie może być szpital w tak newralgicznym momencie sezonu.

Rozwinąć obronę. Utrzymać atak

O ile Bayern Monachium nie zawodził w ataku, o tyle notorycznie miał za co wstydzić się w obronie. Wystarczy powiedzieć, że Neuer i spółka stracili dotychczas bramki w aż 14 ligowych meczach. To nie przystoi takiej defensywie, która przecież jeszcze latem ubiegłego roku wygrywała Ligę Mistrzów. Każdy, kto interesuje się zespołem z Bawarii, z pewnością zastanawia się, jak to możliwe, że obrona złożona z takich zawodników jak Neuer w bramce, a dalej wybór z  Boatenga, Sule, Pavarda, Alaby, Daviesa czy Hernandeza może aż tak zawodzić?

Owszem, można próbować rozgrzeszać ten zespół za straty bramek ze względu na styl, jaki preferuje zespół Flicka. Ten jest przedstawicielem myśli taktycznej, która polega na wysoko ustawionej linii obrony. Często w meczach można przecież zauważyć, że defensorzy „Gwiazdy Południa” są na wysokości środka boiska. Bayern Monachium, podobnie jak kiedyś Barcelona Guardioli, rusza do pressingu od samego momentu straty piłki. Jednak cena płacona za taki model gry jest często zbyt duża, co pokazało chociażby pierwsze starcie z PSG czy przegrany mecz z Eintrachtem w lidze.

Gdyby nie atak, trudno byłoby przykryć braki w defensywie. W tym sezonie pod tym względem jest idealnie. Duża w tym zasługa naszego polskiego eksportowego piłkarza Roberta Lewandowskiego. To on ma na koncie 36 bramek. Cała drużyna zdobyła ich w tym mimencie już 86. To najlepiej obrazuje, jaka moc drzemie w bawarskim potworze. Cały czas działa współpraca Polaka z Muellerem. Swoje dokłada Gnabry. W ofensywie ciągle rozwija się Goretzka. Wszystko to połączone do kupy daje niesamowitą siłę rażenia, którą zwyczajnie wystarczy tylko utrzymać już w nowych rozgrywkach.

***

Bayern Monachium zdobył tytuł na kanapie patrząc na starcie przegrywającego wicelidera w meczu z Dortmundem. Teraz czas, by mądre głowy z klubowych gabinetów przeanalizowały kończący się już sezon i wyciągnęły odpowiednie wnioski. Bez tego obrona mistrzowskiej patery może być trudna, a w Lidze Mistrzów znów zabraknie głębi składu

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze