Bartłomiej Drągowski zaczyna przerastać Fiorentinę?


W ojczyźnie calcio przeszedł prawdziwą szkołę bramkarską. Dzisiaj jest jednym z najlepszych bramkarzy włoskiej Serie A oraz opoką Fiorentiny. To on może być po raz kolejny bohaterem meczu, tym razem z AS Roma

3 marca 2021 Bartłomiej Drągowski zaczyna przerastać Fiorentinę?

Jedna z "Siedmiu Sióstr" włoskiej Serie A nie może zaliczyć tego sezonu do najbardziej udanych. 14. miejsce w ligowej tabeli i tylko 25 punktów z -11 bramkami (bilans strzelonych goli do straconych). Z pewnością nie jest to szczyt marzeń drużyny Fiorentiny. Jednak kibice mają kilka promyków, które mogą wywoływać uśmiech na ich twarzy. Jednym z nich jest obecnie rywalizujący o pozycję numer trzy w bramce reprezentacji Polski Bartłomiej Drągowski.


Udostępnij na Udostępnij na

Choć w klubie z Florencji nie brakuje znanych nazwisk, na czele z byłym wicemistrzem świata, Franckiem Riberym, to jednak sezon jest stracony. Niska lokata w lidze, przegrane mecze z teoretycznie słabszymi zespołami. Jeśli dodać do tego przewagę tylko siedmiu punktów nad drużyną, która aktualnie spada, to można się zastanawiać, czemu jest aż tak źle. Dodając fakt, że kibice uważają swojego bramkarza za najlepszego piłkarza w ich zespole, rodzi się pytanie, czy projekt piłkarski drużyny Giuseppe Iachiniego jest na tak niskim poziomie czy ten nieudany sezon niespodziewanie wykreował nową gwiazdę.

Budowanie pozycji

Kiedy w 2016 roku odchodził z Jagielloni, miał 19 lat, 64 mecze rozegrane w najwyższej klasie rozgrywkowej oraz 20 czystych kont. Ówczesna kwota transferu również była wysoka, bo wynosiła 3,2 miliona euro. Początki jednak nie były łatwe, gdyż walka o miejsce z solidnym Ciprianem Tatarusanu, a więc podstawowym bramkarzem Rumunii, nie mogła być usłana różami.

Dodatkowo rywalizację skomplikowała kontuzja, która wykluczyła Polaka na miesiąc z gry. To musiało zaboleć, bo wydawało się, że Bartłomiej Drągowski przekonał już do siebie pierwszymi treningami, kiedy rumuński bramkarz odpoczywał po Euro 2016. Niestety wspomniana wcześniej kontuzja wypromowała niespodziewanie kolejnego rywala w walce o skład – Lucę Lezzerriniego, i to on wyrobił sobie mocne pole position u Paulo Sousy w walce o pozycję numer dwa.

Sam Drągowski o swojej pozycji mówił tak: – Na tę chwilę niewiele mogę powiedzieć. Nie gram, tylko trenuję. Nie widać na razie progresu, jeśli chodzi o moją pozycję w zespole. Ale dalej cierpliwie trenuję i zobaczymy, jak to będzie. Kariera bramkarza odmieniła się tak naprawdę w momencie dołączenia na zasadzie wypożyczenia do miejsca, które wszystkim polskim fanom Serie A miło się kojarzy, a więc Empoli.

Empoli, punkt zwrotny

Kiedy Krzysztof Stanowski za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował polskiego kibica, że Bartłomiej Drągowski będzie wypożyczony do byłego klubu Piotra Zielińskiego, wszyscy zastanawiali się, co to zmieni w przyszłości.

Wynik tego wypożyczenia stał się jednak kamienieniem węgielnym dla młodego bramkarza. 14 meczów – tyle wystarczyło, aby wrócić silniejszym i gotowym do walki o pierwszy skład drużyny z Florencji. W Empoli przy okazji pobił rekord Serie A, broniąc 17 strzałów na bramkę w jednym meczu, a przy okazji nie tracąc ani jednego gola.

Powrót do Florencji

Po zakończeniu wypożyczenia Fiorentina musiała dać mu szansę i faktycznie tak się stało. Bartłomiej Drągowski udał się na przedsezonowe tournée do USA. Sam prezes musiał przekonywać Polaka do pozostania w klubie, o czym Drągowski wspomina w jednym z wywiadów: – Zdecydowałem, że odchodzę, bo nie widziałem przyszłości dla mnie w Fiorentinie. Jednak po rozmowie z prezesem klubu i menadżerami postanowiłem zostać.

I faktycznie już w zeszłym sezonie były piłkarz „Jagi” został pierwszym bramkarzem „Violi”. W poprzedniej kampanii rozegrał w fioletowej koszulce 31 meczów oraz osiem razy zachował czyste konto. Tych z pewnością mogłoby być więcej, gdyby nie kontuzja pleców. Mimo to tak udany sezon został dostrzeżony przez Jerzego Brzęczka. Ten pozwolił Drągowskiemu spełnić jedno z piłkarskich marzeń – zagrać w bluzie z „orzełkiem”. Choć w debiucie puścił bramkę, to jednak zebrał dobre recenzje. Wielu ekspertów to właśnie w nim widzi przyszłego bramkarza numer 1 w kadrze.

Dzięki takiej szkole życia, jaką otrzymał we Włoszech, oraz współpracy z psychologiem można dzisiaj mówić o innym bramkarzu. O prawdziwym liderze, który nie boi się krzyknąć, będąc na boisku. Nie ma problemu z korygowaniem błędów starszych kolegów w ustawieniu. Stał się prawdziwym wojownikiem, a to zawsze cechowało wielkich bramkarzy. Wszyscy pamiętamy Olivera Khana czy Petera Schmeichela. To też byli zawodnicy z dużą osobowością.

Ulubieniec kibiców

Aktualnie wychodząc na ulicę we Florencji, Bartłomiej Drągowski może czuć się jak gwiazda. Wszyscy go poznają, szanują, a przede wszystkim kochają. To jego parady w dużej mierze stoją za większością zdobytych punktów przez drużynę Fiorentiny. Praktycznie co tydzień w mediach można zobaczyć nagłówki w stylu: obroniony karny, cud nie interwencja, genialny mecz, mur nie do skruszenia.

Umiejętności te docenia sama La Gazzetta dello Sport (ocena za mecz z Interem):

To nie pierwszy raz, kiedy pokazuje klasę i jest najlepszy. Czynił cuda między słupkami. Przy strzale z kilku kroków Barelli poleciał w lewy górny róg niczym Superman. Później rozciągnął się jak sprężyna, broniąc uderzenie Perisicia. Przeciwstawił się też świetnej główce Gagliardiniego. Nie ma co się dziwić, że wielu chce go mieć w swoim zespole.

Te wszystkie interwencje sprawiają, że głodni sukcesów kibice Fiorentiny swoje chwile szczęścia zawdzięczają głównie właśnie jemu. Jeśli ktoś pisze coś pozytywnego w tym sezonie o dwukrotnym mistrzu Włoch, to możesz być pewny, że znajdzie się tam Drągowski. Taki obrót spraw powoduje, że kibice coraz bardziej muszą się obawiać jego odejścia.

Kierunek Dortmund

Jeśli to prawda, to duże szanse, że nowym pracodawcą Polaka zostanie zespół z Zagłębia Ruhry, a dokładnie drużyna BVB. W mediach już się mówi, że za porządki w klubie weźmie się Marco Rose i zaczną się one od tyłu. To może zwiastować rozstanie się z Romanem Buerkim, a więc obecnym numerem 1. Ponoć na liście nowego szkoleniowca jest właśnie Bartłomiej Drągowski. Wiele źródeł donosi również, że miały miejsce pierwsze rozmowy, ale na konkrety jest jeszcze za wcześnie.

Głównym problemem może się okazać kwota, jaką będzie trzeba zapłacić za Polaka, ponieważ jego kontrakt obowiązuje do 2023 roku. To powoduje, że włoski zespół będzie mógł negocjować dość ostro, być może nawet zaporowo. Jednak dla samego reprezentanta Polski taki klub byłby kolejnym krokiem do przodu w karierze.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze