Piłkarskie Szachy w wykonaniu Atletico Madryt oraz Villarreal CF


Nudny mecz zakończył się bezbramkowym remisem

3 października 2020 Piłkarskie Szachy w wykonaniu Atletico Madryt oraz Villarreal CF

Sobotni hit w Primera Division zapowiadał się arcyciekawie, szkoda, że tylko się zapowiadał ciekawie. Gospodarze z Madrytu podejmowali dziś ,,Żółtą łódź podwodną''. Oba zespoły sezon zaczęły od jednego zwycięstwa, jednakże to Atletico pozostawało tym niepokonanym zespołem w tym sezonie. Po tym meczu nadal tak pozostanie, gdyż mecz skończył się remisem.


Udostępnij na Udostępnij na

Atletico z Luisem Suarezem w składzie, podjęło na własnym terenie Villarreal. Chodź Villarreal jest znaną marką, to faworyt tego starcia mógł być tylko jeden. Oczywiście mowa o drużynie Diego Simeone. Czy drużyna z Madrytu podążyła drogą Barcelony i rozbiła Villarreal? Warunki do tego mieli wyborne, jednak czy to wykorzystali?

Wyjściowe składy

Po zremisowanym poprzednim meczu przez Atletico Diego Simeone wyciągnął wnioski i zdecydował się na trzy roszady w składzie. Jak napad Atletico pozostał ten sam, ale pomoc i obrona już nie. Pierwszą zmianą było posadzenie Vitolo na ławce, a zamiast niego w pomocy swoją szansę dostał Koke. Kolejną zmianą było zastąpienie słabo dysponowanego Llorente, na A. Correa. Ostatnią zmianą względem poprzedniego meczu, był powrót do wyjściowej jedenastki Savica.

Trener Villarrealu w myśl zasady ,,Zwycięskiego składu się nie zmienia” również tego nie zrobił. Względem poprzedniego, wygranego spotkania z Deportivo Alaves, trener nie dokonał żadnej zmiany w wyjściowej jedenastce. Zawodnikiem o którym należy wspomnieć, jest Paco Alcacer który strzelił w poprzednim meczu dwie bramki. Tak samo dziś odpowiadał za zdobywanie bramek.

Słaba pierwsza połowa

Spotkanie na Wanda Metropolitano, zaczęło się równo o 16:00. Mecz niestety odbywał się znowu bez obecności kibiców. Jednak i nawet bez kibiców czuć było tę gorącą hiszpańską atmosferę. Spotkanie zaczęło się bardzo niespodziewanie, gdyż to nie Atletico dominowało, a Villarreal. Już w 4. minucie przy pasywnej grze obrońców zanotować trafienie mógł Moi Gomez, jednak jego strzał był bardzo słaby. Widocznie nie zjadł dużego śniadania. Jednak to co zrobił parę minut później Luis Suarez, przykryło po 100-kroć strzał Moi Gomeza. Suarez po fantastycznej kontrze, oddał strzał… rodem z polskiej ekstraklasy. Strzał ten był bardzo słaby pod względem siły, jak i celności, poleciał chyba z 20 metrów od bramki. Widocznie Luis Suarez nie naładował jeszcze swych pistoletów, ale to był początek meczu, więc można mu to wybaczyć. Po pierwszych 10. minutach było 1:1… w oddanych złych strzałach.

Z każdą kolejną przemijającą minutą, drużyna Diego Simeone grała coraz lepiej. Po początkowej dominacji w środku pola przez Villarreal, nie było już śladu. Pomimo przejęcia inicjatywy, brakowało wciąż postawienia kropki nad i przez drużynę Luisa Suareza. Nazwisko Suareza nie padło znów przypadkowo. Mimo że finalizacja jego strzałów pozostawała wiele do życzenia dzisiejszego południa, to bardzo przyjemnie można było obserwować jego współpracę z Joao Felixem. Przypominało to trochę współpracę z Messim, przy zachowaniu oczywiście wszystkich proporcji. Mimo starań tego duetu sytuacji bramowych było jak na lekarstwo. Po drugiej stronie barykady nie było lepiej. Przez pierwsze 30. minut oddali tylko jeden strzał.

Ciężko cokolwiek napisać jeszcze o jakimś wydarzeniu z pierwszej połowy, gra polegała na przesuwaniu przez Atletico oraz bezzębnych kontrataków wyprowadzonych przez Villarreal. Dosłownie nic w tym meczu nie działo się. Ciekawostką dotyczącą pierwszej połowy były ogromne ilości strat dokonanych przez obie drużyny. Nie wiem, jaki jest rekord Guinessa, ale te drużyny starały się go pobić.

Nudy i jeszcze raz nudy

Podsumowując pierwszą połowę, można powiedzieć jedno, nudy. Jeśli miałbym ponownie wybór, czy przepisać książkę o Jerzym Brzęczku, czy obejrzeć tę mdłą pierwszą połowę. Nie wybrałbym nic. Nie zdziwiłbym się, gdyby jakiś kibic zasnął podczas tego meczu. Nadzieje, że druga połowa będzie lepsza, mógł mieć tylko niepoprawny optymista, aczkolwiek nie wiem, czy dałoby się zagrać nudniej, niż to co działo się w pierwszej połowie meczu.

W drugiej połowie stabilnie jak w pierwszej

Druga połowa zaczęła się tak jak skończyła pierwsza, przesuwaniem. Przez dobre 12. minut drugiej połowy nie doświadczyliśmy niczego na czym można byłoby się pochylić. Piłkarskich szachów nie było końca i dopiero około 58. minuty doświadczyliśmy ciekawy fragment w wykonaniu drużyny Diego Simeone. Blisko było zdobycia gola po centro strzale, ale gol nie padł. Do 70. minuty najciekawszym momentem była potrójna zmiana w Atletico. Weszli Llorente, Carrasco oraz Diego Costa, zmieniający będącego cieniem samego siebie, Luisa Suareza.

Nudów nie było końca, piłkarze po obu stronach snuli się i szukali błędów w obronie przeciwnika. Te jednak były dziś bardzo solidne i okazji do zdobycia bramki, były jak na lekarstwo. Strzelać po dwa razy i zabić nudę, próbowały obie ekipy, jednakże bez żadnych rezultatów. Gdyby wtedy padły jakieś gole, może ten mecz by się otworzył. Tak się jednak nie stało i druga połowa, a zarazem mecz zakończyły się bezbramkowym remisem, drugim podrząd w wykonaniu Madryckiego klubu.

***

Podsumowując, był to bardzo słaby mecz w wykonaniu obu ekip. Sytuacji w meczu było jak na lekarstwo. Po hurra optymizmie z pierwszego meczu w sezonie, nie pozostało nic. Tak samo nie pozostało nic, po dobrej formie Luisa Suareza z pierwszego meczu. Ten gracz aktualnie jest cieniem samego siebie, jednakże trzeba pamiętać, że to dopiero jego trzeci mecz w sezonie w barwach Madryckiego klubu. Jeśli zaś chodzi o Villarreal, to nie miałem zbyt dużych oczekiwań względem nich. Więc pomimo tego, że zagrali równie słabo, to punkt zdobyty na trudnym terenie można uznać za sukces, jednakże dużo pracy jeszcze przed drużyną Unaia Emerego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze