Atletico na podbój Lyonu


W finale Ligi Europy czeka Olympique... Marsylia

16 maja 2018 Atletico na podbój Lyonu

Jeżeli środowy wieczór ktoś chce spędzić z wielką piłką, to okazja do tego nie byle jaka. We francuskim Lyonie odbędzie się finał Ligi Europy, a głównymi aktorami tego widowiska będą zawodnicy Atletico Madryt oraz Olympique Marsylia. Można przypuszczać, że „Los Rojiblancos” są już myślami w przyszłorocznym finale Champions League, który rozegrany zostanie na Wanda Metropolitano, a zatem obiekcie, na którym swoje domowe spotkania rozgrywają podopieczni Diego Simeone.


Udostępnij na Udostępnij na

Najpierw jednak walka o mniej prestiżowe europejskie trofeum.

Atletico. „Road to Lyon”

Od kilku sezonów już nie tylko biała część Madrytu cieszy się z występów swoich pupili w Lidze Mistrzów. Również podopieczni Diego Simeone zapewniają swoim fanom pełne emocji wtorkowe i środowe wieczory. Nie inaczej było w tym sezonie. Piłkarze Atletico zagrali w fazie grupowej najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek na świecie. Jednak AS Roma i Chelsea Londyn okazały się być, pod względem liczby punktów, lepsze od zespołu ze stolicy Hiszpanii, a kazachski Qarabag Agdam zdołał wywalczyć jedynie dwa punkty w bezpośrednich starciach z „Los Colchoneros”. W rezultacie siedem „oczek”, trzecie miejsce po sześciu spotkaniach i, na pocieszenie, faza pucharowa Ligi Europy.

Losowanie 1/16 finału doprowadziło do rywalizacji z zespołem FC Kopenhaga. Dwumecz zakończył się sromotną porażką duńskiej ekipy 1:5. Następnie Atletico trafiła się wyprawa do Rosji i spotkanie z moskiewskim Lokomotivem, którego zawodnikiem jest Maciej Rybus. O ile pierwsze starcie w Madrycie i wygrana 3:0 nie była zaskoczeniem, o tyle wyjazdowy pogrom 5:1 podopiecznych Simeone budził podziw nie tylko rosyjskich mediów. Ćwierćfinał to już znacznie krótsza podróż. Do Lizbony śmiało można pofatygować się autobusem bądź nawet sprawić sobie przyjemny, acz krótki urlop na promie. O wakacjach w europejskich pucharach nikt w Madrycie nie myślał, a „Los Rojiblancos” w dwumeczu odprawili z kwitkiem „Leoes” 2:1. Chociaż akurat w wyjazdowym starciu ulegli zespołowi z Portugalii 0:1.

Zapowiedź półfinałowego starcia mogłaby mniej zainteresowanym kibicom wydawać się przekazem o jednym ze starć w Champions League. Atletico miało się bowiem zmierzyć z podopiecznymi Arsene’a Wengera. Ustępujący po sezonie menedżer „Kanonierów” musiał niestety obejść się smakiem, jeżeli marzył o trofeum na zakończenie swojej wieloletniej pracy w Londynie. Jego gracze nie potrafili bowiem wykorzystać gry w przewadze w pierwszym spotkaniu na Emirates Stadium i zaledwie zremisowali z Atletico. W Madrycie o awansie przesądził gol Diego Costy w doliczonym czasie pierwszej połowy. Ostatecznie wynik dwumeczu to 2:1, a to oznaczało, że podopieczni Diego Simeone byli zmuszeni szukać sobie noclegu we Francji na noc przed finałem.

W La Liga gorsi tylko od Barcelony

Rozgrywki w hiszpańskiej lidze zakończą się w najbliższy weekend, a Atletico ma trzy punkty przewagi nad Realem Madryt. „Los Colchoneros” zaraz po finałowym starciu w Lyonie wracają zatem do stolicy Hiszpanii, by tam szykować się do domowego spotkania z Eibarem. Remis wystarczy, by zostać wicemistrzem. Trudno jednak spodziewać się, by punkt satysfakcjonował kogokolwiek na Wanda Metropolitano.

Podopieczni Simeone są też najskuteczniejszym zespołem, jeśli chodzi o grę defensywną w La Liga. W 37 kolejkach stracili zaledwie 20 goli, o dziewięć mniej niż Barcelona. Nie liczba bramek, a liczba zwycięstw zadecydowała o tym, że madrytczycy muszą pogodzić się z faktem, że mistrzem została drużyna z Camp Nou. Tak czy inaczej, i drugie, i trzecie miejsce na koniec sezonu gwarantuje grę w fazie grupowej Champions League. Zatem szanse Atletico na występ w finale tych elitarnych rozgrywek, który odbędzie się na ich obiekcie, są jak najbardziej realne.

Czy „Los Colchoneros” sprostają oczekiwaniom?

W wielkim finale Ligi Europy Atletico zdaje się być faworytem. Zarówno postawa podopiecznych Simeone, jak i personalia przemawiają za „Los Rojiblancos”. Nie inaczej sprawa się ma u bukmacherów. Jeśli zaufać tym przesłankom, puchar powinien pojechać do Madrytu. Czym jednak byłaby piłka nożna, gdyby nie jej nieprzewidywalność? Wynik jest sprawą otwartą. O zaangażowanie zarówno jednej, jak i drugiej drużyny można być spokojnym. Nie zabraknie emocji, walki do końca i, miejmy nadzieję, goli.

***

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze