Pierwszy mecz grupy C zakończył się niespodziewanym podziałem punktów. Możemy mówić o niemałej niespodziance. Faworyci z Wayne'em Rooneyem na czele zawiedli swoich kibiców.
Pierwsze minuty od rozpoczęcia meczu były bardzo chaotyczne. Jednak nim upłynęło na zegarze 240 sekund, „Lwy Albionu” wysunęły się na prowadzenie za sprawą kapitana zespołu, Stevena Gerrarda. Po wyrzucie z autu i trzech dokładnych, szybkich podaniach, kapitan Liverpoolu stanął oko w oko z Timem Howardem i technicznym strzałem po ziemi pokonał Amerykanina. Siedem minut później Clint Dempsey oddał pierwszy, celny strzał. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła jego uderzenie futbolówki głową nie stworzyło problemów Robertowi Greenowi.
W 18. minucie, po bardzo precyzyjnym dośrodkowaniu największej gwiazdy zespołu USA – Donovana, o milimetry z piłką minął się Jozy Altidore. Anglicy bardzo szybko wznowili grę, po rozegraniu piłki prostopadłe podanie trafiło do Aarona Lennona. Będąc w polu karnym, postanowił podać pikę, a nie uderzyć na bramkę. Przed upłynięciem drugiego kwadransa podopieczni Capello zagrozili bramce Howarda. Po płaskim podaniu wzdłuż linii amerykański bramkarz ofiarnie wybił piłkę, jednak został ostro potraktowany wślizgiem przez Heskeya. Nastąpiła kilkuminutowa przerwa w grze. Wtedy to na placu gry pojawił się Shaun Wright-Philips, a swój występ zakończył James Milner.
Pięć minut przed zakończeniem pierwszej odsłony padł gol wyrównujący. Indywidualna akcja zawodnika Fulham, Clinta Dempseya, została zakończona płaskim strzałem z 23 metrów. Piłka była silnie uderzona, a angielski bramkarz miał wielkie kłopoty z jej złapaniem. Po wypadnięciu z rąk Greena futbolówka wtoczyła się za linię bramkową.
Tuż po rozpoczęciu gry od środka boiska, bardzo groźnym strzałem popisał się Glen Johnson. Po samotnym rajdzie i minięciu dwóch rywali uderzył mocno po ziemi w krótki róg. Piłkę z problemami wybronił Tim Howard.
Niewątpliwie podopieczni Capello stworzyli w tych 45 minutach więcej dogodnych okazji. Jednak Amerykanie podjęli rzuconą rękawicę. Warto wyróżnić obrońców „Jankesów”, ponieważ bardzo skrupulatnie zaopiekowali się najgroźniejszym ogniwem „Lwów Albionu”, Wayne’em Rooneyem.
Druga połowa meczu zaczęła się od zmiany w szeregach reprezentacji Anglii. Za stopera Tottenhamu, Ledleya Kinga, na placu gry zameldował się Jamie Carragher. Podopieczni Capello rzucili się do huraganowych ataków. Przez pięć minut niemal nie opuścili połowy „Jankesów”. W tym czasie tak zwaną setkę zmarnował Emile Heskey. Będąc oko w oko z Timem Howardem, czarnoskóry napastnik trafił wprost w golkipera.
Sytuacja na boisku wyrównała się. Znów widzieliśmy dużo brutalnej gry, często przerywanej przez sędziego. Amerykanie pokazali, że chcą sprawić niespodziankę. Po bardzo efektownym rajdzie Jozy Altidora, napastnik USA przepchnął obrońcę, wyprzedził, a jego strzał sparowany przez Roberta Greena odbił się od słupka i wyszedł w pole gry. Była to najgroźniejsza okazja podopiecznych Boba Bradleya.
Od 70. minuty bramka amerykańskiego golkipera przeżywała ciągłe oblężenie. Najpierw z dobrej strony dwukrotnie pokazał się Rooney. Oddał niesygnalizowany strzał z 25 metrów, który ledwo minął słupek bramki Howarda, później z rzutu rożnego strzelił za lekko lewą nogą i po raz kolejny Amerykanin był na posterunku.
Zniecierpliwienie Fabio Capello narastało. Świadczy o tym dokonanie ostatniej zmiany. Na boisku pojawił się Peter Crouch. Zmienił Emile’a Heskeya, który rozegrał bardzo dobre zawody. Bob Bradley również zdecydował się na zmiany. Najpierw na placu gry zameldował się Edson Bubble, a nieco później Stuart Holden. Do szatni zeszli kolejno: Robbie Findley oraz Jozy Altidore.
Reprezentacja Anglii dowodzona przez Fabio Capello zagrała bez pomysłu. Okazji nie zabrakło, a bardzo dobrze grający Aaron Lennon, Glen Johnson czy Steven Gerrard nie zdołali wygrać meczu dla swojego kraju. Zawiódł i to pełną gębą największy as Capello – Wayne Rooney. Nie tak wyobrażali sobie jego występ kibice. Dla piłkarzy USA jest to sukces. Remis wywalczony z faworytem grupy i w premierowym meczu może zapoczątkować bardzo dobre występy na tegorocznym mundialu.
Cieszę się ,że ten mecz kończy się remisem 1:1.
Dobrze ,że końcówkę meczu dałem radę zobaczyć
w necie, bo na dwójce wystąpiły problemy
techniczne. Jak dotychczas te mistrzostwa bardzo mi
się podobają :D
Pretensje to moze miec cala druzyna angielska ze nie
strzelila drugiego gola, skoro byla taka dobra...