Jurij Żyrkow opowiedział o przyczynach nieudanego startu jego kariery w Chelsea. Od początku pobytu w Londynie boryka się z kontuzjami.
Kiedy pomocnik londyńskiego klubu, Jurij Żyrkow, przeszedł do „The Blues”, wielu było przekonanych, że wkrótce stanie się jednym z kluczowych zawodników Carlo Ancellotiego. Stan zdrowia nie pozwolił jednak Rosjaninowi na treningi z pełnym obciążeniem. Kontuzje przyplątały się do gracza zaraz po jego przyjeździe do Anglii. Klubowi lekarze tłumaczą stan zdrowia Żyrkowa zmianą kraju, klimatu i nawyków treningowych.
Medycy z Chelsea zwrócili się nawet o pomoc do swoich niemieckich kolegów po fachu. Również oni nie byli w stanie odpowiedzieć na pytanie, kiedy Żyrkow będzie w pełni sił, by móc trenować i grać. Sam reprezentant Sbornej nie załamuje się i optymistycznie spogląda w przyszłość. Przekonuje, że nowi koledzy podtrzymują go na duchu i czekają na jego powrót na boisko. Dlatego Rosjanin czuje się o wiele lepiej i uważa, że już niedługo będzie mógł rozpocząć treningi i znów wybiec na boisko.
– Lekarze mówią mi, że wszystkie moje kontuzje związane są ze zmianą otoczenia. Twierdzą także, że nie sprzyjał mi tryb treningowy. Wciąż znajduję się pod obserwacją sztabu medycznego. Jednak na razie nie jest w stanie niczego konkretnego stwierdzić. Niemniej jednak, jestem optymistą i wierzę, że już wkrótce sytuacja zmieni się na lepsze. Wszyscy w zespole trzymają za mnie kciuki. Czuję się świetnie mając takie wsparcie. Jestem przekonany, że szybko wrócę do gry – oświadczył rosyjski piłkarz.