Anfield już nie takie straszne


Stadion na Anfield to upadła twierdza Liverpoolu

9 lutego 2021 Anfield już nie takie straszne
Foto Szymon Gorski / PressFocus

Gdy przed meczem stadion na Anfield wypełniony jest po brzegi, a z ponad 40 tysięcy gardeł rozbrzmiewa „You''ll Never Walk Alone”, postronny obserwator dostaje gęsiej skórki. Piłkarze Liverpoolu z pewnością zyskują dwunastego zawodnika i jeszcze bardziej zmotywowani wychodzą na mecz. Z drugiej strony zawodnicy i kibice drużyny gości bezsprzecznie czują się nieswojo. Prawdopodobnie nawet najwięksi mówcy motywacyjni nie byliby w stanie dodać otuchy i rozpalić żaru w ich sercach.


Udostępnij na Udostępnij na

Tak wyglądały mecze na stadionie w czerwonej części miasta znad Merseyside jeszcze rok temu. Zespół gości wychodził na murawę jako skazańcy lub gladiatorzy bez broni przeciwko uzbrojonej i wyszkolonej armii „The Reds”. Napędzanej dodatkowo z trybun swego koloseum przez zagorzały tłum.

1369 dni – narodziny legendy

Ostatnią drużyną w Premier League, która zdołała pokonać zespół „The Reds” na ich własnym stadionie, było Crystal Palace. Zespół z Londynu wygrał na Anfield dwa tygodnie przed rozpoczętą serią – 1369 dni bez porażki.
Początek niesamowitej przygody ligowej i narodziny legendy o twierdzy na Anfield miał miejsce 7 maja 2017 roku. Wtedy to padł niepozorny remis z Southampton. Zespół z Liverpoolu zremisował z drużyną „Świętych” 0:0. Od ostatniej porażki „The Reds” wygrali 55 meczów i zremisowali 13 razy w lidze wśród murów swojej fortecy.

Kryzys i przełamywanie złych tradycji

Marsz Liverpoolu w kierunku rekordu drużyny Chelsea (86 meczów ligowych bez porażki na Stamford Bridge) został przerwany przez Burnley 21 stycznia bieżącego roku. Drużyna „The Clarnets” wykorzystała kryzys panujący w zespole przeciwnika. Skromne zwycięstwo 1:0 przypadło po wykonanym rzucie karnym w samej końcówce meczu. Styl i gra zespołu prowadzonego przez Seana Dyche’a są prawdopodobnie znane wszystkim sympatykom angielskiego futbolu. Tym, którzy nie mieli okazji oglądać Burnley w akcji, podpowiem, że jest to bardzo toporny i prosty, a zarazem przynoszący jak na razie efekty styl. Sean Dyche jest też pierwszym trenerem „The Clarnets” w historii, który poprowadził swój zespół do zwycięstwa na Anfield.

Kolejnym zespołem, któremu udało się wygrać pierwszy raz w historii, było Brighton. Drużyna ta zwyciężyła z Liverpoolem nie tylko pierwszy raz na Anfield, lecz również pierwszy raz w ogóle. „Mewy”, podobnie jak Burnley, wygrały z „The Reds” skromnie 1:0. Historyczne zwycięstwo gości, okraszone przypadkowym golem Alzate’a, było drugą z rzędu porażką na własnym stadionie zespołu z czerwonej części miasta znad Merseyside.

Dwie porażki z rzędu na własnym stadionie drużyny, która dopiero co ponad 3,5 roku była niepokonana, to raczej jeszcze nie powód do pochopnych wniosków. Tak też uważał Juergen Klopp. W wywiadzie przed meczem z Manchesterem City mobilizował swój zespół. Mówił, że zawodnicy muszą wznieść się teraz na wyżyny swoich umiejętności. Charyzmatyczny szkoleniowiec, którego bezsprzecznie uwielbiają kibice i cały zespół, liczył na swoją magię. Wierzył w odegnanie ciemnych chmur znad stadionu „The Reds”.

Niestety piłkarze Pepa Guardioli z pewnością są w nieziemskiej formie, do tego dwa błędy ostoi w bramce, Alissona, i wynik na końcowej tablicy pokazywał 4:1 dla gości. Dla zespołu „The Citizens” było to przede wszystkim odczarowanie Anfield. Drużyna z Manchesteru nie wygrała na tym stadionie w lidze od 2003 roku, kiedy to Nicolas Anelka zdobył dublet.

Najdłuższe serie w historii

W Premier League najdłuższą serię bez porażki na własnym stadionie dzierży drużyna Chelsea. Zespół ten na Stamford Bridge rozegrał 86 meczów bez przegranej. Niesamowitą podróż zapoczątkował Jose Mourihno, który z pewnością jest najlepszym menadżerem w historii „The Blues”. Po rozstaniu z Portugalczykiem serię kontynuowali Avram Grant oraz Luiz Felipe Scolari. Zespół pod opieką Brazylijczyka poniósł pierwszą porażkę na własnym stadionie w październiku 2008 roku, po ponad czterech latach.

Drużyna Juergena Kloppa z 68 meczami bez porażki zdążyła wpisać się do historii angielskiej pierwszej dywizji, wyprzedzając inną drużynę Liverpoolu. W latach 1978–1980 zespół „The Reds” prowadzony przez Anglika Boba Paisleya zdołał osiągnąć niesamowitą serię 63 meczów bez porażki. Rekord ten przetrwał ponad 20 lat.

Dwunasty zawodnik i nadzieja na przyszlość

Historia i legenda stadionu Liverpoolu to nie tylko postać genialnego trenera i świetnych zawodników. Nikt, kto oglądał mecze „The Reds” przed pandemią, nie ma wątpliwości, że magia Anfield bierze się z dwunastego zawodnika, jakim bez watpienia są kibice. Z całą pewnością atmosfera podczas spotkań uskrzydlała całą drużynę. Świadczyły o tym chociażby szalone mecze z Barceloną czy Borussią w Lidze Mistrzów. Wydaje się, że zależność pomiędzy drużyną a fanami jest głębsza niż w przypadku większości innych zespołów. Bez kibiców stadiony i rozgrywane mecze straciły swoją magię, a jeszcze bardziej utraciło swoją moc Anfield.

Cały piłkarski świat czeka na możliwość wypełnienia po brzegi swoimi kibicami stadionów. Możliwe, że już za parę miesięcy na obiekcie „The Reds” z trybuny „The Kop” znów usłyszymy „You”ll Never Walk Alone”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze