Aleks Ławniczak – autor pierwszej od 25 lat bramki dla Warty w ekstraklasie


Aleks Ławniczak od początku sezonu bardzo dobrze prezentuje się na boiskach PKO Ekstraklasy

26 września 2020 Aleks Ławniczak – autor pierwszej od 25 lat bramki dla Warty w ekstraklasie
Adam Starszyński / PressFocus

Początek sezonu dla Warty był trudny. Tylko jeden remis, trzy nieznaczne porażki, w tym ta z Lechem. W pierwszych derbach od 25 lat. Największym problemem „Zielonych” była gra ofensywna, a w zasadzie jej brak. Na pierwszą bramkę Warty musieliśmy czekać aż do 5. kolejki. Tę feralną passę przerwał wychowanek Aleks Ławniczak.


Udostępnij na Udostępnij na

Warcie udało się pokonać Wisłę Płock w spotkaniu inaugurującym 5. serię spotkań. Było to pierwsze zwycięstwo Warty i jakże symboliczne. Pierwsze od 25 lat na poziomie PKO Ekstraklasy. Skazywana na pożarcie drużyna Piotra Tworka postawiła bardzo trudne warunki dobrze spisującej się Wiśle Płock. Bohaterami meczu okazała się jednak trójka defensywnych zawodników, do takich zaliczamy przecież Łukasza Trałkę, Aleksa Ławniczaka i Bartosza Kielibę. Na razie Warta nie zachwycała, ale nasze oko przykuł Aleks Ławniczak, który bardzo pewnie prezentuje się w parze stoperów z Bartoszem Kielibą.

Byle grać

Pomimo że jest wychowankiem klubu z Drogi Dębińskiej, to pierwsze kroki w profesjonalnej karierze stawiał na Dolnym Śląsku. W Miedzi Legnica, a żeby być dokładnym, w jej trzecioligowych rezerwach. Dość dziwny kierunek, ale jak się okazało, właściwy. Widział, że w Warcie nie ma perspektyw na regularne granie, więc przeniósł się tam, gdzie dostawał minuty. Często młodzi piłkarze robią błąd, łudząc się, że dostaną minuty. W większości przypadków kończy się na tym, że marnują rok. Tego uniknął Aleks Ławniczak.

To był bardzo odważny krok, można nawet powiedzieć, że w tył. Czasami jednak warto zrobić krok w tył, aby później zrobić dwa kroki w przód. Teraz możemy powiedzieć, że była to najlepsza decyzja, jaką mógł podjąć. W Warcie na niego by nie stawiano, dlatego postanowił, że trzeba znaleźć nowy klub. Wtedy pojawiły się rezerwy Miedzi, w których występował przez rok.

– Nie miałem też żadnej umowy z Wartą. Porozmawiałem z trenerem Petrem Nemcem i usłyszałem, że nie zamierza na mnie stawiać. Gdybym został, tylko bym trenował, bo Warta nie ma drugiej drużyny. Pewnie straciłbym rok. Zacząłem więc szukać innego klubu na własną rękę – opowiadał o pierwszej przygodzie z Wartą Poznań Ławniczak.

Rok w rezerwach Miedzi bardzo mu pomógł. Przede wszystkim dlatego, że grał. W III lidze rozegrał 29 spotkań. Rozwinął się i nabrał boiskowego doświadczenia, a nawet otarł się o występy w pierwszym zespole „Miedzianki”. Na przeszkodzie stanął wtedy szkoleniowiec drużyny z Legnicy, Dominik Nowak, który był sceptycznie nastawiony do Aleksa Ławniczaka. Ten rok pozwolił mu dorosnąć na tyle, że w Warcie powitano go z otwartymi rękami.

„To moje miasto, tu się wychowałem”

– W drużynie z Poznania zmienił się trener. Przyszedł Piotr Tworek, menedżer namawiał mnie, że będę miał czystą kartę, więc warto spróbować. Dla mnie powrót też był dobrą opcją, bo Poznań to moje miasto, a w Warcie się wychowałem. Chyba dobrze pokazałem się na treningach i w sparingach, bo klub zaproponował mi umowę – opowiada piłkarz o powrocie do Poznania.

Zmienił się trener, tak więc postanowiono dać szansę młodemu, perspektywicznemu wychowankowi. Choć oczywiście nie od razu dostał szansę. Wiedział, gdzie jest jego miejsce w szeregu. Spokojnie czekał na swoją szansę. Na początku był zmiennikiem bardziej doświadczonych kolegów ze środka defensywy. Pech jednego powoduje szczęście u drugiego. Nominalny środkowy obrońca warciarzy doznał kontuzji, więc szansę na pokazanie się dostał Aleks Ławniczak. Wykorzystał ją w stu procentach i miejsca w jedenastce nie wypuścił aż do przymusowej przerwy w rozgrywkach spowodowanej pandemią.

Razem z Bartoszem Kielibą stworzyli środek obrony, który pozwolił myśleć o awansie. To właśnie głównie defensywą Warta awansowała do ekstraklasy. Także w decydujących meczach Ławniczak bardzo dobrze się prezentował. Już wtedy mogliśmy oglądać u niego bardzo dobrą grę głową i spokój w wyprowadzaniu piłki. Dobra forma pomogła mu dostać powołanie do kadry Jacka Magiery. Zadebiutować się nie udało, ale zyskał jeszcze więcej pewności siebie i dostał jeszcze większy bodziec do pracy.

Zagrożenie przy stałych fragmentach gry

Jaki jest największy atut Aleksa Ławniczaka? Gra głową. Obrońca Warty Poznań ma wszystkie predyspozycje, które są potrzebne środkowemu obrońcy. W powietrzu króluje nad innymi. Wpływ na to ma wzrost i potężny wyskok. 189 centymetrów wzrostu pozwala na przewagę nad innymi już na starcie. Gdy dołoży do tego jeszcze potężny wyskok, mieszanka wybuchowa. Człowiek nie do zatrzymania. Pokazał to mecz w Płocku, gdzie wyszedł najwyżej w powietrze i świetnie uderzył piłkę głową.

To właśnie stałe fragmenty gry są na ten moment największym atutem Warty. Łukasz Trałka dośrodkowujący, a Aleks Ławniczak czy Bartosz Kieliba walczący o górne piłki. Ta taktyka genialnie sprawdziła się w Płocku. Ofensywa jest jednak tylko dodatkiem do dobrej gry defensywnej. Aleks Ławniczak jest gwarantem czyszczenia większości górnych piłek i pewnej jakości w PKO Ekstraklasie. Pokazał to nie tylko w meczu z Wisłą Płock. Eksperci byli pod wrażeniem jego gry już w derbach Poznania, gdzie był blisko zdobycia bramki. Radości ze zdobytego gola pozbawił go wtedy Filip Bednarek.

Nie zaskoczymy, gdy napiszemy, że Aleks Ławniczak robi dużą robotę dla zespołu Piotra Tworka. Bez niego ten zespół nie byłby taki sam. Wygląda więc na to, że nie będzie to podobny przypadek do Jana Sobocińskiego, który też dobrze wyglądał w 1. lidze, a w ekstraklasie był lekkim pośmiewiskiem. Stoper prezentuje się naprawdę solidnie, a do tego dokłada niebezpieczeństwo przy stałych fragmentach gry. Jakże symboliczna zatem była bramka w spotkaniu z Wisłą. Bramkę zdobył zawodnik, którego nie było jeszcze na świecie, gdy Warta Poznań grała ostatni mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze