6. kolejka Liga Sagres: Trwa dominacja FC Porto


Która drużyna wygrała w tym sezonie swój każdy ligowy mecz? Niesamowicie skuteczna Chelsea Londyn? Przepięknie rozgrywająca FC Barcelona? A może zdobywca Pucharu Mistrzów Inter Mediolan? Niestety, każda z tych wielkich drużyn zanotowała na początku obecnych rozgrywek przynajmniej jedno potknięcie. Gdzie więc gra drużyna bezbłędna? W Portugalii, gdzie rozegrana została 6. kolejka Liga Sagres.


Udostępnij na Udostępnij na

Sezon bez pomyłek

Tą bezbłędną drużyną jest FC Porto, które w szóstej serii gier odniosło szóste(!) zwycięstwo. Tym razem bez szans była drużyna SC Olhanense, która na Estadio do Dragao przyjechała po to, by stracić jak najmniej bramek.

Sporting Lizbona znów zawiódł
Sporting Lizbona znów zawiódł (fot. lpfp.pt)

Już na samym początku „Smoki” groźnie zaatakowały. Po centrze z prawej strony boiska groźnie uderzył głową Silvestre Varela. W kolejnej sytuacji bramkarz gości, Marcelo Moretto, był już bez szans. Po świetnym strzale Givanildo Hulka wybił tylko piłkę pod nogi Nicolasa Otamendiego, a ten bez problemu skierował ją do pustej bramki. Goście starali się odpowiedzieć, ale defensorzy Porto grali niezwykle spokojnie i pewnie. Bardzo blisko podwyższenia na 2:0 był Givalindo Hulk, ale jego uderzenie z blisko trzydziestu metrów o centymetry minęło bramkę gości.

Piłkarze Olhanense popełniali proste błędy i po jednym z nich Hulk wyszedł sam na sam z Morettim i nie zmarnował znakomitej sytuacji. To piąty gol w tym sezonie niezwykle utalentowanego Brazylijczyka. Była to ostatnia minuta pierwszej połowy. W drugiej części blisko podwyższenia wyniku byli Joao Moutinho oraz Fernando, ale ich strzały, jak na złość, nie chciały wpaść do bramki Olhanense.

FC Porto do końca meczu grał futbol radosny, pełen cudownych dla oka zagrań, ale również świetnej realizacji nakreślonej przez trenera taktyki. Drużyna z Estadio do Dragao jest murowanym faworytem do zdobycia tytułu mistrza Portugalii. Jestem nawet gotów pójść dalej i powiedzieć, że FC Porto jest obecnie najładniej grającą drużyną w Europie.

W drodze na szczyt

Swoje spotkanie bardzo pewnie wygrał Sporting Braga. Drużyna z jednego z najstarszych portugalskich miast jest znakomitym przykładem dla tych, którzy chcieliby kiedykolwiek zainwestować w futbol. Braga z roku na rok jest coraz lepsza, a świadczą o tym chociażby osiągane przez zespół wyniki oraz prezentowany styl gry. Styl, który oparty jest na waleczności i świetnej technice każdego z piłkarzy. W szczególności liczy się jednak skuteczność i dążenie do zdobycia kolejnego kompletu punktów.

W piątek do Bragi przyjechali piłkarze Naval de Maio. Niestety dla nich, gospodarze znów zaserwowali nam pokaz piłki skutecznej do bólu.

W 27. minucie dwa po dwóch strzałach świetnie obronionych przez bramkarza gości, Romaina Salina, piłkę w bramce efektownym uderzeniem z woleja umieścił Marcio Mossorro, który w walce o futbolówkę uprzedził między innymi kapitana gości, Godemeche. Kilka minut później gości uratowała poprzeczka.
Tuż po rozpoczęciu drugiej części spotkania, a dokładnie w 50. minucie na 2:0 podwyższył… bramkarz gości Romain Salin! Tego gola można zaliczyć do grona „bramek dziwacznych”. Po kiksie środkowego obrońcy Naval, Salin próbował chwycić piłkę, ale naciskany przez zawodnika Bragi tylko ją odbił. A zrobił to tak, że wleciała do jego bramki.

Drużyna przyjezdna próbowała się odgryźć, ale świetnie bronił golkiper gospodarzy Felipe. W końcu jednak udało się go pokonać, a uczynił to rezerwowy Fabio Junior, który na placu gry pojawił się w 63. minucie. Kiedy wydawało się, że Naval rzuci się w ostatniej chwili do wyrównania, Sporting zadał decydujący cios. Bramkę numer trzy strzelił Paulo Cesar, który również zaczynał mecz na ławce rezerwowych.

Braga wygrała pewnie, strzelając przy tym rywalowi trzy bramki. Mogło ich być zdecydowanie więcej, ale w kilku sytuacjach zawiodła skuteczność. Nie zmienia to jednak faktu, że drużyna prowadzona przez Domingosa Pacience jest jednym z kandydatów do zajęcia miejsca w czołówce tabeli.

Dwa oblicza Lizbony

Swoich fanów nie zawiódł mistrz, Benfica, która nie bez kłopotów pokonała outsidera ligi Maritimo Funchal. O tym jak słabym rywalem był zespół Maritimo, świadczy chociażby to, że drużyna ta nie wygrała w tym sezonie jeszcze ani jednego spotkania.

Benfica nie grała pięknie, a nawet przeciętnie. Przy takim potencjale, jakim dysponują „Orły”, możemy spodziewać się znacznie więcej. Na całe szczęście w składzie gości znajduje się Fabio Contreao, jeden z najlepszych portugalskich piłkarzy na mundialu w RPA. To jego znakomite uderzenie lewą nogą w 58. minucie spotkania okazało się strzałem na wagę trzech punktów. Wygrana pozwoli w spokoju przetrwać trenerowi Jorge Jesusowi kolejny sezon.

Spokoju natomiast nie ma w drugiej drużynie z Lizbony, Sportingu. Piłkarze Paulo Sergio kolejny raz zawiedli, tym razem zaledwie remisując z Nacionalem Madeira. Męczący się Sporting na prowadzenie wyprowadził Carlos Saleiro. Jednak kwadrans później do wyrównania doprowadził Danielson i mecz zakończył się podziałem punktów. Piłkarzy biało-zielonych pożegnały gwizdy niezadowolonych fanów.

Na innych stadionach

Kolejny raz nie spisało się Rio Ave, które przegrało z Uniao Leiria i nadal jest „czerwoną latarnią” ligi. Bardzo ważne zwycięstwo odniosło Portimonense, które pokonało w starciu dwóch drużyn walczących o utrzymanie, SC Beira Mar. Zwycięską bramkę strzelił Angelo Pena, który na boisku pojawił się po przerwie zastępując Nilsona. Również 45 minut spędził na murawie znany z występów (a raczej trenowania) w Legii Warszawa Chińczyk Dong Fangzhuo.

6. kolejka Liga Sagres potwierdziła tezę, że drużyna, która rozpędzi się w pierwszych spotkaniach, może być później nie do zatrzymania (Porto), a ci, którzy w pierwszych kolejkach zostali w blokach, będą mieli bardzo ciężką przeprawę w drodze do mety (Rio Ave, Maritimo Funchal). Oby ta droga była usłana kolejnymi pięknymi meczami i cudownymi golami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze