Zwycięstwo Juventusu, remis w Neapolu


19 września 2009 Zwycięstwo Juventusu, remis w Neapolu

W sobotę rozegrano dwa mecze czwartej kolejki Serie A. W Neapolu miejscowa ekipa podejmowała zeszłorocznego pucharowego przeciwnika poznańskiego Lecha Poznań, Udinese Calcio. Natomiast aspirujący do detronizacji Interu Mediolan Juventus zmierzył się z Livorno.


Udostępnij na Udostępnij na

Za faworytów starcia w Nepapolu należało uznać podopiecznych Pasquale Marino. Zdecydowanie lepiej weszli oni w sezon 2009/2010, czego nie można było powiedzieć o graczach Roberta Donadoniego, którzy w trzech meczach zgromadzili zaledwie trzy punkty. Mimo to początek meczu zdecydowanie lepiej ułożył się dla gospodarzy, którzy raz po raz gościli w polu karnym przeciwników. Nie potrafili jednak uderzyć w światło bramki strzeżonej przez Samira Handanovicia. Nieudane strzały oddali Marek Hamsik i Juan Zuniga. Musiało minąć niemal pół godziny, żeby gościom również udało się spróbować szczęścia, ale Morgan De Sanctis okazał się lepszy od Simone Pepe. Niewiele później padł pierwszy celny strzał w kierunku bramki Udinese. Handanović nie miał jednak problemów z chwyceniem piłki kopniętej przez Jesusa Datolo. Do przerwy Argentyńczyk jeszcze raz spróbował zaskoczyć Słoweńca, lecz uczynił to bezskutecznie. Goście na to odpowiedzieli uderzeniem Antonia Floro Floresa. Jemu również nie udało się znaleźć drogi do siatki i na przerwę obie ekipy schodziły przy stanie 0:0. Gospodarzy na pewno bolała sytuacja z 39. minuty, kiedy sędzia nie uznał bramki Antonia Di Natale, dopatrując się spalonego.

Vicenzo Iaquinta
Vicenzo Iaquinta (fot. lastampa.it)

Jako pierwsi niebezpieczeństwo pod bramką przeciwnika w drugiej połowie stworzyli goście. Jednak strzał nie wyszedł Pepe. Miejscowi długo z rewanżem nie czekali. Indywidualnych akcji spróbował Luca Cigarini, z którego podań nie skorzystali Datolo i Qugliarella. Były to pierwsze oznaki szturmu, jaki nastąpił na bramkę Handanovicia. Neapolitańczycy praktycznie nie schodzili z połowy rywali. Niewiele jednak z tego wynikało. Kolejne uderzenia okazywały się niecelne lub radził sobie z nimi reprezentant Słowenii. Szczególnie we znaki defensywie Udinese dawał się były gracz tego klubu, Fabio Quagliarella, lecz on również nie mógł znaleźć sposobu na golkipera teamu ze Stadio Friugli. Przyjezdni mogli w końcówce przesądzić o swoim triumfie. Mogli, bo Antonio Di Natale zmusił De Sanctisa do kapitulacji. Ostatecznie obaj bramkarze zachowali czyste konto, a ich drużyny podzieliły się punktami.

Problemów z pokonaniem Livorno nie miał Juventus Turyn. Początek tego starcia okazał się wymarzony dla podopiecznych Cira Ferraro. Potrzebowali zaledwie ośmiu minut, by wyjść na prowadzenie, które pewnym strzałem zapewnił im Vicenzo Iaquinta. Gol ten wyraźnie dodał turyńczykom skrzydeł. Cała pierwsza połowa przebiegała pod ich dyktando. Pomimo ich wielkich starań, piłka nie chciała jednak wpaść do siatki. W końcu udało im się to w 30. minucie, kiedy golkiper przyjezdnych skapitulował po uderzeniu Machisio. Goście starali się, jak mogli, ale nie potrafili dojść do sytuacji podbramkowych. Kiedy jednak im się to udało, Lucarelli i Dinz nie potrafili pokonać Gianluigiego Buffona. W doliczonym czasie mogło być 3:0, ale świetną okazję zmarnował Iaquinta.

W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Siłą dominującą pozostawał Juventus. Popłoch wśród defensywy Livorno siał były napastnik Udinese. Mistrzowi świata jednak wciąż nie udawało się znaleźć patentu na bramkarzy przeciwników. Ci pierwszą dobrą sytuację stworzyli sobie dopiero po siedmiu minutach od wznowienia. Na posterunku jednak był Buffon. W 57. minucie pecha miał Iaquinta, którego strzał zatrzymał się na słupku. W bramkę nie trafił David Trezeguet, próbując uderzenia nożycami. W 77. minucie mistrz świata z Francji i Europy z Belgii i Holandii mógł dobić przyjezdnych. Jednak piłka kopnięta przez niego skozłowała i z całym impetem trafiła w poprzeczkę. Juventus odniósł zasłużone zwycięstwo i może spokojnie wyczekiwać kolejnej konfrontacji w Serie A. Zanim jednak to nastąpi, podopieczni Cira Ferrary zagrają w Lidze Mistrzów z Bayernem Monachium.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze