5 powodów, dla których Wisła Kraków wygra Puchar Polski


Przedstawiamy powody, dla których to „Biała Gwiazda” sięgnie po puchar

2 maja 2024 5 powodów, dla których Wisła Kraków wygra Puchar Polski
Krzysztof Porębski / PressFocus

Jest drużyną z niższej ligi i jest lekceważona. Puchar Polski to dla „Białej Gwiazdy” wreszcie okazja do zdobycia po 13 latach jakiegoś trofeum. A przy okazji to szansa na to, aby pokazać, że jeszcze wróci silniejsza. Finał Fortuna Pucharu Polski zbliża się wielkimi krokami, a to tylko część z pięciu powodów, dla których Wisła Kraków sięgnie po puchar.


Udostępnij na Udostępnij na

To już lada moment! Finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym będzie niezwykle emocjonujący. Napięcie rośnie u kibiców z obu stron, ale to nie oni wyjdą na boisko. Zrobią to piłkarze mający nakreślony plan taktyczny, który będą musieli zrealizować, i liczyć na to, że przyniesie im on zwycięstwo. Każda z drużyn ma swoje atuty. W poniższym artykule wymienimy Wam pięć powodów, dla których to Wisła Kraków wygra Puchar Polski.

1. Bo ta Wisła Kraków potrzebuje sukcesu

Patrząc na historię „Białej Gwiazdy”, widzimy, że zdobyła ona 18 trofeów, w tym czterokrotnie Puchar Polski. Jednak kibice czekają już na jakiś sukces ponad dziesięć lat. Parę lat temu Wisła Kraków zyskała nowych właścicieli, którzy mieli naprostować ją i nawiązać do dawnych złotych czasów. Rzeczywistość okazała się inna, a krakowianie w 2022 roku spadli z ekstraklasy po 26 latach ciągłej gry na najwyższym ligowym poziomie w Polsce. Błyskawiczny powrót się nie udał, bo przed sezonem Wisła okazała się słabsza od Puszczy Niepołomice w barażach o ekstraklasę.

Obecny sezon w Fortuna 1. Lidze również nie jest kolorowy dla Wisły Kraków. Liczy się ona w walce o ekstraklasę, ale znowu nie będzie to bezpośredni awans, ale najprawdopodobniej baraże. W nich wszystko jest możliwe, o czym sami krakowianie przekonali się rok temu. Dlatego finał Pucharu Polski to najlepsza rzecz, jaka się trafiła „Białej Gwieździe” od lat. Obecna władza i piłkarze potrzebują tego sukcesu, aby pokazać, że plan na odbudowę Wisły zaczyna działać, jak trzeba. Piłkarze, sztab i przede wszystkim szefostwo klubu będą oczekiwali zwycięstwa w tym niełatwym pojedynku z Pogonią Szczecin.

2. Bo Hiszpanie muszą w końcu coś udowodnić

Pewnie mało już kto o tym pamięta, ale to m.in. dzięki Wiśle Kraków w Polsce zaczęto poszukiwać piłkarzy w niższych ligach hiszpańskich. Taki Carlitos świetnie odnalazł się w naszych rozgrywkach, choć z czasem przygasł. Jednak nie zraziło to innych, co sprawiło coraz większy zaciąg Hiszpanów w PKO Ekstraklasie i nie tylko. Obecnie „Biała Gwiazda” jest oparta na hiszpańskiej myśli szkoleniowej. W kadrze jest dziewięciu piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego, a do tego dochodzi jeszcze trener i kilku pracowników sztabu szkoleniowego. Nad wszystkim pieczę trzyma Kiko Ramirez, który jako dyrektor sportowy buduje Wisłę po hiszpańsku.

Na papierze kadra Wisły robiła wrażenie przed startem rozgrywek Fortuna 1. Ligi, a nawet w naszej redakcji typy przedsezonowe zakładały bezpośredni awans krakowian. Rzeczywistość znowu okazała się inna, bo znowu wiślacy łapali zbyt wiele dołków formy. Jednak nie po to władze napięły budżet, żeby znowu zabrakło sukcesu. A tę hiszpańską „Białą Gwiazdę” stać na to, żeby sprawić niespodziankę w finale Pucharu Polski. Na zapleczu ekstraklasy to jest drużyna, która prowadzi grę, jest nastawiona ofensywnie. Nie powinno to się zmienić w finale. Istotna też jest forma napastnika, o której napisaliśmy więcej niżej.

3. Bo ma w składzie Angela Rodado, który jest w gazie

Wiśle może nie wiedzie się w ostatnich latach najlepiej, ale wciąż potrafi odnajdywać ciekawych hiszpańskich napastników. Tak było z wcześniej wspomnianym Carlitosem. Już w samej 1. lidze furorę zrobił Luis Fernandez, który latem odszedł do Lechii Gdańsk. A teraz prym wiedzie Angel Rodado (wcześniej nieco w cieniu Fernandeza), który z 16 golami jest liderem klasyfikacji strzeleckiej na zapleczu ekstraklasy. Do tego 27-latek w czterech meczach Pucharu Polski zdobył trzy gole. Jeżeli popatrzymy na jego aktualną formę, to w ostatnich pięciu spotkaniach pięciokrotnie odnajdywał drogę do bramki rywali.

To wielki mecz dla wszystkich piłkarzy w naszej szatni, ale przygotowujemy się do niego tak jak zawsze, jak do każdego spotkaniapowiedział Rodado na oficjalnej konferencji prasowej przed finałem Pucharu Polski. Spokój dla snajpera też jest ważny i mimo jego pierwszej styczności ze Stadionem Narodowym Hiszpan czuje się pewnie. Podobnie jest z jego kolegami, a 27-letni napastnik ma poprowadzić Wisłę do pierwszego sukcesu od ponad dziesięciu lat.

4. Bo Wisła Kraków nie znalazła się w finale przypadkiem

Choć droga Wisły Kraków do samego finału nie była bardzo pochyła, to jednak nie było tak prosto znaleźć się w tym najważniejszym meczu tych rozgrywek. Już w pierwszym spotkaniu „Biała Gwiazda” potrzebowała dogrywki, aby wyeliminować Lechię Gdańsk (2:1). Następnie łatwo rozprawiła się z Polonią Warszawa (3:0), choć długo potrzebowała do sfinalizowania jednej z wielu okazji strzeleckich. W 1/8 finału odprawiła Stal Rzeszów (4:1), a w ćwierćfinale w doliczonym czasie gry doprowadziła do remisu z Widzewem Łódź, a w dogrywce w samej końcówce zdobyła zwycięską bramkę na 2:1. Piast Gliwice był ostatnią przeszkodą przed finałem Pucharu Polski i tu tym razem wystarczyło 90 minut na pokonanie kolejnego ekstraklasowicza 2:1.

W porównaniu z Pogonią Wisła nie trafiała na rywali z najwyższej półki, ale jednak udało się jej dojść do finału. Jak na pierwszoligowca to olbrzymi sukces, bo w XXI wieku jeszcze tylko dwukrotnie w najważniejszym meczu Pucharu Polski oglądaliśmy ekipę spoza PKO Ekstraklasy. W 2021 roku zagrała w nim Arka Gdynia, która uległa Rakowowi Częstochowa, a w 2010 roku była w nim… Pogoń Szczecin. Wtedy „Portowcy” jako przedstawiciele 1. ligi przegrali 0:1 z Jagiellonią Białystok. „Biała Gwiazda” chciałaby napisać historię i stać się pierwszym triumfatorem z niższej ligi od 1996 roku. Wtedy to Ruch Chorzów wygrał z GKS-em Bełchatów, który stanął wówczas przed szansą na zdobycie pierwszego, historycznego trofeum. Przegrał z utytułowanym klubem, który w przeszłości zdobywał wielokrotnie puchar i mistrzostwo Polski, ale wtedy miał słabszy okres.

Brzmi znajomo?

5. Bo to na Pogoni jest większa presja

Cobyśmy nie napisali na temat Wisły Kraków, to i tak faworytem finałowego meczu będzie Pogoń Szczecin. Drużyna, która od kilku lat trzyma się czołówki PKO Ekstraklasy oraz występowała w europejskich pucharach. „Portowcy” chcą i potrzebują wreszcie jakiegoś sukcesu, bo w całej historii tej ekipy nigdy nie cieszono się z jakiegoś trofeum. W lidze szczecinianie pozostają w walce o ligowe podium. I tu pojawi się presja, która będzie się zwiększać z każdą minutą meczu. Zwłaszcza gdy nie uda się zdobyć Pogoni gola w początkowej fazie meczu. Wisła może, a Pogoń musi.

Forma „Portowców” obecnie jest mocno chwiejna, a jesteśmy przecież w najważniejszej fazie sezonu. Liczy się teraz to, aby forma piłkarzy była najwyższa. Sytuacja ligowa pokazuje, że Pogoń jeszcze nie kandyduje do bycia top w PKO Ekstraklasie. Jest jeszcze dla niej furtka w Pucharze Polski, która da występy w europejskich pucharach. Z tym że Wisła będzie chciała wykorzystać niestabilność szczecinian. Dodatkowo presja dla piłkarzy z zachodnio-północnej Polski to skończenie z łatką zero tituli. Może to być dodatkowy hamujący bodziec dla przeciwników, co będzie chciała wykorzystać Wisła. Pierwszoligowiec może grać na nieco większym luzie, choć to oczywiście nie zagwarantuje łatwej wygranej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze