Znicz Pruszków na przekór wszystkim daje radę w pierwszej lidze


Znicz Pruszków jak dotąd spisuje się w Fortuna 1. Lidze powyżej oczekiwań

3 grudnia 2023 Znicz Pruszków na przekór wszystkim daje radę w pierwszej lidze
Górnik Łęczna

W przedsezonowych przewidywaniach wszyscy jasno wskazywali, że Znicz Pruszków będzie najsłabszą drużyną w pierwszej lidze. Tymczasem jesteśmy na półmetku zmagań i już wiemy, że po siedemnastu kolejkach na pewno nie będą w strefie spadkowej. Beniaminek spod Warszawy pokazuje, że trzeba się z nim liczyć i nawet gdy ktoś ich pokona, nie zrobi tego tak łatwo.


Udostępnij na Udostępnij na

Znicz Pruszków na przekór oczekiwaniom wszystkich ekspertów nie szoruje po dnie ligowej tabeli, a dzielnie utrzymuje się na powierzchni. Już wiadomo, że po 17 kolejkach, czyli w teorii po pierwszej rundzie sezonu, „Żółto-czerwoni” będą poza strefą spadkową. Niewielu wróżyło, że Znicz Pruszków będzie w stanie dzielnie bronić się przed spadkiem. Drużyna z najmniejszym budżetem w lidze, z najtańszym składem miała być typowym outsiderem, z którym będzie można inkasować łatwe trzy punkty. Już wiemy, że tak nie będzie. Znicz Pruszków prezentuje ciekawy styl gry, który może się podobać postronnym widzom.

Znicz Pruszków – charakterystyka stylu gry

Aby zobrazować sposób grania drużyny, sięgnijmy do statystyk z Wyscouta. Drużyna Mariusza Misiury w przeciwieństwie do zeszłego sezonu w drugiej lidze nie dominuje, jeśli chodzi o posiadanie piłki. Średnia wynosi w ich wypadku 45%, a czasem może być dużo niższa. Dla przykładu, z płocczanami piłkę posiadali wyłącznie przez 32,61% czasu. Nie sprawia to jednak, że tempo meczu jest u nich niskie. Tempo meczu rozumieć należy jako liczbę podań drużyny na minutę czystego posiadania piłki. U Znicza wynosi ono 14,86, podczas gdy u przeciwnika 15,22. Różnica znikoma.

Ponieważ nie grają piłką, wykonują dużo mniej podań na mecz. Ale nas powinna zaciekawić inna statystyka. Trener podkreślał, że ważne jest dla niego zaangażowanie i walka na całym boisku o piłkę. To widać po stosunkowo dużej liczbie odbiorów w środkowej i wyższej strefie boiska, a zwłaszcza statystyka odbiorów w najwyższej części robi wrażenie. Podwarszawski zespół wykonuje ich średnio 14 na mecz, zaś ich przeciwnicy niecałe 12. Czasami jednak takie granie może skończyć się zebraniem łomotu jak w meczu z Wisłą Kraków, która boleśnie wypunktowała Znicz.

Pokazuje to jednak, że Znicz nie zamierza biernie czekać, aż przeciwnik podejdzie pod ich bramkę. Statystyka PPDA, która wyciąga średnią liczbę podań przeciwnika do interwencji drużyny broniącej, nie wliczając zdarzeń we własnej strefie defensywnej, także to pokazuje. Im wyższy współczynnik, tym większa pasywność drużyny w pressingu (średnim i wysokim). W przypadku Znicza wynosi on 8,98, zaś rywale mieli 8,18. Dysproporcja nie jest aż tak wyraźna, zwłaszcza że tę średnią psują mecze z Arką Gdynia i Polonią Warszawa, gdzie byli wyjątkowo bierni (odpowiednio 16,91 i 14,33).

Smart passes oraz progressive passes – największa broń Znicza

Wspominaliśmy już, że drużyna Znicza nie wykonuje zbyt wielu podań, ale warto zwrócić uwagę, że gdy już wymieniają między sobą piłkę, nie są to podania do tyłu, tych wystrzegają się jak ognia. Ta drużyna nie lubi także rozgrywać piłkę do boku jak w szczypiorniaku. Średnia ich przeciwników wynosiła 144 podania na mecz, zaś pruszkowian tylko 103. Wykonują oni stosunkowo więcej dłuższych podań na mecz. Blisko 17% ich podań w spotkaniu to są podania długie, co również objawia się w średniej długości podania, która wynosi około 21,5 metra.

Ale najlepiej ich wizję gry oddają dwie statystyki. Mówimy tu o tzw. smart passes oraz progressive passes. Smart passes wg Wyscout to kreatywne i przenikliwe podania, które mają na celu przełamanie linii obrony przeciwnika i uzyskanie znaczącej przewagi w ataku. Znicz robi ich 3,06 na mecz, zaś ich dotychczasowi przeciwnicy 2,16. Natomiast progressive passes to podania do przodu, które mają na celu znaczne zbliżenie drużyny do bramki przeciwnika. Znicz robi ich 75 na mecz, zaś ich przeciwnicy 73,77.

Podsumowując Znicz, to drużyna, która opiera się na wysokim doskoku do przeciwnika i utrudnianiu mu gry przy niewielkim posiadaniu. Ponadto nie bawi się w nudne rozgrywanie do tyłu czy boku, tylko stara się przy niewielkiej liczbie wymienionych podań wejść w strefę przeciwnika długą piłką bądź podaniami progresywnymi. Dzięki temu podwarszawska ekipa jest w stanie często zagrażać pod bramką przeciwnika i oddawać dużo strzałów.

Gdyby Znicz Pruszków był skuteczniejszy

Największym problemem zespołu jest jednak skuteczność. Znicz Pruszków gra futbol na tak i to widać. Oddaje blisko 15 strzałów na mecz, lecz tylko niecałe 4,5 leci w światło bramki. Ich przeciwnicy oddawali o blisko trzy strzały mniej, ale były one celniejsze. W niektórych meczach stanowiło to spory problem. Spójrzmy na przykład na mecz pruszkowian z GKS-em Katowice, który spokojnie mógł się zakończyć remisem. Jednak ponieważ to katowiczanie wykazali się dużo lepszą skutecznością, wygrali to spotkanie 2:0.

Ze Stalą Rzeszów pruszkowianie też mieli więcej szans na zdobycie gola, a przegrali 1:2, choć bardziej sprawiedliwym wynikiem byłoby 2:1, może 3:1 dla Znicza. Wyjątkowo jaskrawy przypadek indolencji miał miejsce w meczu z Górnikiem Łęczna. Pruszków to spotkanie przegrał 0:1 pomimo faktu, że patrząc na xG, powinien mieć dwa gole, zaś Górnik ani jednego.

Z tego powodu tych punktów jest mniej, niż być powinno. Wg Wyscouta Znicz powinien mieć o pięć punktów więcej, co dawałoby im dziesiąte miejsce w tabeli, a nie piętnaste, które obecnie zajmują. Statystyka liczby kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika też pokazuje, że skuteczność jest sporym problemem. Znicz Pruszków ma takich kontaktów 330, co stanowi piąty wynik w lidze, a goli mają zaledwie dwanaście. Zatem jak na dłoni widać, że zespół cierpi na brak klasycznej „dziewiątki”, która wykańczałaby takie sytuacje.

Shuma Nagamatsu – japoński czarodziej z Pruszkowa

Dlatego to zadanie głównie spada na barki lidera środka pola Shumy Nagamatsu. Nie chcemy myśleć, co by było, gdyby Znicz Pruszków nie miał go w swoich szeregach. Ten japoński pomocnik stanowi fundament układanki trenera Misiury, bez którego bardzo możliwe, że podwarszawska drużyna straciłaby ponad połowę mocy silnika. Jak dotąd na dwanaście goli, które zdobył Znicz Pruszków, osiem padło przy udziale Japończyka. Już ta prosta zależność pokazuje, że bez tego zawodnika trudno o jakiekolwiek zagrożenie z przodu. Odpowiada on również za kreację w ataku, podejmuje próby dryblingu i rozrzuca piłki do swoich kolegów. To człowiek orkiestra w żółto-czerwonej ekipie.

Mariusz Misiura – trener z charakterem

Opisujemy tutaj charakterystykę zespołu, wypada więc nam napisać słówko bądź dwa o człowieku, który pomógł Zniczowi wrócić do pierwszej ligi. Nazywa się on Mariusz Misiura. Jest to trener, który jednoczy swoją drużynę i nie boi się brać na siebie odpowiedzialności w przypadku słabszych momentów. Po zremisowanym meczu z Miedzią Legnica w Pruszkowie wśród kibiców zaczęła narastać nerwowość spowodowana słabymi wynikami „Żółto-czerwonych”. Padło kilka cierpkich słów z trybun. Trener widząc taką reakcję, natychmiast podszedł do kibiców i zaczął z nimi żywiołowo dyskutować. Podkreślał, że mierzyli się z nie byle jaką drużyną i jego piłkarze zasłużyli na więcej szacunku.

Problemy sportowe to niejedyne, z jakimi zmaga się drużyna spod Warszawy. Pisaliśmy jakiś czas temu o problemach związanych ze stadionem i trybuną gości. W zeszłym sezonie przed kluczowym meczem z Hutnikiem Kraków, który mógł dać drużynie bezpośredni awans, piłkarze nie mogli trenować na własnych obiektach. Dlaczego? Ponieważ zarządca obiektu, Centrum Kultury Sportu, zarządził, że w tym czasie będzie kręcony tam serial. Spotkało się to z jawną złością trenera, który nie mógł przygotować swoich podopiecznych do najważniejszego meczu sezonu na własnym terenie, o czym wspomniał w rozmowie z radiem RDC.

Ostatnio doszły do tego nawet tak prozaiczne sprawy jak to, że ktoś zapomniał odśnieżyć boisko! Na konferencji po wygranym spotkaniu z Wisłą Płock tego faktu nie omieszkał wytknąć trener Misiura. Dlatego tym bardziej imponuje nam postać trenera i jego zawodników. Pomimo przeciwności są zjednoczeni i dążą do swoich celów.

Znicz Pruszków zasłużył na słowa uznania, nawet jeśli kręci się wokół spadku

Znicz Pruszków dalej będzie jednym z faworytów do relegacji. Nie wierzymy raczej w to, że nagle poszybuje w kierunku środka tabeli mimo wspomnianej statystyki oczekiwanych punktów. Spodziewamy się, że dalej będzie się kręcić w okolicach czerwonej kreski. Nie zmienia to jednak naszego podziwu dla podwarszawskiego zespołu i jego niezwykłej ambicji na przekór niesprzyjającym okolicznościom. Na ten zespół patrzy się z przyjemnością. Ma swój styl, który wcale nie sprowadza się do okopywania się na własnej połowie i pałowania z kontry.

Ostatnio los się w końcu do nich uśmiechnął i pozwolił zdobyć sześć punktów. Powiemy wam szczerze: patrząc na niektóre pierwszoligowe drużyny i na to, co prezentują na boisku, Znicz Pruszków naprawdę nie zasługuje na to, żeby z niego szydzić. Ciekawi jesteśmy, co pokażą w najbliższym meczu z Odrą Opole, która ocknęła się po serii trzech porażek z rzędu. Wicelider Fortuna 1. Ligi wcale nie będzie miał łatwej przeprawy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze