Zemsta Czarnego Orła


Entuzjazm wokół kadry Belgii jest jak najbardziej uzasadniony. Znakomici piłkarze wychowani w najlepszych europejskich akademiach, dziś gwiazdy czołowych klubów Ligi Mistrzów oraz Ligi Europejskiej. Rozgłos wokół tej wyjątkowo młodej potęgi na europejskim firmamencie, jak to zwykle w zetknięciu się z młodością bywa, nie intencjonalnie przyćmiewa faktyczną jakość tej drużyny. Bowiem w kontekście zbliżających się mistrzostw świata w 2014 roku rozmowa o faworytach powinna przede wszystkim dotyczyć, jakby w ostatnich tygodniach niedocenianej, a przecież będącej w fenomenalnej formie, reprezentacji Niemiec. Jak stwierdził Arsene Wenger, to właśnie Niemcy i Brazylia mają największe szanse na zdobycie Pucharu Świata.


Udostępnij na Udostępnij na

Nasi zachodni sąsiedzi także, tak jak i Belgia, wywalczyli awans do turnieju w Brazylii bez porażki w dziesięciu spotkaniach. W siedmiu z nich wygrywali różnicą przynajmniej trzech bramek (w tym 6:1 z Irlandią!), a jedyny remis 4:4, to już osławiony legendą mecz ze Szwecją. Przypomnę, że Niemcy wygrywali już 4:0, a w ostatnich 30 minutach spotkania Szwedzi zdołali wyrównać i w 3. minucie doliczonego czasu gry zapewnić sobie jeden punkt. W ostatnim spotkaniu grupowym reprezentacja Niemiec pokonała Szwedów 5:3 na ich własnym terenie. Żadna z narodowych reprezentacji od początku 2012 roku nie dysponuje taką formą.

Żeby przypomnieć sobie tylko zeszłoroczny turniej Euro 2012. Drużyna Joachima Loewa nie straciła punktu w „grupie śmierci” z Holandią, Danią i Portugalią, gładko pokonała w ćwierćfinale Grecję, żeby zatrzymać się dopiero na Mario Balotellim i reprezentacji Włoch. Zresztą to właśnie Włosi powinni być największą zmorą „Die Mannschaft”, bo podczas mistrzostw świata w 2006 roku wyeliminowali ich na oczach 65 tysięcy kibiców w Monachium. Obie ekipy, ta z 2006 oraz z 2012 roku, były murowanym faworytem do zdobycia tytułu. Wtedy u schyłku kariery takich zawodników jak Oliver Kahn i Michael Ballack, dziś z liderami na boisku w postaci Philippa Lahma, Bastiana Schweinsteigera, wówczas młodych członków turniejowej kadry.

Odwiedź Okno Transferowe Blog na Facebooku i bądź na bieżąco!

Osobą, która najlepiej łączy oba pokolenia niemieckich piłkarzy jest Miroslav Klose. Dziś napastnik i jedna z największych gwiazd rzymskiego Lazio, do niedawna kluczowy strzelec Bayernu Monachium. Klose mimo 35 lat na karku nadal ma zaufanie selekcjonera, co pozwoliło mu już wyrównać rekord 68 goli strzelonych w reprezentacji narodowej. Legendarny Gerd Mueller może czuć się zagrożony. Na podium wskoczyć niedługo może Lukas Podolski (46 goli), który wyprzedzi Rudiego Voellera i Jurgena Klinsmanna (po 47 goli). Dla Klosego będzie to z pewnością ostatni kontakt z poważną piłką. W Lazio jest już poszukiwany jego następca, a od sezonu 2014/2015 najprawdopodobniej zawodnik będzie występował na amerykańskich boiskach MLS.

W 2006 roku Klose miał 28 lat i był u szczytu kariery, grając pierwsze skrzypce w Werderze. Istnieje ryzyko, że w 2014 zabraknie go na liście powołanych, bo Joachim Loew coraz częściej eksperymentuje z ustawieniem bez typowego napastnika. Na pozycji fałszywej dziewiątki testowany był już Mario Goetze i Mesut Oezil. W ataku swoje miejsce ma Mario Gomez, który w takiej sytuacji byłby planem B, a często powoływany jest też Max Kruse z Borussii Moenchengladbach. Żeby dodać do tego pozostałych piłkarzy z siły ofensywnej: Reusa, Schurrlego, Muellera, który u Guardioli gra na środku ataku, Sama, Draxlera, Podolskiego, Kroosa… Naliczyłem 12 piłkarzy do obstawienia czterech pozycji na boisku i każdy z nich ma w pełni uzasadnione miejsce w składzie. Nie zapominajmy o królu strzelców Bundesligi, Stefanie Kiesslingu, który… nie ma szansy na otrzymanie powołania (sic!).

Pozycja fałszywej dziewiątki zupełnie słusznie przywołuje reprezentację Hiszpanii i regularne ustawianie Ceska Fabregasa w tej niecodziennej roli. Zresztą, to „La Roja” stawała dwukrotnie na drodze Niemiec w pozostałych turniejach, które odbyły się w ostatnich latach. Wystarczyły dwa gole: w 2010 roku Hiszpania wygrała 1:0 w półfinale, a w 2008 roku w ostatnim meczu zawodów. Czyżby do trzech razy sztuka? Dziś Niemcy mogą przypominać Hiszpanię z wielu więcej powodów. Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego rozpoczęła serię zwycięstw od lata następującego po sezonie, w którym FC Barcelona wygrała Ligę Mistrzów. Od tej pory klub z Katalonii budował swoją potęgę i wespół z reprezentacją kraju stał się najsilniejszą drużyną świata. Trzon zespołu stanowili piłkarze „Barcy”, a styl gry wręcz był kopią tego uprawianego w barwach „Blaugrany”.

Dziś mamy fenomenalny Bayern Monachium, który także ma w gablocie Puchar Mistrzów za ostatni sezon klubowych rozgrywek. Środek pola reprezentacji Niemiec jest obstawiony przez piłkarzy „FCB”. Ha! W półfinale Euro 2012 było siedmiu piłkarzy Bayernu w wyjściowej jedenastce, a styl gry przypomina do złudzenia ten promowany przez Juppa Heynckesa. Drużynę wspierają gwiazdy finalisty Ligi Mistrzów Borussii Dortmund, a do tego mamy jeszcze galaktycznego Khedirę, kanoniera Oezila oraz Schurrle z Chelsea. Mankamentem pozostaje środek obrony. Niepewny Hummels, mało zwrotny Mertesacker, z kolei Boateng i Hoewedes, to nie piłkarze dorównujący klasą kolegom z linii pomocy. Jednak nawet Hiszpania za swoich najlepszych lat miała problem z lewą obroną czy ostatnio środkiem ataku, a mimo to zdobyła cztery kolejne trofea z największych piłkarskich imprez. Ostatnie wydarzenia w światowej piłce nożnej sugerują jednoznacznie, że nadszedł czas na Niemcy. Tak, jak Bayern po kilku niepowodzeniach w końcu zdobył upragnioną Ligę Mistrzów, tak reprezentacja spod herbu czarnego orła po czterech przegranych turniejach w końcu sięgnie po złoto.

Artykuł pojawił się także na blogu autora

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze