„Liga Mistrzów przyjechała do Katowic”


GKS Katowice odnosi rekordowe zwycięstwo na szczeblu centralnym. Więcej bramek w jednym meczu strzelił tylko w IV lidze

5 maja 2024 „Liga Mistrzów przyjechała do Katowic”
PressFocus

Czy GKS Katowice zagrał najlepszy mecz w XXI wieku? Być może. Odniósł w końcu najwyższe zwycięstwo od osiemnastu lat i historycznego spotkania z Szombierkami w IV lidze. „Nigdy nie grałem w takim meczu. Myślę, że Liga Mistrzów przyjechała dzisiaj do Katowic” – żartował po końcowym gwizdku Sebastian Bergier.


Udostępnij na Udostępnij na

Można się zastanawiać, co wydarzyło się w drużynie na przestrzeni tego tygodnia. W ubiegły weekend GKS Katowice do końcowych minut męczył się przy Konwiktorskiej 6 z Polonią, wygrywając rzutem na taśmę po golu Jakuba Araka.

Dziś „GieKSa” wyszła na mecz przed własną publicznością i rozniosła w pył zespół Stali Rzeszów, który był niepokonany od początku marca. – Nic się nie wydarzyło, dosłownie nic. To był kolejny mikrocykl treningowy, kiedy przygotowywaliśmy drużynę, i absolutnie nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.

To jest równa liga i mimo że niekiedy ma takie odchylenia wynikowe, to nie wydarzyło się nic poza tym, że jesteśmy w procesie, cyklu pracy. I to jest nasza siła – odpowiedział na pomeczowej konferencji trener Górak.

„Zwycięstwo w Warszawie dało nam ogromnego kopa mentalnego”

Zeszłotygodniowy mecz z Polonią Warszawa wysłał jednak pewien pozytywny sygnał od zespołu, który przeżywał w ostatnim czasie pierwszy wiosenny dołek – trzy ligowe spotkania bez zwycięstwa. Zauważają to sami zawodnicy „GieKSy”.

Mecz z Polonią czegoś nam dodał, bo przez bardzo długi czas wcześniej nie wygraliśmy meczu przegrywając. Odwróciliśmy wynik, a dzisiejsze spotkanie tylko potwierdziło, że jesteśmy w dobrej dyspozycji – mówił nam po meczu Sebastian Bergier.

W podobnym tonie wypowiadał się Mateusz Mak. – Zwycięstwo w takich okolicznościach dało nam ogromnego kopa mentalnego. Super, bo to końcówka sezonu. Wiemy, że jesteśmy wysoko. Gramy teraz o kolejne trzy zwycięstwa.

Mak, który notabene w meczu ze Stalą Rzeszów strzelił swojego pierwszego hat-tricka w karierze. A potrzebował go bardzo. Czy czuje się teraz w pełni odblokowany? – Oczywiście. Też dręczyły mnie kontuzje. Przed startem rundy naciągnąłem mięsień dwugłowy, długo mnie nie było. Potrzebuję trenować ciężej, żeby wracać do formy i dzisiaj była tego namiastka – zaznaczył.

Bergier goni Rodado na finiszu

Bardzo dobry występ zaliczył także Sebastian Bergier, który strzelił… no właśnie – tu pojawia się pole do dyskusji. Sam zawodnik śmieje się, że zakończył spotkanie ze Stalą z dwoma trafieniami. Oficjalne komunikaty twierdzą na razie inaczej.

Niestety Antoś, ale musnęło mnie o łydkę, więc myślę, że to ostatecznie mi tego gola zapiszą, przynajmniej mam taką nadzieję. Te bramki mi są potrzebne. Dwie przed meczem biorę w ciemno – mówił napastnik „GieKSy”.

Tak czy siak w klasyfikacji strzelców Fortuna 1. Ligi goni Angela Rodado. Hiszpan na ten moment ma szesnaście trafień, Bergier trzynaście, przynajmniej według danych podawanych przez rozgrywki. – Myślę, że tym występem jeszcze powalczę. W ostatnich spotkaniach się trochę od tego oddaliłem, ale dziś znowu się przybliżyłem – tłumaczył 24-latek po ostatnim gwizdku.

Czy w przyszłym sezonie będziemy go oglądać na boiskach ekstraklasy? – Nie wiem. Ale mam nadzieję, że w ekstraklasie z GKS-em Katowice. Taki mam cel, żeby awansować – deklaruje zawodnik.

GKS Katowice to maszynka do strzelania goli

Rekordowe zwycięstwo na szczeblu centralnym nie jest dziełem przypadku. „GieKSa” w tym sezonie strzela bardzo dużo goli. Po meczu ze Stalą naturalnie może pochwalić się najlepszą ofensywą w Fortuna 1. Lidze. Już teraz jej wynik strzelecki (59) jest lepszy niż w dwóch poprzednich sezonach (41 i 44).

Ciekawe jest to, że katowiczanie od momentu powrotu na zaplecze ekstraklasy pięciokrotnie strzelali w oficjalnych spotkaniach więcej niż trzy bramki. Wszystkie zostały jednak rozegrane w trwającej kampanii. GKS to obecnie istna maszynka do strzelania goli.

Na pewno to zwycięstwo smakuje jeszcze lepiej. Nieczęsto zdarza się, że wygrywasz 5:0 do trzydziestej minuty i kończysz mecz z ośmioma bramkami. To duża rzecz. Ale tak naprawdę za każde zwycięstwo, 1:0 czy 8:0, są trzy punkty – mówił po meczu Sebastian Bergier.

***

Na dłuższe zachwycanie się przyjdzie jeszcze czas, a przynajmniej nadzieję na to mają katowiccy kibice. Przy Bukowej już od poniedziałku rozpocznie się misja „GKS Tychy”. Ekipa ze stolicy Górnego Śląska ma przed sobą kolejny z finałów. Do końca pozostało ich być może nawet pięć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze