Zagłębie Lubin uświetnia jubileusz Waldemara Fornalika wygraną


Zagłębie Lubin pokonało Śląsk Wrocław, tym samym sprawiając piękny prezent na pięćsetny mecz Waldemara Fornalika

29 lipca 2023 Zagłębie Lubin uświetnia jubileusz Waldemara Fornalika wygraną
Zagłębie Lubin

Zagłębie Lubin znów początkowo przegrywało, ale podobnie jak tydzień temu nie poddało się i przekuło porażkę w zwycięstwo. Waldemar Fornalik mógł być bardzo zadowolony z wygranej, nie dość, że miała ona bowiem miejsce w derbach Dolnego Śląska, to jeszcze zwieńczyła jego pięćsetny mecz w roli ekstraklasowego trenera.


Udostępnij na Udostępnij na

Derby Dolnego Śląska są wyjątkowe same w sobie. To największe derby tego województwa i dwóch najbardziej utytułowanych drużyn z tego rejonu. Starcie dwóch rywalizujących ze sobą ekip, które w ostatnich latach potrafiły obfitować w prawdziwy deszcz bramek. Takie jak choćby pamiętne 4:4 z 21 września 2019 roku. Tym razem miały ono jeszcze jedną wyjątkową okazję. Otóż dla Waldemara Fornalika było to pięćsetne spotkanie w roli trenera w ekstraklasie. Zagłębie Lubin chciało zapewne uświetnić ten wyjątkowy moment trenera trzema punktami wywiezionymi z Wrocławia.

Śląsk Wrocław potrafi cieszyć oko

Pierwsza połowa, ku zmartwieniu lubinian, przebiegała pod dyktando gości. Bardzo miłym zaskoczeniem była gra „Wojskowych” w pierwszej połowie, jeśli przypomnimy sobie poprzedni sezon. Może to zabrzmi dziwnie, ale drużynie z Wrocławia po prostu chciało się grać. O każdym z zawodników linii ofensywy moglibyśmy powiedzieć kilka ciepłych słów. Na lewej stronie szalał Dennis Jastrzembski, który co rusz nękał Martina Konczkowskiego rajdami. Po drugiej stronie do ataku podłączał się aktywny Piotr Samiec-Talar. Środek pola został zdominowany przez pomocników, w czym prym wiedli kapitalnie rozprowadzający piłkę Leiva oraz Patrick Olsen.

Piłkarze Zagłębia mało czynili, aby uprzyjemnić sobotni wieczór kibicom, a zwłaszcza obchodzącemu jubileusz trenerowi. Rzadko zapuszczali się pod pole karne przeciwnika. Jedyną groźną sytuację goście stworzyli sobie w 12. minucie. Po rzucie rożnym do piłki wyskoczył Kopacz i mocno uderzył głową w stronę bramki. Niestety dla obrońcy, poprzeczka uratowała gospodarzy od utraty gola. Poza tym nic. Wrocławianie po prostu byli lepsi w każdym aspekcie gry.

Bramkarskie gafy z obu stron

W przekroju całego meczu stwierdzamy, iż to nie był najlepszy mecz w wykonaniu obydwu golkiperów. Zacznijmy od Szymona Weiraucha. Ten ledwie 19-letni chłopak w pierwszej połowie wykazał się sporą niepewnością przy kilku interwencjach. W 16. minucie wypuścił mocny strzał Olsena z dystansu. Na jego szczęście, po tej nieudanej interwencji w polu karnym „Miedziowych” stał Alex Petkov, a nie Erik Exposito. Nawet strzały z dystansu, taki jak ten Piotra Samca-Talara pod koniec pierwszej połowy, musiał łapać na raty.

Jednak najpoważniejszy błąd, za który przyszło zapłacić Zagłębiu najwyższą cenę, przyszedł w 23. minucie. Erik Exposito świetne podał w uliczkę do Samca-Talara. Wydaje się, że w tej zupełnie niegroźnej sytuacji niepotrzebnie wyszedł z bramki, ponieważ zawodnik Śląska i tak nie zdążyłby do piłki. Spóźnił się o ułamek sekundy i sfaulował gracza gospodarzy, przez co sędzia Marciniak nie miał innego wyjścia jak odgwizdać rzut karny. Erik Exposito pewnie wykorzystał „jedenastkę”, wyprowadzając Śląsk na w pełni zasłużone prowadzenie.

Erik Exposito katem Zagłębia

Jego gol przeciwko drużynie z Lubina nie powinien nikogo dziwić. Hiszpan, licząc sobotnie spotkanie, w dziewięciu meczach przeciwko Zagłębiu zdobył aż siedem goli. Zresztą to właśnie po jego świetnym podaniu zrodził się podyktowany chwilę potem rzut karny. Mimo że wokół hiszpańskiego napastnika wciąż nie milkną szumy związane z potencjalnym wyjazdem z Polski, na ten mecz wyszedł po raz kolejny z opaską kapitańską.

Zagłębie Lubin znów odwraca losy meczu

Tak jak wspomnieliśmy wyżej, błędy w sztuce bramkarskiej miały zresztą miejsce nie tylko po stronie gości. Jacek Magiera tuż przed rozpoczęciem meczu wręczył swojemu koledze po fachu prezent. Najwyraźniej Rafał Leszczyński także postanowił sprawić miłą niespodziankę jubilatowi z obozu przeciwnika. To jego błąd przyniósł bowiem wyrównującego gola dla Zagłębia Lubin. Świetną indywidualną akcję przeprowadził wpuszczony z ławki Tomasz Pieńko, którą zwieńczył strzałem. Ten był jednak dość prosty. Niemniej jednokrotny reprezentant Polski wypuścił piłkę z rąk, a Dawid Kurminowski nie miał innego wyjścia jak wpakować piłkę do siatki z najbliższej odległości. Było to spore zaskoczenie, zważywszy na to, jak grało, a właściwie nie grało Zagłębie Lubin.

Jego radość mogła trwać bardzo krótko. Chwilę potem bardzo bliski gola był bowiem Dennis Jastrzembski, który wygrał pojedynek szybkościowy z Bartoszem Kopaczem i stanął oko w oko z bramkarzem Zagłębia. Lecz tym razem górą był Weirauch, czym zrehabilitował się za sprokurowaną „jedenastkę”. To była świetna sytuacja, która mogła się w późniejszym momencie meczu zemścić. No i się zemściła się w 57. minucie, kiedy padł drugi gol dla lubinian. Błąd w rozprowadzeniu piłki popełnił Patrick Olsen (zresztą cały środek pola Śląska w drugiej połowie nie istniał). Piłka doszła do Kacpra Chodyny, który popisał się cudownym ciętym podaniem do Damjana Bohara. Słoweniec precyzyjnym wolejem umieścił piłkę w siatce obok bramkarza gości (znów naszym zdaniem lepszy bramkarz zrobiłby więcej).

Śląsk po utracie drugiego gola wybudził się z letargu i ruszył do ataków. Tylko te próby były strasznie niemrawe i nie miały one szans realnie zagrozić bramce Weiraucha. Trener Magiera próbował ratować wynik zmianami, lecz zmiennicy, może z wyjątkiem Mateusza Żukowskiego, nie ożywili przesadnie poczynań ofensywnych kolegów. Koniec końców Śląsk Wrocław oddał 20 strzałów. Tylko co z tego, że je oddawał, skoro one zwykle leciały w kierunku dziesiątego rzędu krzesełek i wyżej.

Zagłębie Lubin dobrze wchodzi w sezon

W niecały kwadrans drugiej połowy Zagłębie Lubin, które w pierwszej wyglądało słabo, odwróciło losy spotkania. Podobnie uczyniło kolejkę temu z Ruchem Chorzów. Natomiast Śląsk Wrocław znów wypuszcza z rąk prowadzenie, i to w meczu, w którym uczciwie zasłużył na co najmniej punkt. Samo Zagłębie ma po dzisiejszym meczu kilka powodów do zadowolenia. Po pierwsze, wygrywa w wyjątkowym jubileuszu swojego trenera. Lecz co ważniejsze, zawodnicy „Kinga” nie odpuszczają meczów, co tylko może pomóc w zrealizowaniu celów na ten sezon. Choć zwykle mówiło się, że drużyny tego trenera potrzebują czasu na wejście w ligę, na razie udaje im się unikać niepotrzebnego gubienia punktów. Tym niemniej sugerowalibyśmy ustabilizowanie gry, ponieważ taka dysproporcja między pierwszą a drugą połową nie przyniesie niczego dobrego na dłuższą metę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze