Zagłębie Lubin – klub, w którym wyniki są poboczną sprawą


Zagłębie Lubin znalazło się w ciężkim okresie. Coraz częściej podważana jest pozycja Dariusza Żurawia

27 listopada 2021 Zagłębie Lubin – klub, w którym wyniki są poboczną sprawą
Tomasz Folta / PressFocus

Zagłębie Lubin to zespół, który przyzwyczaił nas, że jego miejsce jest w środku stawki PKO Ekstraklasy. Gdzieś się uda wygrać dwa spotkania, później jakaś seria trzech meczów bez zwycięstwa i tak w kółko. Jakoś to wszystko szło przez wiele lat. Typowa drużyna środka stawki. Raz potrafiła zagrać paździerz, by tydzień później sprawić sensację i zaliczyć bardzo dobre spotkanie. Zdecydowanie stabilność to nie było jej drugie imię.


Udostępnij na Udostępnij na

Trudno Zagłębiu wbić się do ligowej czołówki. Zresztą od pięciu sezonów buja się gdzieś pomiędzy miejscami 6. a 11. „Miedziowi” nigdy nie musieli za bardzo bić się o utrzymanie ani nie dostali szansy walki o europejskie puchary. Akurat pod tym względem w Lubinie jest stabilnie. Niestety, ale zarząd Zagłębia chyba pogodził się z tą względną stabilnością i zaakceptował, że prowadzony przez nich klub to średniak. Tym samym pozwolił na nijakość i przeciętność. Gdzie tu jakakolwiek ambicja, przyzwalając na porażki? Dokąd zmierza Zagłębie Lubin, pytamy świetnie zorientowanego w dolnośląskiej piłce Kamila Warzochę.

Zagłębie zmierza donikąd. Nie będę opowiadał bajek o młodzieży, bo o ile ona tam jest, o tyle nie wszystkim ludziom rządzącym klubem zależy na rozwoju i powrocie do czasów, gdy walczyło się w czołówce. A takie warunki na zasadzie „jest jak jest” nie pomogą ani młodzieży w większej skali, ani innym piłkarzom. Obawiam się, że po prostu komuś na górze odpowiada bycie drużyną lawirującą w okolicy ósmego miejsca w tabeli.

Kibic też nie jest głupi i zdaje sobie sprawę, że gdzieś jest sufit Zagłębia, przez który trudno się przebić. Tylko nie sposób pogodzić się z przyzwoleniem na słabsze wyniki sportowe, by rozwijać młodzież. Wychowankowie to ważna sprawa, ale to jedna z podstaw dobrze funkcjonującego klubu, a nie główny cel prowadzenia zespołu. Dobrze, że klub stawia na młodzież i ma jedną z najlepszych akademii w kraju. Ale przez to, jak jest prowadzony, młodzi piłkarze są jedynie produktem. A chyba nie o to chodzi w piłce.

Dziwne zapisy w umowach i priorytety Dariusza Żurawia

Przed sezonem postawiono na Dariusza Żurawia jako trenera. Jeśli spojrzymy na główny cel Zagłębia, czyli wprowadzenie młodzieży do pierwszego zespołu i w miarę ofensywną grę, to wybór w miarę logiczny. Przecież Dariusz Żuraw fajnie prowadził Lecha do pewnego momentu. Udało mu się wprowadzić kilku wychowanków, których Lech spieniężył lub ma z nich obecnie pociechę w pierwszym zespole.

Ofensywna piłka także była. Pamiętny „Żurawball”. Potencjał ludzki też był jednak inny. Aczkolwiek pragniemy podkreślić, że sam wybór jako trenera Dariusza Żurawia nie należał do złych. Właściwie można napisać, że na rynku nie było bardziej pasującego szkoleniowca do polityki Zagłębia niż były opiekun Lecha. Krytyka jednak już wówczas się pojawiała. Sama decyzja nie była zła, co podkreśla dziennikarz Weszło, Kamil Warzocha.

Zatrudnienie Dariusza Żurawia samo w sobie nie było złym pomysłem, ale jego timing był bardzo zły. Zaraz ruszała liga, mało było czasu na przygotowanie zespołu na własną modłę, według konkretnych transferów. Nie uważam tej postaci za skreśloną na poziomie ekstraklasy, ale myślę, że ten rozdział z Zagłębiem w ogólnym rozrachunku nie pomoże Żurawiowi w budowaniu CV.

Niestety, ale sceptyczni kibice wykrakali to, co może zdarzyć się kilka miesięcy później. Mówiąc wprost, Dariusz Żuraw nie najlepiej radzi sobie jako menedżer Zagłębia. Po kolei wychodzą wszystkie jego mankamenty w prowadzeniu zespołu. Te same, które uaktywniły się w Poznaniu. Nie jest to wybitny taktyk, zresztą żartobliwie nazywany „Wuefistą”. Ma też problemy ze zjednoczeniem szatni. W Lechu wszystko było ok, dopóki nie przyszedł kryzys. Wtedy siadło już wszystko, łącznie z atmosferą w szatni.

Ale tak czysto teoretycznie zarząd „Miedziowych” nie może mieć wielkich pretensji do trenera. W końcu przedstawili mu plan, aby wprowadzać młodzież. Nie wywiązuje się z zadania? Wywiązuje. Są przez to gorsze wyniki? Owszem, bo piłkarze często nie są jeszcze gotowi. W końcu w kontrakcie ma, przepraszamy za sformułowanie, idiotyczny zapis o konieczności wystawienia w składzie czterech piłkarzy poniżej 24. roku życia. Dariusz Żuraw wykonuje swoją robotę tak, jak powinien. Spokojnie może założyć białe rękawiczki i powiedzieć „Ja swoją robotę robię tak, jak kazaliście”.

Jedyna rzecz, za którą chwalimy Zagłębie Lubin

Szkolenie w Polsce, wciąż kuleje. Można się o to kłócić, ale tak jest. Niezmiennie gonimy Zachód i pewnie nigdy go nie dogonimy. Zagłębie Lubin posiada jednak jedną z najlepszych akademii w Polsce. Bardzo fajnie, że młodzi zawodnicy wchodzą do pierwszego zespołu. Z tego zawsze będziemy niezmiennie się cieszyć. Zresztą ci chłopacy często naprawdę dają radę. Zbigniew Boniek lubi używać sformułowania, że zazwyczaj młodzieżowcy nie odstają od reszty drużyny, a wręcz bardzo często zaskakują swoimi umiejętnościami, wyśmiewając „szrot” z zagranicy.

Stranieri w Zagłębiu nie imponują, ale pomińmy ten fakt na razie. Ci, mityczni już, piłkarze do lat 24 naprawdę fajnie sobie radzą w zespole „Miedziowych”. Mateusz Bartolewski, Kacper Chodyna, Łukasz Poręba czy Patryk Szysz to kluczowe postacie zespołu z Dolnego Śląska. Zresztą na ośmiu piłkarzy z największą liczbą minut w miedzianej koszulce aż pięciu jest poniżej 24. roku życia. Jedyna rzecz, za którą możemy pochwalić Zagłębie Lubin.

To naprawdę cieszy i za to należą się pochwały dla Dariusza Żurawia oraz zarządu. Zagłębie Lubin w tym sezonie wykorzystało już dziesięciu młodzieżowców – najwięcej z wszystkich zespołów PKO Ekstraklasy. Tylko że ci zawodnicy, grając z takimi gośćmi jak Ian Soler czy Aleksandar Pantić, nie rozwijają się. I tu Zbigniew Boniek ma rację, gdyż średni 18-latek nie będzie odstawał od nich poziomem.

Nijakie Zagłębie Lubin

Zagłębie Lubin jest obecnie na 13. lokacie z sześcioma punktami przewagi nad strefą spadkową. Zapowiada się więc znów spokojne utrzymanie. Przy dwóch zwycięstwach możliwy jest nawet awans na lokaty 7–8. I tak to leci wszystko. Obecna seria „Miedziowych” jednak nie wygląda ciekawie. To już sześć spotkań bez zwycięstwa, a ostatnie było w przedziwnym meczu z Wartą, w którym Zagłębie także powinno stracić punkty.

W sumie pal licho tę serię. Gra Zagłębia z meczu na mecz wygląda coraz gorzej. To, co działo się w drugiej połowie starcia z Radomiakiem, to istna pańszczyzna i profanacja futbolu. Z Lechią pierwsza połowa za to była najprawdopodobniej najlepsza w tym sezonie, a zepsuł wszystko Dariusz Żuraw, wprowadzając… młodzieżowców, którzy nie podołali ciężkiemu zadaniu. Z Rakowem możemy oglądać agresywne ofensywne Zagłębie albo popełniające kuriozalne błędy w defensywie. Czysta ruletka.

Obiektywnie jednak stwierdzając, projekt Dariusz Żuraw i Zagłębie nie zmierza w dobrym kierunku. Młodzieżowcy są wprowadzani, to na wielki plus, ale ich gra jest nijaka. Jeśli już jesteś drużyną środka stawki i raczej spadek ci nie groźny, to weź spróbuj się jakoś odróżnić od innych przeciętniaków. A gra „Miedziowych” jest tak bezzębna, że już nawet kibicom z Lubina odechciewa się oglądać niektórych meczów. Nie do końca tego spodziewano się po Dariuszu Żurawiu.

Żuraw coś jeszcze z tego ulepi?

Mamy środek sezonu. Zagłębie jest pogodzone z losem, że zapewne czeka je środek tabeli, czyli to, co zawsze. Tego trendu nie udało się zmienić Mariuszowi Lewandowskiemu, Benowi van Dealowi, Martinowi Seveli i zakładamy, że Dariusz Żuraw także nie odmieni „Miedziowych”. Sytuacja zespołu z Lubina nie jest dobra, ale w tym momencie nie ma już nic do stracenia. Skoro już postawiono na Dariusza Żurawia, to lepiej przy nim pozostać, niż szukać kolejnego kandydata. Być może coś się kiedyś ruszy, bo to nie jest też tak, że wszystko wygląda beznadziejnie.

Szczerze mówiąc, dałbym mu czas do końca sezonu. Niech przepracuje okres zimowy, niech ma więcej czasu na przygotowania. Zalążki fajnej gry czasami da się zauważyć, ale za mało w tym konsekwencji. A skoro presji na sukces w Lubinie nie ma, to nie widzę przeszkód, żeby dać mu czas. Oczywiście jeśli nie będzie nagle seryjnych porażek – twierdzi dziennikarz Weszło.

Jedni będą uważać, że to trwanie w marazmie, ale Zagłębie Lubin znalazło się w patowej sytuacji. Teoretycznie wyniki nie są takie, jak powinny być, ale też nie ma co oczekiwać cudu od Dariusza Żurawia czy każdego innego trenera. „Miedziowi” nie dysponują kadrą aspirującą do walki o podium. Głównie to ciekawi młodzi Polacy i przeciętni obcokrajowcy. Trudno z tego byłoby ulepić wyśmienitą drużynę.

Kadra Zagłębia to obecnie maksymalnie ósme miejsce w tabeli. Za dużo braków w jakości w każdej formacji, żeby wykrzesać z tego coś więcej. Wątpię, że inny trener znacznie zmieniłby kurs, tym bardziej że i tak miałby zapewne ograniczone pole do transferów. Ale to się jeszcze okaże zimą, zobaczymy, co będzie miał do powiedzenia Żuraw tej materii – mówi nam Kamil Warzocha.

Mecz z Rakowem

Meczem na przełamanie może okazać się spotkanie z Rakowem Częstochowa, z którym na ostatnie pięć spotkań lubinianie wygrali zaledwie jedno. Z Zagłębiem nic nigdy nie wiadomo. Później czeka je jeszcze starcie z byłym klubem Dariusza Żurawia. Pewnie teraz spisujemy je na straty w tych meczach, ale być może ta młodzieńcza fantazja powiedzie klub do zwycięstwa w najbliższych spotkaniach, bo wyniki może i nie są najważniejsze, ale żaden kibic nie lubi oglądać swojej drużyny prezentującej antyfutbol i przegrywającej. Nawet 11 wychowanków nie pomoże.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze